Skocz do zawartości
Nerwica.com

Forum pesymizmu - Nerwica jest uleczalna!!!


DarkAngel

Rekomendowane odpowiedzi

Sad girl, czasem tak własnie jest, że po kilku sukcesach w

 

końcu ponosimy też porażkę, to normalne! :) Najważniejsze tylko, żeby zbyt mocno sie nie krytykować po tej porażce i szybko

 

puścić ja w niepamięć, natomiast sukcesy trzeba sobie ciągle przypominać iiiii cieszyć sie nimi, nawet tymi

 

najmniejszymi:))))) Nie zastanawiaj sie zbyt długo nad wizyta u psychologa.....to naprawde doby pomysł:)))) trzym sie!!!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Bardzo mnie cieszy, że forum powróciło!!! :D:D

 

:D

 

Ostatnie dni były dość cięzkie, często próbował mnie złapać atak (u lekarza, w sklepie)..... naszczęscie te dni

 

mineły i bardzo mnie to cieszy. W tych dniach moja myślą przewodnią było stwierdzenie...." że nie mogę się

 

poddać, tak daleko zaszedłem, tyle osiągnałem, nie moge tego zaprzepaścić. Muszę być silny!!!!!!"

 

 

 

Nerwica znowu przegrała bitwę ze mną (atak nie nastąpił), znowu została pokonana. Jak na razie wygrywam te wojnę, choć zdaję

 

sobie sprawę że do końca jeszcze daleko .... :D:D:D

Poziom optymizmu znowu wzrósł, i czuję się teraz znakomicie.

 

Jestem gotowy na kolejne starcie.....hehe :D:D:D

 

Pozdrawiam!!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

check yourself before

 

you wreck yourself.... jest takie powiedznie jednego z artystów reggae...i to się sprawdza..po co się z góry przekreślać...ja

 

staram się jak mogę chociaż czasami się nie udaję ale i tak staram się walczyć a nie poddawać...Jeśli Jest Źle To Nie Martw

 

Się... Gorzej Już Być Nie Może...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich nerwicowcow! dzis odkrylam te strone i

 

po przejrzeniu forum chcialam sie z Wami podzielic kilkoma uwagami. ja obralam taki system jak Dark_Angel - czyli na chama:))

 

nerwica probowala mnie dorwac, to mowilam NIE..i owszem, ja normalnie funkcjonuje, normalnie jezdze w autobusach i

 

tramwajach,, normalnie gadam z ludzmi, ale pozostal mi z tego wszystkiego jeden defekt - strach przed wystapieniami

 

publicznymi..a na studiach trzeba czasem zrobic prezentacje czy zabrac glos..:( nie wiem dlaczego ale raz robiac 1000-na

 

prezentacje ogarnela mnie taka panika, ze musialam przerwac:(( podchodzilam do niej 3 razy!!! (za 3-cim sie udalo;)) potem

 

mialam kilka innych prezentacji i bylo ciezko, ale zawsze na poczatku ogarniala mnie panika a ja sobie mowilam NIE, zrobie te

 

prezentacje!!! i wiecie, choc robilam juz ich wiele, to teraz za kazdym razem czuje sie tak samo:( a niedlugo koncze studia i

 

zaczynam prace i co jesli bede musiala poprowadzic spotkanie?? mimo ze niby sie wyleczylam, nie pamietam kiedy ostatnio

 

mialam atak, to ciagle jest to COŚ co nie pozwala mi byc szczesliwa do konca...bo zawsze ten lekki strach, ze w jakiejs

 

sytuacji znow sie zacznie...czy ktos ma podobnie z tymi wystapieniami publ.??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach przed wystąpieniem publicznym, to nie nerwica, to jest

 

trema, czyli to co ma większość ludzi, no może trochę za mocno ją przeżywasz.

Nerwicę nie jest tak prosto wyleczyć samym

 

mówieniem "nie",

no może później być to pomocne, ale nie na początku choroby, bo tak naprawdę, to jej nie znamy, dopiero

 

zaczynamy ją poznawać, i boimy się (każdy ma inne leki), tak jak ja, nagłej śmierci, lęku przed omdleniem......

Często

 

myli się zwykły stres z nerwicą, a to niedobrze, gdyż miesza się ludzi naprawdę cięzo chorych z ludźmi, którzy po prostu są

 

mocno zestresowani, i mają sporo lęków, ale czy nie zaliczymy do tego, lęków nastolatek, aby nie przybrać na wadze, lęków

 

maturzystów, przed jakimś testem, czy to egzaminem, lęków przed wieczornym wracaniem ciemną uliczką do domu, i tak dalej, i

 

tak dalej.

Nie każdy lęk, to już nerwica, czasami może to być depresja jesienna, bo też mozna mieć takie lęki.

Nie

 

można mówić, że łatwo jest zwalczyć nerwicę, bo ktoś nie chorujący na nią gó..o może o tym wiedzieć.

Jak się siedzi 6-ty

 

miesiąc w domu, jak się ma 20-ty napad paniki w tym tygodniu, gdy po raz któryś przewożą Cię do szpitala, bo wydaje Ci się,

 

że umierasz, albo tracisz przytomność, a tam wykluczają chorobę fizyczną, gdy już wyjesz z rozpaczy, bo wszyscy traktują Cię

 

jak psychola, gdy już zrobiłeś/aś się takim odludkiem, że wkoło Ciebie jest tylko rodzina, a znajomych zaczynasz unikać, to

 

zapewniam Cię, że to jest nerwica, i żadne mówienie jej "nie", nie pomaga.

Przepraszam, za ostre słowa, ale tak czuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

baraqs rozumiem Twoj gniew

ale moze

 

ja Ci w takim razie opowiem o mojej przygodzie z nerwica by zapewnic Cie, ze NIE, nie mam tremy i wiem conieco o tym

 

badziewiu

zaczelo sie 3 lata temu w wakacje

2 m-ce niewychodzenia z domu

ataki paniki cale dnie. cale dnie

nie

 

mialam sily juz plakac

balam sie rozmawiac z ludzmi, nagle. cholera wie dlaczego!nie moglam patrzec w oczy ludziom jak z

 

nimi rozmawialam

to samo w stosunku do mojego faceta (teraz of kors ex)

pojechalam ze znajomymi potem w gory

2

 

tygodnie psychicznego bolu. nawet w samochodzie od sztywnego siedzenia bolaly mnie miesnie karku

wszystko co mowilam

 

wydawalo mi sie "nie moje"

drewniane

sztuczne

jak cos powiedzialam to myslalam "kurcze co teraz ta osoba o mnie

 

mysli?"

miesiace placzu. zero wiary w siebie.

to cholerstwo zabralo mi te wesola,towarzyska,usmiechnieta i SILNA

 

wierzaca w siebie dziewczyne!

wiec wiesz, chyba wiem o czym mowie...

teraz jest juz dobrze bo normalnie funkcjonuje -

 

rozmawiam z ludzmi, chodze gdzie chce itede..ale to moja CIĘŻKA praca tylko...to mowienie sobie "bedzie dobrze badz silna"

 

podczas gdy nie masz sily wstac..albo gdy musisz stanac przed 20 osobami i zrobic prezentacje podczas gdy boisz sie rozmawiac

 

z kolezanka!!! mi pomogla wlasnie metoda konfrontacji - na chama...czuje ze zemdleje, ze wlasnie zaczyna sie atak, poce sie i

 

boje strasznie i musze wtedy znalezc sile w sobie (najtrudniejsze zadanie jakie kiedykolwiek musialam zrobic) by pomyslec

 

"Nie dam sie"...zalezy w jakim jestes stadium nerwicy. ja chyba juz w tym pozniejszym - ze normalnie zyje, a ona tylko czasem

 

sie odzywa..wiem ze na poczatku to co mowie to jest abstrakcja..puste gadanie bez znajomosci tematu...ale jak juz uspokoisz

 

1000 mysli w swojej znerwicowanej glowie, to musisz wstac. isc do ludzi i zyc. przestac gdybac. przestac plakac. usmiechnac

 

sie. na poczatku awykonalne. ale nie masz wyjscia. bo inaczej skonczysz w zakladzie. wiec wtedy moze wlasnie takie metody

 

pomoga...

mi pomoglo

zycze powodzenia baraqs

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko że Ty możesz sobie pozwolić na wyjście do ludzi,

 

gdyż zapewne masz pracę, mieszkasz na jakimś fajnym osiedlu, masz znajomych itd...

Ja niestety, ale nie mogę sobie

 

pozwolić na taki luz.

Mam córkę, 5-cio letnią, i mam chorą matkę, na której plecy nie mogę zwalić wszystkiego.

U mnie

 

dodatkowo sprawy komplikuje cukrzyca, i to że mieszkam na strasznym osiedlu, gdzie kazdego dnia okrada się ludzi....

Dużo

 

by pisać, ale chcę powiedzieć tylko jedno, że poddawać się nie zamierzam, ale nie zamierzam też pisać o ludziach chorych na

 

nerwicę, że jest ją łatwo pokonać, i że tylko użalają się nad sobą.

Oni cierpią, ja cierpię, i my wszyscy powinniśmy się

 

wzajemnie wspierać, a nie opieprzać.

Każdą chorobę da się zwalczyć, nawet raka, ale nie każdemu jest to dane, więc nie

 

każdy z tego wychodzi tak jak Ty.

W swoim zyciu spotykałem różnych ludzi, i wiem, ze nie mozna ich wszystkich oceniać na

 

podstawie kilku postów.

Każdy człowiek jest wartościowy, i kazdemu należy się pomoc, i wsparcie, zwłaszcza, jeżeli

 

borykamy się z podobnymi problemami zdrowotnymi.

Rozumiem, że wyleczyłas się z nerwicy, ale to nie znaczy, ze inni też tak

 

łatwo mogą się z tego wyleczyć.

To co pomaga jednemu, może wcale nie działać na innego.

To jest jak z lekarstwami,

 

jedno może pomagać Twojej mamie, ale może wcale nie działać na Twojego tatę, a może się też tak zdarzyć, że Twoja siostra

 

jest na nie uczulona.

Wiemy wszyscy na co cierpimy, i zaznaczam z całą stanowczością, że tylko Ci, którzy naprawdę poczuli

 

napad paniki w miejscu i czasie najbardziej nieoczekiwanym, i którym się to często powtarza, to tylko te osoby wiedzą, jak

 

straszną jest to chorobą.

Mam cukrzycę typ 1, i cztery razy dziennie wstrzykuję sobie insulinę, mam też inne choroby, o

 

których raczej rozpisywać się nie będę, ale żadna choroba nie wyzwala we mnie takiego strachu jak nerwica, żadna tak bardzo

 

mnie nie upośledziła, żadna tak mnie nie wykończyła jak nerwica, i jej napady

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach przed wystąpieniem

 

publicznym, to nie nerwica, to jest trema, czyli to co ma większość ludzi, no może trochę za mocno ją

 

przeżywasz.........Nerwicę nie jest tak prosto wyleczyć samym mówieniem "nie"......

Siedzę i tak sobie

 

myśle......gdzie jest ta granica między tremą, która jest całkiem normalna, nawet porządana.........a fobią społeczną...Juz

 

miałam pisać, że nie zgadzam się z Tobą, że taka panika przed wystąpieniami publicznymi i innymi sytuacjami społecznymi jest

 

normalna, ale tak własnie zastanowiła mnie ta sytuacja, że Miau pomimo swojego lęku zrobiła prezentacje..........w moim

 

przypadku wykonanie takiego zadania było poprostu niemożliwe. W takich chwilach poziom mojego lęku osiągał

 

max..........poprostu skrajne przerażenie! Miałam nawet problem z wydobyciem z siebie słowa "jestem" gdy nauczyciel czytał

 

liste obecności....Tak jak napisałeś, słowo "nie" nie zdawało tu żadnego egzaminu, nie dało sie tak na "chama" poprostu

 

wydusić coś z siebie. Ja myśle, że to moze dobry sposób, ale wtedy, gdy poziom lęku nie jest zbyt wysoki, natomiast jeśli

 

sięga on apogeum, to juz zupełnie inna sytuacja. Nie morzna wtedy na siłę wejść do tej sutuacji i pokonać ją! Wtedy trzeba

 

zacząć od sytuacji w których poziom lęku jest najmniejszy, a wykonanie takiego zadania jest możliwe......inaczej skazujemy

 

sie na porażke, która znów pogłębia nasz lęk i obniża poczucie naszej wartości......i tak kółko sie zamyka.

Miał, myślę,

 

że jeżeli jestes w stanie wykonać jakieś zadanie, mimo tego, ze sie boisz, to warto zarayzykować i się go podjąć........im

 

bedziesz wiecej ćwiczyć tym poziom lęku w tej sytuacji napewno coraz niższy. W taki własnie sposób pokonuje się lęki.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Jeżeli chodzi o mnie, na 100% to jest nerwica.

 

Mam ją 10 miesięcy. Na początku miałem tyle lęków (nawet przed piciem herbaty), o których zdrowy człowiek w życiu by nie

 

pomyślał. Na dzień dzisiejszy uważam że jest o niebo lepiej. Pozostał mi lęk przed środkami lokomocji (ale przełamuję go

 

stopniowo). Moja choroba juz mi nie przeszkadza aż tak bardzo (choć czasami nie jest różowo.....hehe).

 

Według mnie

 

mówienie "nie" nerwicy jest kluczowym rozwiązaniem jej problemu. Wiadomo, że na początku wcale

 

nie jest to łatwe, jednakże z biegiem czasu przychodzi to o wiele prościej. Każdy powinien wyczuć moment kiedy wreszcie powie

 

"stop" chorobie.

 

Ja we wczesnym stadium choroby (2 miesiąc) uświadomiłem sobie, iż tak

 

dalej być nie może, że muszę wziąść sprawy w swoje ręce. Znalazłem specjalistę (choć miałem wiele obaw co ludzie powiedzą,

 

ale z czasem przestało mnie to obchodzić. W końcu to moje życie), który pokierował mnie na właściwą drogę w walce z tą

 

chorobą. Już na samym początku rzucił mnie na głeboką wodę, karząc wychodzić mi na spacery samemu ( krótkie na początku,

 

stopniowo wydłuzające się), bez osoby toważyszącej. Pierwszy spacer(choć zaczynał się tragicznie silnym atakiem paniki, ale

 

nie poddałem się) dał mi sporą dawke energii i optymizmu, że powoli zacząłem wierzyć w wyleczenie. Tak zwalczałem lęk po

 

lęku- stopniowo, choć wcale nie przychodziło mi to łatwo . Psycholog nie traktował mnie jak potulnego baranka, dostałem od

 

niego "solidnego kopniaka". Postawił sprawę jasno: albo ja, albo nerwica. Moja osobowość strasznie się zmieniła, stałem się

 

poważniejszy, spokojniejszy i dojrzalszy.

Myśli które toważyszyły mi na początku choroby tj. o śmierci, śmierci

 

bliskich, zwariowaniu zaczęły stopniowo się uciszać, aż w końcu zniknęły...

 

Dziś czuję sie w 80% wyleczony, ale nie

 

siadam na lurach, ponieważ wiem że jeszcze dużo muszę nad sobą pracować, aby z tego wyjść na dobre. Na codzień jestem pełen

 

optymizmu, wiary w wyleczenie i to pomaga mi przetrwać nawet te gorsze dni, kiedy źle się czuję.

 

W moim przypadku

 

słowo "nie" dimetralnie zmieniło postawę wobec tej choroby. Nie traktuję jej już jak wroga, lecz

 

próbuję ją zrozumieć. Każdą próbę zwalczenia lęku traktuję jak egzamin ( to ode mnie zależy czy go zdam, czy nie). A każdą

 

porażkę (choć nie było ich wiele) puszczam w niepamięć, nie pozwalam dojść do głosu temu "wewnętrznemu

 

krytykowi".

W walce z nerwicą dużą rolę odbiera samodyscyplina. Wiadomo, komuś kto ma jej mało będzie

 

trudniej. To prawda że użalać się nad sobą mozna każdemu i że każdy jest inny (na początku również siedziałem i rozmyślałem

 

co mnie boli i co będzie jak znowu pojawi sie atak) ale w końcu zrozumiałem że to do niczego nie prowadzi, ze to jest błedne

 

koło. Mieszkam praktycznie sam, więc nie miałem przez dłuższy czas wsparcia w nikim (niektórzy mają lęk przed zostaniem

 

samemu, ja musiałem go przełamać).......

 

Stworzyłem ten temat nie po to

 

aby kogoś "opieprzać", tylko po to aby osoby chore na nerwicę mogły się pochwalic swoimi osiągnięciami w walce z tą

 

chorobą.......

 

Narazie kończę, bo strasznie się rozpisałem..... :D:D:D

Pozdrawiam wszystkich

 

optymistycznie!!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Baraqs, moj post bnie sluzyl

 

"opieprzaniu" nikogo! mowisz, ze nikt kto nie mial ataku w m-cu publicznym takiego ze nie moze wydusic slowa, tego nie

 

zrozumie...ja mialam wiele takich atakow!!!!!!!!!!! do jednej prezentacji podchodzilam 3 razy!!! bo za 1-szym razem wyszlam,

 

mialam atak i wydusilam ledwo, ze nie moge teraz zrobic tego...mialam ataki w kolejce w sklepie, a jak ktos mnie pytal o cos

 

na ulicy to nie umialam odpowiedziec!!! wiem jaki to ból. wiem jakie to cierpienie. zgadzam sie, ze to jedne z najgorszych

 

cierpien czlowieka. wolalabym mimec zlamane wszystkie konczyny!

ale widzisz baraqs, ja postanowilam walczyc. i wszyscy

 

wiemy jakie trudne jest przelamanie. ja po raz pierwszy "normalnie" porozmawialam z czlowiekiem po kilku m-cach od momentu

 

zaczecia sie choroby! i wcale Cie nie opieprzam, ale pzredstawilam swoja metode na nerwice. mowisz - moze na Ciebie dziala,

 

ale niekonniecznie na innych. OK. moze nie. ale to znaczy ze nie mamy dzielic sie swoimi osiagnieciami, motywowac sie i

 

wspierac, mowic jak sie "wyszlo"??? wolisz zebysmy wszyscy tu siedzieli i plakali jacy to jestesmy biedni bo mamy nerwice??

 

prosze bardzo, ale to inny watek. ten wlasnie zostal zalozony zeby troche optymizmu dodac. ja osobiscie wole zeby ludzie

 

pisali ze wyszli z nerwicy i pisali jak to zrobili niz zeby pisali ze wlasnie mija 6-ty dzien niewychodzenia z domu!!!

 

 

uwierz mi, bylam na dnie. bylam w najgorszym stadium. kurcze, nie umialam rozmawiac z przyjaciolka!!!!!!!! to ból taki,

 

ze dopiero ostatnio (po 3 latach) pozbylam sie tego żalu, ze cos takiego mi zniszczylo tak wiele rzeczy....ale ja chce isc

 

dalej. chce zyc dalej. i WIEM ze to trudne czasem - mam lepsze i gorsze dni walki. ale niestety jak nie znajde w sobie sily,

 

to znow bede na dnie. popatrz na moja wypowiedz wlasnie z tej strony - motywujaco a nie dolujaco...ja wiem, ze Ty tez mozesz.

 

wiem ze umiesz!choc czasem to sie wydaje niemozliwe..

PS: heh..wcale nie mam "bajkowego" zycia jak to ujelas..kazdy ma

 

swoj krzyz, nie Ty jestes najbiedniejsza. kazdy walczy...wiec dosc uzalania sie (sorry wiem ze to brzmi zle, mnie tez to

 

kiedys wkurzalo), walcz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiesz, ja walczyć też z tym debilstwem zamierzam, dlatego

 

właśnie idę na 12 tygodni do szpitala na psychoterapię.

Ja jestem w tyle gorszej sytuacji, że mieszkam na zadupiu, a i nie

 

mam ani przyjaciół, ani znajomych, może to właśnie dlatego, mam napady lękowe, już nawet w domu, i to coraz

 

silniejsze.

Siedząc przed komputerem, zaczyna nagle napływać na mnie fala ogromnego nieokreślonego lęku, strachu, i

 

przerażenia, zaraz łapią mnie duszności, serce wyrywa się z piersi, i wydaje mi się, że za chwilę coś złego się ze mną

 

zdarzy, coś takiego, jak wylew krwi, czy nagły zgon, lub też inne ciężkie schorzenia.

Wpadam w tak wielką panikę, że nie

 

mogę już o niczym myśleć, cały czas jestem zestresowany, ciągle poddenerwowany, i w napieciu siedzę, wiedząc, ze ten durny

 

strach znowu przyjdzie.

I jeszcze raz powtarzam, najgorsze jest to, że to jest lęk nieokreślony, tak w gruncie rzeczy, to

 

sam nie wiem czego się boję, czy śmierci, czy choroby.....

Jestem już tak tym zmęczony, ze naprawdę wolę te 2 tygodnie

 

spędzić w szpitalu, wiedząc że nie będę mógł skontaktować się z własną rodziną (bo takie są zasady), no ale później na

 

przepustki będę mógł przyjeżdżać co weekend, więc warto, jeżeli mam się dzięki temu pozbierać, to naprawdę jest warto, i nie

 

dam się chorobie, z dyńki ją i i kopnąć w zadek.

Nie takie się problemy zwyciężało :wink:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

baraqs! mam nadzieje ze Ci ten pobyt pomoze, bede

 

trzymala kciuki!!! a jak juz wrocisz, to pamietaj - dzis jestesmy w o tyle dobrej sytuacji, ze jest internet - mozesz poznac

 

znajomych wlasnie w ten sposob..nawet nerwicowcow:)) o ile latwiej wiedziec, ze ktos Cie "na starcie" rozumie...moze to

 

bedzie kolejny krok w przelamywaniu sie, w walce..ja zycze Ci wszystkiego dobrego i po powrocie koniecznie daj znac jak

 

poszlo i jak sie czujesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Nerwicę lekową zdiagnozowano u mnie 3 lata

 

temu. 7 miesięcy temu odstawiłam całkowicie leki i wczoraj nastapił atak. Z mojej winy. A wystarczyło porozmawiać i wyjaśnić,

 

a nie czekac jak pęknę jak balon. Asertywnie. Jak zawsze zignorowałam objawy ostrzegawcze. Wszystko można było rozładować w

 

odpowiednim momencie! Zwykła profilaktyka. Dziś jakbym zmartwychwstała. Leki nadal siedzą głęboko zakopane w lodówce a ja

 

wychodzę na imprezę. Mogę oddychać, przestałam się zapadać, szklana bańka pękła. I BĘDZIE DOBRZE!!!

 

pozdrawiam

 

wszystkich i życzę zdrowia

będę wpadać poczytać

H.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Bardzo sie cieszę, że u Ciebie już wszystko w

 

porządku. Racja nie raz trzeba z kimś pogadać o swoich problemach (nie musi być psycholog), by nie nazbierało się ich zbyt

 

dużo. Ja najczęściej po trudniejszych dniach, również czuję sie jak nowo narodzony.

Pozdrawiam i życzę udanej zabawy!!!!

 

:D:D:D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi, jak wyjść z tego koszmaru. WYdaje mi się, że

 

powoli wariuję, przeraża mnie dosłownie wszystko, nie mogę spać, myśleć, nie pamiętam kiedy byłam tak naprawdę szczęśliwa,

 

myślę o tym przez cały czas i czuję, że już dłużej nie wytrzymam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wytrzymaj, albo idź do psychiatry, niech Ci przypisze jakieś

 

psychotropy, albo idź do psychologa na terapię.

Czy wybierzesz jedno czy drugie, to i tak masz szansę na wyleczenie, ważne

 

abyś podjęła wyzwanie, i nie poddawała się, walcz z tym cholerstwem, dasz radę, zapewniam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Rozumiem was w pełni. też przechodziłem przez ten

 

etap, w którym już nie widziałem nadziei w wyleczenie. Świat był szary i traciłem nadzieję że wyzdrowieję i kiedyś sie tego

 

pozbedę.

 

Zrozumiałem wówczas iż jedynym co mi zostało jest walka, walka o siebie, o normalność. Powoli zacząłem się

 

podnosić z tego piekielnego dołka.

 

Teraz już wiem, że wiara w wyleczenie czyni cuda. Jeżeli czegoś bardzo chcemy

 

musimy o to walczyć, bo przecież rzadko co przychodzi łatwo i bez walki również o upragnione studia. Jeżeli od razu stawiamy

 

sie na przegranej pozycji, to nie ma nadziei na to iz nasze marzenia sie spełnią. Popieram wizytę u psychologa, ponieważ moze

 

to być pierwszy i ważny krok w takiej walce. Jeżeli nie zrobimy takiego kroku, wszystkie nasze marzenia mogą przemienić sie w

 

coś nieosiagalnego, a co za tym idzie nasz stan ulegnie pogorszeniu.

Dlatego nie załamujcie się, nerwicę mozna pokonać,

 

trzeba tylko tego chcieć, nie odtrącajcie pomocy od innych (w tym lekarzy psychologów). Jest ona chorobą jak wiele innych,

 

każdy moze na nią zachorować, to nie jest nic wstydliwego, przecież zobaczcie ilu nas jest!!!!

 

TYLKO

 

ZACZNIJCIE WALCZYĆ O SIEBIE!!!!!

 

Pozdrawiam pozytywnie!!!! :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Angel(chyba wcale nie taki Dark) :) Może dlatego, że

 

to dopiero początki mam ogromną wolę walki i nie zamierzam się poddawać, pomimo, że zaledwie 5 h temu znów miałam atak. Fakt,

 

dużo na tym forum pesymizmu, ale nawet kilka postów o "zwycięstwach" dodaje otuchy, nie mówiąc już o tym jak dobrze jest mieć

 

kogoś (choćby i wirtualnie) kto cię rozumie. Czasami jest naprawdę źle, ale od października jeszcze nigdy nie postanowiłam

 

nie wychodzić z domu, chociaż czasami nogi miałam jak z waty, wtedy często wracałam po 0,5 godziny. Ale wyszłam i to już jest

 

zwycieęstwo prawda? :) Z nadzieją czekam na wizytę u psychologa, mam nadzieję, że pomoże mi przezwyciężyć to co zabiło dawną

 

mnie a w jej miejsce wkleiło to coś czym teraz jestem. Bardzo chcę wrócić do tego co było, kiedy nie bałam się co będzie gdy

 

wsiądę do tramwaju...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fermina cieszę się że mogłem Ci choć troche pomóc. Prawda, że

 

początki są trudne, ale widzę że zalęgła się w tobie myśl że wyleczenie jest możliwe i że trzeba walczyć. Jeżeli chodzi o

 

twoje wyjścia na dwór jest to spore osiagnięci godne dumy (nieważne czy na 05h, ważne że wogóle). Z czasem to przestanie być

 

dla Ciebie problemem. Aaa i wszystkie niepowodzenia puszczaj w niepamięć, nie ma sensu o nich pamiętać......

Jeżeli chodzi

 

o dawną Ciebie, zapewniam Cie że Ona to juz przesłość, nigdy już taka nie będziesz.........będziesz lepsza, mądrzejsza i

 

silniejsza. Obiecuję :D:D:D !!!

 

Masz rację, nie załamuj się i walcz, przecież nagroda jest tego

 

warta!!!!!!

Trzymam kciuki!!!!

Pozdrawiam!!!! :D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Chciałbym wam powiedzieć iż wczorajszy dzień był

 

znakomitym przykładem tego co dzieje sie na forum ( w szczególności niektóre posty).

 

Wczoraj wybrałem wraz z rodzina

 

na zakupy (do dużych hipermaketów). Tuż przed wyjazdem czułem sie znakomicie, jak juz jest od kilku dni. Cała jazda zaczęła

 

się dopiero w samochodzie. Wszyscy byli zajęci rozmową, tylko ja siedziałem i myślałem....W głowie zaczęły pojawiać się myśli

 

w których zacząłem przywoływać posty z forum "boje się dużych sklepów, bo mnie tam łapie atak", "jest tam dużo ludzi i co oni

 

pomyśla jak tam zasłabnę?". Poczułem nagle że zaczyna odejmować mi nogi i zaczynam "zapadać się w siedzenie". Do tego zrobiło

 

mi się niedobrze, zaczęło mnie strasznie mdlić. Ale udało mi sie uspokoić i odepchnąć te myśli. Resztę drogi było już

 

dobrze, aż do momentu kiedy dojechaliśmy i zobaczyłem ten wielki barak cały w neonach i reklamach. Do tego tak dużo

 

samochodów (co świadczyło iż jest tam sporo ludzi). Wysiadłem i znowu pojawiły się te myśli. Zrobiło mi się słabo, ale wtedy

 

pojawiła się w mojej głowie myśl "Zaraz, przecież przebywałem już w miejscach gdzie było o wiele więcej ludzi i nic mi się

 

nie stało, tak będzie i tym razem". Wziąłem głeboki oddech i wkroczyłem do hipermarketu. Z biegiem czasu wszystko sie

 

unormowało i wróciło super samopoczucie. Ten dzień uważam za wyjątkowo udany. Zdobyłem nowe doświadczenie, że nie mozna brać

 

do serca wielu postów, bo w końcu lęki innych zaczną byc twoimi lekami.

W hipermarketach (byłem w trzech) spędziłem ok 7

 

godzin. Nie bywałem tam od początku choroby, zawsze wyjazd odkładałem na później. W końcu chciałem pojechać i zobaczyć czy

 

nic mi sie nie stanie i udało sie.

 

Moja przygoda może byc przykładem, że niektóre posty mogą źle wpłynąć na osoby

 

które w świecie nerwicy są nowe. Mimo iż nie jestem taką osobą, też mnie to dopadło.

 

Pozdrawiam optymistycznie!!!!! :D

 

:D:D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Zgadzam się, że niektóre wypowiedzi mogą być dołujące,

 

bo gdy czytamy o czyichś lękach możemy zacząć je odbierać jak swoje własne. Ale niektóre rady są naprawde (przynajmniej dla

 

mnie) bardzo pomocne. Nikt nie zrozumie lepiej człowieka z nerwicą jak drugi z tym problemem. Np. dzisiaj udało mi się nie

 

dopuścić do ataku bo tłumaczyłam sobie że to wszystko dzieje się tylko w mojej wyobraźni, że nie jest realne (tak w ogóle to

 

rada z twojego postu DarkAngel-DZIĘKI OGROMNE) i mi przeszło!!! Cieszyłam się strasznie, prawie w euforię wpadłam na

 

ćwiczeniach(chociaż były nudne) :) Trzeba po prostu rozpowszechnić tutaj zwyczaj pisania o pozytywach, zwycięstwach a nie

 

tylko o objawach-bo przecież je każdy z nas zna aż za

 

dobrze!!!

:-*

 

Naprawione ;) (dop.

 

Lith)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Was wszystkich.jestem z Wami po raz

 

pierwszy.słuchajcie czy życzliwość to też objaw nerwicy ?jestem niezwykle miła dla otoczenia .według mnie to każdy powinien

 

być miły uprzejmy ...natomiast na terapii oceniono mnie że poprostu znalazłam sobie sposób na ludzi.Tak mi się to nie

 

spodobało że więcej już nie poszłam na terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×