Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam serdecznie


Piotras1982

Rekomendowane odpowiedzi

Josie_86 Wiesz co to czekanie daje dużą siłę i daje kopa do pracy, jakbym mogła wyjechać co roku to pewnie by mnie to znudziło i nie było już taką frajdą. Tak paradoksalnie to tylko dostanie się na Karaiby jest makabrycznie drogie choć czasami można kupić tanie bilety, ale nie zawsze da się życic wszystko i wyjechać z dnia na dzień, a przeżyć tam można w 3 osoby za 200 dolarów 2 tygodnie mieszkając w domku na plaży, a nie w hotelu z basenem w kurorcie turystycznym. Dostając taką głodową emeryturę jak w naszej pięknej Polsce można tam żyć jak bogacz praktycznie bez żadnych wyrzeczeń Jak wszystko dobrze pójdzie to może wiosną uda się nam znowu wyjechać. Mogę rozwiać Twoje wątpliwości odnośnie kotów i ryb- teraz każde akwarium ma pokrywę i nie ma szans żeby kotki urządziły sobie powolnie :) Koszt akwarium też nie jest duży, za grosze można kupić duże akwaria używane i cały osprzęt, a to już posłuży na lata, woda też nie kosztuje wiele bo wymieniasz tylko 20% raz na dwa tygodnie. A jedzenie kosztuje mniej niż miesięczne utrzymanie kota lub psa. Ryby nie ważne czy duże, czy małe są samowystarczalne, a dają masę radości, mój syn potrafi siedzieć i patrzeć w akwarium jak w telewizor :) Trochę się rozgadałam, a te duże płaskie rybki to paletki i faktycznie prezentują się niezwykle okazale.

Jakby nie to, że mam zajęcie to pewnie nie byłabym teraz na takim etapie choroby, jak jestem tylko byłoby dużo, dużo gorzej. Jak mówi mój psycholog "każdy ma jakiś talent i pasję, którą musi odkryć, a będzie to najlepszy środek terapeutyczny działający bez skutków ubocznych i nie ważne czy jest to zbieranie znaczków, budowanie domków z zapałek czy rajdy samochodowe satysfakcja jest taka sama"

Wczoraj przytrafiła mi się dziwna rzecz nagle bez powodu poczułam ogromną potrzebę wyjścia z domu było już późno, ciemno i strasznie bo wokoło las, ale coś mnie zmusiło do wyjścia, aż się przestraszyłam co się dzieje. Przeszłam kilka kroków i usłyszałam coś jakby dosłownie dziecko płakało, wróciłam po latarkę i okazało się, że jakiś ****** przywiązał szczeniaka do drzewa, psiak miał na szyi kolczatkę i cały się poranił. Jakbym dorwała tą osobę, to pewnie moje pokojowe nastawienie do ludzi i uległość wobec świata by się na długo ulotniła. Teraz patrzę na tego psiaka z bandażem na szyi i jakoś mi trochę lżej, a on zdaje się mówić, że będzie dobrze- wiem głupio to brzmi, ale naprawdę ma niesamowite oczy, chyba znowu znalazłam kolejną kotwicę, która mnie trochę zatrzyma przed upadkiem z "wodospadu" nerwicy.

Pozdrawiam serdecznie i dzięki za wysłuchanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie szkodzi, że sie rozgadałaś, ciekawie piszesz:) Będziecie wybierać sie w to samo miejsce?

A z tym pieskiem to okropne, nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy ranią zwierzęta:(( Mam nadzieję, że szybko rany sie zagoją i będzie wracał do siebie! Byłaś z nim u weta? Chcecie, żeby z Wami został?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak byliśmy u weterynarza psiak jest zdrowy, był odkarmiony pewnie komuś się znudził. Nie miałabym serca już go oddać, dostanie ciepły i kochający dom i pełną michę. A jeżeli chodzi o wyjazd to bez planowania przylot do Montego Bay i decyzja na miejscu. Po kilku wizytach nie jeździmy z biurem podróży tylko sami, na miejscu zawsze ktoś Cię pokieruje, pomorze znaleźć tani nocleg i powie, gdzie najlepiej zjeść, żeby nie nabawić się jakiegoś paskudztwa. Plany rozpoczną się jak będą fundusze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeździcie w trójkę? Ty, mąż i dziecko?

Piesek miał szczęście, że to na Ciebie trafił:) My mamy jedną kicię 'spod krzaka', ktoś chyba zostawił tam maleństwo i mój mąż przyniósł je do domu. Chorutka była, 'zapłakana' i wygłodzona, ale zajęliśmy się nią, wyleczyliśmy i teraz jest najkochańszą przylepką na świecie. Oprócz tego mamy jeszcze jedną kotkę, którą dostałam od kolezanki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jeszcze z małym nie byliśmy, ale jest wynikiem naszej ostatniej podróżny :)Ja jestem panikara i bałam się go zabrać jak był malutki, wiadomo inny klimat, choroby, ale nasi znajomi byli ostatnio na Jamajce z noworodkiem, wrócili cali i zdrowi, wiec i 3 latek da radę. Oczywiście zaczęłam już robić różne konsultacje u pediatrów, wszyscy mówią, że nie ma się czego bać, dziecko okaz zdrowia, wiec mam nadzieję, że będzie dobrze. Jakby nie to, że mój mąż zna tamte tereny jak własną kieszeń nigdy bym się pewnie nie zdecydowała na wyjazd i nie poznałabym tak pięknych miejsc. To dzięki niemu udało mi się przełamać strach przed pierwszym wyjazdem. Zresztą był czas, że opiekowałam się chorą babcią, byłam praktycznie przywiązana do domu, pracowałam i pracuję w domu, który zaczął stawać się moim wiezieniem i powodować część problemów i coraz większe odseparowanie od ludzi. Straciłam przyjaciół, znajomych i zostałam sama. Nikt nie potrzebuje do towarzystwa osoby obarczonej problemami i obowiązkami, niestety tak wygląda nasza rzeczywistość- póki jesteś komuś potrzebna jest OK, jak ty potrzebujesz wsparcia wtedy nie ma nikogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutne, ale zbyt często prawdziwe:( Ja bardzo długo miałam pecha w dobieraniu sobie bliskich osób. Miałam różnych fałszywych przyjaciół. Osoby, które uważałam za pewne, zaufane, moje potrafiły tak mnie wystawić do wiatru i tak bardzo zranić, że nawet teraz pisząc i myśląc o tym, od razu robi mi się gorzej. Na szczęście mąż, mama, siostra - na nich mogę liczyć.

Powodzenia w wyjeźdźcie z maluszkiem. Na pewno będzie cudownie zabrać dziecko w takie piekne miejsca i wszystko ułoży się pomyślnie, skoro znajomi mają dobre doświadczenia, a pediatrzy są pewni zdrowia dziecka:) Jak to się stało, że Twój mąż zaczął tam podróżować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jak kocham moich pseudo przyjaciół i część rodzinę. Właśnie dostałam kolejnego kopa i tak mi się ręce trzęsą, że nie mogę pisać. Kurczę 2 miesiące temu pochowałam babcię, a już się sępy zleciały, na spadek, którego zresztą wcale nie ma. Od drugiego syna mojej babci otrzymałam rachunek,, za stypę, którą urządził u siebie w knajpie (nikt go o to nie prosił) i za paliwo, które spalił jadąc w ostatnim tygodniu życia babci do szpitala, a że mnie zabrał po drodze, to mam mu zwrócić koszty. Na jakim ja świecie żyje, dosłownie myślałam, że wyjdę z siebie, nikt nie dał grosza na pogrzeb, zrobiliśmy go razem z moim ojcem- cyrk na kółkach. Jakby nie tabletki na uspokojenie, to mogłabym zrobić komuś krzywdę dosłownie- szlak trafił moje dobre samopoczucie.

Pytasz o to, jak mój mąż zaczął jeździć na Jamajkę, a no tak, że w jego żyłach płynie połowa jamajskiej krwi, a teściowie zadbali, o to by znał swoją kulturę. Wychowywał się wprawdzie w Polsce, ale pamięta o korzeniach, choć ma z tego powodu problemy, a ja wyrzuty sumienia, że dla mnie opuścił wielokulturowy Wrocław i przeniósł się na Podkarpacie. Niestety dla wielu osób człowiek z odrobinę ciemniejszą karnacją i dredami na głowie jest narkomanem i nie wiadomo kim jeszcze. choć tyle, że ma wolny zawód podobnie jak ja i nie musi na co dzień borykać się w pracy z docinkami i aluzjami. Jesteśmy małżeństwem 5 lat, a znamy się 10 i nigdy mnie nie zawiódł, choć przyznam, że część moich dolegliwości trochę przed nim ukrywam. Wiem, że widzi, że coś jest nie tak, ale czeka na mój ruch i czuwa nad sytuacją, czasami widzę, jak m się przygląda i czuję, że czyta we mnie jak w otwartej księdze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba żartujesz! :( Aż nie wiem, co napisać:// Mnie też taka sytuacja wyprowadziłaby z równowagi. W głowie mi sie takie zachowania nie mieszczą, nieźle bym wygarnęła takiej rodzince:/

 

Co do męża super, fajnie, że trafiłaś na kogoś tak oryginalnego i kolorowego. Nie mam na myśli koloru skóry oczywiście:) Tylko tę inność. Zwracam zawsze uwagę na takie osoby, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, trzeba mieć trochę odwagi i nietuzinkowy charakter, żeby się wyróżniać i aż chcę się poznać kogoś takiego:) Mam nadzieję, że z taką postawa Twój mąż też się spotyka?

Czyli Wrocław to jego rodzinne miasto? Moja siostra zaczęła tam teraz studia. Byłam dwa razy i bardzo mi się to miasto podoba, ale tak samo lubię Rzeszów (ja mieszkam poza akurat, ale na tyle na ile poznałam Rzeszów, uważam go za bardzo fajne miasto).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj wygarnęłam rodzince, aż pióra leciały- od dziś postanowiłam nie dać sobie wejść na głowę, cholera sroce spod ogona przecież nie wypadłam. Dzisiaj pierwszy raz od kilku ładnych lat miałam ochotę zapalić papierosa, ale dałam radę. Tak Mesajah wychował się we Wrocławiu, tam jego mama przyjechała na studia i już została w Polsce. Ja studiowałam zaocznie we Wrocławiu i tak jakoś wyszło, że się spotkaliśmy, najpierw byliśmy przyjaciółmi, widzieliśmy się kilka razy w miesiącu, byliśmy w innych związkach a potem BUM i zaiskrzyło. Mamy kilka życzliwych nam osób, oczywiście po bliższym poznaniu okazuje się, że jesteśmy normalną rodziną, nie trzymamy zielonych listków na parapecie itp :). Ja sama wychowałam się w Krakowie, dopiero później przeniosłam się do Krosna i inność ludzi nie była dla mnie dziwna, zdawać by się mogło, że dla moich rodziców również, a właściwie ojca, bo moja mama nigdy nie poznała przyszłego zięcia,zmarła trochę wcześniej, ale i tak jak się wyprowadzałam i skończyłam ich obsługiwać padły przykre słowa. Do dziś pamiętam, jak mój mąż padł na kolana i się rozpłakał, bo nasz synek nie miał bardzo ciemnej skóry jak się urodził ( podejrzewam, że dla niego dorastanie w Polsce lat 80-tych musiało być dość trudne), zresztą Mes również jest dość blady no kawowy np. w porównaniu ze swoim bratem. Co do Rzeszowa masz racje całkiem przyjemne miasto, nawet myśleliśmy o tym, żeby się tam przeprowadzić, na razie jednak za dużo przeprowadzek, jak na 2 lata i osiedliśmy w okolicach Soliny (przynajmniej na chwilę). A Twoja siostra dobrze wybrała Wrocław jest magiczny i można w nim spotkać wspaniałych ludzi.

A jak Twoje samopoczucie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samopoczucie lepiej, dziękuje:* W porównaniu z tym co działo sie u mnie przez ostatnie dwa miesiące, a zwłaszcza ostatni tydzień, to niebo a ziemia.

Mąż rozpłakał się z radości, że synek nie ma ciemnej karnacji? Bo nie do końca zrozumiałam.

A z Twoim tatą przykra sprawa:( Teraz utrzymujecie kontakt, czy po tamtej sytuacji urwał się?

Kraków jest takim wspaniałym miastem, dlaczego przeniosłaś się stamtąd?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to tak, mój mąż miał problem, że skopie dziecku życie obarczając je problemami-teraz już tak nie myśli, miał wówczas trudny okres. Z tatą utrzymujemy kontakt, mam na świecie tylko jego i brata, czuje się okropnie rozdarta, bo wiem, że mojemu mężowi się to nie podoba, dla niego jest nie do pojęcia, że mój brat żyje na koszt ojca i również mój, nie szanują mnie, że obydwoje znają do mnie drogę tylko, jak coś chcą, choć nigdy nie powiedział zerwij z nimi kontakty, to wiem, że trafia go, jak kolejny raz przez nich wpadam w doła czy ryczę w poduszkę. Człowiek ma dziwną psychikę i przyzwyczaja się, że musi niańczyć starych byków, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to kompletnie bez sensu. Ale lata dominacji nade mną zrobiły swoje niestety.

 

Z Krakowa przenieśliśmy się bo rodzice chcieli odpocząć od miasta, mój ojciec pochodził z Podkarpacia i tutaj postanowili się wybudować. Jedna nasz wymarzony dom stał się przyczyną sporów i choć może pomieścić kilka rodzin wyprowadziłam się z niego, zresztą nie da się być " na swoim", kiedy ciągle ktoś zagląda Ci "do sypialni", choć masz oddzielne mieszkanie to nie masz spokoju i odrobiny prywatności. Wysłałam Ci wiadomość na pw, przeczytaj i jak coś to się odezwij.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamiska cześć:)

 

Dana-sol z najbliższą rodziną tak jest... Nawet jeśli wiesz, że działa na Ciebie toksycznie, to i tak nie potrafisz się odciąć. Znam to... Mąż nigdy nie sugerował mi żadnych radykalnych ruchów, bo też to rozumie, nawet jeśli jest się czasem bezsilnym - rodzina to w końcu rodzina..

 

Co do domu, absolutnie nie wyobrażam sobie mieszkać zkimś więcej niż tylko z mężem. Nawet bliskie (bardzo) sąsiedztwo rodziny to dla mnie problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Josie_86 A ja wytrzymałam rok pod jednym dachem z moją rodzinką, miałam całkiem oddzielne mieszkanie na pietrze, ale nie dałam rady- zero prywatności, wizyty o każdej porze dnia i nocy- wiele też zależny pewnie od charakteru bliskich, a moi są tacy, że dajmy na to boli paluszek, to nawet jak, jest trzecia w nocy to biegną żeby im zrobić opatrunek, nie patrząc na nic (to oczywiście przykład :) jeszcze do tego nie doszło- odpukać). A najgorsze było to: siedzisz sobie wieczorem w romantycznym nastroju i oglądasz z mężem film, przychodzi np. Twój ojciec siada sobie na fotelu i zaczyna wzdychać żebyś się nad nim użalała, każdy ma jakieś problemy, ale ileż razy można przerabiać w kółko jedno i to samo? A Twoich rad i tak nikt nie słucha!Trudno mi było zostawić dom, bo był dumą mojej mamy "budowała" i urządzała go sama, choć nigdy nie chciała mieszkać na tych terenach włożyła w niego całe serce. Ale w efekcie nie było wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×