Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szpital psychiatryczny


C(c)złowiek

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Catriona napisał(a):

Ja już się znam z moją panią doktor tyle lat, że na szczęście płacę 50% ceny ze strony😅 także do przeżycia, a i kontakt mam z nią też poza wizytami także to na plus.
W sumie ciekawe czy w HCP nadal pracuje "długi" jako psychiatra 😂  nie wiem jak się ten lekarz nazywa ale taki wysoki i szczupły. On był dziwny, zawsze mieliśmy ubaw jak przychodził do nas na oddział na konsultacje.

nic mi to nie mówi 😅 fajnie, że masz taką lekarkę 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, cynthia napisał(a):

Trzy osoby które poznałam w szpitalu nie żyją... minęły lata, a ja jedną dziewczynę widzę jak stałyśmy w kolejce po posiłek i ona do mnie z takim promiennym uśmiechem na ustach powiedziała: "jak stąd wyjdę, to się zabiję." I to zrobiła. Nie potrafię wymazać sobie jej z pamięci. Czasami się zastanowiłam jakbym inaczej zareagowała (bo nie zareagowałam) czy może by jeszcze żyła...?

 też czasem się zastanawiam,. co gdybyśmy się spotkały w tym czasie w szpitaklu. Może bym umiała jej pomóc, może byśmy gadały, może wyczułabym, że coś jest bardzo nie tak. Czase zwykli ludzie, nie lekarze, widzą więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, cynthia napisał(a):

Lekarze wiedzą jak leczyć (przeważnie) ale nie potrafią zrozumieć, bo sami tego nie przeżywają. 

 racja. oni są od leczenia, a podobnie przeżywający świat mogą sobie pomagać rozmowami, zwierzaniem się i byciem po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, cynthia napisał(a):

i to jest najlepsze co może spotkać człowieka... obecność. Nie słowa, ale po prostu bliskość.

nawet milcząc i słuchaniem muzyczki ❤️ jezu, jak ja potrzebuję przyjaciela. Dobrze, że mam brata, mamę i tatę  zktórymi dzisiaj szczerze porozmawiałam. Oni się mną zmartwili, bo na świętach niestety (nie mówiłam o tym, bo mi wstyd) nażarłam się xanaxu i zachowywałam się jak ćpun. I od dzisiaj już nie biorę. Dałam xanax tacie i tylko w ogromnych atakach paniki zażyję. Ech. Mam skłonność do uzależnień od takich leków. I ogólnie do uzależnien. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, cynthia napisał(a):

A byłaś na oddziale od uzależnień?

NIe byłam, bo ja ten xanax biorę od niedawna, tzn może 3 msc z przerwami. Nie piję alko, jedynie dużo fajek. Tak naprawdę nie mam teraz po co iść tam, bo odstawię xanax i zacznę ewentualnie rumianek pić, bo mi pomaga. Może się uda, tzn uda się.  Ostatni taaki występek z xanaxem miałam jakieś 3/4 lata temu, ale wtedy łączyłam to wódą i się sama zgłosiłam do szpitala. CHwile pocierpiałam, bezsenne noce itp. ale potem już było ok.

Mam też nalewkę Nervosol z różnych ziół na bazie alkoholu. Też pomaga, no i mam też brać trittico w dzień, który uspokaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, cynthia napisał(a):

Lekarze wiedzą jak leczyć (przeważnie) ale nie potrafią zrozumieć, bo sami tego nie przeżywają. 

I tu kolejna rzecz przez którą uważam, że moja lekarka jest warta każdej złotówki którą płacę za wizytę - mogłam  przyjść w fatalnym stanie, przeryczeć wizytę, a ona jedyne co robiła, to siadała koło mnie i mnie przytulała, nie ważne że wyznaczony czas wizyty mijał, do rozmowy nt. tego co się dzieje przechodziłyśmy dopiero jak się uspokoiłam. Jak ją przepraszałam, że przeze mnie będzie miała opóźnienie w przyjmowaniu kolejnych pacjentów to jeszcze zjebkę dostawałam za to przepraszanie🤣, a bywało i tak, że np. wieczorem jeszcze sama z siebie pisała mi sms z pytaniem czy dotarłam do domu i czy jest choć trochę spokojniej.

Edytowane przez Catriona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Catriona napisał(a):

I tu kolejna rzecz przez którą uważam, że moja lekarka jest warta każdej złotówki którą płacę za wizytę - mogłam  przyjść w fatalnym stanie, przeryczeć wizytę, a ona jedyne co robiła, to siadała koło mnie i mnie przytulała, nie ważne że wyznaczony czas wizyty mijał, do rozmowy nt. tego co się dzieje przechodziłyśmy dopiero jak się uspokoiłam. Jak ją przepraszałam, że przeze mnie będzie miała opóźnienie w przyjmowaniu kolejnych pacjentów to jeszcze zjebkę dostawałam za to przepraszanie🤣, a bywało i tak, że np. wieczorem jeszcze sama z siebie pisała mi sms z pytaniem czy dotarłam do domu i czy jest choć trochę spokojniej.

wow! No to super lekarka. Moja też jest fajna, ale ma dużo na głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Verinia napisał(a):

NIe byłam, bo ja ten xanax biorę od niedawna, tzn może 3 msc z przerwami. Nie piję alko, jedynie dużo fajek. Tak naprawdę nie mam teraz po co iść tam, bo odstawię xanax i zacznę ewentualnie rumianek pić, bo mi pomaga. Może się uda, tzn uda się.  Ostatni taaki występek z xanaxem miałam jakieś 3/4 lata temu, ale wtedy łączyłam to wódą i się sama zgłosiłam do szpitala. CHwile pocierpiałam, bezsenne noce itp. ale potem już było ok.

Mam też nalewkę Nervosol z różnych ziół na bazie alkoholu. Też pomaga, no i mam też brać trittico w dzień, który uspokaja.

Rozumiem. Ja nigdy nie miałam problemów z uzależnieniem, nooo... nie licząc fajek. :D też jaram jak smok.

 

10 minut temu, Catriona napisał(a):

I tu kolejna rzecz przez którą uważam, że moja lekarka jest warta każdej złotówki którą płacę za wizytę - mogłam  przyjść w fatalnym stanie, przeryczeć wizytę, a ona jedyne co robiła, to siadała koło mnie i mnie przytulała, nie ważne że wyznaczony czas wizyty mijał, do rozmowy nt. tego co się dzieje przechodziłyśmy dopiero jak się uspokoiłam. Jak ją przepraszałam, że przeze mnie będzie miała opóźnienie w przyjmowaniu kolejnych pacjentów to jeszcze zjebkę dostawałam za to przepraszanie🤣, a bywało i tak, że np. wieczorem jeszcze sama z siebie pisała mi sms z pytaniem czy dotarłam do domu i czy jest choć trochę spokojniej.

No godna polecenia lekarka ale zastanawia mnie jedno. Co z naruszaniem fizycznej granicy? No bo  nie można się spoufalać z pacjentem. To samo tyczy się psychoterapii. Może to powodować przeniesienie i przeciwprzeniesienie. Nie boisz się o to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, cynthia napisał(a):

Co z naruszaniem fizycznej granicy?

Ale ona zawsze pyta czy może to zrobić. Jakbym się nie zgodziła to by nie przytulała 🤷‍♀️
 

4 godziny temu, cynthia napisał(a):

Nie boisz się o to?

O co mam się bać? Lekarz to nie terapeuta. U mnie to są zupełnie inne relacje. Z lekarką ja mam luźniejszą o wiele relację i miałam taką od początku, w porównaniu do tej z terapeutką. W terapii te granice były rzeczywiście mocno pilnowane, przez długi czas nie wiedziałam o mojej terapeutce prawie nic, z czasem ona sama świadomie pozwoliła na przekroczenie części granic, bo uznała po konsultacji z superwizorem, że w moim przypadku to może zadziałać terapeutycznie i rzeczywiście to się sprawdziło, ale nadal nie były to sytuacje, które przekraczałyby w jakikolwiek sposób granice chociażby jej prywatności. Przypominam, ze akurat w terapii psychodynamicznej przeniesienie jest zjawiskiem pożądanym - to nie jest nic złego, zresztą w wielu innych nurtach podobnie🤷‍♀️ przeciwprzeniesienie to już problem po stronie terapeuty, nie pacjenta. O terapeutce po latach też już wiedziałam więcej, ale nadal nie były to żadne znaczące informacje, nie wiem ile ma dzieci, czy ma męża, ani nic z jej prywatnego życia. No wiem tylko, ze była mocno przywiązana do swoich psów, których już nie ma. I wiem gdzie mieszka.
W przypadku lekarki wiem o wiele więcej i SAMA mi o tym powiedziała, że ma dwójkę dzieci, w jakim wieku, do jakich szkół chodzą, nawet jakie liceum kończył jej mąż. Moje wizyty nie polegają tylko na rozmowie o moim leczeniu, często gadamy też na zupełnie inne luźne tematy. Zresztą nie raz nawet pisałyśmy smsy też bez związku z moim leczeniem. Ba, nawet o mały włos nie pracowałybyśmy razem w jednym miejscu 🤷‍♀️ - tu akurat ja sama miałam opory i obawy czy to będzie dobre, dlatego zapytałam ją wprost co ona na to - nie miała z tym absolutnie żadnego problemu, wręcz stwierdziła że zaprasza do pracy 🤣 na szczęście do tego nie doszło, bo nie zdecydowałam się na pracę tam.
Z tym, że ja nazwijmy to "znam swoje miejsce" i to, że lekarka mi coś powie ze swojego życia nie zmienia mojego stosunku do niej, nie uważam jej nagle za "dobrą kumpelę" czy coś i nie przekraczam granic - uwielbiam ją jako lekarza, bo nie raz pomogła mi bardziej niż musiała i uważam, że lepiej nie mogłam trafić, ale nadal dla mnie to jest relacja lekarz-pacjent, a nie koleżanka, mimo, że ona sama się śmieje "że znamy się od 100 lat".

Edytowane przez Catriona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Catriona napisał(a):

kurat w terapii psychodynamicznej przeniesienie jest zjawiskiem pożądanym - to nie jest nic złego, zresztą w wielu innych nurtach podobnie

A to tego to nie wiedziałam. Ciekawe.

 

Skoro wasza relacja nie jest naruszeniem etyki i jest wręcz "pożądana" w takim razie rozumiem. Ale jak tak patrzę to ja też mam luźną relację z moim psychiatrą. Opowiada mi o swoim teściu, o znajomych, jakie mają relacje, często woła moją mamę (nie ze względu na mnie) do gabinetu (jeśli akurat jest ze mną) i pyta ją o zdrowie, dyskutuje z nią i się smieje. Wydaje mni się że te młodsze pokolenie lekarzy, czy terapeutów ma powoli inne podejście do pacjenta niż to było kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Catriona napisał(a):

Ale ona zawsze pyta czy może to zrobić. Jakbym się nie zgodziła to by nie przytulała 🤷‍♀️
 

O co mam się bać? Lekarz to nie terapeuta. U mnie to są zupełnie inne relacje. Z lekarką ja mam luźniejszą o wiele relację i miałam taką od początku, w porównaniu do tej z terapeutką. W terapii te granice były rzeczywiście mocno pilnowane, przez długi czas nie wiedziałam o mojej terapeutce prawie nic, z czasem ona sama świadomie pozwoliła na przekroczenie części granic, bo uznała po konsultacji z superwizorem, że w moim przypadku to może zadziałać terapeutycznie i rzeczywiście to się sprawdziło, ale nadal nie były to sytuacje, które przekraczałyby w jakikolwiek sposób granice chociażby jej prywatności. Przypominam, ze akurat w terapii psychodynamicznej przeniesienie jest zjawiskiem pożądanym - to nie jest nic złego, zresztą w wielu innych nurtach podobnie🤷‍♀️ przeciwprzeniesienie to już problem po stronie terapeuty, nie pacjenta. O terapeutce po latach też już wiedziałam więcej, ale nadal nie były to żadne znaczące informacje, nie wiem ile ma dzieci, czy ma męża, ani nic z jej prywatnego życia. No wiem tylko, ze była mocno przywiązana do swoich psów, których już nie ma. I wiem gdzie mieszka.
W przypadku lekarki wiem o wiele więcej i SAMA mi o tym powiedziała, że ma dwójkę dzieci, w jakim wieku, do jakich szkół chodzą, nawet jakie liceum kończył jej mąż. Moje wizyty nie polegają tylko na rozmowie o moim leczeniu, często gadamy też na zupełnie inne luźne tematy. Zresztą nie raz nawet pisałyśmy smsy też bez związku z moim leczeniem. Ba, nawet o mały włos nie pracowałybyśmy razem w jednym miejscu 🤷‍♀️ - tu akurat ja sama miałam opory i obawy czy to będzie dobre, dlatego zapytałam ją wprost co ona na to - nie miała z tym absolutnie żadnego problemu, wręcz stwierdziła że zaprasza do pracy 🤣 na szczęście do tego nie doszło, bo nie zdecydowałam się na pracę tam.
Z tym, że ja nazwijmy to "znam swoje miejsce" i to, że lekarka mi coś powie ze swojego życia nie zmienia mojego stosunku do niej, nie uważam jej nagle za "dobrą kumpelę" czy coś i nie przekraczam granic - uwielbiam ją jako lekarza, bo nie raz pomogła mi bardziej niż musiała i uważam, że lepiej nie mogłam trafić, ale nadal dla mnie to jest relacja lekarz-pacjent, a nie koleżanka, mimo, że ona sama się śmieje "że znamy się od 100 lat".

Zazdroszczę ci takiego ludzkiego lekarza. 

Moja tylko pyta o moje doznania. Pyta jak się czuję i czy zrobiłam badania krwi.

Wystawia receptę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×