Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomoc koleżance na której bardzo mi zależy...


wielbiciel

Rekomendowane odpowiedzi

Morphine90, chyba wiem o co ci chodzi. Cięcie też jest objawem choroby, ale jak dla mnie jest w tym jednak miejsce i czas na świadomą decyzję, zanim się usiądzie, wyjmie przybory itd. Nie jest to tak niekontrolowane jak na przykład walnięcie pięścią w ścianę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morphine90, chyba wiem o co ci chodzi. Cięcie też jest objawem choroby, ale jak dla mnie jest w tym jednak miejsce i czas na świadomą decyzję, zanim się usiądzie, wyjmie przybory itd. Nie jest to tak niekontrolowane jak na przykład walnięcie pięścią w ścianę.

 

Jestem agnostyczką, a Ty widzę, że jesteś wierząca, więc raczej się nie dogadamy w tej kwestii. Choroba to choroba. A w grzechu chodzi o krzywdzenie innych. Ona nikogo nie krzywdzi, tylko cierpi i nie jest to jej wina - potrzebuje pomocy, a nie rozgrzeszenia, lekarza, a nie księdza. A jeśli ma podjąć decyzję: "nie zrobię sobie krzywdy" to niech robi to dla siebie i swojego dobrostanu, a nie żeby nie urazić boga czy co tam innego wmówi jej ksiądz. To tylko spotęguję poczucie winy, które jest właściwie nieodłączne w depresji (a cholera wie, co ona ma jeszcze).

IMO jeśli jakaś religia, kult czy cokolwiek takiego uznaje okaleczanie się za grzech i czyjąś winę to jest to chore i prowadzi tylko do pogorszenia stanu tej osoby.

A mnie się wtedy otwiera nóż w kieszeni, serio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że w starożytności,kiedy były kładzione fundamenty większości religii, ludzie nie mieli takich problemów z poczuciem własnej wartości i autoagresją jak teraz. Jeśli ktoś tłukł garnki, rwał włosy, darł szaty i rozdrapywał twarz, to na znak żałoby (śmierć kogoś ważnego), albo z powodu popełnienia faktycznej zbrodni. Przykazanie "kochaj bliźniego jak siebie samego" wyraźnie zakłada, że każdy chce dla siebie jak najlepiej (kocha siebie) i nie trzeba tego tłumaczyć, dopiero druga część jest "nowatorska" żeby chcieć też jak najlepiej dla innych. Czyli w społeczeństwie do którego było skierowane to zdanie praktycznie nie było osób o skłonnościach autodestrukcyjnych. Ale to już taka dygresja historyczno-socjologiczna. We współczesnym świecie musi być coś nie teges.

 

Nigdzie nie pisałam, że dziewczyna, o której mowa nie potrzebuje lekarza.

 

Osobiście nie przepadam za takim podejściem w psychologii, że neguje się każde poczucie winy. Wałkuje się, że wszystko przez rodziców/partnera/społeczeństwo i poczucie winy przerabia się na poczucie bycia ofiarą. Nie mówię tutaj o jakimś bardzo wyolbrzymionym czy kompletnie bezzasadnym poczuciu winy w głębokiej depresji, bo to trzeba ukrócić, ale w takich zwykłych sytuacjach - człowiek czuje, że coś źle zrobił, to niech się nauczy sobie wybaczać, a nie wmawiać, że nic nie zrobił. Sądzę, że nie zrobiłabym żadnych postępów, gdybym założyła, że wszystko z czym się czuję niekomfortowo to wina choroby/sytuacji, a ja sama żadnego błędu nie popełniłam.

 

W skrócie: dla mnie schemat "wina - przebaczenie" jest zdrowy, trzeba się uczyć przebaczać sobie, bo to jest najtrudniejsze, a życie całkowicie wyprane z poczucia winy nie jest możliwe nawet u zdrowego człowieka, więc dziwi mnie, że niektóre terapie w to celują. A spowiednik powinien być trochę psychologiem, takim który pomaga się od pewnych rzeczy uwolnić, a nie prokuratorem, sędzią i katem, chyba że się mocno minął z powołaniem.

 

No ale to też trochę wyjeżdża już poza temat, bo koleżanka to potrzebuje leków w pierwszej kolejności, a nie filozoficznego wsparcia terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty masz ogląd szczególny, lecz trzeba wziąć również pod uwagę ogólny, czyli czynniki społeczne i nieumiejętność dostosowania się do panującego ładu.

 

 

 

W skrócie: dla mnie schemat "wina - przebaczenie" jest zdrowy, trzeba się uczyć przebaczać sobie, bo to jest najtrudniejsze, a życie całkowicie wyprane z poczucia winy nie jest możliwe nawet u zdrowego człowieka, więc dziwi mnie, że niektóre terapie w to celują. A spowiednik powinien być trochę psychologiem, takim który pomaga się od pewnych rzeczy uwolnić, a nie prokuratorem, sędzią i katem, chyba że się mocno minął z powołaniem.

To na dłuższą metę nie pomoże, bo osobnika z silnie rozwiniętym superego dalej będzie dręczyć poczucie winy napędzane przez presję społeczną.

 

Nerwica to konflikt pomiędzy tym, kim naprawdę chcesz być i co chcesz robić, a tym, czego wymagają od Ciebie inni. To rodzi frustrację. Dlaczego osoba z taką melanżem w głowie ma się czuć winna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×