Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Brak uczuć, no coś w tym stylu, ja na to mówię,l jakby te uczucia były w drugim pokoju; ) Nie czuję ich, nie widzę, ale wiem, że gdzieś są... ech strasznie bym chciała czuć: ) Już nic innego nie jest dla mnie ważne, praca, studia, uroda, inteligencja itd... byle by mi uczucia wróciły i świadomość siebie i zewnętrza...

Ale umiejętność odczuwania przyjemności jeszcze mi nie wróciła... muzyka, filmy, książki- jeszcze nic z tego nie jest w moim zasięgu. No i nadal mam problemy z pamięcią, koncentracją, nadal d/d- ale mniejsze: ). No i śpię ponad 13-14 godzin na dobę; / W tym codziennie minimum ze 3 godziny na zajęciach :hide: . Umiem zasnąć chyba w każdej pozycji siedzącej, nawet be oparcia ; ).

Korat, ja też wcześniej myślałam tak jak Ty, nawet na prawie pół roku odstawiłam wszelkie leki, ale było ze mną coraz gorzej... więc znów zdecydowałam się coś wziąć, i jak na razie, myślę, że był to strzał w dziesiątkę; ). Nie wiem czy to solian na mnie tak działa, czy to akineton, grunt, że coś się u mnie zmienia. Toż ja już chwilami traciłam zupełnie świadomość wykonywanych czynności i myśli, a teraz mi się juz to nie zdarza, a nawet mam te przebłyski- a nie miałam tego już od prawie 3 lat!

Też wcześniej myślałam, że to może kwestia psychiki, dlatego ciągnę tę terapię nadal, ale nie mam dowodów na jej skuteczność, chyba że jakimś cudem moje przebłyski są niby wynikiem terapii psychoterapeutycznej a nie farmakologicznej- w co raczej wątpie, biorąc pod uwagę czas ich wystąpienia.

Teraz już się zastanawiam, czy będę musiała do końca mojego życia brać neuroleptyki, i czy przypadkiem nie przestaną one działać, albo czy już więcej z nich nie wyciągnę... Ale póki co jestem dobrej myśli : ) Ten dzisiejszy niepokój dodał do mojego licznika prawdopodobieństwa wyjścia z tego stanu, kolejne procenty; ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast mam od kilku dni przeblyski dobego nastroju... i to ma akurat uwarunkowanie wyłącznie psychologiczne... niestety nic głębzego nie czuję.... ani trochę :( Żeby chociaż jakaś seksualnosć wróciła:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei jestem bardzo sceptyczny do leków.

 

Ja zas jestem sceptycznie nastawiony do tego, ze sa w moim rozumowaniu jakies bledy badz problemy, wiec jestem sceptycznie nastawiony co do terapii (bledy dotyczace problemu braku emocji w innych kwestiach oczywiscie sa). Nawet nie bylem pesymistycznie nastawiony do swiata, zawsze bylem otwarty na to co sie dzieje. Nie podaje sie presji otoczenia, a raczej tej presji nie czuje, dla mnie najprawdziwsze sa uczucia, a reszta to sie buduje wokol nich, podlancza sie pod nie.

 

Jakoś tak już jestem ukształtowany, że nie mogę , nie potrafię uznać , że coś może nie być zależne ode mnie, a ciężka praca z terapeutą pozwala mi pomyśleć

 

Nawet jakby leki ci pomogly z uczuciami to i tak duzo by zostalo tobie do zrobienia, wiec ja nie widze lekow jako cos co ciebie zastepuje. Zreszta DNA nie bylo zalerzne od ciebie, to ile twoj mozg produkuje emocji rownierz przynajmniej w duzej mierze nie jest i nie bylo.

 

że wyjście na prostą jest czymś zasłużonym. Zapomniałem co chciałem dalej napisać :pirate:

 

Czemu mialbys na cos zaslugiwac, lub na cos nie zaslugiwac? Wg jakich kryteriow, czy rosliny zaslguja na slonce? Czy ja zasluguje na slonce? To sa pytania bezsensowne, zasluzenie ma tylko wtedy sens gdy dotyczy ono dwoch lub wiecej bytow ktore chca tego samego i wlozyly jakis naklad pracy aby to zdobyc. Jezeli ja bym sadzil zboze a ty bys mial mlyn i piekarnie to ja i ty bysmy zaslugiwali na jakoms ilosc pieczywa z tego, w innym przypadku gdy nie ma innych zainteresowanych jak ocenic czy na cos zasluzyles i po co? Nie rozumiem co zasluzenie ma znaczyc w takiej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie jeszcze przypomniałam fakt, który wymazałam z pamięci, że u mnie wielkie pogorszenie nastąpilo po rispolepcie...brałam go tylko kilka dni, ale on pierwszy wywołał u mnie mysli samobójcze i trwale zły nastrój... bo przedtem miałam przebłyski dobrych dni. Po rispolepcie aż do dziś nia mialam żadnego dnia, którego bymmogła nazwać naprawdę dobrym. To było 20 lutego odkąd zaczęłam go brać. I mi się pogorszyło po nim. I jescze przez początkowe miesiące liczyłam na poprawę licząc czas np. " to już 2 mce odkąd mi sie pogorszyło...kiedy w końcu wrócę do poprzzedniego stanu". Potem już sie tak przywyczaiłam do beznadziei, putki i mysli samobójczych, że zapomniałam nawet od czego to pogorszenie mi sie zrobiło. Bardzo żałuję, że brałam wszystkie te leki jak rispolept, klozapina, sulpiryd. Sulpiryd i rispolept ja sama chciałam,żeby mi lekarz zapisał. Bo myślałam, że mam schizofrenię i nie wierzyłam lekarzom, że to od zaburzeń osobowości zanikły mi uczucia. A teraz już nie wiem. Cały czas wydaje mi się, że to musi być cos biologicznego. Jak nie schizofrenia prosta, to skutek SSRI. Nie wiem.Czuję sie fatalanie jak w każde przedpołudnie. A kiedyś uwielbiałam leniwe poranki. Piłam w łóżku kawę, przeglądalam gazety, marzyłam o przyszłości. Dziś kawa nie smakuje jednak jak dawniej. Czytanie gazet nie jest przyjemnością i nie ciekawi mnie, a tylko męczy, a marzyć nie potrafię...żeby marzyć trzeba coś czuć. Smutne to,ale prawdziwe.

Borsuk, Korat - a Wam ten brak uczuć się zrobił w pewnym momencie czy od dzieciństwa tak mieliscie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borsuk, Korat - a Wam ten brak uczuć się zrobił w pewnym momencie czy od dzieciństwa tak mieliscie?

 

Mam pewną hipotezę odnośnie tego jak do tego doszło. U mnie to był raczej proces , a najbardziej dotkliwe objawy pojawiły się pod koniec pierwszego semestru liceum. Od dziecka byłem introwertykiem i wolałem świat własnych myśli od tego zewnętrznego , bardzo mało mówiłem. Byłem jednak bardzo wrażliwy i intensywnie doświadczałem rzeczywistości. Myślę , że w miarę jak dorastałem uwypuklały się u mnie elementy osobowości unikającej, chodzi przede wszystkim o intensywne odbieranie negatywnych sygnałów z otoczenia i chęć radzenia sobie z nimi przez ucieczkę. Mimo że byłem twardy i nie unikałem w sposób fizyczny niczego, to psychicznie miałem plan aby się znieczulić na to wszystko co tak intensywnie mnie przytłacza. Emocje zacząłem widzieć jako oznakę słabości i na zewnątrz ich w ogóle nie pokazywałem, mimo to we środku mnie kotłowało. Nie miałem problemu tak żyć , bo uprawiałem sport i tam za wszystkie czasy mogłem się wyżyć. Jakoś w ten sposób udawało mi się żyć, byłem szczęśliwy pomimo doświadczania cierpienia. Z jakichś powodów w pod koniec pierwszego semestru liceum doszły te najbardziej niepożądane objawy, zacząłem się wycofywać z życia towarzyskiego, nie podejmowałem żadnych czynności służących przyjemności, wygasła we mnie motywacja i wiele innych objawów wyszło na wierzch. Było to niejako rozwinięciem się tej znieczulicy na świat zewnętrzny z wcześniejszych lat, choć nie powiem żebym obsesyjnie w sobie tłumił emocje, choć nie mogę wykluczyć , że w pewnym stopniu to mogło się do mojego ówczesnego stanu przyczynić. Pamiętam jak w gimnazjum kolegą opowiadałem o stoicyzmie , że to dla mnie jest wzór. Miałem swoich bohaterów takich jak Batman i też chciałem być taki nieugięty i twardy, nie widzę w tym nic złego. Coś w tym liceum w mojej psychice się schrzaniło. Może odpowiedzialny za to jest fakt, że nie za bardzo udało mi się tam zaklimatyzować i byłem przez to zamknięty w sobie. Nie widzę jednak bezpośrednich powodów, żeby wtedy mój świat emocjonalny przeszedł takie przeobrażenie, choć grunt pod to jakoś był przygotowany. W każdym bądź razie od tamtego czasu mniej więcej męczę się z tym.

To jest jedna z dziesiątek hipotez odnośnie tego co mi dolega. Jest jeszcze jedna , która mnie intryguje ,ale jest bardzo kontrowersyjna.

Gdy trenowałem wyczynowo sport , to byłem niezwykle dotleniony i czułem doskonale każdy mięsień swojego ciała. Twierdziłem wtedy , że nie wyobrażam sobie życia bez sportu , że bez niego umrę. To samo tyczyło się mojego umysłu, był przepięknie świeży i nie wyobrażałem sobie truć go papierochami i alkoholem , bo uważałem , że mnie to zabije. Hipoteza jest taka , że w momencie gdy pierwszy raz w życiu wypiłem piwo , to w trakcie upojenia mój mózg przestał być tak świeży i żywy , a gdy wytrzeźwiałem to już nigdy mój umysł nie powrócił do pierwotnego stanu. Pamiętam , że pierwszy raz alkohol wypiłem gdy było strasznie gorąco i siedzieliśmy na słońcu, nie wiem czy przypadkiem nie dostałem udaru słonecznego i to od tego może być to co mam. Problem w tym , że alkoholu spróbowałem w drugiej gimnazjum, a te okropne objawy nie dawały mi żyć od pierwszej liceum, możliwe że od drugiej gimnazjum stopniowo mózg zaczął się psuć i zwieńczeniem tego były objawy z pierwszej liceum.

Jest jeszcze jedna ciekawa różnica ,między tym co było wtedy a teraz. Jakoś inaczej pracuje mi wzrok. Kiedyś miałem zawsze szeroko otwarte oczy , w dosłownym znaczeniu, a teraz oczy mam jakoś tak bardziej przymrużone i ciągle jakbym widział przez mgłę. Kiedyś bardzo intensywnie widziałem kształty i kolory. Wątpliwe żeby to było od wzroku, raczej winą psychiki jest to , że wszystko spowite jest mgłą.

Jednoznacznej odpowiedzi nie jestem w stanie udzielić dlaczego taki proces u mnie nastąpił, bo zdecydowanie to był proces, który trwa po dziś dzień, czego efektem jest niedołężność w sprawach życia codziennego i brak życia towarzyskiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.schizofrenicyinfo.fora.pl/leki-i-schizofrenia,13/rispolept-wg-wywiadu-pacjentow,40.html

 

Jakby ktoś chciał przeczytać jakim koszmarnym lekiem jest rispolept. Mnie najbardziej przeraził opis dramatycznej akatyzji u 8-letniego dziecka. Kto dał neuroleptyk 8-letniemu dziecku. I ta matka pisze, że trwa to 7 mcy. Ja raz miałam akatyzję, która trwała 3-4 mc-e to był koszmar. Tez wszystko robilam na stojaco, nie mogłam usiąść. To wlasnie po rispolepcie lub sulpirydzie.

Przedtem mialam jeszcze 2 razy akatyzję i byla ona chyba bardziej drmatyczna,niz u Ciebie, Topielico. Walsnie po solianie i potem drugi raz po abilify. Ja nie moglam godziny wytrzymac.Rozsadzal mnie takie koszmarny wewnętrzny niepokój, musiałam chodzić bez przerwy, a to i tak nie pomagało. Człowiek chce umrzeć, byle to się skonczylo.

Myślę caly czas o tym co mi sie przypomnialo, że to tragiczne pogorszenie u mnie nastąpilo po rispolepcie i nie mogę przestać o tym mysleć. O tym, że to on uruchomil we mnie te mysli samobojcze i ze od tamtej pory wlasciwie dzien w dzien mnie to dręczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dziecka byłem introwertykiem i wolałem świat własnych myśli od tego zewnętrznego , bardzo mało mówiłem. Byłem jednak bardzo wrażliwy i intensywnie doświadczałem rzeczywistości. Myślę , że w miarę jak dorastałem uwypuklały się u mnie elementy osobowości unikającej, chodzi przede wszystkim o intensywne odbieranie negatywnych sygnałów z otoczenia i chęć radzenia sobie z nimi przez ucieczkę. Mimo że byłem twardy i nie unikałem w sposób fizyczny niczego, to psychicznie miałem plan aby się znieczulić na to wszystko co tak intensywnie mnie przytłacza. Emocje zacząłem widzieć jako oznakę słabości

Ja gadałam ze sobą więcej niż ze wszystkimi innymi ludźmi razem wziętymi, ponad to w sytuacjach krytycznych miałam już dosyć patologiczny sposób uciekania umysłem, po prostu odpływałam, i czułam wtedy jakby mnie w danym miejscu w ogóle nie było, uciekałam w umysł, trudno to opisać, Korat, Ty nie miałeś może czegoś podobnego?

Ja przez jakiś czas też miałam podobną hipotezę do Twojej... Ale z drugiej strony, czy naprawdę tak niewielu ludzi jest unikającymi introwertykami? Dlaczego akurat mnie miałoby to spotkać, skoro gdy to się stało , w moim życiu nie było wcale tak źle. Jedyne wydarzenie jakie mogę z tym powiązać to utrata nadziei, że jeszcze kiedyś się zakocham. Wszystko inne było u mnie w jak najlepszym porządku. Tzn nie dogadywałam się z grupą, ale jak dla mnie to jest norma i już mi nie przeszkadzało, nie było to dla mnie ważne... Żyłam sobie w miarę spokojnie, na tyle ile nadwrażliwa osoba może żyć, rodzice byli daleko, więc nie byłam narażona nawet na codzienne awantury. No raj na ziemi, prawie; ). A tu TO.

Jakoś inaczej pracuje mi wzrok. Kiedyś miałem zawsze szeroko otwarte oczy , w dosłownym znaczeniu, a teraz oczy mam jakoś tak bardziej przymrużone i ciągle jakbym widział przez mgłę. Kiedyś bardzo intensywnie widziałem kształty i kolory. Wątpliwe żeby to było od wzroku, raczej winą psychiki jest to , że wszystko spowite jest mgłą.

- Mam tak samo, ale jak dla mnie to część derealizacji...tak mi się wydaje.

Ale po solianie/akinetonie widzę trochę lepiej, jakby właśnie wyostrzyły sie kontury, pogłębiły kolory... to nie jest poprawa na stałe, ale mam właśnie przebłyski dobrego widzenia: )

 

[Dodane po edycji:]

 

Brak uczuć, mi tam nic z zewnątrz nie uruchomiło myśli samobójczych, u mnie są logicznym następstwem mojego stanu i moich idei. Dla mnie mój wewnętrzny świat był czymś niezwykle ważnym, jeżeli nie najważniejszym, i nie wiem po co miałabym żyć jako resztka dawnej siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sama się prosiłam o te leki. Bo myślałam, że mam schizofrenię. A lekarze chętnie wypisywali w nadziei, ze pomoże, choć uważali, że mam zaburzenia osobowości. To, co ja przechodzę od czasu rispoleptu to jest koszmar, od tamtego pogorszenian nigdy mi się nie poprawiło do poprzedniego stanu. W dodatku od czasu rispileptu/sulpirydu mam ciągłe napięcie w ciele i zaburzenia ruchu - najpierw miałam akatyzję przez te 3-4 mce i nie mogłam usiąść a teraz tylko siedzę i mam niechęć do chodzenia. W zasadzie to z jednej przyczyny nie wiem jak bardzo się cieszę (choć tylko rozumowo) że trafiłam do tego Krakowa. Tu są raczej wrogami leków i odstawiają wszystko co się da. I to bym radziła wszystkim, którzy mają zaburzenia osobowosci -leki nam nie pomogą.

Czasami jak Cię czytam Topielico, to jednak widzę wiele wspólnego. Ja też we wczesnej młodości byłam bardzo introwertyczna i uciekałam w swój własny świat. Który był szeroki i głęboki. Byłam bardzo wrażliwa. A dzisiaj tego świata nie ma. Nie czuję prawie wcale swojej tożsamosci, swojego "ja". Czy można czuć swoje "ja" nic nie przezywając? Tu dodam, że nie wiem czy to też wina sulpirydu/rispoleptu, może to przypadek ale mniej więcej do tamtego czasu ja jeszcze przezycia miałam...nic nie czułam w stosunku do ludzi, ale cały czas coś przeżywałam, nie miałam pustki...dopiero wison,a tego roku, własnie mniej więcej gdy brałam sulpiryd/rispolept pojawiła sie pustka..ale to może być też akurat przypadkie...tak się pocieszam.

Nie rozmiem tylko jednego Topielico. Wydawało mi się, że masz swojego faceta dłużej niż odkąd zaczeły zanikać Ci uczucia? Wiec skąd obawa, że się juz nigdy nie zakochasz? Czy swojego faceta poznałaś PO tym jak zanikłyu Ci uczucia? To chyba niemozliwe?

W sumie widzę tu też jakąś wspólna część, bo ja w peenym momencie jak zamieszkałam osobno od rodziców i nasz związek z Moim byłym przybrał '"poważny" charakter okazało się, że nie umiem jakos wytworzyć głębiokiej, trwałej więzi, czułam się zawiedziona dorosłoscią, "poważnym" związkiem itd. ale nie wiem czy to była przyczyna - wydaje mi się, że raczej skutek zaniku i blednięcia uczuć.

Pisz na bieżąco czy solian działa, bo ja z wielkim zainteresowaniem śledzę Twoją historię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, ja nie obchodzę świąt :D . Rodzina wszystko przygotowuje , a ja jak zwykle siedzę w swoim pokoju pogrążony we własnym świecie i derealizacji i to co się dzieje wokół jakby nie istnieje. W ostatnich latach dowiadywałem się o świętach w zasadzie dopiero wtedy gdy przyjeżdżali goście. Jestem od tego kompletnie oderwany.

 

Najgorsza rzecz jaka mnie dotknęła z lekami to było to co się stało po braniu fluanksolu i rispoleptu właśnie. Totalna tragedia. Jadąc autobusem zaczęła mi drętwieć twarz, potem ręce i na końcu nogi. Nie mogłem wyjść z autobusu , słaniałem się na nogach, ludzie patrzeli na mnie jak na jakiegoś ćpuna. Chciało mi się rzygać, bolały mnie oczy i głowa. Kręciło mi się i strasznie bolała mnie głowa. Nie wiem co to było ale cudem doczłapałem się do domu i tam leżałem praktycznie sparaliżowany.

 

Wcześniej parę miesięcy przed tym zdarzeniem dostawałem sam fluanksol i wtedy zaczęło mi wykręcać szyję, a przy każdym ruchu oczami miałem uczucie spadania i w ogóle przy porzuszaniu oczami słyszałem takie szuranie i jakby wyładowania elektryczne w głowie jakieś były.

 

Jeszcze po kwetiapinie miałem podobne historie. Wtedy to na spacerze mięśnie wokół kręgosłupa dostawały kurczów i mnie wyginało na bok tak , że szedłem jak człowiek z porażeniem mózgowym.

 

Po citabaxie miałem monstrualne myśli samobójcze.

 

Po olanzapinie przytyłem 20 kilo w dwa miesiące , zemdlałem od za dużej dawki w szpitalu , miałem ślinotok i tak ciężkie nogi , że ledwo wchodziłem po schodach.

 

Skutków ubocznych reszty leków nie pamiętam , serdecznie za nie żałuję i proszę o poprawę :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat, większość tego co opisujesz, to są właśnie objawy pozapiramidowe czy parkinsonizm plekowy, nie wiem czy są to tożsame pojęcia. W każdym razie Ci to MINĘŁO. Ja od czasu citabaxu nie mam uczuć (aczkolwiek nie mam dowodów czy to jego przyczny czy z innej przyczyny biologicznej tudzież jednak z przyczyny psychologicznej). A od czasu rispoleptu i sulpirydu mam myśli samobójcze, przez te 3-4 miesiące miałam akztyzję, mega niepokój, nie byłam w stanie usiąść i zrelaksować się, pojawiła się pustka i zanik tożsamości. I nie minęło mi to po odstawieniu leku. I jeden Pan Bóg raczy wiedzieć co jest wynikiem choroby ( jakiej?) a co po lekach. Dla mnie to jest bolesne w każdym razie. Dziś pewna osoba przysłała mi początek swojej książki, świetnie napisany, z informacją, że nie chce jej się kończyć tej książki i moge napisać za nią. Jakiś czas temu to by była gratka. Pisałam opowiadania. Dobre były. Pisalam tylko dla siebie i bliskich, ale miałam talent. Nieźle tez znałam angielski. iedyś tez rysowałam.Teraz tego nie ma. Nic nie przeżywam i nie potrafię tworzyć. Ciężko to przyjąć. Że cos tak wspaniałego zanikło. Też tak mieliście? A co do angielskiego, to mi rozmowa po poslku sprawia trud, bo ta pustka w głowie i w sercu bardzo utrudnia rozmowę. Nie chcę juz pisać, że uniemożliwia, ale czasem prawie tak się czuję.

Wczoraj mi pielegniarka powiedziała, że to co mi się stało, to jest rozszczepienie. Ale nie całkowite, bo jakby było całkowite, to by była schizofrenia. A opni jednak nie uważają, żebym miała schziofrenię. No w koncu czegoś się dowiedziałam.Cieszę się tylko z jednego - że przynajmniej mi wierzą i nie pdważają jak dużo innych osób, nawet psychologów, ze niemożliwe jest nie czuć.

Męczy mnie jednak dziś, ze to mogą byc uszkodzenia polekowe. Jesli jestem uszkodzona lekowo, to chyba nie ma dla mnie ratunku. Na pewno nie sa to jakieś duże uszkodzenia strukturalne, bo wyszłyby na rezonansie, ale sądzę, że moga to byc uszkodzenia biochemiczne, czy jakieś drobne uszkodzenia na poziowmie pojedynczych komórek, czego już chyba żadne badanie nie wykaże. Chyba, że osławiony przez Magica SPECT, PET lub rezonans funkcjonalny. Zapłaciłabym za to nawet. Nawet gdybym miała wziąć kredyt. Bo, że ktoś mi to na NFZ zapisze, to nei liczę. Tylko gdzie znajdzie się PSYCHIATRA albo neurolog, który spróbuje to odczytać pod katem generowania uczuć? I osgtatecznie - jeśli się okazę, że jestem nieodwracalnie uzkodzona i część mojego mózgu nie pracuje - jak dalej ŻYĆ z takim wyrokiem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak dalej ŻYĆ z takim wyrokiem?

 

W sumie to nie czuję żebym istniał. Widzę tylko zmienność.

To frustruje, bo mam świadomość , że czas mija i jak się nic nie zmieni, to moje ciało rozłoży się i zgnije, a ja będę człowiekiem bez życiorysu. Już te 8 lat , to czas wyrwany z życiorysu. Każdy dzień jest jakby go nie było. W zasadzie to już jestem martwy , tylko że w taki sposób , że chyba można z tego zmartwychwstać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że chyba można z tego zmartwychwstać

Przecież Ty nie wierzysz w zmartwychwstanie.

 

Tu jest mowa o innym zmartwychwstaniu. Bo mózg i serce pracuje, po prostu psychicznie nie możemy doświadczyć tego działania, ale je widzimy. Chodzi mi o zmartwychwstanie czucia.

 

Mam teraz dziwny objaw. Mam wrażenie jakby mi się dusza huśtała jak na huśtawce i umysł obracał. Słabo czuję ręce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere - święta nadchodzą dużymi krokami,jak tu się nie cieszyć ;) .U mnie co roku w święta są najgorsze jazdy.Ja zawsze w święta jadę do rodziny na wieś.Wszyscy w nerwach przygotowują posiłki,sprzątają jak szaleni i trzęsą się przez kilka dni.Kończy się na tym,że jest spinka na maksa a cała wigilia jest tak sztuczna że aż nie do zniesienia.Nie wspomne już że ja i siostra zawsze mamy jazde na maksa o kościół,spowiedź itp.U mnie często bywało,że ciotki chodziły na pasterkę po wigilii,przespały się kilka godzin i szły na kolejną mszę o 7:30 rano.Podczas całych świąt presja na maksa non stop i jak pisałem wszyscy w nerwach a my z siostrą czekamy żeby tylko wrócić do domu - koszmar.

A w inne dni (zwykłe) czy to w lecie czy w zimie jest z reguły ok i można sobie spokojnie przyjechać i poodpoczywać.Niestety w święta wszyscy dostają szału i nie da się wytrzymać.

 

Wcześniej pisałem o moim braku uczuć.Zastanawiałem się nad tym bardzo intensywnie przez ostatnie dni.Wychodzi na to,że nie mogę jednak byc tak obojętny jak napisałem.Gdyby tak było wogóle bym się tu nie udzielał,nie odpisywał na żadne maile,nie rozmawiał z nikim czy to na gg czy w realu.Moje uczucia są co prawda spłycone,ale są.Jak skupie się na czymś intensywnie (film),to potrafię się otworzyć i uczucia często powracają.Potrafię się wzruszyć do łez ale też śmiać się czasami gdy oglądam jakąś komedię.

I niezależnie od tego w jakim stanie jestem w pewien sposób nigdy nie jestem obojętny na jedno - na cierpienie innych.To mnie w pewien sposób zawsze porusza i chociaż nie czuję jak zdrowy człowiek,to mimo wszystko nie jestem "zimnym" skur..synem jak wcześniej pisałem.

Nie jestem jak widać do końca robotem i chyba coś z człowieczeństwa mi jednak pozostało :roll: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie natomiast anhedonia doprowadza do ostatecznosci..i lekarz-konował jeszcze ją pogłębił SSRI...całe szczescie ze zgłębiłem temat i mam prawie pewnosc z czego wynika mój problem...

SSRI pogłębiły Ci anheodnię? To by się zgadzalo z moimi odczuciami, że citabax uszkodził mi mózg....ciagle o tym myslę, jestem na maxa spięta, niestety że nie doświadczam uczucia lęku to wszystko przekłada się na okropony do zniesienia niepokój...znów straciłam nadzieję...nie mam o tym z kim pogadać, bo tu wszystko co nie jest psychoanalizą uważają za bzdurę, rozmowa z pielegniarką da mi tylko tyle, że sie wygadam, a ona i tak stwierdzi, że szukanie biologicznej przyczyny to "ucieczka od terapii" i jeszcze mi mogą przepustkę wstrzymać, a ja chcę jechac do domu. Powinnam ( bo słowo "chcę" przy braku uczuc nie istnieje) sie z moim byłym spotkać, ale przy Nim zawsze jestem szczera i nie udaję nastroju lepszego niż rzeczywisty, a wiem, że jak zacznę sie zachowywać tak, jak się naprawdę czuję, to załamie nas oboje, potem sie nakręcę jeszcze bardziej, w ogóle będzie mi odm początku jakoś tak głupio, ze jestem - jak to kiedyś w dobrej wierze nazwał mój były - "uposledzona a jakiś sposób". No bo jestem, to fakt. Jezu, mam dość...nie mam wsparcie w rodzicach, oni nie uznają niczego innego jak psychoanaliza, uważają,że to wszystko wina mojego słabego charakteru i złej woli czy cos takiego...Chciałabym byc teraz w domu u rodziców, wypłakać sie Matce w ramiona i żeby mi ktos powiedział, że wszystko będzie dobrze...a ja żebym umkiała to poczuć..że naprawdę będzie dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiem pytania korat??

 

ja mam podobnie nei czuje pustki ostatnio ,lęku, gniewu,żalu

 

dziś gadałem z kumplem powiedział ze do warszawy moze ze mna jechać ma samochód na gaz do tego dr rosia ale neiwiem gadałęm z top licą wczoraj o jej ponad 3 godzinnej wizycie...cóż pojade strace kase leczyć sie nie chce bo dojezzac nie moge ciągle...cche posdumować całe lajf i mój przypadek poprostu u lekarza dobrego z powołaniem...a on taki jest...tylko ja tgego eni czuje zeby tam jechać rozum mi to mówi...wiadomo cchiałbym wyjsć zdrowy od niego poczuć coś ale pewnie będzie ciężko bo romzowa na mnie nie działa...więc niewiem czy jechac ale szpital też nie pomoże zapewne bo nie będe im teorii prawił a oni nic albo sie śmieją z nas...więc wiecie jak to jest...chyba ze on mnei skieruje do instytutu na sobieskiego i już...straciłęm duszę jak ją odzyskać przecież nikt nam jej nie zabrał choc nieraz mam takei wrażenie...leki psychotropowe mnie nie intersują za bardzo na to choć ten solina jest popularny ale ja nie wiezrze w cuda ja nawet nei wyobrażam sobie jak by mi miało coś pomóc...jak ten proces by sie odbywał kurcze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiem pytania korat??

 

No bo myślę , że jeśli nic się nie czuje, to dominującą rolę w podejmowaniu decyzji powinien odgrywać rozum i sucha kalkulacja. I tak oto na przykład jeśli podejmuję się decyzję o pozostaniu na tym świecie, to myśląc logicznie powinno się podejmować kroki do zapewnienia sobie w miarę wygodnego i bezpiecznego bytowania, czyli np. uczyć się i pracować po to by móc znaleźć pracę w której dostawać się będzie odpowiednio duże pieniądze, które będzie można zaoszczędzić na czarną godzinę i uczynić swoje życie bardzo swobodnym i pozbawionym trosk o takie sprawy jak pieniądze. Jednak mimo to , jest cholerny problem z motywacją, w umyśle często nie pojawiają się żadne myśli, a jak czytam tu co po niektóre wypowiedzi, to wyczytuję z nich często nie racjonalne zachowania przy założeniu, że osoby je piszące podjęły decyzję o byciu na tym świecie. Jeśli nie samym rozumem, logiką i racjonalizmem, to czym się te osoby kierują przy braku uczuć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd wiesz co przepisują lekarze na Zachodzie? Z wiarygodnego żródła? Czy masz jakies konkretne namiary kogoś czy jakiejś kliniki gdzie takie stany wyleczyli? Ja jestem gotowa jechać wszędzie, byle to minęło...teoria o niskim poziomie dopaminy wydaje się prawdopodobna...no ale jak póki co siedzę na tej psychoterapii, mam się psychoanalizować i rozmyslać czemu na psychorysunku naryswałam domek bez komina i co to oznacza (przykład autentyczny)...czasem mi się wydaje, ze nie tylko ta inzynierska, ale nawet ta humanistyczna część, która we mnie siedzi czuje się jak na tureckim kazaniu wsród tych psychoanalitycznych dyrdymałów/prawd .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No bo myślę , że jeśli nic się nie czuje, to dominującą rolę w podejmowaniu decyzji powinien odgrywać rozum i sucha kalkulacja. I tak oto na przykład jeśli podejmuję się decyzję o pozostaniu na tym świecie, to myśląc logicznie powinno się podejmować kroki do zapewnienia sobie w miarę wygodnego i bezpiecznego bytowania, czyli np. uczyć się i pracować po to by móc znaleźć pracę w której dostawać się będzie odpowiednio duże pieniądze, które będzie można zaoszczędzić na czarną godzinę i uczynić swoje życie bardzo swobodnym i pozbawionym trosk o takie sprawy jak pieniądze.

Jednak mimo to , jest cholerny problem z motywacją, w umyśle często nie pojawiają się żadne myśli, a jak czytam tu co po niektóre wypowiedzi, to wyczytuję z nich często nie racjonalne zachowania przy założeniu, że osoby je piszące podjęły decyzję o byciu na tym świecie. Jeśli nie samym rozumem, logiką i racjonalizmem, to czym się te osoby kierują przy braku uczuć?

 

Ja myślę, że życie nie jest warte pracowania, a skoro nie muszę teraz pracować to po co miałbym się teraz zabić? Ja bym w tej dobrze płatnej pracy nie wytrzymał nawet tygodnia. Logika sama w sobie nie jest wystarczająca, trzeba jeszcze mieć energie życiową, każdy kto robi cokolwiek ją ma, ale to nie jest surowiec który można włożyć w proste kalkulacje i wykorzystać gdzie się chce, jest dobry powód dlaczego dużo ludzi ma problem z myciem garów zanim wszystko w nich zaschnie i nie są to problemy związane ze zbyt dużą ilością emocji czy brakiem logicznego zrozumienia konsekwencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie posiadam energii życiowej bo wstaje rano albo w południe i nic...totalne nic tak samo jak wczoraj i inne dni...niestety kolejny dzień i samo nie przeszło wiem ze jestem ale nie czuje tego ciężko sie ubrać coś zrobił mało robie...więc sam rozum bez energii nie wystarczy by pracować...wiem ile jest 2+2 ale niwiem nie czuje siebie nie mam wyrzutów sumienia że nic nie robie nie martwie sie co ze mną będzie choć myśle o tym co z tym zrobić racjonalnie...czy mój mózg jest normalny??nie sądze...tak se myśle że jakiś ododzial neurologiczny w bydgoszczy by sie przydał tam są neurologoiwe najlepsi w kraju ponoć i robią to PET I SPECT mózgu...bo bo mi da psychiatryk msc pobyt??nic wyjde z niego w takims tanie jak przyszedłem...niby z zaleceniami psychoterpai dalejsze i leczenia...któe nei pomaga...wieć leczyc sie nie ma sensu i wciaz mówić jełopom o tym samym...są bezradni jak ja sam...najelpiej ich olać ale jaka jest alternatywa???oni zawsze mają prxzewage nad pacjentem...są zdrowi to ty sie prosisz o pomoc...a pomocy nie ma wymiękają...życ bez emocjonalnego podejscia sie nie da i seksulanosći...to ważne aspekty w życiu lekarze to lekceważą...mam jeżdzić po każdym województwie zeby to zroumieli??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też zamierzam udac się do Bydgoszczy do znakomitego neurologa. Moją dentystkę wyciągnął on z beznadziejnego stanu. Kobieta 4 lata się męczyła - chciała wstać, coś robić, a nie mogła. Wchodziła do marketu, nogi jej sie uginały. Nikt nie wiedział co jej jest, lekarze oczywiscie podsuwali tło psychologiczne, chcieli ją juz do psychiatryka wysłać, jak kobieta nigdy w zyciu problemów psychiatrycznych nie miała. W końcu trafiła do tego profesora i On wykrył,że jej mózg przestał produkować jakiś tam neuroprzekażnik - bodajże jakąś acetylocholinę. Teraz musi go zażywać reguralnie i jest jak nowa. No i ona mówi, żebym koniecznie uderzyła do tego profesroa. Czytałam w necie o Nim same dobre opinie.Też myślę o badaniu SPECT, PET lub rezonansie funkcjonalnym.

Tu na terapii dzis na mnie wsiedli z pretensjami dosłownie, ze ja się niezmieniam, że nic nie robię, że by się odblokować....Jezu kochany, co ja mogę...przecież ja z tego powodu nieskończenie cierpię.

I bardzo, ale to bardzo mnie martwią moje problemy z ruchem. Nie chodzę naturlanie. Musze się zmuszać do przebierania nogami. Do tego, by wstać i zrobić herbatę. Problem z ruchem jawi mi się jako jeden z największych problemów przy ewentualnym poworcie do pracy. BO dojście na przystanek i z przystanku będzie jakimś wielkim zmuszaniem się...bardzo się tym martwię...skąd ta niechęc do ruchu u usosby, ktora uwielbiała sie ruszać, jeżdzić rowere, zwiedzać, łazić po krzaczorach? Czy ktoś ma podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewnie ja mam kiedyś sportowiec teraz tylko tv...nieprawdopodobbne ze kiedyś sie grało tyle w piłke calymi dniami w wakcajce...i siły były i poszło wszytsko sie j.....działaj tam brak uczuć...w tej bydgoszczy gorzej jak sie okaze ze móg całkowicie zdrowy ale trzeba spróbować !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BRAK UCZUC-nie zaglądłam tu 2 dni byłam zdrowsza teraz znowu poczytałam do Tobie i mega dół!

wiesz co czy naprawdę sądzisz ,że SSRI mogły ci mózg uszkodzić?lekarze też takie podejrzenia mają?kurcze na forach zagranicznych jest miliony ludzi którzy brali ssri latami i nic takiego sie im nie stało.Wiesz co byłam u super neurologa i powiedziała ,że komplatna bzdura to co ja sie go pytałam o uszkodzenich mózgu po SSRI.!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×