Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z tożsamością i jedno wielkie załamanie


libertynka

Rekomendowane odpowiedzi

Doskonalę rozumiem o co wam chodzi, jesteście romantykami. Szukacie tego nieuchwytnego sensu życia, czegoś czemu moglibyście poświęcić życie, coś co dawałoby by wam kopa i szczęście. Dlatego są ludzie np. w USA, którzy powiedzieli fuck you cywilizacja i mieszkają w dżungli. Część poświęciła swoje życie nauce, inni sztuce, a jeszcze inni rozwoju duchowemu. Więc co was powstrzymuje? Nie wierzę, że przez tyle lat szukaliście tego czegoś i nic nie znaleźliście. Albo tylko udajecie albo walicie głową w mur z nadzieją, że za tym murem jest jakiś raj.

 

Niezwykli ludzie robią niezwykle rzeczy, a wy co zrobiliście skoro uważacie się za tych lepszych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam czasami jakieś poza codzienne "wyższe cele', typu zostać kloszardem, lub żyć z dala od cywlizizacji albo zginąć w krucjacie antyislamskiej ale to wynika raczej z tego że nie mam zaspokojonych podstwowych potrzeb, brak pracy,hobby, partnerki, ubogie życie towarzyskie i skoro tego nie potrafie zrealizować to wymyślam se wydumane rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonalę rozumiem o co wam chodzi, jesteście romantykami. Szukacie tego nieuchwytnego sensu życia, czegoś czemu moglibyście poświęcić życie, coś co dawałoby by wam kopa i szczęście. Dlatego są ludzie np. w USA, którzy powiedzieli fuck you cywilizacja i mieszkają w dżungli. Część poświęciła swoje życie nauce, inni sztuce, a jeszcze inni rozwoju duchowemu. Więc co was powstrzymuje? Nie wierzę, że przez tyle lat szukaliście tego czegoś i nic nie znaleźliście. Albo tylko udajecie albo walicie głową w mur z nadzieją, że za tym murem jest jakiś raj.

 

Niezwykli ludzie robią niezwykle rzeczy, a wy co zrobiliście skoro uważacie się za tych lepszych?

 

Po pierwsze tacy się urodziliśmy i tacy jesteśmy, nie musimy nikomu niczego udowadniać i mamy prawo żyć po swojemu.

Nie każdy musi wyjeżdżać do dżungli i udowadniać coś całemu światu. Ja np nie czuję potrzeby robienia niezwykłych rzeczy, bo mam w dupie ten świat, dla mnie niezwykłe będzie pogłębienie medytacji lub opanowanie technik oddychania albo jak zacznę regularnie biegać i nikomu nic do tego co robię ze swoim czasem. Naukowcem też nie każdy może zostać, jest coś takiego jak predyspozycje zawodowe i niestety jak ktoś u siebie ich nie widzi to się nie może rozwijać zawodowo. Poza tym nie każdy ma ochotę całe życie świrować i w 100% się czemuś poświęcać, jak to Amerykanie mają w zwyczaju. My normalnie żyjemy w polskiej rzeczywistości i znaczną część czasu poświęcamy na pracę lub jej szukanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Interesuje się życiem niezwykłych ludzi i ostatnio czytałem biografię Jobsa. Facet również szukał swojego miejsca w życiu jak był młody; brał LSD, interesował się buddyzmem ZEN, był nawet w jakieś sekcie. Pojechał do Azji w poszukiwaniu sensu. Niczego nie znalazł. Jego pasją i sensem okazało się tworzenie produktów, które są amazing.

 

Jakiś gościu interesował się nlp, pua i tak dalej, poszedł na studia psychologiczne i teraz jest jednym z najlepszych Coachów w Polsce.

 

Ja się interesuje informatyką, filozofią i ogólnie pojętymi historiami i chciałbym iść w tym kierunku. Jeśli mi się nie uda to moje zainteresowania pozostawię jako hobby i tyle.

 

Jednak nie każde życie kończy się dobrze chociażby autentyczna historia z filmu into the wild, gdzie chłop zginął z powodu swojej głupoty i braku przygotowania. Inni osiągają jakiś sukces, ale nie potrafią sobie dalej poradzić ze sobą i wpadają w nałogi. Ja mogę skończyć jako no-life bez żadnych perspektyw i szans - cholernie mnie to dołuje, ale jest prawda, a przed nią nie warto uciekać.

 

-- 20 maja 2013, 10:33 --

 

Po pierwsze tacy się urodziliśmy i tacy jesteśmy, nie musimy nikomu niczego udowadniać i mamy prawo żyć po swojemu.

Nie każdy musi wyjeżdżać do dżungli i udowadniać coś całemu światu. Ja np nie czuję potrzeby robienia niezwykłych rzeczy, bo mam w dupie ten świat, dla mnie niezwykłe będzie pogłębienie medytacji lub opanowanie technik oddychania albo jak zacznę regularnie biegać i nikomu nic do tego co robię ze swoim czasem. Naukowcem też nie każdy może zostać, jest coś takiego jak predyspozycje zawodowe i niestety jak ktoś u siebie ich nie widzi to się nie może rozwijać zawodowo. Poza tym nie każdy ma ochotę całe życie świrować i w 100% się czemuś poświęcać, jak to Amerykanie mają w zwyczaju. My normalnie żyjemy w polskiej rzeczywistości i znaczną część czasu poświęcamy na pracę lub jej szukanie.

No to o co ci chodzi? Sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie w temacie.

 

Ktoś tam pisał, że życie to droga. Nie zgadzam się, raczej przypomina labirynt albo las, które można skończyć na pierdyliard sposobów. Fajnie jest to ukazane w filmie efekt motyla.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jego pasją i sensem okazało się tworzenie produktów, które są amazing.

 

no widzisz sam, czyli znalazł swoja "działkę" w życiu.

a to tylko przykład bo takich ludzi jest dużo i nie musi to być nic niezwykłego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to o co ci chodzi? Sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie w temacie.

 

Ktoś tam pisał, że życie to droga. Nie zgadzam się, raczej przypomina labirynt albo las, które można skończyć na pierdyliard sposobów. Fajnie jest to ukazane w filmie efekt motyla.

 

Chodzi mi o to, że Jobs też szukał i błądził, miał po prostu farta że znalazł. My jesteśmy na etapie szukania swojej "działki". Każdemu się czasem wydaje że jest do niczego i nie ma żadnych umiejętności, albo próbuje wielu rzeczy i ciągle nie może trafić. I co z tego? Nie każdy musi znaleźć sens życia przed 30.

 

-- 20 maja 2013, 11:51 --

 

Tylko, że oni na prawdę szukali.

a my szukamy na niby

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to, że Jobs też szukał i błądził, miał po prostu farta że znalazł. My jesteśmy na etapie szukania swojej "działki". Każdemu się czasem wydaje że jest do niczego i nie ma żadnych umiejętności, albo próbuje wielu rzeczy i ciągle nie może trafić. I co z tego? Nie każdy musi znaleźć sens życia przed 30.

Nie miał farta. Jak go wywalili z apple [ z własnej firmy ;)] to rozkręcił następny biznes, który okazał się nie wypałem. Równolegle pomógł finansowo pixarowi i stał się jego szefem. Ten facet nie miał żadnych wyspecjalizowanych umiejętności, był na skrzyżowaniu technologi i sztuki. Miał jednak talent w manipulowaniu innymi i niesamowitą intuicję. Też był strasznie chwiejny emocjonalnie, potrafił się rozpłakać jak ktoś go pojechał i potrafił doprowadzić innych do płaczu. Miał córkę do której nie chciał się przyznać, udawał, że to niego i twierdził, że jego dziewczyna się puszczała, był wybuchowy.

 

Jak się interesujesz życiem duchowym idź w tę stronę i tyle. Nie masz rodziny i pewnie większych zobowiązań, więc jesteś wolna. Jedź to Azji z jakąś grupą, może tam odnajdziesz to czego tak bardzo szukasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niebieskie.niebo, miał farta, miał talent i intuicję, spotkał odpowiednich ludzi, jak raz udało mu się wejść na odpowiednią drogę to już złapał się tego i nie odpuścił pomimo trudności. widać że miał wizję i uparcie dążył do realizacji. bo widział w tym SENS. i to mu dawało napęd.

czego jeszcze nie rozumiesz? my nie mamy takiej wizji, nie odkryliśmy talentów i nie widzimy sensu. a tego właśnie chcemy i szukamy. z pasją się czemuś poświęcać.

 

interesuję się życiem duchowym ale spotkałam w życiu zbyt wielu świrów, który też się tym interesowali. byli zupełnie oderwani od rzeczywistości, czego bym sobie nie życzyła. nie ma bezpiecznej drogi rozwoju duchowego, przynajmniej ja nie znam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że oni na prawdę szukali.

 

trudno zakładać, że tylko oni.

Prawda jest taka, że jeśli chcesz na prawdę szukać to musisz zaryzykować - może się to skończyć albo dobrze albo źle. Można też wieść raczej spokojne i pozornie bezpieczne życie takie jakie ja chcę i większość.

 

Chcesz zarabiać naprawdę dużo pieniędzy - trzeba ryzykować. Nie słyszałem o przypadku, że ktoś dorobił się sam majątku nie ryzykując.

Chcesz poznać świat - ktoś cię może po drodze zabić, zgwałcić, okraść - to też ryzyko.

Chcesz zostać sportowcem -trzeba się temu całkowicie poświęcić to też bardzo duże ryzyko, bo co się stanie jeśli nie osiągniesz sukcesu?

Chcesz na prawdę poznać siebie - możesz się dokopać do jakiegoś gówna, może się okazać, że nie jesteś aż taki dobry jak myślałeś itp, możesz też ześwirować

 

Stallone chciał zostać aktorem, ale miał sparaliżowaną część twarzy i nikt go nie chciał. Był tak biedny, że sprzedał biżuterie swojej żony, a ona gdy się o tym dowiedziała to go rzuciła. Na końcu musiał sprzedać swojego kochanek psa. Jednak wpadł na pomysł na scenariusz gdy oglądał walkę Muhammada Aliego - film miał się nazywać rocky. Nikt tego nie chciał, poza jedną firmą. Stallone podał jednak jeden warunek - ma zagrać główną rolę. Nie zgodzili się. Chcieli za to dać więcej kasy za scenariusz, on się nie zgadzał. I tak to trwało, aż w końcu zgodzili się, ale dali mu mało kasy. Co zrobił po tym stallone? Oczywiście chciał odkupić swojego psa. Stał pod sklepem, gdzie go sprzedał, kilka dni aż spotkał nowego właściciela. Odkupił swego psa za kilkadziesiąt tysięcy dolców i drugoplanowa rolę tego gościa w filmie.

 

-- 20 maja 2013, 12:02 --

 

miał farta, miał talent i intuicję, spotkał odpowiednich ludzi, jak raz udało mu się wejść na odpowiednią drogę to już złapał się tego i nie odpuścił pomimo trudności. widać że miał wizję i uparcie dążył do realizacji. bo widział w tym SENS. i to mu dawało napęd.

czego jeszcze nie rozumiesz? my nie mamy takiej wizji, nie odkryliśmy talentów i nie widzimy sensu. a tego właśnie chcemy i szukamy. z pasją się czemuś poświęcać.

Widzisz to różni się nasze postrzeganie - on sobie wszystko stworzył sam jak przedsiębiorca czy artysta i używał ludzi jako narzędzi, którzy pomogą mu zrealizować jego wizję. Prawda jest taka, że on by się wszędzie odnalazł jak nie w apple to np. w pixarze przy produkcji bajek albo jeszcze gdzieś indziej. To był typ człowieka, który sam przecierał szlaki, a nie liczył, że ktoś czy coś za niego to zrobi.

 

-- 20 maja 2013, 12:26 --

 

Nawet Budda sporo ryzował opuszczając królewski pałac i ruszając w świat, żeby odnaleźć własną duchową drogę. Popełnił tez błąd idąc w kierunki ascezy i umęczenia ciała, co było popularne w jego czasach. O mały przypłaciłby to swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niebieskie.niebo, podajesz przykłady ekstremalne, takich ludzi nie ma zbyt wielu i nie są żadnym wzorem do naśladowania. osiągnęli sukces, a nie każdemu zależy na sukcesie. gdyby każdy się wzorował na Jobsie to mielibyśmy mnóstwo niespełnionych frustratów. Sztuką jest być sobą i odnaleźć swoje powołanie, a nie porównywać się do innych.

 

Na swojej drodze próbowałam różnych rzeczy i szukałam można powiedzieć intensywnie. mieszkałam w 3 różnych miastach w różnych częściach Polski, studiowałam na 3 uczelniach wyższych i w jednej szkole policealnej, w sumie 4 różne kierunki/specjalności, do tego wydałam kilka tys złotych na różne mniej lub bardziej przydatne kursy, łącznie z czytaniem fotograficznym, psychografologią i szkoleniem psów. nie mam sobie nic do zarzucenia bo nie siedziałam na dupie marząc że nagle wszystko się odmieni tylko szukałam. chodziłam do psychologów, doradców zawodowych i wypełniałam testy. żadne z moich działań nie dało mi wiatru w skrzydła, nie miałam wizji rozwoju w żadnej dziedzinie. i o tym jest mój wątek. próbowałam, szukałam, nie znalazłam, jestem załamana, ale bez sensu jest przyznawać, że jestem do niczego. tak o sobie myślę, że się do niczego nie nadaję, wywnioskowałam na podstawie moich doświadczeń, ale nie mam zamiaru się poddawać, bo może za miesiąc, może za 2 lata, przeczytam artykuł w gazecie, spotkam na ulicy człowieka, albo mnie olśni pod prysznicem i znajdę swoją "działkę", w której się będę realizować. To, że nie będę drugim Jobsem nie znaczy, że nie zasługuję na szacunek i zrozumienie.

 

3 razy zmienianie miejsca zamieszkania też jest ryzykiem, tym bardziej że miałam 1 walizkę i 0 znajomych w nowym mieście. rzucanie studiów też jest ryzykiem. tak samo wyciąganie paru tys zł na kursy, po których wszystko mogło się potoczyć inaczej, ale nie wyszło.

 

...nawet na kursie hipnozy byłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niebieskie.niebo, podajesz przykłady ekstremalne, takich ludzi nie ma zbyt wielu i nie są żadnym wzorem do naśladowania. osiągnęli sukces, a nie każdemu zależy na sukcesie. gdyby każdy się wzorował na Jobsie to mielibyśmy mnóstwo niespełnionych frustratów. Sztuką jest być sobą i odnaleźć swoje powołanie, a nie porównywać się do innych.

 

Na swojej drodze próbowałam różnych rzeczy i szukałam można powiedzieć intensywnie. mieszkałam w 3 różnych miastach w różnych częściach Polski, studiowałam na 3 uczelniach wyższych i w jednej szkole policealnej, w sumie 4 różne kierunki/specjalności, do tego wydałam kilka tys złotych na różne mniej lub bardziej przydatne kursy, łącznie z czytaniem fotograficznym, psychografologią i szkoleniem psów. nie mam sobie nic do zarzucenia bo nie siedziałam na dupie marząc że nagle wszystko się odmieni tylko szukałam. chodziłam do psychologów, doradców zawodowych i wypełniałam testy. żadne z moich działań nie dało mi wiatru w skrzydła, nie miałam wizji rozwoju w żadnej dziedzinie. i o tym jest mój wątek. próbowałam, szukałam, nie znalazłam, jestem załamana, ale bez sensu jest przyznawać, że jestem do niczego. tak o sobie myślę, że się do niczego nie nadaję, wywnioskowałam na podstawie moich doświadczeń, ale nie mam zamiaru się poddawać, bo może za miesiąc, może za 2 lata, przeczytam artykuł w gazecie, spotkam na ulicy człowieka, albo mnie olśni pod prysznicem i znajdę swoją "działkę", w której się będę realizować. To, że nie będę drugim Jobsem nie znaczy, że nie zasługuję na szacunek i zrozumienie.

 

3 razy zmienianie miejsca zamieszkania też jest ryzykiem, tym bardziej że miałam 1 walizkę i 0 znajomych w nowym mieście. rzucanie studiów też jest ryzykiem. tak samo wyciąganie paru tys zł na kursy, po których wszystko mogło się potoczyć inaczej, ale nie wyszło.

 

...nawet na kursie hipnozy byłam.

A ile trwała twoja najdłuższa terapia? Ukończyłaś wszystkie te kursy i studia? Może jesteś ekstremalnym przypadkiem słomianego zapału? Interesujesz się czymś np. 5lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapia trwała pół roku (2 razy w tygodniu) ale nie jestem chora, nie miałam diagnozy. skończyłam ostatnie studia i wszystkie kursy. jak się w coś inwestuje pieniądze to nie po to żeby za 2tyg się znudziło, dojazdy, czas, wysiłek, to wszystko zainwestowałam z nadzieją, że się zwróci.

nie, nie interesuję się niczym 5 lat, pisałam że mam z tym problem, że nic mnie nie interesuje obecnie... i co mam sobie włosy z głowy wyrywać czy na terapię iść z tego powodu? nie da się narzucić zainteresowań, to wychodzi z serca, kiedyś się czymś interesowałam więc robiłam kursy, działałam w tym kierunku i okazało się, że to jednak nie to. teraz jestem wypalona i nie mam siły na wyszukiwanie a może to, a może tamto. ileż można. dołuje mnie to i tak naprawdę nie wiem co z tym zrobić, dlatego założyłam ten wątek. naprawdę chciałabym mieć pasję i ją rozwijać, tylko nie mogę jej znaleźć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie lekarz tylko jedna z psycholożek na chyba drugim spotkaniu... nie zwracam na to uwagi.

lekarze mi niczego nie zdiagnozowali 'na stałe', oprócz depresji którą miałam kiedyś i objawów psychotycznych, których też już nie mam od wielu lat. obecnie jestem oficjalnie zdrowa, chociaż stany depresyjne miewam, ale kto w mojej sytuacji by nie miał. i jakieś tam drobne lęki też się znajdą. jednak funkcjonuję normalnie. tylko bezradnie usiłuję znaleźć swoje miejsce na ziemi :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że jeśli chcesz na prawdę szukać to musisz zaryzykować - może się to skończyć albo dobrze albo źle. Można też wieść raczej spokojne i pozornie bezpieczne życie takie jakie ja chcę i większość.

 

niekoniecznie, znaleźć swoją drogę to niekoniecznie znaczy robić coś szalonego, ciągle widzisz w tym fajerwerki.

 

można odnaleźć sens i wieść jeszcze bardziej spokojne życie niż przeciętny człowiek.

 

wiadomo, że te niezwykłe historie o których czytałeś zostały wyselekcjonowane tak by przyciągały uwagę i w wielu innych sytuacjach nie ma takiego dramatyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektórzy się spełniają hodując kury na wsi, uprawiając ekologiczne warzywa lub wychowując 8 dzieci

 

-- 18 lip 2013, 13:38 --

 

Przez przypadek trafiłam na tą stronę http://www.exporter.pl/dialog/messages/18.php pisze tam, że każdy ma talent, że talenty są wrodzone i niezmienne, i że wysiłek niezgodny z talentami nie ma głębszego sensu.

szukam tych swoich talentów całe życie.

drążąc temat znalazłam informacje o teście Gallupa/StrengthFinder

 

Badania Instytutu Gallupa - w wyniku przeprowadzenia ponad 2.000.000 wywiadów w ciągu ostatnich 30 lat:

- wyróżniono 34 talenty z zakresu inteligencji emocjonalnej,

- każdy człowiek ma 5 spośród tych talentów (test StrengthFinder),

- talenty są wrodzone, niezmienne i trwałe,

- największa przestrzeń do rozwoju człowieka, to jego talenty

 

Test można zrobić po zakupie książki z kodem aktywacyjnym, książki są od paru lat niedostępne. Pozostaje samodzielne analizowania.

Tutaj są krótkie opisy 34 talentów http://www.jerzykostowski.pl/index.php/2008/05/teoria-5-talentow/

 

Ściągnęłam książkę "Teraz odkryj swoje silne strony" opisującą test i typy talentów. Posiedziałam, pozastanawiałam się i chyba 5 dominujących u mnie talentów to:

 

1. Pryncypialność/Belief - Twemu życiu nadają sens niezmienne i fundamentalne wartości. Odczuwasz satysfakcję, że się do nich stosujesz.

2. Ukierunkowanie/Focus - Z łatwością wyznaczasz sobie cele i właściwe tory ich realizacji, kierunki działania, priorytety. Wiesz dokąd zmierzasz i rozpatrujesz, co Cię przybliży do celu. (ja właściwie mam problem z celami, wyznaczam sobie cele zastępcze póki nie mam głównego, ale jak już mam jakiś cel to nie odpuszczę)

3. Odpowiedzialność - Doprowadzasz sprawy do końca, jeśli w coś się zaangażujesz. Dobrze wykonujesz powierzone Ci zadania. Trzymasz się zasad etycznych. Jesteś sumienny i niezawodny, dotrzymujesz danego słowa. (tutaj nie jestem pewna, tzn jak się za coś biorę do doprowadzam do końca ale nie lubię zwalać na siebie dużej odpowiedzialności)

4. Rozwaga - Starasz się ograniczyć ryzyko, bo jesteś czujny i ostrożny. Twoje działania są przemyślane i z tego względu niełatwo zawierasz znajomości i starannie dobierasz przyjaciół.

5. Organizator - Masz dar poszukiwania najlepszych rozwiązań w zaistniałej sytuacji. Nawet w ostatniej chwili nie zawahasz się wszystko zmienić, bo właśnie wymyśliłeś jeszcze lepszy sposób.

 

Jak widać te talenty nie mają wiele wspólnego z powszechną definicją talentu (jak np talent to handlu). Ale wolę to, niż dalej o sobie myśleć, że się do niczego nie nadaję i nie mam żadnego talentu.

No i teraz się zastanawiam, jeśli faktycznie mam te 5 cech, to na co one mi się mogą przydać? :( Analizuję siebie i swoją sytuację życiową i nie znajduję żadnego planu, żadnego rozwiązania.

No bo co z tego, że potrafię być odpowiedzialna. Odpowiedzialność mnie spala, nie mam spokoju dopóki jestem za coś odpowiedzialna. Tak samo cele, potrzebuję je mieć a nie mogę znaleźć. Tylko się męczę.

 

Niedługo jadę do domu do rodziców na 4 dni, już planuję o której godzinie wyjazd, jakieś ramy czasowe ale bez konkretnych szczegółów, zadbałam o aktualizację automapy, wybrałam trasę (bo jest kilka). No i fajnie. Żyję wyjazdem bo mam coś do zrobienia. A jak wrócę to usiądę na dupie i będę sobie wynajdować kolejne plany/cele.

Chciałabym te moje zdolności wykorzystywać zawodowo, ale nie mam pojęcia do jakiej pracy się nadaję. Nic konkretnego nie umiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam podobnie, podobne talenty do Twoich, hehe. W pracy mi się przydawały ale aż na tyle jej nie kocham żeby nią żyć, też chcę znaleźć jakiś cel. jeśli mam coś to jest dużo lepiej, najgorzej jak siedzę i tylko przecieka czas przez palce, a ja być może do czegoś się nadaję ale nie mogę znaleźc gdzie mogę być przydatny. Czasem mam okazję do jakiejś aktywności, ale to krótkoterminowo, nie jest tak jak o tym piszesz veganka - żeby to było połączone z pracą zawodową, wielka to szkoda :( Też się męczę, cholernie męczę, zaczynam popadać momentami w jakąś apatię, beznadziejną nicość. Nie mogę nic znaleźć, jedyne co to póki co uczestniczę w tym, co oferuje ktoś inny - warsztaty albo coś ale nie ma tego za wiele. Przyjemności typu używki czy kino jakoś omijam. Mam wrażenie, że jestem wtrącony tutaj nie wiem po co, właściwie punkt 1 jest taki wyjściowy. Czy to taki czas teraz, że tylko pracować (w tym co się nie lubi) zostało i spędzać czas na piciu (i innych tego typu) ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję wszystkim za udział w moim wątku. czytając pierwszego posta muszę przyznać, że niewiele się zmieniło, a jedynie emocje trochę opadły i jestem bardziej pogodzona z sytuacją. przyszłam na ten świat z bardzo kiepskimi kartami i zupełnym brakiem umiejętności grania. przez ponad 20 lat życia nie nabyłam tej umiejętności, dlatego ciągle przegrywam i będę przegrywała. w 30 r.ż człowiek ma już na tyle ukształtowany charakter, że większe zmiany bardzo trudno wprowadzić. nie mając żadnych atutów na starcie, ani umiejętności radzenia sobie mimo tego, jestem wpisana w scenariusz i...

 

miło było poznać parę osób z forum, niektórych też osobiście. przybyło mi dzięki temu trochę znajomych na fb. i tam też można mnie złapać, jakby ktoś sobie o mnie przypomniał.

w ostatnich dniach zawiodło mnie też kilka osób. nie chcę was więcej widzieć, ani z wami rozmawiać. tak już jest, że im bliżej kogoś do siebie dopuszczasz, tym bardziej zrani, a prędzej czy później to zrobi. nie zamierzam dyskutować ani mówić, że coś mnie zabolało, zasługujecie tylko na to, żeby oglądać maski, uprzejme, miłe i z klasą, ale nieprawdziwe.

 

adieu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×