Skocz do zawartości
Nerwica.com

pomoooooooooooooooocyyyyyyyyyyy:(


Amaretto

Rekomendowane odpowiedzi

hmm..opisze wszystko co jest i co mi się wydaje bo do końca nie wiem co się dzieje i dlaczego..

 

Mam dom, chłopaka,rodzinę... zwierzęta.. wydaje się normalka....

Ale babcia leczy się na nerwice ( ponoć z powodu dziadka) , tata leczy się na CHAD , mama z tego co wiem tez do psychiatry uczęszcza....

A ja ? . A ja sobie po prostu nie radze z życiem... rzeczywistość jest dla mnie - albo zbytnio skomplikowana albo zbyt brutalnie prosta.

Ludzie są zakłamani i fałszywi , nie warci zachodu . Najwiekszym moim problemem jest stres, nie radze sobie z nim... pojawiają się wtedy straszne myśli... ( w przeszłości radziłam sobie tylko w jeden sposób - amfa.. około pół roku w dość wielkich dawkach )... pare razy w roku... albo parenascie...

mam coś takiego że mam swoj cel... i nagle go gubię..Wydawało mi się przed wczoraj że jest dobrze....- ale gdy się dłużej zastanawiałam .. to wiedziałam że JAK ZWYKLE sama siebie tylko okłamuję... wmawiam sobie że jest dobrze.. a TO się we mnie zbiera..później wystarczy pierdółka i jak juz przeważy szale.. to ja lece na łeb na szyję ... juz rano wstając z łożka - WSTAJĄC PO 8 godzinach spania.. solidnego- czułam się zmęczona.. i taka nie do życia.. później mama coś tam mi powiedziała , tata olewał a brat dołożył swoich 3 groszy .. i już miałam wszystkiego dość.. aż dziwne od paru dni nie mam apetytu..( i zazwyczaj gdy kładę się do łózka to nie moge zasnąć .. dręczą mnie myśli.. wtedy rozdrabniam przeszłość przyszłość teraźniejszość..) po obiedzie bedąc sama w domu siedząc nad książkami.. - dosłownie- pomyślałam sobie o swoim życiu , i o tym co działo się w przeciągu tych paru dni,..i wcześniej.. i po prostu się rozpłakałam...tak mocno że " zatamowałam " po 4 godzinach i 23 minutach..czuje że nic nie ma sensu... nie ma czegos takiego jak sens.. nie ma zycia nie ma istnienia jest tylko wegetacja... czuję się pusta... czuję że jestem słaba.. bo życie mną poniewiera.. a ja czasem staram sie za wszelką cene wydostać z dołka w którego sama wpadam.. ale nigdy mi się to nie udaje... albo rezygnuję gdy próby trwają zbyt długo... czuje że każda decyzja jaką podejme w życiu tylko przybliży moją klęskę... . A potem przestaaję czuć... czesto muszę się brutalnie sprowadzić na ziemie , wtedy - jeśli nie jest to tak zaawansowane...- wykonuję telefon i wtedy ktoś potrząsa mną na odległość... ale jeśli jest gorzej.. dzwonię .. ktoś przyjeżdża .. i troszkę mniej łagodniej " się mną zajmuję" . Choć czesto robiłam to sama, zazwyczaj cięłam skóre.. karałam się za to jaka jestem , za to że jestem nikim i nie mogę do niczego dojść a jeżeli już dojdę i zaczynam powoli nabierać pewności siebie znów albo - jak sobie tłumacze- los mi to odbiera albo ja sobie to dobieram głupim postępowaniem.....

Nie wiem co siedzi w mojej głowie... w nocy albo śnią mi się koszmary albo nie śni mi się nic.. tylko te dwie wersje są mozliwe..

Świat to jeden wielki szary odcień , do którego czasem wdziera sie trochę koloru - muzyki i pisaniny jaką odwalam po amatorsku na mojej stronie poetyckiej...... Wszystko czego się złapie zawsze zepsuje..

Nie wiem jak serce sie ma do głowy.. ale serce też mam zepsute.. i jak te dwa debilstwa walczą we mnie ze sobą a później z całym światem.. mam ochotę wyjść z siebie stanąć obok i obserwować.. często czuję sie obserwatorką ... jeśli gdzieś jest ten co pociąga za sznurki przywiązane do moich rąk to niech wyjdzie a skopie mu tyłek..

A później obojętność ... nie chęć .. wstręt do wszystkiego i wszystkich.. najchętniej przespałabym ten okres... to zagubienie rozpacz... bezradność.. bezsilność.. rozdarcie wewnętrzne.. między resztkami godności, ruinami życiowych - jak zwykle chwilowych- planów a poczuciem bezsensu i absurdu istnienia...życia.....po co się starać.. po co się angażować.... po co się podnosić.. gdy znów się spadnie jeszcze niżej od pozycji wyjściowej.. z hukiem.. z większym bólem i cierpieniem.. i jeszcze większą obojętnością.. ..

 

Czasem mam ochotę zniknąć jak bańka mydlana..i tylko moje literki po mnie zostaną jeśli i ich ktoś nie " przekreśli "......

 

:(:why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind......Ale czy ktokolwiek bedzie potrafił mnie zrozumieć jeśli sama siebie nie rozumiem.. czy ktos bedzie w stanie okreslic co dla mnie dobre..skoro sama tego nie wiem.. czy ktoś bedzie na tyle obiektywny że rozezna się w moich subiektywnych opowiadaniach....

a zresztą jesli mnie gdzieś zamkną boję się iść....i słyszałam też że trzeba słono płacić.... Wiesz coś na ten temat??

 

Mamak.....na początek?! a Psycholog w swym działaniu czym różni się od psychiatry? co z tego że się wygadam i na chwilę bedzie lepiej gdy pojde do domu i wszystko wroci z dodatkowym problemem...--> "żaden psycholog nie pomógł"...:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amaretto, psycholog i psychiatra przysługują z ubezpieczenia, nie trzeba słono płacić :)

 

mam trochę podobnie czyli niziutką samoocenę ;)

 

psycholog i psychiatra współpracują w terapii : psycholog -opieka nad psyche, medyk (psychiatra)- opieka nad ciałem. i nikomu z tego duetu nie zależy na tym, żebyś się tylko wygadała. Będziesz 'pracować' nad sobą z ich pomocą, oczyszczać się z błędnych przekonań na swój temat :) uczyć się strategii radzenia sobie w stresowych sytuacjach, psychiatra, jeśli będzie to konieczne wspomoże Cię lekami, ale tutaj leki nie leczą ;) tylko pozwalają na to, byś mogła się leczyć

 

najważniejsze żebyś Ty chciała coś zmienić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W trakcie czytania twojego posta zrobiło mi się smutno. Wydaje mi się ,że przez chwilę poczułem twój ból.

Dobrze znam to uczucie pustki i bezsensu z własnego doświadczenia. Przeżywałem kiedyś te same emocje co ty.

 

Bardzo wyrażnie widać ,że z twojej wypowiedzi wieje głęboką depresją, dosłownie w każdym zdaniu widać to jak na dłoni. Jeśli nie jesteś przekonana do psychologów i chcesz z tym poradzić sobie sama to będzie Ci bardzo ciężko. Sam również na początku nie byłem do tych specjalistów pozytywnie nastawiony i próbowałem walczyć na własną rękę.

Nie wyczytałem z czego wzieła się twoja depresja ,czy coś jakieś wydarzenie ją spowodowało czy przyszła bez wyrażnego powodu. Jeśli nie wiesz spróbuj sie zastanowić nad tym , nad przyczyną może to pomóc.

Samo myślenie o sobie w kategoriach -jestem nikim- jest bardzo dołujące i przygnębiające . Musisz znać swoją wartość, masz przecież chłópaka ,to o czymś świadczy. Piszesz o swoim problemie ,nie ukrywasz tego tylko dla siebie czyli stawiasz mu czoła ,próbujesz zmienić stan rzeczy. Zawsze mogłaś wybrać łatwiejszą drogę jednak ty postanowiłaś zawalczyć to już jakiś plus.

 

Nie powinnaś dręczyć się negatywnymi myślami, to nie pomaga i nigdzie nie prowadzi. Spróbuj nie zagłębiać się w tych myślach ,nie prowokować ich ,nie nakręcać się . Możesz te czarne myśli potraktować jak złą pogodę. Nic na nią nie poradzisz ale żeby nie pogarszać sytuacji po prostu obserwuj jak sie przesuwa nie angażując się. Obserwuj myśli ,analizuj czy jest gorzej czy już lepiej i w którym kierunku to zmierza.

Jak masz jakąś pasje ,coś na czym możesz się skupic by odsunąć natrętne myśli to staraj się to robić .Powoli małymi krokami żebyś się nie frustrowała możesz wyznaczać sobie łatwe cele i dążyć do ich osiągniecia. Nawet mała rzecz ,zwykłe pójście z psem na spacer może dać Ci niewielka dawkę szczęścia lub chociaż namiastki tego uczucia.

 

trzymaj się ,będziemy starać się Ci pomóć jak tylko możemy. potrzebujesz tego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeju dziękuje za te posty... uśmiechnęłam się ...co u mnie rzadkością...

 

Still, chce coś zmienić tak baardzooo mocnoo chce jak wierze we własną porażkę .. - wyobrazasz sobie ten ból ?! :(

Oczyszczenie z błednych przekonań - który siędzą tak głeboko ? pielęgnowane tak długo ? przez siebie i innych ?

 

 

Stranger ( przeraża mnie Twój avatar,, i to że oczy tego Pana są takie łagodnie wyrozumiałe ) Przeżywałes kiedys te emocje co ja ... co - jesli moge wiedziec- sprawiło że już nie przezywasz ich?

Nie że nie jestem przekonana do psychologów.. hmm chociaż... po prostu oczywiście w moim przypadku nie obeszło się bez Terapeuty od uzależnień....potraktowałam go jak psychologa.. "no prochy.. czemu prochy bo nie radze sie ze stresem i własnym wygladem... czyli bulimia i niskie poczucie wartosci... i masa innych .. => Pracujemy nad sobą" Ha. chodziłam do Pana takowego jakieś 2,3 miesiace i jakoś nie mógł mnie zrozumieć w sumie to było mi go szkoda , tak sobie ubzdurałam że mało mu płacą... a prace ma straszną .. słuchać kogoś takiego jak ja .. to naprawde jak mowisz jedyne co się człowiekowi robi to "smutno " ...itp

nie znam powodów swoich załamek... wydaje mi się że zbiera się we mnie każdy problem... i pózniej jedno maleństwo , jedno potknięcie.. i wybucham płaczem..- co zazwyczaj u mnie jest oznaką w kolejności => złości , smutku.. bezradności...

Jakby nie było zakończenie szkoły które zaczęło się już w połowie marca ... (STRES)...latanie za nauczycielami którzy nie chcą iść na rękę nawet

utrudniają... później matury ..( STRES.)...kłopoty w domu.. jak i kłopoty rodziców.. kłopoty z chłopakiem i jego kłopoty... utrata przyjaciółki ... i potknięcia przez podłożoną nogę "codzienności" ....i bum.... ( a no i miedzy tym wszystkim OGROMNY STRES co jest skutek braku miesiaczki .. i pewnie domyślacie się jakie myśli.. odrazu..)... i nie dałam rady.. od tych paru dni.. nie wiem co sie ze mną dzieje.. nie wiem czy iść jeść .. czy może na spacer.. a co do spaceru z psem.. nawet pies wie że jestem słaba i ciągnie jak nie normalny gdy podczas spaceru z mamą czy tata idzie normalnie.. czy to czuć na km ? Chce być silniejsza... chce nie tylko by ludzie widzieli że potrafie że daje rade... tylko żebym i ja to widziała ( w marzeniach - wierzyła)

Czarne myśli zła pogoda - dobre okreslenie...

A moja pasja PISANIE ... czegokolwiek o czymkolwiek... dołujący jest fakt że każda strona prowadzi na rondo... ZAłaMKA....a ja bez prawa jazdy nie umiem z niego wyjechać....

 

( przepraszam jeśli piszę za dużo.. ale taki elaborat to dla mnie sposób na wyluzowanie się choć trochę....jeśli kogoś zażenowałam swoim wyznaniem to też przepraszam za tą śmiałość.. ale ta anonimowość.... dodaje mi pewności siebie..... iii iii iiii w ogole dziekuje że ktos to czyta...........................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeżywałes kiedys te emocje co ja ... co - jesli moge wiedziec- sprawiło że już nie przezywasz ich?

 

Po pierwsze: przede wszystkim zrezygnowałem z okazyjnego zażywania narkotyków i alkoholu ,od jakiś dwóch miesięcy jestem "czysty''. Czuję się lepiej ale ciągle chodzi mi po głowie żeby spróbować chociaż trochę i odlecieć w odmienne stany świadomości. Ciężko mi też odmawiać znajomym kiedy zapraszają na impreze . Wiem ,że można się bawić na trzeżwo lecz tak nie potrafię gdy inni są ''pod wpływem''. Odciąłem się też od pewnych ludzi ,którzy mnie namawiają na narkotyki i którzy sami cały czas zażywają.Nie chcę mieć nawet okazji bo nie wiem czy byłbym w stanie odmówić.

Po drugie : po namowie ze strony koleżanki z pracy poszedłem do psychologa .Wizyta ta bardzo mi pomogła .Nie wiem czy trafiłem na dobrego specjalistę czy po prostu wystarczyło zasiać wątpliwość w moich błędnych przekonaniach ale pomogło. Psycholog wskazała mi dobrą drogę ,nastawiła pozytywnie i podniosła trochę niską samoocenę.

Następnie zacząłem dużo czytac o mojej chorobie ,jak to wszystko wygląda i jak sobie z tym radzić . Dużo na temat psychologii ,pozytywnego myślenie ,różnego rodzaju terapii . To też w jakimś stopniu pomogło ,no i to forum oczywiście.

Pomogli również ludzie z pracy kiedy powiedziałem im o moim problemie ,kiedy się trochę otworzyłem ,zaczeli wspierać mnie na duchu. Codziennie pytali się jak się czuję ,wskazywali rozwiązania problemów ,sama szczera rozmowa wystarczyła niekiedy zeby poprawić mi humor. Jestem im wdzięczny za to .Oczywiście to tylko kilka osób ale zawsze coś.

 

No i zapomniałem dodać ,że piszę dziennik w którym opisuję swoje myśli ,swój stan psychiczny na tyle na ile mogę to zrobic obiektywnie .Skupiam się na zmianach ,pisze zeby je zauważyć zanim ulecą w niepamięć. Pomaga mi to zauważyc jak moje myślenie ulega trasformacji ,co powoduje tą zmianę ,jaka jest przyczyna .Pozwala mi to bardziej zrozumieć siebie i jest poniekąd formą terapii , zmierzeniem się z chorobą.

 

mam nadzieję ,że coś to pomoże w twoim przypadku ,niestety nie moge Ci nic wiecej doradzić bo jest już póżno i idę spać.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amaretto,

 

teraz Jesteś przygnębiona i smutna. Nie widzisz sensu życia, dręczą Cię negatywne myśli.

Mam dla Ciebie korzystne rozwiązanie.

Po pierwsze- udaj się do psychiatry, dzięki temu Twoja depresja minie i poczujesz się wreszcie normalnie.

Jak to będzie wyglądało?

Lekarz przepisze Ci skuteczne antydepresanty, gwarantuję Ci, że pomogą(sam je brałem), z dnia na dzień będziesz widziała różnicę.

Teraz postrzegasz wszystko w czarnych barwach? Po kuracji lekami przywrócona zostanie Ci satysfakcja z życia.

Widzisz ile na tym zyskujesz?

Zyskujesz to co najcenniejsze- zdrowie.

 

Po drugie- psycholog. Gdy będziesz systematycznie z nim rozmawiać, poczujesz jak wypływają z Ciebie toksyczne emocje.

Już nie będziesz się zadręczać, w zamian za to w końcu w Twoim umyśle zapanuje harmonia, będziesz się wtedy czuła o niebo lepiej, jestem tego pewien.

 

Znam mnóstwo ludzi, którzy poszli po pomoc do lekarza. Wielu z nich jest bardzo zadowolonych ze swoich decyzji.

Ja też leczę się u psychiatry, mam chad, dzięki lekom odzyskałem swoje życie na nowo.

Bardzo trudno mi przecenić to co mi ofiarowano.

 

W tym momencie proszę tylko abyś udała się do psychiatry celu powrotu do zdrowia.

 

Pozdrawiam

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stranger.. nie no ja też jestem czysta dobry rok już....aleee ciągnie niesamowicie. Ale zamiast prochów sięgam po tani bąbelkowy alkohol ...

do psychologa ciągle boje się iść choć wiem że tam nikt nie zaprowadzi mnie za rączkę...dziennika juz nie pisze.. bo rodzice kiedyś dorwali i noooo...ich reakcja była dla mnie przykra. Dziękuję....

 

 

Łazarz...wiem że muszę iść do psychiatry ... chyba mnie to nie ominie.. ale boję się że jak zwykle po prostu przestane do niego chodzić... a gdy przepisze mi tabletki to przestane panować nad dawkowaniem... i bede je pożerać a nie zażywać.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×