Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak leczyć - POWODY NERWICY


Cekirge

Rekomendowane odpowiedzi

Ponieważ zdecydowana większość wątków dotyczy leczenia skutków zwrócę uwagę na leczenie przyczyn. Bo, jak wynika z moich dotychczasowych badań, na ogół są banalnie oczywiste.

Osłabienie układu nerwowego (,,mechanizmów" obrony przed stresem) wywołane:

 

75% brakiem ,,paliwa", czyli... Magnezu* i witamin grupy B (niedobór B12 bywa nawet, niestety, diagnozowany przez psychiatrów jako schizofrenia)

25% to glistnica ** (robaczki rozchodzą się po całym ciele, włącznie z wysyłką jaj - przez krew - do płuc, czasem serca, mózgu itd - drażnienie układu nerwowego jest tu chyba oczywistością) - a warto dodać że robaczki bardzo lubią witaminę B...

 

Poza tym warto być religijnym i zaufać Komuś na Górze ;)

 

 

 

* dla ,,ciekawskich" - badanie na zawartość Mg we krwi to mit. ,,Towar" bywa u dystrubutora nawet jeśli brakuje go w sklepach, a ok. 1/2 procesów życiowych komórek wymaga właśnie Mg...

 

** WAŻNE! Nawet jeśli po 3 próbach wyjdzie ,,nie wykryto" trzeba dać do innego labolatorium, zwłaszcza jeśli oddmy próbkę jako ostatni i zobaczymy, że przyznano numer a'la 150. 150 próbek/dzień to ok. 50 sekund na badanie *o* Praktycznie bez szans.

 

 

Mam nadzieję, że okaże się to pomocne.

Po ok. 1 - 2 tyg. ,,kuracji" (glista 3 dni i dalej Mg i B) za jakieś 13zł na prawdę można odczuć duuuużą ulgę. Aż do całkowitego wyzdrowienia :)

 

Badania zostaną prawdopodobnie opublikowane po obronie doktoratu, pewnie jeszcze w tym roku. Jakby co kontakt e-mail

 

P.S. Temat chyba wart przyklejenia, żeby był widoczny. Żeby nie było nie podpisuję, chodzi o pomoc dla wielu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

75% brakiem ,,paliwa", czyli... Magnezu* i witamin grupy B (niedobór B12 bywa nawet, niestety, diagnozowany przez psychiatrów jako schizofrenia)

25% to glistnica ** (robaczki rozchodzą się po całym ciele, włącznie z wysyłką jaj - przez krew - do płuc, czasem serca, mózgu itd - drażnienie układu nerwowego jest tu chyba oczywistością) - a warto dodać że robaczki bardzo lubią witaminę B...

 

Poza tym warto być religijnym i zaufać Komuś na Górze ;)

 

Gdyby to było takie proste to psycholodzy i psychiatrzy byliby nie potrzebni ;) oczywiście magnez jest ważny w leczeniu takich zaburzeń , tylko istnieje niestety coś takiego jak " konflikty wewnętrzne " i bez rozwiązania ich same tabletki nie pomogą :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnez i robactwo to jedno, psycholodzy i psychiatrzy to drugie. W obydwu przypadkach byłbym powściągliwy w szybkiej ocenie. Zastanawiające jest to, że w tak rozwiniętym już kraju jak Polska nadal wierzy się w skuteczność psychoanalizy i behawioralnej. Gdyby były skuteczne wszyscy chodzili by zdrowi. A takie bzdury wciskane nam, że terapia musi trwać miesiące lub lata można wsadzić sobie między książki. Wszędzie liczą się ogromne pieniądze i interesy nie do końca pacjentów. Jako pacjenci musimy być świadomi tego co działa a co nie. Postawcie się na miejscu psychologa, który ma na utrzymaniu całą swoją rodzinę i wybór - pomagać pacjentom skutecznymi technikami w ciągu kilku sesji czy zatrzymać pacjenta na dłuższy okres i przez to mieć zabezpieczenie finansowe na kilka miesięcy. Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

 

Proponuję poczytanie bloga gdzie znajdziecie masę informacji w tym temacie - http://emocjonalna-wolnosc.blogspot.com

 

Jestem ciekaw jakie są Wasze spostrzeżenia w Tym temacie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe to co napisałeś, tym bardziej że napisałeś że pochodzisz z tego środowiska. Mam podobne zdanie do Twojego.

 

Co zauważyłem to fakt że psychiatrów i psychologów jest coraz więcej. Jest ich praktycznie cała masa. Trafić na człowieka z powołaniem to nie lada wyczyn. Są ludźmi jak my więc wykonują dany zawód dla zysku oczywiście (Nie skreślam tutaj wszystkich psycho doktorów). Wierzę bowiem że są ludzie z powołania. Lekarze maja podpisane układy z firmami farmaceutycznymi dla których to wystawiają recepty leków które niejednokrotnie są "wynalazkami" z krótkim okresem testowania. Poza tym skupiają się oni także często na danej szkole np. Freuda. Może to być ograniczeniem czasami bo jak ktoś się uprze że tylko Freud ma rację to będzie leczył tylko tymi metodami i koniec. A to z kolei może nie działać na wszystkich itd.

Anyway - terapii absolutnie nie neguję. Radzę upewniać się komu powierza się nas samych i nasze sekrety.

Ja sam uczęszczam na psychoterapię więc widzę i poznaje schemat działania tego typu lekarzy. Trzeba stawiać pytania o odpowiednie wykształcenie, kursy czy szkolenia. Niech się maja na baczności pseudo fachowcy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

No tak.. powinnismy przestac chodzic do lekarzy bo przeciez im zalezy zebysmy byli chorzy..z tego sie utrzymuja. Od dzis raka leczmy joga :roll:

Tak sie sklada, ze sa na forum, udzielaja pomocy, odpowiadaja na pytania...wiec przestan wchodzic w role zbawcy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Candy że moja znajoma pokonała Raka dzięki Jodze i Medytacj. Jeśli chcesz to dam Ci do niej kontakt (żebyś nie myślała że kłamię) :)

Ja buszując po internecie i czytając masę postów doszedłem do wniosku że każdy powinien wziąć odpowiedzialność za samego siebie. Ilu ludzi tyle schorzeń. I każdy powinien odnaleźć swoją drogę do zdrowia. Nieważne czy to będzie terapia, branie tabletek, medytacja czy głaskanie kota. Ja nie neguje żadnego sposobu - proszę tylko wszystkich o to żeby byli świadomi swoich decyzji.

Pozdrawiam gorąco :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnez i robactwo to jedno, psycholodzy i psychiatrzy to drugie. W obydwu przypadkach byłbym powściągliwy w szybkiej ocenie. Zastanawiające jest to, że w tak rozwiniętym już kraju jak Polska nadal wierzy się w skuteczność psychoanalizy i behawioralnej. Gdyby były skuteczne wszyscy chodzili by zdrowi. A takie bzdury wciskane nam, że terapia musi trwać miesiące lub lata można wsadzić sobie między książki. Wszędzie liczą się ogromne pieniądze i interesy nie do końca pacjentów. Jako pacjenci musimy być świadomi tego co działa a co nie. Postawcie się na miejscu psychologa, który ma na utrzymaniu całą swoją rodzinę i wybór - pomagać pacjentom skutecznymi technikami w ciągu kilku sesji czy zatrzymać pacjenta na dłuższy okres i przez to mieć zabezpieczenie finansowe na kilka miesięcy. Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

 

Proponuję poczytanie bloga gdzie znajdziecie masę informacji w tym temacie - http://emocjonalna-wolnosc.blogspot.com

 

Jestem ciekaw jakie są Wasze spostrzeżenia w Tym temacie?

 

behaawioralna jesty ok i jest to jedyna udokumentowana metoda, jesli chodzi o skutecznosc. psychoanaliza, to pic na wode fotomontaz. moze wiecej krzywdy zrobic (jak ja) ja na behawioralna zareagowałam bardzo dobrze. psychoanaliza ciagnela mnie latami i udowodnila mi, ze jestem czube3k, choc wczesniej sie tak z tym nie identyfikowalam :/. mam teraz nerwice, ze ho ho

 

-- 10 lip 2012, 10:51 --

 

mnie tak poszezono swiadomsoc, ze guzik z tego mam. konfliktów to nie rozwiazało, wrecz przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Magnez i robactwo to jedno, psycholodzy i psychiatrzy to drugie. W obydwu przypadkach byłbym powściągliwy w szybkiej ocenie. Zastanawiające jest to, że w tak rozwiniętym już kraju jak Polska nadal wierzy się w skuteczność psychoanalizy i behawioralnej. Gdyby były skuteczne wszyscy chodzili by zdrowi. A takie bzdury wciskane nam, że terapia musi trwać miesiące lub lata można wsadzić sobie między książki. Wszędzie liczą się ogromne pieniądze i interesy nie do końca pacjentów. Jako pacjenci musimy być świadomi tego co działa a co nie. Postawcie się na miejscu psychologa, który ma na utrzymaniu całą swoją rodzinę i wybór - pomagać pacjentom skutecznymi technikami w ciągu kilku sesji czy zatrzymać pacjenta na dłuższy okres i przez to mieć zabezpieczenie finansowe na kilka miesięcy. Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

 

Proponuję poczytanie bloga gdzie znajdziecie masę informacji w tym temacie - http://emocjonalna-wolnosc.blogspot.com

 

Jestem ciekaw jakie są Wasze spostrzeżenia w Tym temacie?

 

behaawioralna jesty ok i jest to jedyna udokumentowana metoda, jesli chodzi o skutecznosc. psychoanaliza, to pic na wode fotomontaz. moze wiecej krzywdy zrobic (jak ja) ja na behawioralna zareagowałam bardzo dobrze. psychoanaliza ciagnela mnie latami i udowodnila mi, ze jestem czube3k, choc wczesniej sie tak z tym nie identyfikowalam :/. mam teraz nerwice, ze ho ho

 

-- 10 lip 2012, 10:51 --

 

mnie tak poszezono swiadomsoc, ze guzik z tego mam. konfliktów to nie rozwiazało, wrecz przeciwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

No tak.. powinnismy przestac chodzic do lekarzy bo przeciez im zalezy zebysmy byli chorzy..z tego sie utrzymuja. Od dzis raka leczmy joga :roll:

Tak sie sklada, ze sa na forum, udzielaja pomocy, odpowiadaja na pytania...wiec przestan wchodzic w role zbawcy

 

Wkleję może coś w tym miejscu, jeden z tysięcy przykładów.

 

Mądry mąż powinien wiedzieć, że jego zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby [Hipokrates]

Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie lasy i góry są aptekami [Paracelsus]

 

 

Współczesna medycyna potrafi dokonywać prawdziwych cudów, jeśli chodzi o ratowanie zagrożonego życia. Chirurgia urazowa osiągnęła poziom, który graniczy z magią. Niestety, są choroby, których lekarze leczyć nie potrafią i długo jeszcze sobie z nimi nie poradzą, ponieważ nie znają ich przyczyny. Szpitale pełne są cierpiących, których nie tylko nie ubywa, ale wręcz przybywa. W tej sytuacji trudno mówić o sukcesie. A jednak medycyna i lekarze cieszą się ogromnym szacunkiem.

 

Usiłując wyleczyć niektóre choroby, lekarze okaleczają i mordują ludzi w majestacie prawa, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zanegować założenia medycyny. Mówi się co najwyżej o bałaganie i złej organizacji. Utrzymuje się nas w przekonaniu, że ci, którzy zmarli pod troskliwą opieką medyków byli po prostu nieuleczalnie chorzy i nie można im było pomóc. Dotyczy to szczególnie środowiska onkologów, którzy słyną ze swej nienawiści do wszelkiej "szarlatanerii" (jak sami nazywają ze złością wszystkich tych, którzy leczą skutecznie i bez skutków ubocznych). Gdyby któryś z ich pacjentów, skazanych przez medycynę na "nieuleczalność", w odruchu desperacji i wiedziony instynktem samozachowawczym poszedł np. do lekarza homeopaty, dowiedziałby się, że lansuje szkodliwy zabobon oraz popełnia zbrodnię przeciwko swojemu zdrowiu. Takie postępowanie wzbudza gwałtowny gniew zdecydowanej większości szacownych profesorów, dla których nie ma żadnego znaczenia fakt, że homeopata jest takim samym, akademickim lekarzem jak oni.

 

Widocznie uważają, że doprowadzenie do śmierci pacjenta w majestacie wielkiej akademickiej medycyny jest zasługą, a uzdrowienie dokonane przez rzekomego "szarlatana" jest zbrodnią.

 

Ja sama doświadczyłam na własnej skórze takiej nietolerancji, gdy ośmieliłam się działać niekonwencjonalnie w obronie zdrowia mojego dziecka.

 

U mojego, wówczas ok. 10-letniego synka, badanie USG, przeprowadzone w Centrum Zdrowia Dziecka, wykazało niewielki kamień w nerce. Oczywiście ta diagnoza wywołała moje przerażenie, a gdy spytałam lekarkę, w jaki sposób można się tego kamienia pozbyć, moje przerażenie wzrosło jeszcze bardziej. Widząc moją minę pani doktor powiedziała, że ma telefon do lekarza homeopaty i jeśli jestem zainteresowana niekonwencjonalnymi metodami działania, to mogę spróbować zadzwonić do niego i spytać, czy może mi pomóc. Zgodziłam się z radością i już wkrótce siedziałam z dzieckiem w poczekalni.

 

Lekarz obejrzał wyniki badań, po czym zadał dziecku całą serię dziwnych i nietypowych pytań, np. czy nerka bardziej boli gdy się schyla, gdy stoi w pozycji pionowej, czy gdy się położy. Po badaniu otrzymaliśmy kropelki i małe kuleczki do ssania. Po jakimś czasie zgłosiliśmy się na badanie kontrolne. Syn znów odpowiadał na dziwne pytania i znów otrzymał lekarstwa, tym razem inne.

 

Po kilku miesiącach lekarz kazał zrobić kontrolne badanie USG. Udaliśmy się więc ponownie do CZD. Poproszono nas o pokazanie wyników poprzedniego badania, a dziecku kazano położyć się na leżance. Przeprowadzający badanie lekarz sprawdzał kilkakrotnie kable, stukał w monitor i kręcił głową ze zdziwieniem, po czym stwierdził, że chyba aparat się popsuł. Kazał więc dziecku przejść do innego. Tam sytuacja się powtórzyła. Gdy i trzeci aparat nie wykazał obecności kamienia, lekarz poczuł się sfrustrowany i stwierdził, że kamienia nie ma, a więc musiało go nie być już przedtem i że ktoś postawił złą diagnozę. Patrząc na nas ironicznym wzrokiem oświadczył lekko pogardliwym tonem, że najprawdopodobniej poprzednie badanie było przeprowadzone przez niewłaściwie przeszkoloną osobę, w gabinecie nie posiadającym stosownych uprawnień i na niedobrym sprzęcie.

 

Bez słów pokazałam mu opis wykonany na papierze firmowym CZD i podpisany nazwiskiem szanowanego specjalisty. Lekarza lekko zatkało, po czym spytał, czy i ewentualnie w jaki sposób leczyliśmy naszego syna. Gdy poinformowałam go, że jest to wynik stosowania leczenia homeopatycznego, lekarz nie ukrywał wściekłości i po prostu wyrzucił nas brutalnie za drzwi.

 

Najwyraźniej był to bezkrytyczny i fanatyczny wyznawca prawd objawionych, przekazanych mu przez jakiegoś sławnego, szanowanego i będącego wielkim autorytetem nauczyciela akademickiego, dla którego medycyna alternatywna była nie czym innym, jak tylko znienawidzoną szarlatanerią. I cóż z tego, że pan doktor miał oto przed sobą niezbity dowód skuteczności homeopatii i że mógł się dzięki temu czegoś dowiedzieć i nauczyć. Dla dogmatyka obiektywna prawda się nie liczy. Jeśli dowody nie pasują do świętej teorii, to trzeba ukryć dowody.

 

* * *

Przed wiekami, zanim sprowadzono do Europy "cywilizację" i jedyną słuszną religię, leczeniem zajmowały się babki, zwane wiedźmami (od słowa wiedza). Nie tylko znały się one na ziołach, ale umiały z nimi rozmawiać. Nawiązywały też kontakt z duchami natury oraz ze zmarłymi przodkami i stosowały przeróżne praktyki magiczne (wiele z tych obrzędów stosuje współczesna medycyna, psychiatria i psychologia, nazywając je "placebo", "sugestią" lub hipnozą). Wszystko to było bardzo skuteczne i chroniło ludzi przed większością chorób i urazów. Podobnie leczyli jeszcze niedawno Afrykanie, Indianie, Aborygeni i inne ludy, żyjące w zgodzie z naturą.

 

Niestety, siłom ciemności to się nie podobało, jak wszystko, co pozwala ludziom żyć w zdrowiu, harmonii i pokoju. Postanowiły więc to wszystko zniszczyć.

 

Babki nazwano "czarownicami", a słowo "wiedźma" stało się (i jest do dziś) synonimem odrażającej szpetoty, złośliwości, złych mocy i wszystkiego, co najgorsze. Czarownice i szamani poszli na stos, zadbano też o to, by ta sztuka więcej się nie odrodziła. Pod groźbą klątwy zakazano magii i wróżb, medycynę naturalną nazwano czarami, gusłami, zabobonami i szkodliwymi przesądami, a kontakty ze zmarłymi przodkami "nekromancją". Te zgubne dla ludzkości tendencje podtrzymywane są do dziś - co jakiś czas znajduję w mojej skrzynce mailowej groźby i klątwy od "racjonalistów" oraz "pobożnych i cnotliwych chrześcijan" wraz ze stosownymi cytatami z Biblii.

 

Gdy zniszczono całą wiedzę na temat naturalnego leczenia (a właściwie uzdrawiania siłami natury) uszczęśliwiono ludzkość "nowoczesną medycyną". Po wsiach w dalszym ciągu próbowano leczyć ziołami i "zaklęciami", jednak był to tylko żałosny i bezsilny cień tego, co umiały i czego dokonywały wiedźmy. Nic więc dziwnego, że mimo starań zielarzy i ludowych medyków ludzie, a zwłaszcza małe dzieci, masowo umierali. Wrogowie medycyny naturalnej wykorzystali to do celów propagandowych i przekonania ludzi, że ich medycyna jest lepsza i bardziej światła. Jak zwykle agresywna i natrętna propaganda oraz stosowne zapisy prawne i idące w ślad za nimi kary okazały się nadzwyczaj skuteczne: mimo braku sukcesów, a nawet mimo ewidentnych i tragicznych klęsk "nowoczesnej" medycyny, która przez stulecia masowo mordowała i okaleczała pacjentów, publika biła lekarzom brawo i stawiała ich na piedestale.

 

Światłe istoty próbowały coś na to zaradzić i dzięki ich wysiłkom i wbrew silnemu oporowi ciemnych sił, krok po kroku, medycyna powoli zaczęła osiągać coraz lepsze rezultaty. Niestety, do dziś nie poradziła sobie ze skutecznym i bezpiecznym leczeniem większości chorób. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że medycyna w ogóle nie interesuje się przyczyną choroby ani jej usuwaniem, lecz wyłącznie jej objawami, które stara się gwałtem zlikwidować, nie przyjmując się często bardzo niebezpiecznymi skutkami ubocznymi i cierpieniem, zadawanym pacjentom.

 

Dziś pacjenci wywalczyli sobie prawo do rzetelnej informacji na temat swojej choroby, sposobów jej leczenia i co najważniejsze - do żądania odszkodowania w przypadku popełnienia błędu lekarskiego. Powoli, pod wpływem nacisków społecznych, udaje się również zmusić lekarzy do powrotu do bardziej naturalnych metod, jak ziołolecznictwo, akupunktura, homeopatia, bioenergoterapia, kręgarstwo itp. Wrogość i opór są wprawdzie niezwykle silne, a obelgi miotane pod adresem "szarlatanów" mocne i niewybredne, ale pewien postęp daje się już zauważyć. Pacjenci stają się coraz bardziej świadomi i wymagający, a przy tym nauczyli się korzystać z przysługujących im praw, a to zmusza lekarzy do wyjścia naprzeciw ich oczekiwaniom. W ślad za tym postępują zmiany prawne, muszające lekarzy do uznania metod medycyny naturalnej. W krajach Unii Europejskiej koszty zabiegów medycyny alternatywnej są refundowane przez ubezpieczalnie. Wkrótce i my będziemy mieli te wszystkie prawa i przywileje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pochodzę z tego środowiska i dokładnie wiem jak to działa. 99 na 100 terapeutów nie zależy na dalszym szkoleniu się w nowoczesnych, skutecznych technikach. Nie opłaca im się to. Nie zależy im na zdrowiu pacjentów - to nie w ich interesie żebyśmy szybko zdrowieli. TO chyba proste i jasne do zrozumienia. Gdyby im zależało pojawiali by się na tym forum i odpowiadali na pytania, udzielali pomocy, nie przeliczali wszystkiego na pieniądze.

No tak.. powinnismy przestac chodzic do lekarzy bo przeciez im zalezy zebysmy byli chorzy..z tego sie utrzymuja. Od dzis raka leczmy joga :roll:

Tak sie sklada, ze sa na forum, udzielaja pomocy, odpowiadaja na pytania...wiec przestan wchodzic w role zbawcy

 

Wkleję może coś w tym miejscu, jeden z tysięcy przykładów.

 

Mądry mąż powinien wiedzieć, że jego zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby [Hipokrates]

Wszystkie łąki i pastwiska, wszystkie lasy i góry są aptekami [Paracelsus]

 

 

Współczesna medycyna potrafi dokonywać prawdziwych cudów, jeśli chodzi o ratowanie zagrożonego życia. Chirurgia urazowa osiągnęła poziom, który graniczy z magią. Niestety, są choroby, których lekarze leczyć nie potrafią i długo jeszcze sobie z nimi nie poradzą, ponieważ nie znają ich przyczyny. Szpitale pełne są cierpiących, których nie tylko nie ubywa, ale wręcz przybywa. W tej sytuacji trudno mówić o sukcesie. A jednak medycyna i lekarze cieszą się ogromnym szacunkiem.

 

Usiłując wyleczyć niektóre choroby, lekarze okaleczają i mordują ludzi w majestacie prawa, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zanegować założenia medycyny. Mówi się co najwyżej o bałaganie i złej organizacji. Utrzymuje się nas w przekonaniu, że ci, którzy zmarli pod troskliwą opieką medyków byli po prostu nieuleczalnie chorzy i nie można im było pomóc. Dotyczy to szczególnie środowiska onkologów, którzy słyną ze swej nienawiści do wszelkiej "szarlatanerii" (jak sami nazywają ze złością wszystkich tych, którzy leczą skutecznie i bez skutków ubocznych). Gdyby któryś z ich pacjentów, skazanych przez medycynę na "nieuleczalność", w odruchu desperacji i wiedziony instynktem samozachowawczym poszedł np. do lekarza homeopaty, dowiedziałby się, że lansuje szkodliwy zabobon oraz popełnia zbrodnię przeciwko swojemu zdrowiu. Takie postępowanie wzbudza gwałtowny gniew zdecydowanej większości szacownych profesorów, dla których nie ma żadnego znaczenia fakt, że homeopata jest takim samym, akademickim lekarzem jak oni.

 

Widocznie uważają, że doprowadzenie do śmierci pacjenta w majestacie wielkiej akademickiej medycyny jest zasługą, a uzdrowienie dokonane przez rzekomego "szarlatana" jest zbrodnią.

 

Ja sama doświadczyłam na własnej skórze takiej nietolerancji, gdy ośmieliłam się działać niekonwencjonalnie w obronie zdrowia mojego dziecka.

 

U mojego, wówczas ok. 10-letniego synka, badanie USG, przeprowadzone w Centrum Zdrowia Dziecka, wykazało niewielki kamień w nerce. Oczywiście ta diagnoza wywołała moje przerażenie, a gdy spytałam lekarkę, w jaki sposób można się tego kamienia pozbyć, moje przerażenie wzrosło jeszcze bardziej. Widząc moją minę pani doktor powiedziała, że ma telefon do lekarza homeopaty i jeśli jestem zainteresowana niekonwencjonalnymi metodami działania, to mogę spróbować zadzwonić do niego i spytać, czy może mi pomóc. Zgodziłam się z radością i już wkrótce siedziałam z dzieckiem w poczekalni.

 

Lekarz obejrzał wyniki badań, po czym zadał dziecku całą serię dziwnych i nietypowych pytań, np. czy nerka bardziej boli gdy się schyla, gdy stoi w pozycji pionowej, czy gdy się położy. Po badaniu otrzymaliśmy kropelki i małe kuleczki do ssania. Po jakimś czasie zgłosiliśmy się na badanie kontrolne. Syn znów odpowiadał na dziwne pytania i znów otrzymał lekarstwa, tym razem inne.

 

Po kilku miesiącach lekarz kazał zrobić kontrolne badanie USG. Udaliśmy się więc ponownie do CZD. Poproszono nas o pokazanie wyników poprzedniego badania, a dziecku kazano położyć się na leżance. Przeprowadzający badanie lekarz sprawdzał kilkakrotnie kable, stukał w monitor i kręcił głową ze zdziwieniem, po czym stwierdził, że chyba aparat się popsuł. Kazał więc dziecku przejść do innego. Tam sytuacja się powtórzyła. Gdy i trzeci aparat nie wykazał obecności kamienia, lekarz poczuł się sfrustrowany i stwierdził, że kamienia nie ma, a więc musiało go nie być już przedtem i że ktoś postawił złą diagnozę. Patrząc na nas ironicznym wzrokiem oświadczył lekko pogardliwym tonem, że najprawdopodobniej poprzednie badanie było przeprowadzone przez niewłaściwie przeszkoloną osobę, w gabinecie nie posiadającym stosownych uprawnień i na niedobrym sprzęcie.

 

Bez słów pokazałam mu opis wykonany na papierze firmowym CZD i podpisany nazwiskiem szanowanego specjalisty. Lekarza lekko zatkało, po czym spytał, czy i ewentualnie w jaki sposób leczyliśmy naszego syna. Gdy poinformowałam go, że jest to wynik stosowania leczenia homeopatycznego, lekarz nie ukrywał wściekłości i po prostu wyrzucił nas brutalnie za drzwi.

 

Najwyraźniej był to bezkrytyczny i fanatyczny wyznawca prawd objawionych, przekazanych mu przez jakiegoś sławnego, szanowanego i będącego wielkim autorytetem nauczyciela akademickiego, dla którego medycyna alternatywna była nie czym innym, jak tylko znienawidzoną szarlatanerią. I cóż z tego, że pan doktor miał oto przed sobą niezbity dowód skuteczności homeopatii i że mógł się dzięki temu czegoś dowiedzieć i nauczyć. Dla dogmatyka obiektywna prawda się nie liczy. Jeśli dowody nie pasują do świętej teorii, to trzeba ukryć dowody.

 

* * *

Przed wiekami, zanim sprowadzono do Europy "cywilizację" i jedyną słuszną religię, leczeniem zajmowały się babki, zwane wiedźmami (od słowa wiedza). Nie tylko znały się one na ziołach, ale umiały z nimi rozmawiać. Nawiązywały też kontakt z duchami natury oraz ze zmarłymi przodkami i stosowały przeróżne praktyki magiczne (wiele z tych obrzędów stosuje współczesna medycyna, psychiatria i psychologia, nazywając je "placebo", "sugestią" lub hipnozą). Wszystko to było bardzo skuteczne i chroniło ludzi przed większością chorób i urazów. Podobnie leczyli jeszcze niedawno Afrykanie, Indianie, Aborygeni i inne ludy, żyjące w zgodzie z naturą.

 

Niestety, siłom ciemności to się nie podobało, jak wszystko, co pozwala ludziom żyć w zdrowiu, harmonii i pokoju. Postanowiły więc to wszystko zniszczyć.

 

Babki nazwano "czarownicami", a słowo "wiedźma" stało się (i jest do dziś) synonimem odrażającej szpetoty, złośliwości, złych mocy i wszystkiego, co najgorsze. Czarownice i szamani poszli na stos, zadbano też o to, by ta sztuka więcej się nie odrodziła. Pod groźbą klątwy zakazano magii i wróżb, medycynę naturalną nazwano czarami, gusłami, zabobonami i szkodliwymi przesądami, a kontakty ze zmarłymi przodkami "nekromancją". Te zgubne dla ludzkości tendencje podtrzymywane są do dziś - co jakiś czas znajduję w mojej skrzynce mailowej groźby i klątwy od "racjonalistów" oraz "pobożnych i cnotliwych chrześcijan" wraz ze stosownymi cytatami z Biblii.

 

Gdy zniszczono całą wiedzę na temat naturalnego leczenia (a właściwie uzdrawiania siłami natury) uszczęśliwiono ludzkość "nowoczesną medycyną". Po wsiach w dalszym ciągu próbowano leczyć ziołami i "zaklęciami", jednak był to tylko żałosny i bezsilny cień tego, co umiały i czego dokonywały wiedźmy. Nic więc dziwnego, że mimo starań zielarzy i ludowych medyków ludzie, a zwłaszcza małe dzieci, masowo umierali. Wrogowie medycyny naturalnej wykorzystali to do celów propagandowych i przekonania ludzi, że ich medycyna jest lepsza i bardziej światła. Jak zwykle agresywna i natrętna propaganda oraz stosowne zapisy prawne i idące w ślad za nimi kary okazały się nadzwyczaj skuteczne: mimo braku sukcesów, a nawet mimo ewidentnych i tragicznych klęsk "nowoczesnej" medycyny, która przez stulecia masowo mordowała i okaleczała pacjentów, publika biła lekarzom brawo i stawiała ich na piedestale.

 

Światłe istoty próbowały coś na to zaradzić i dzięki ich wysiłkom i wbrew silnemu oporowi ciemnych sił, krok po kroku, medycyna powoli zaczęła osiągać coraz lepsze rezultaty. Niestety, do dziś nie poradziła sobie ze skutecznym i bezpiecznym leczeniem większości chorób. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że medycyna w ogóle nie interesuje się przyczyną choroby ani jej usuwaniem, lecz wyłącznie jej objawami, które stara się gwałtem zlikwidować, nie przyjmując się często bardzo niebezpiecznymi skutkami ubocznymi i cierpieniem, zadawanym pacjentom.

 

Dziś pacjenci wywalczyli sobie prawo do rzetelnej informacji na temat swojej choroby, sposobów jej leczenia i co najważniejsze - do żądania odszkodowania w przypadku popełnienia błędu lekarskiego. Powoli, pod wpływem nacisków społecznych, udaje się również zmusić lekarzy do powrotu do bardziej naturalnych metod, jak ziołolecznictwo, akupunktura, homeopatia, bioenergoterapia, kręgarstwo itp. Wrogość i opór są wprawdzie niezwykle silne, a obelgi miotane pod adresem "szarlatanów" mocne i niewybredne, ale pewien postęp daje się już zauważyć. Pacjenci stają się coraz bardziej świadomi i wymagający, a przy tym nauczyli się korzystać z przysługujących im praw, a to zmusza lekarzy do wyjścia naprzeciw ich oczekiwaniom. W ślad za tym postępują zmiany prawne, muszające lekarzy do uznania metod medycyny naturalnej. W krajach Unii Europejskiej koszty zabiegów medycyny alternatywnej są refundowane przez ubezpieczalnie. Wkrótce i my będziemy mieli te wszystkie prawa i przywileje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Candy że moja znajoma pokonała Raka dzięki Jodze i Medytacj. Jeśli chcesz to dam Ci do niej kontakt (żebyś nie myślała że kłamię) :)

 

Tak się składa, że wujek mojego szwagra odciął sobie kiedyś rękę i sam sobie przyszył. I tylko go czasem uwiera w łokciu, jak się na deszcz zanosi.

 

W ogóle byłoby miło, gdyby wątki o glistach powodujących nerwicę były jakoś znakowane albo przesuwane do działu baśni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Candy że moja znajoma pokonała Raka dzięki Jodze i Medytacj. Jeśli chcesz to dam Ci do niej kontakt (żebyś nie myślała że kłamię) :)

 

Tak się składa, że wujek mojego szwagra odciął sobie kiedyś rękę i sam sobie przyszył. I tylko go czasem uwiera w łokciu, jak się na deszcz zanosi.

 

W ogóle byłoby miło, gdyby wątki o glistach powodujących nerwicę były jakoś znakowane albo przesuwane do działu baśni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Candy że moja znajoma pokonała Raka dzięki Jodze i Medytacj. Jeśli chcesz to dam Ci do niej kontakt (żebyś nie myślała że kłamię) :)

 

Tak się składa, że wujek mojego szwagra odciął sobie kiedyś rękę i sam sobie przyszył. I tylko go czasem uwiera w łokciu, jak się na deszcz zanosi.

 

W ogóle byłoby miło, gdyby wątki o glistach powodujących nerwicę były jakoś znakowane albo przesuwane do działu baśni.

 

Nie rozumiem Twojego obruszenia :) Nie zmuszam nikogo do wiary w to co piszę ale w przeciwieństwie do Ciebie nie neguję postów i rad innych.

Kocham Cię wiesz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Candy że moja znajoma pokonała Raka dzięki Jodze i Medytacj. Jeśli chcesz to dam Ci do niej kontakt (żebyś nie myślała że kłamię) :)

 

Tak się składa, że wujek mojego szwagra odciął sobie kiedyś rękę i sam sobie przyszył. I tylko go czasem uwiera w łokciu, jak się na deszcz zanosi.

 

W ogóle byłoby miło, gdyby wątki o glistach powodujących nerwicę były jakoś znakowane albo przesuwane do działu baśni.

 

Nie rozumiem Twojego obruszenia :) Nie zmuszam nikogo do wiary w to co piszę ale w przeciwieństwie do Ciebie nie neguję postów i rad innych.

Kocham Cię wiesz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to chodzi może o co innego niż glisty i babki czarownice. Kiedyś człowiek po prostu mniej musiał, a jeśli coś musiał było to prostsze niż to co musi teraz.

Teraz czlowiek musi być ladny, bogaty, przebojowy i ruchać się lepiej niż w pornosie. No i te tetrabajty danych masakrujące mózg każdego dnia. asakra.

Kiedyś, tak z 50 000 lat temu, człowiek może musiał tylko zebrać ze dwie bulwy dziennie, jadnę na śniadanie, drugą na obiad, czasem zajebać mamuta. Więcej nie musiał, mógł mieć brudne zęby i tak dalej. No, nie było też tetrabajtów danych, nie był 24h/dobę onlajn, tu mu się zwoje nie przegrzewały, więc se leżał pod liściem i wszystko miał w dupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to chodzi może o co innego niż glisty i babki czarownice. Kiedyś człowiek po prostu mniej musiał, a jeśli coś musiał było to prostsze niż to co musi teraz.

Teraz czlowiek musi być ladny, bogaty, przebojowy i ruchać się lepiej niż w pornosie. No i te tetrabajty danych masakrujące mózg każdego dnia. asakra.

Kiedyś, tak z 50 000 lat temu, człowiek może musiał tylko zebrać ze dwie bulwy dziennie, jadnę na śniadanie, drugą na obiad, czasem zajebać mamuta. Więcej nie musiał, mógł mieć brudne zęby i tak dalej. No, nie było też tetrabajtów danych, nie był 24h/dobę onlajn, tu mu się zwoje nie przegrzewały, więc se leżał pod liściem i wszystko miał w dupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×