Skocz do zawartości
Nerwica.com

chce być artystą...


Twoja_Cisza

Rekomendowane odpowiedzi

Autodestrukcja, ok, przeanalizowałem ten tok myślenia - mogę się z tobą zgodzić ;)

 

Nadal jednak uważać będę że nie każdy kto para się jakąś aktywnością, którą jakiś odbiorca jest skłonny skategoryzować jako dziedzinę sztuki - zasługuje z miejsca na miano artysty, zwłaszcza nadane samemu sobie :) Ja kiedyś grywałem w zespołach, 90% muzy było pisane przeze mnie; nadal zdarza mi się siąść czasem pobrzdąkać na gitarze. Ale nigdy, nawet w szczycie swojej lokalnej "sławy", nie odważyłbym sam siebie nazwać artystą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak juz powiedziałam - znaczeń "sztuki" jest tyle ilu ludzi. Ale nazywając obsrane szkło dziełem, jak nazwiesz "Laccrimose" Mozarta albo projekty F.L. Wrighta ? Moja odpowiedź na to pytanie jest taka,zę są twory, które nie podlegają subiektywnej ocenie i po prostu są Sztuką (każde z innego powodu), a moje rysunki czy obrazy - owszem - są dla mnie sztuką, ale nie będą nią dla każdego.

 

I także nie zgadzam się absolutnie z tym, że "w pewnych dziedzinach sztuka osiągnęła już szczyty i po prostu bezsensowne są próby pchania się tam przez kolejne pokolenia twórców z aspiracjami do bycia artystą." Nie,nie,nie. Dobrze, że twórczośc wychodzi ponad myslenie (upraszczając) i Rembrandt czy inny Munch na to nie wpadł ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sztuka współczesna o tyle mi się podoba, że bardziej niż sztuka kiedykolwiek jest konstruowaniem osobistego sensu, może być interaktywna, może w niej zagrać przypadek, np. otoczenie w jakim znajdzie się "dzieło" może być włączone w to dzieło - jeśli twórca zechce je włączyć, nie narzuca jednej interpretacji - każdy może zbudować własną, a ponieważ ta interpretacja jest niejasna, odbiorca też musi stać się artystą - a takie jest właśnie życie, że częściowo je tworzymy, częściowo stykamy się z czymś już danym, niezależnym od nas, przypadkowym, z innymi "autorami" sensu (sensów), częściowo mówi o nas nasze otoczenie - przedmioty, których używamy - i na tym wszystkim tworzymy jakiś swój własny sens - swoją podmiotowość (albo w tym zginiemy).

Problem natomiast w tym, że to zbyt ambitne założenie, że każdy odbiorca będzie artystą, a rozmywanie sensu doprowadziło do jego zaniku i eksponowania braku sensu czegokolwiek - co jest według mnie antysztuką.

 

Według mnie kryterium oceny artyzmu powinno być m.in to, czy sztuka wywiera na kogoś pozytywny wpływ, pomaga budować, odkrywać znaczenie własnego życia, reinterpretować je, pozwala znaleźć jedność przeciwieństw, katharsis itd - czy prowadzi ku czemuś lepszemu niż dotąd. Jeśli ktoś pod wpływem jakiegoś dzieła idzie się zabić (albo zabić kogoś innego) - to nie nazwałabym tego sztuką. Tak samo jak czegoś, o czym się zapomni 10 minut po obejrzeniu tego. Chyba jestem humanistką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, rzeczywiscie tak chyba jest, ze teraz to odbiorca stal sie tworcą tez, wymaga sie od niego ,,aktywnego czytania". Albo sztuka daje cynk, zapala lampke, syrene cokolwiek i sklania do chocby dialogu albo jest niezrozumialym bełtem. Jest goła i przynajmniej da się ją krytykować :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×