Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja, ciągły stres i inne. Jak żyć?


uzytkownik100

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem nowym użytkownikiem tego forum. Chciałbym napisać parę słów o sobie i moich problemach, będę bardzo wdzięczny jeśli przeczytacie i odpowiecie.

Tak naprawdę problemów mam wiele i nie potrafię napisać jednym zdaniem co mi dolega.

Głównie mam problem z ciągłym stresem, niską samooceną, brakiem poczucia wartości, pewności siebie. Studiuję na wymarzonym kierunku, jednym z najlepszych w Polsce. Jestem wśród strasznie ambitnych ludzi z całej Polski, pasjonatów, o dużych umiejętnościach(ja przed przyjściem na studia miałem ich niestety niewiele). Od początku żyję w dużym stresie, wymagający nauczyciele, mnóstwo materiału, częste kolokwia itp. W tym okresie wpadłem w nałóg oglądania pornografii i masturbowania się, który zabiera mi mnóstwo czasu i chęć do wszystkiego. Mam poważne problemy z koncentracją i pamięcią. Gubienie wątków, myśli itp. Mogę czytać 2 strony i nie potrafię powiedzieć paru zdań o czym czytałem.. Często się porównuję do ludzi, ten jest w czymś lepszy, ten jest wysoki i przystojny, tego lubią, umie się wypowiedzieć inteligentnie itp. Buduję swoją pewność siebie na podstawie tego czy ktoś mnie pochwalił, czy dostałem dobrą ocenę itp.

Potrafię z ludźmi rozmawiać, najlepiej sam na sam, bo wtedy ktoś skupia uwagę na mnie. Jednak jeśli trzeba się wypowiedzieć w grupie, na forum, przedstawić siebie, to raz, że czekając na moją kolej powtarzam 100 razy co mam powiedzieć (jak najmniej) a dwa – strasznie się pocę i bije mi serce, aż widać przez klatkę piersiową. To jest właśnie najgorsze. Dlatego rzadko się wypowiadam, boję się, że powiem coś głupiego, będą się śmiać(bo ja to powinienem wiedzieć!) Dlaczego tak strasznie się przejmuję, że ktoś może mnie źle ocenić, wyśmiać? Martwię się ostatnio o to, że nie dostanę pracy bo mimo sporej wiedzy i umiejętności, zrobię z siebie błazna na rozmowie. Na wszystkich egzaminach, kolokwiach, pomimo dobrego przygotowania miałem pustkę w głowie i zdobywałem marne oceny. Mam małą motywację do życia, każdą najmniejszą porażkę głęboko odczuwam i mam depresję. Jestem znerwicowany, ostatnio mam problem z zasypianiem. Z niczego się nie potrafię cieszyć. Cokolwiek zrobię, nigdy nie jestem z siebie zadowolony. Często w głowie słyszę głos, że ‘jestem beznadziejny, nie nadaje się do niczego’ itp. W ciągu ostatniego roku, 3 razy pojawiły się myśli samobójcze.

Byłem już na terapii grupowej i to był dla mnie największy stres w życiu. Codziennie wracałem przygnębiony. Prawie w ogóle się nie odzywałem. Każde zdanie na temat tego co czuję powodowało u mnie silne emocje i stres. Niestety(stety) musiałem zrezygnować z powodu egzaminów poprawkowych. Mam wielu znajomych, ale żadnego takiego bliskiego. Rodzicom się nie zwierzam bo oni zawsze bagatelizowali moje problemy i mówili ‘weź się w garść’.

Generalnie trochę podejrzewam, jakie wydarzenia z przeszłości mnie ukształtowały i sprawiły, że taki jestem dzisiaj, ale nie będę się tutaj rozpisywał na 10 stron. Czuję, że coś muszę ze sobą zrobić bo to jest męczarnia, nie życie. Jak byście ocenili sytuację, co doradzicie? Dzięki, jak ktoś to przeczytał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem. Sytuacja nie jest za ciekawa. Nie będę odkrywczy i powiem, że wygląda mi to na fobię społeczną/nerwicę. Dobrze, że chociaż studiujesz i masz paru znajomych. Doradzam leczenie farmakologiczne. Odbiór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam sceptycznie podejście do leków. Zanim zacząłem uczęszczać na terapię grupową, dostałem przed sesją leki na 'uspokojenie'. Może i trochę działały, ale spałem po 10-12h, czułem się o wiele gorzej, zmęczony i otępiały. Aczkolwiek brałem przez 2,5 tygodnia, a to podobno trzeba z miesiąc.

EDIT: A co do fobii społecznej, niestety opis pasuje do mnie całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak więc rozważmy możliwe opcje wyboru.

1. Przyjmujesz lek przez dłuższy czas tym samym dając mu kredyt zaufania i szansę na rozwinięcie się i pokazanie Ci pełni swoich mozliwości.

2. Prosisz lekarza o zmianę leków na inne z nadzieją na ich skuteczniejsze działanie na Twój chory organizm.

3. Nie przyjmujesz żadnych leków tym samym decydując się na inne formy pomocy, takie jak pogadanki z psychologiem, psychoterapia, inne alternatywne metody, których jest od zaje*ania (np. modlitwa, medytacja, narkotyki) lub wybierasz bezczynność (ewentualnie samobójstwo).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postaram się nad opcją trzecią, czyli skorzystanie z pomocy psychoterapeuty. Piszę postaram się bo plan był taki, że załapię się do pracy na wakacje i będę chodził prywatnie, ale nie wiem czy z moimi problemami to się uda. A rodziców nie chce naciągać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, w takim razie życzę powodzenia! Widzę, że nie jesteś jeszcze do końca zaburzony (czyt. zepsuty). Widzę tutaj sporą szansę na wyleczenie. Ja natomiast nie mam żadnych wyrzutów sumienia z faktu żerowania na swoich rodzicielach. Wychodzę z założenia, że należy mi się dożywotni wikt i opierunek ze względu na poniesione dotklwie szkody psychiczne w procesie wychowywania mojej jednostki. Należy mi się to jak psu buda dopóki nie znormalnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki. Nie znam Twojej historii i problemów, ale wydaję mi się, że u mnie rodzice odegrali ogromną rolę w kształtowaniu charakteru, który dzisiaj mam.

Generalnie trochę podejrzewam, jakie wydarzenia z przeszłości mnie ukształtowały i sprawiły, że taki jestem dzisiaj, ale nie będę się tutaj rozpisywał na 10 stron.

Oczywiście nie chce zrzucać całej winy na nich, ale duża część dotyczyłaby właśnie ich.

Nie chce brać kasy od rodziców bo raz, że musiałbym im się wyspowiadać(a tego nie zrobię już), a dwa mimo, że stać ich na dodatkowe mieszkanie w dużym mieście, lubią wypominać takie rzeczy i uważają, że tworzę sobie problemy. W ogóle to jest fascynujące, jak ludzie z zawodu lekarze mogą czasami nie rozumieć takich rzeczy i uśmiechać się kiedy słyszą słowo depresja bo uważają, że ludzie nie mają co robić to sobie choroby wynajdują.

 

-- 17 sty 2015, 22:22 --

 

Należy mi się to jak psu buda dopóki nie znormalnieje.
Masz trochę w tym racji. Ja jednak tak nie uważam, dlatego, że nie jestem pewien czy mogę sobie na nich zrzucić winę, choć mam ku temu trochę racjonalnych powodów. U nas generalnie rodzina to coś ważnego w życiu, więc samo to, że z nimi mało co rozmawiam jest chyba dla nich małą porażką i sprawia im ból(mam nadzieję).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie chce zrzucać całej winy na nich, ale duża część dotyczyłaby właśnie ich.

Nie chce brać kasy od rodziców bo raz, że musiałbym im się wyspowiadać(a tego nie zrobię już), a dwa mimo, że stać ich na dodatkowe mieszkanie w dużym mieście, lubią wypominać takie rzeczy i uważają, że tworzę sobie problemy. W ogóle to jest fascynujące, jak ludzie z zawodu lekarze mogą czasami nie rozumieć takich rzeczy i uśmiechać się kiedy słyszą słowo depresja bo uważają, że ludzie nie mają co robić to sobie choroby wynajdują.

Też nie zrzucam całej winy za swoje problemy na rodziców ale faktem niezaprzeczalnym jest, że ich wpływ dał początek wszystkim przyszłym negatywnym doświadczeniom, które pogłębiały tylko moje problemy. Po prostu źle ukształtowali podwaliny, a cała reszta to były naturalne konsekwencje mojego niedostosowania. Za swoje obecne popier*olenie obarczam: rodziców, rodzeństwo, babcie, dziadków, ciocie, wujków, sąsiadów, 'kolegów' z podwórka, rówieśników w szkole, nauczycieli. Za mój obecny stan zdrowia jest odpowiedzialny szereg osób, jedne w większym, inne w mniejszym stopniu. Całe moje otoczenie jest odpowiedzialne za to, nie będę ukrywał, że nie łatwo funkcjonować na co dzień wśród osób, do których emocjonalnie czujesz żal, złość, a nawet nienawiść. Na poziomie rozumowym mogę myśleć sobie niewiadomo co, jednak na poziomie emocjonalnym wszystko zostało zapamiętane, co zresztą idealnie odzwierciedla postawa mego ciała i poblokowanie w kontakcie z tymi osobnikami. Co do kasy to nie pobieram żadnej kasy od swoich rodzicieli, zresztą nawet w dzieciństwie nie dostawałem od nich żadnego kieszonkowego, ani nic z tych rzeczy. Przeważnie byłem goły, bez grosza przy dupie, a jakieś pieniążki otrzymywałem od święta. Obecnie ze strony rodziców mam zapewniony właśnie tylko wikt i opierunek, raczej nic więcej. Twoi rodzice mogą bagatelizować objawy depresji ponieważ są lekarzami innej specjalności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×