Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to depresja?


Inna25

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam pytanie dotyczące mojego stanu. Byłam 4 lata w związku, od 3 już nie jestem...oficjalnie. właściwie zaczęło się normalnym zauroczeniem, rozmowy, spędzanie czasu. Po prawie roku zdecydowaliśmy się na związek. Jednak już po 2 miesiącach był pierwszy rozłam. Mianowicie on uważał że się nie nadaje do związku, mimo iż powtarzał że mnie kocha, no ale nie chciał na stałe. Ja prosiłam, błagałam, płakałam, aż w końcu kiedy chciałam dać mu spokój, on nagle zmienił zdanie i stwierdził, ze będziemy dalej razem. Znajomi mówili mi żebym, dała sobie spokój ale ja nie mogłam. był to mój pierwszy "poważny związek" no i taki długo trwający. Po paru miesiącach szczęścia, znów przyszły problemy, gdzieś w październiku znów zaczął mówić, ze powinniśmy sobie dać spokój. Jednak znów udało mi się go zagadać. Tak było jeszcze kilka razy. W trakcie połowinek nie zatańczyliśmy ani razu, bo on nie miał ochoty a ja... nie chciałam bez niego. Pół wieczoru przepłakałam. Tydzień później się pogodziliśmy i spędziliśmy pierwszą noc razem. Kiedy wyjechałam na studia, starałam się wracać jak najczęściej, jednak co było przykre w ciągu 2 lat, może 2 razy wymusi łam na nim stwierdzenie, ze chciałby abym przyjechała, generalnie jak przyjechałam było ok, ale nie mówił, że chce. W trakcie trwanie tego związku, odsunęłam się od znajomych i rodziny, bo on wolał siedzieć tylko ze mną. Żadnych niedzielnych popołudni w gronie rodziny... wychodziliśmy do innego pokoju, z moimi znajomymi nie chciała się spotykać. Odizolowałam się dla niego. Trochę byłam już tym zmęczona i postanowiłam się rozstać, na początku wydawał mi się to świetnym pomysłem. On nie protestował, powiedział dobrze, pożegnał się i tyle. Nie próbował się kontaktować, prosić, nic. Ja miałam tysiąc wątpliwości, jednak myślałam, ze zachowa się jak jak ja, nie pogodzi się ze stratą, będzie chciał walczyć. Przeliczyłam się. Myślałam, ze szybko znajdę kogoś na jego miejsce. Minął rok a mi się zatęskniło no i napisałam do niego. Znów zaczęliśmy się spotykać, niezobowiązująco. Mówił, że nikogo nie miał i się cieszy że znów się spotykamy i że nie rozumie dlaczego się rozstaliśmy. Po 2 miesiącach wpadł na genialny pomysł...jak mnie zranić. Napisał, ze w sumie to kłamał kiedy mówił, że nikogo nie miał, że była laska... prostytutka. Nie mogłam zrozumieć dlaczego od razu tego nie powiedział, zniosłabym to, tylko w momencie kiedy znów się zaangażowałam. Podawał szczegóły, opowiadał, utwierdzał mnie w tym. Próbowałam się zabić... przez tydzień chodziłam jak robot. Po tygodniu dostałam kolejną wiadomość: żartowałem, chciałem sprawdzić czy się nabierzesz... Nogi mi się ugięły... nie wiedziałam co robić co myśleć. Miałam dość. Na rok... bo znów nikogo nie poznałam, bo nikt nie był wystarczająco dobry. Po kolejnym roku znów próbowałam, zapomniałam wszystko co złe. I znów kilka miesięcy euforii i tyle, bo on nadal nie chciała nic na poważnie a taki bezcelowy związek nie miała szans. Za każdym razem myślałam że uda mi się go zmienić, ze tym razem będzie inaczej. Nawet kogoś poznałam, a;e do pierwszej kłótni... był jeszcze bardziej dzieciakiem, nie znającym życia niż tamten. cokolwiek robił i mówił...to tak jakby pode mnie. To co chciałam usłyszeć w co wierzyć, aż kiedyś się z czymś wsypał no i przepadł a ja znów zatraciłam się w marzeniach, ze może z tamtym... Minął kolejny rok, no niby wiem, ze to nie ma sensu, że nic z tego nie będzie bo on chce w życiu dokładnie odwrotności tego co ja chce. Nadal coś czuję, jak oglądam zdjęcia to mi nogi miękną, sama już mam siebie dość. Znajomi przepadli, żadnych koleżanek, nie umiem rozmawiać z facetami o wyjściu gdziekolwiek nie wspomnę, po prostu nie chce, bo znów się zawiodę, bo to nic nie da. Mam pracę i robię to co należy, jestem wykształcona i znam się na pracy. Mieszkam z babcia bo tak wypada, bo nie ma kto się nią zająć. W otoczeniu innych się uśmiecham i udaje, ze jest ok. Jak jestem sama... płaczę, zamykam się w sobie, uciekam w fantazje, w każdej wolnej chili, czasem zamiast się czymś zająć, wyobrażam sobie jakby mogło być. Ze np. on zmienia zdanie i mamy super rodzinkę, ze ktoś inny super fajny i ze z nim mam rodzinkę. Że mam wypadek i wyjeżdżam gdzieś daleko gdzie znajduje faceta i z nim mam rodzinkę, albo ze popełniam samobójstwo... jedyną 100% znana mi metodą (trochę wiedzy medycznej mam). Nie wiem co mam zrobić, nie umiem z nikim o tym pogadać, poza tym wydaje mi się ze to nie pomoże. Odcięłam się od wszystkiego i wszystkich i nie umiem wrócić. Co mam zrobić? Co to jest? Może jakieś tabletki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam 4 lata w związku, od 3 już nie jestem...oficjalnie. właściwie zaczęło się normalnym zauroczeniem, rozmowy, spędzanie czasu. Po prawie roku zdecydowaliśmy się na związek. Jednak już po 2 miesiącach był pierwszy rozłam. Mianowicie on uważał że się nie nadaje do związku, mimo iż powtarzał że mnie kocha, no ale nie chciał na stałe. Ja prosiłam, błagałam, płakałam, aż w końcu kiedy chciałam dać mu spokój, on nagle zmienił zdanie i stwierdził, ze będziemy dalej razem. Znajomi mówili mi żebym, dała sobie spokój ale ja nie mogłam.

Z tego co opisujesz, znajomi mieli po prostu rację. I on też miał rację, mówiąc że sie nie nadaje do związku. A potem tylko cię dręczył i mam wrażenie, że robił to specjalnie, bo co to miało niby być z tm wspominaniem o prostytutce?

Wydaje mi się, że uzalezniłaś się od niego. Być może boisz się samotności i dlatego tak kurczowo się go trzymałas, być może miało tez wpływ to ,że był to twój pierwszy, jak mówisz, poważny związek.

Moim zdaniem powinnaś totalnie odciąć się od niego, bo tylko coraz bardziej cierpisz i zająć się sobą. Robić to co sprawia ci przyjemność, odnowić kontakty ze znajomymi i wszystko to, co rzuciłaś dla niego.

Nie są to puste słowa, bo sa poparte doświadczeniem. Miałam podobnie.

Być może, jeśli nie potrafisz o nim zapomniec, powinnaś udać się do psychologa i dotrzeć do źródła problemu?

Jestem pewna, że poznasz kiedyś wspaniałego mężczyznę, któremu będzie zależało na związku tak samo jak tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zupełności zgadzam się z Kafką. To gówniarz nie nadający się do normalnego związku ,a już zupełnie do roli męża i a w przyszłości także i ojca. Przygłup z sadystycznymi tendencjami ,te jego zagrywki i zwierzanie o byciu z prostytutką ,chyba tylko temu mają służyć by Cię ranić. Odpuść go sobie na amen ,bo pewnie nic z tego nie będzie .Wszak tyle razy próbowałaś,i co ? I kicha! Lepiej już nie będzie. Myślisz o nim bo nie masz nikogo a samotność robi swoje.

Jesteś młodą ,pewnie ładną kobietą to i trafisz na Swojego. Masz atuty ,masz ich wiele, to po co Ci taki głąb ,żeby się z nim męczyć i dręczyć? Tylu jest normalnych mężczyzn , którzy wręcz marzą o kobiecie z takimi walorami i podejściem do życia jakie Ty posiadasz. Nie zamykaj się w sobie , w swoim świecie fantazji, wyjdż bardziej do ludzi ,odnów kontakty ( jak możesz),wysyłaj do otoczenia sygnały ,że jesteś wolna i "tylko Cie brać " ;) ,a zjawi się na 100% ten, który jest Ci pisany .

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×