Skocz do zawartości
Nerwica.com

co to będzie jak przyjdzie mi wyzdrowieć?


kanapka_z_nutellą

Rekomendowane odpowiedzi

Chcę szybko napisać tą wiadomość, zanim znowu temat wyda mi się niepoważny.

Do rzeczy. Mam dystymię, depresję od zawsze. Dosłownie od zawsze. Od kiedy pamiętam, czyli od przedszkola. Nigdy nie byłam szczęśliwa, nie wiem co to znaczy.

Wybieram się do lekarza żeby w końcu zrobić porządek ze swoją głową. Zakładając wersję optymistyczną, czyli że tam dotrę, że dostanę receptę na odpowiednie leki, że po dwóch miesiącach, trzech, czy iluśtam zaczną działać, nasuwa mi się pytanie "co wtedy?".

Napisałam, że nigdy nie byłam szczęśliwa. Jest to absolutną i najsmutniejszą prawdą. Miało jednak miejsce pewne szczegolne zdarzenie. Tu proszę się nie śmiać. Otóż raz wspomniane szczęście mi się przyśniło. Było to tak silne, że wyrwało mnie ze snu i po obudzeniu jeszcze przez krótką chwilę mi towarzyszyło. Było to najlepsze, najbardziej pozytywne uczucie jakie mnie spotkało w moim nędznym życiu. Upewniło mnie dodatkowo w przekonaniu, że pozytywne uczucia są mi obce na co dzień. Wcześniej czasem myślałam, że jakośtam odczuwam radość, miłość itd., ale są to jedynie namiastki, pozory. Natomiast szczęście, które raz poczułam było tak intensywne, przyprawiło mnie o szybsze bicie serca, że zastanawiam się jak to będzie czuć tak częściej. Zwyczajnie się boję. Ja nie wiem jak to jest "normalnie" żyć. Boję się, że jak ten emeryt w łóżku z młodą prostytutką - z nadmiaru wrażeń zejdę na zawał.

Ktoś mógłby zapytać, czy nie mam większych zmartwień. Mam. Tak samo boję się, że nigdy nie będę zdrowa. Ale to inny temat. Cały czas zakładając wersję optymistyczną leczenia, pytam się Was jak to jest jak się wychodzi z choroby? Może ktoś miał podobną sytuację do mojej. Cały czas zastanawiam się jak to jest być zdrowym. Mam wtedy nagle zacząć żyć? Ot tak. Ale jakto? Ale jak? To jest jak spędenie większości życia w więzieniu i czekanie na pierwszy dzień wolności.

Jest też kwestia tego jak poradzić sobie z tym co było. Przecież nie zapomnę o tym ile czasu zmarnowałam, ile szans, okazji na coś. Nie wiem jakbym miała to udźwignąć. Teraz w tym trwam, ale chyba po wyjściu z choroby zmienia się perspektywa.

Czy takie obawy jak moje są w ogóle częste? Myślę nad tym wszystkim już jakiś czas i na razie nic mądrego nie mogę wymyślić. Liczę zatem na Was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro dotąd nie byłas u lekarza skad wiesz,ze masz dystymie?depresja itd...?to Twoje przypuszczenia?dlaczego dotad nie wybrałas sie do lekarza skoro

chorujesz od dziecinstwa?

Jak poczujesz się lepiej zaczniesz inaczej postrzegac świat,siebie wszystko..bedziesz odkrywała na nowo uczucia ,doznania jakich dotad nie miałas..jakbys uczyla sie

zyc od nowa,mam nadzieje ,ze na psychoterapie tez sie wybierasz?

Dziwie sie ze tak dlugo zwlekalas

z leczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie w zdrowiu nie boli. Już samo zdrowie przynosi radość i szczęście, więc nie martw się na zapas.

Nie wyobrażaj sobie za dużo, nie wybiegaj myślami za daleko w przyszłość. Żyj dniem codziennym i w nim znajduj małe radości i szczęścia.

Stawiaj sobie w życiu cele /nawet małe/ i staraj się realizować je, wprowadzać je w Twoje życie.

Nawet po koszmarnym dzieciństwie "zaświeci słońce".

 

Dlaczego spoglądasz zawsze w tę drugą stronę?

Dlaczego ciągle myślisz, że inni mają więcej szczęścia?

Tak łatwo twierdzisz, że innym się powodzi o wiele lepiej ...

Ten drugi brzeg wydaje ci się zawsze piękniejszy.

Może dlatego, że jest od ciebie oddalony,

a ty patrzysz, jak skamieniały, zauroczony tym pięknym widokiem.

Czy przyszło ci kiedyś na myśl, że na tym drugim brzegu inni także na ciebie patrzą i sądzą, że to ty masz więcej szczęścia?

Oni też zauważają wyłącznie twoją lukrowaną stronę.

Mniejszych i większych trosk, i kłopotów nie znają.

Szczęście nie leży na drugim brzegu.

Twoje szczęście znajduje się w Tobie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Svafa, raz byłam u lekarza, stwierdził właśnie dystymię. To jednak nie było nigdy leczone.

Czekam co lekarz mi zaproponuje. Jeżeli powie, że psychoterapia może pomóc, pójdę. Jestem tak zdeterminowana, że chyba zrobię wszystko co mi karze ;>

Podobno poczynienie pierwszego kroku, odwiedzenie gabinetu, jest najtrudniejsze. Nie wytłumaczę Ci tutaj w kilku zdaniach powodów mojego zwlekania. Musiałabym opisać całe moje życie. Uwierz, nie jestem z tego teraz dumna i nie jest mi z tym dobrze.

 

Kika7, mam nadzieję, że jest to tak proste jak piszesz. Pewnie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kanapka_z_nutellą, rozumiem,dobrze że chcesz się leczyć ...to prawda zacząc jest najtrudniej potem już tylko kontynuacja leczenia pod okiem specjalisty i psychoterapia to wszystko wymaga

czasu,cierpliwości,pracy nad sobą aby zacząć inaczej odczuwać lepiej się poczuć.Jesteś na dobrej drodze więc powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kika7, mam nadzieję, że jest to tak proste jak piszesz. Pewnie jest.

 

Kanapka_z_nutella, Wyjscie z nerwicy nie jest takie proste.

Napisałaś w swoim poście, ze nigdy nie byłaś szczęśliwa i boisz się, że po wyleczeniu się z choroby nigdy nie będziesz szczęśliwa.

Obawiasz się, że poczucie szczęścia z Twojego snu może "boleć", powodować złe samopoczucie.

 

Tak nie jest. Szczęście nie boli :-)

Szczęścia nie należy daleko szukać - trzeba znaleźć go w sobie i wokół siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×