Skocz do zawartości
Nerwica.com

Neurotyczka czy pechowiec? jak sobie pomóc


uciekajaca

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem na tym forum pierwszy raz więc na początek witam serdecznie drodzy Forumowicze

 

 

Teraz kolej na opis problemu a ten jest chyba złożony... Pierwszą depresję miałam w wieku 15 lat. Teraz mam 22 lata i na koncie wiele złych doświadczeń. Wiele razy miałam myśli samobójcze ale ponieważ babcia od dziecka powtarzała mi że do nieba idzie się tylko na zaproszenie Boga - nie zrobiłam sobie nigdy krzywdy. Zanim w wieku 15 lat pierwszy raz się załamałam, byłam bardzo optymistycznie nastawioną energiczną osobą. Świetnie sobie radziłam w każdej sytuacji choć w moim domu rodzinnym problemy i awantury były zawsze, a moja mama zawsze miała depresje albo chorowała. Mam liczne grono przyjaciół, ale nigdy nie mówię im o moich przeżyciach bo boję się że obciążając ich swoimi problemami stracę albo ich przyjaźń albo wiarygodność (może mi nie uwierzą). Więc spotykam się z nimi rzadko. Brak mi poczucia stabilności i bezpieczeństwa. Takiego pewniaka w życiu na którym zbuduję zdrowe relacje. Ciągle się boję że ktoś odejdzie, umrze... Mam chłopaka, już 5 rok i kocham go ale boję się tego związku. Mam wrażenie że jego słowa nie maja pokrycia w czynach. Boję się z resztą codziennie, jadąc samochodem, czekając na powrót członka rodziny wieczorem, chorób, nieszczęść... Jak byłam mała chciałam naprawić cały świat a teraz boję się tego świata. Miewam napady lęku (kłucie w klatce i problemy z oddychaniem). Ciągle łapię doła, staram się walczyć z tym, ale najczęściej się poddaję. Pozostaję bierna, problemy się nawarstwiają i coraz bardziej mnie przytłaczają. Chcę uciekać ale nie mam do kąt. Od około roku mam pełną świadomość tego że potrzebuję pomocy. Wypaliłam się zawodowo jak i w związku (bo nie było łatwo choć teraz jest ok). Szukałam pomocy już na czatach, ale tam ludzie chcieli zawsze wiedzieć jakie przeżycia mam za sobą i nie traktowali mnie poważnie ponieważ "nie można tyle przeżyć w tym wieku" i "mam bujną wyobraźnię". Szukałam jej też w książkach, artykułach... Ale miałam wrażenie że nie jestem w stanie sama siebie ocenić na tyle kompetentnie aby efekty były. Teraz nie wiem już co mam robić. W weekend mam egzaminy, praca przecieka mi przez palce a ja stoję w miejscu. Próbuję coś zrobić ale zawieszam się i łapię się za rzeczy zbędne w danej chwili byle być aktywnym, zamiast za te ważne (które mnie zaczynają przerastać). Nie wiem co dalej... Z byle powodu bucham gniewem, stałam sie impulsywna i czasem sama siebie nie poznaję. Nie byłam taka 7 lat temu. Może stałam się na dobre neurotyczką i już tak ze mną będzie?

 

BARDZO CHCIAŁA BYM ODZYSKAĆ RÓWNOWAGĘ!

ale nie wiem co teraz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uciekajaca a może po prostu czas na porządne zajęcie się sobą u specjalisty? nie szkoda Ci życia? jesteś młoda - życie przed Tobą. Te lęki będą się pogłębiać i zatruwać życie odbierać wszelką radość i nadzieję. Najbardziej zaniepokoił mnie fakt, że miałaś już kiedyś myśli samobójcze bo może przyjść moment (będzie ich zresztą wiele... ) totalnego załamania - czy wtedy słowa babci wystarczą? poza tym im dłużej zwleka się odkłada moment podjęcia pracy nad sobą - tym problemów przybywa i trudniej jest je potem rozwiązać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracować nad sobą chcę (i to bardzo). Brakuje tylko jakiegoś drogowskazu jak powinna ta praca wyglądać... Moja mama leczy się na nerwicę już od wielu lat i przez leki oddaliła się ode mnie, jest niskociśnieniowcem (ja też) a biorąc środki uspokajające otumaniała się do tego stopnia że czasem ciężko było ją wyciągnąć z łóżka. Musiałam jej wręcz pilnować żeby nie spędzała całych dni w swoim pokoju. Mimo terapii i proszków jej stan pozostawał długo taki sam i to mnie chyba zniechęciło do udania się do specjalisty. Kilka razy poważnie to rozważałam ale a to mój ukochany twierdził że nie ma takiej potrzeby albo bałam się że będę jak mama po proszkach... Udało mi się moją mamę jakoś zmotywować do tego żeby trzymała się jakiegoś planu, robiła coś, cokolwiek i jej stan się znacznie poprawił. Owszem miewa lepsze dni ale przestała brać większość lekarstw i lepiej się poczuła. Zrobiła trochę porządku w swoim życiu zmniejszając napięcie i stres. Może były to źle dobrane środki, nie wiem, ale jakoś się boję na co sama trafię. Czy farmakologiczne środki nie będą miały tego zamulającego wpływu na mnie? Muszę się chyba zebrać wreszcie na odwagę, może ów specjalista na którego trafię nie zaleci mi żadnych prochów. Może wzbudzi moje zaufanie... Ile trwa takie leczenie? Mam same wątpliwości. Pracując nad sobą samodzielnie też trochę osiągnęłam, troszkę przytyłam wreszcie, i mam mniej tych złych dni, łatwiej mi się wygrzebać ze złego samopoczucia. Może jednak poradzę sobie jakoś sama? Trzymam się tego chyba i przez to że nie chcę martwić wszytki wokół takimi krokami. Zaraz ktoś się dowie, będą mnie obserwować i pilnować... Moja mama poczuje się winna bo nie wychowywała mnie sama, za to często dawała mi odczuć że jest w złej formie. tyle wątpliwości mam na myśl o specjaliście...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×