Skocz do zawartości
Nerwica.com

On znowu jest w szpitalu...


Gość Aranjani

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie

Mój narzeczony został znowu dzisiaj zabrany do szpitala psychiatrycznego... Cierpi na ostrą depresję. Pare lat temu trafił tam pierwszy raz (po próbie samobójczej). Później był tam jeszcze dwa razy. Ostatnio znowu zaczął się gorzej czuć... ale nie tak jak kiedyś. Wczoraj pojechał do rodziców... miał wróci do domu... i już nie wrócił. Szukałam go od rana. Ma wyłączony telefon...a jego cudowna rodzinka jak dzwoniłam rzucała mi słuchawką... nie mam pojecia dlaczego ba az do dzisiaj miałam z nimi bardzo dobre układy...

Przed chwilą wróciłam ze szpitala... pani z recepcji z łaską powiedziała mi, że jest przyjęty na oddział, ale nie moze mi nic powiedziec, nawet na którym oddziale jest bo nie jestem jego rodziną. Nie wiem co mu jest, co się wydarzyła u niego w domu (a niestey jego rodzina nie jest rodziną, która go wspiera...) i po prostu nie wiem co robić. Cała się trzęse... nie wiem jak ja dam rade

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim - staraj sie uspokoić , wiadomo że to trudne ale spróbuj , bo nerwy nic nie dadzą.

Co do szpitala - nie dało by rady nakłamać że jestes z rodziny i chce widzieć kuzyna ? pewnie nie, ale moze trzeba?

 

Bardzo wszystko skrótowo napisałaś, ale pewnie gdzieś leży przyczyna tego jego nagłego pogorszenia , jego stanu, tylko gdzie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za szybką odpowiedź... Może dzięki temu jakoś dam rade i się nie rozlecę na kawałki.

staram się nie denerwować... ale nie bardzo mi to wychodzi. Najgorsze jest to, że nic nie wiem. Nie wiem dlaczego jego rodzina mnie tak potraktowała, ale wiem, że moja noga już tam nigdy nie postanie. Nie wiem dlaczego wczoraj nie wrócił. Nie wiem jak sie czuje.

 

Przyczyną jest pewnie to , że nie zażywał wszystkich leków, które powinien. Skonczyły mu się... jutro miał iść do swojej lekarki.

 

W szpitalu ciężko było czegokolwiek się dowiedzieć. Pielegniarga była niesamowicie niesympatyczna a ja wyłam jak bóbr... nawet nie powiedziała na którym oddziale leży. Jutro tam pojade. Bede dalej próbowac. Nie wiem czy jego rodzina nie zabrała mu telefonu...

Jezeli on sie nie odezwie spróbuje dostać się do pani ordynator jednego z oddziałów (to jego lekarka ale leczy się u niej prywatnie) znam ją i mam nadzieje że będzie mnie ona pamietac i jakoś mi pomoże.

 

Kurcze... najgorsza jest ta niewiedza i niemoc. Siedzę i płaczę... nie wiem co mam robić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aranjani, A nie macie jakichś wspólnych znajomych? Może np jakiś kolega mógłby zadzwonić do jego rodziców i czegoś się dowiedzieć?

Jak się między Wami układało, nie mogło tak być , że naopowiadał coś rodzinie i oni winią Ciebie za jego stan?

 

On ma tak na prawdę jednego przyjaciela. Ale ja nie mam z nim kontaktu. Moja mama nawet dzwoniła do jego rodziców to potraktowali ją tak samo jak mnie... A teraz wyłączyli telefon.

Między nami było różnie jak to w związku. Ale jeszcze wczoraj jak poszedł do rodziców mimo że się trochę pożarliśmy dzwonił, że zaraz wróci, że kocha... później powiedział, że zostaje w domu bo się mama źle czuje (juz coś mi się nie podobało bo mama nie jest sama...jest tata i dwaj bracia) No i później żadnego kontaktu... Jak stałam przy recepcji brat kuknął na książke przyjęć bo była otwarta i zauważył że godz. przyjecia to 6.15

 

Jeżeli chodzi o jego rodzinę... nie mam pojęcia co się stało. Byłam tam częstym gościem, dobrze się tam czułam i nigdy nie odczułam żadnej antypatiii, wręcz przeciiwnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiolu... ale to czekanie jest straszne.

Wiem, że wygląda to dziwnie. Ja sama jestem w totalnym szoku. Z resztą tak jak moja cała rodzina. Nie spodziewałam się tego po jego rodzinie.

Wiedzą jak go kocham jaki jest dla mnie ważny. Jak poprzednio leżał w szpitalu byłam tam codziennie, przed pracą po pracy. Woziłam mu obiady, cały czas byłam w kontakcie z jego rodziną (bo oni go nie odwiedzali...tzn chyba raz był tato). A teraz potraktowali mnie w taki sposób... a ja nie mam pojęcia dlaczego.

Modlę się tylko o to, żeby z moim Słońcem wszystko było w porządku. Tak strasznie się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aranjani, Przykro mi, domyślam się jak się czujesz. Może w szpitalu jutro nie wypytuj tylko wal śmiało w odwiedziny. Przecież nawet na zamkniętych są odwiedziny.

 

Dziękuje.

Tylko najgorsze jest to, że ja nawet nie wiem na którym on oddziale leży... a tam jest ich wiele

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedzieli mi że żadnych informacji mi nie udzielą. Zrobili wogóle łaskę, że mi powiedzieli, że tam jest. Bo gdyby tego nie zrobili to poszłabym na policje zgłosic zaginięcie. To ogromny szpital psychiatryczny... jak trzeba bedzie to bede chodzic z jednego oddziału na drugi i go szukac.

Jak dzwoniłam to wogóle powiedzieli ze informacji telefonicznie nie udzielają a poza tym zepsul im sie system i nic nie wiedzą... fantastyczy szpital...

 

-- 16 lip 2012, 13:51 --

 

Dzwoniłam dzisiaj do szpitala ale powiedzieli, że telefonicznie nie udzielą informacji. Pojechałam i bez problemu, bez wypytywania czy jestem rodziną sympatyczna pani udzieliła mi informacji.

Widziałam się z nim... jest w kiepskim stanie. Nafaszerowany prochami. Ale przynajmniej jest bezpieczny.

Był chwile u lekarza... wtedy podszedł do mnie jeden z pacjentów, może w moim wieku albo nawet młodszy... i powiedział "niech się pani nie martwi, nie płacze to takie chwilowe. Wszystko będzie dobrze. Głowa do góry". I się uśmiechnął... jakoś lżej mi się na sercu zrobiło.

Telefonu nie dali mu w domu... podobno braciszek ma mu dzisiaj przywieźć. W co wątpie...

Dałam mu stary telefon, kupiłam starter i przynajmniej mam z nim jakis kontakt. Jutro pojade do niego z jakimś smacznym obiadkiem.

 

Jest tam tyle ludzi... izba przyjec pękała w szwach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aranjani, Przeczytałam tu i w wątku o haloperidolu i jestem wstrząśnięta i zła. Nie wiem czym się kierowała jego rodzinka postępując w ten sposób. Cieszę się tylko ,że tak to się skończyło i że za chwilkę wyjdzie do domu. Szpital też przypomina ten z horrorów, a nie szpital z XXI wieku :evil: Mam nadzieję ,że nie znikniesz z forum i dasz znać co tam u Was słychać :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiolu bardzo dziękuje za wsparcie.

Co do rodzinki to wolałabym się nie wypowiadac. Ale to nie z rodzinką się związałam i to nie rodzinkę kocham, chociaz tak jak pisałam mam na prawdę (a właściwie miałam) o nich zupełnie inne zdanie. Szpital... to rzeczywiscie masakra... ale po paru wizytach tam jedyne co mogę stwierdzić to to, że pielegniarki na tym oddziale są w porządku. Zastraszająca jest ilość ludzi tam (i mówię tu tylko o tym jednym oddziale) przebywających... przedział wiekowy nieprawdopodobny. Nie wiem czym oni kierują się w doborze "odpowiedniego" oddziału dla chorego... ale nie jestem lekarzem więc nie będę oceniac.

Z moim Słońcem jest już lepiej... uśmiecha się, normalnie rozmawia. Ale dalej faszerują go haloperidolem... ale na szczescie jutro wypis. Oprócz tego dostaje jeszcze relanium i leki które zażywał wcześniej. Czyli jak dla mnie niesamowita mieszanka. Najwazniejsze, że jest juz lepiej:)

Ze mną też... i to w dużej mierze dzięki temu forum. Wczoraj odstawilam lek, którego w sumie nie powinnam zażywac. Ale wydawało mi się, że sobie nie poradze. Jednak wczoraj sama po sobie widziałam, że jestem "naćpana". Zgubiłam sie na terenie szpitala na moment ( to duży teren ale znam go prawie jak własną kieszeń). Gadałam bez sensu... mój brat stwierdził, że zachowuje się jakbym bujała w innej przestrzeni. Wiec dzisiaj definitywnie skonczyłam z tym lekiem. Brałam go od niedzieli.

Zawiozłam mu dzisiaj słodycze, kawę i ogórki małosolne, któe specjalnie dla niego zrobiłam jeszcze przed szpitalem... bo tylko on je je u nas w domu (no nie licząc jednego z naszych psów;) ) Niczego do jedzenia nie chciał innego.

Zawiozłam mu też list... niby napisane przez nasze, jego ukochane psy... ale zawarłam tam wszystko co mu chciałam powiedziec... ale jakby oczami naszych pociech.

Nie moge doczekac sie jutra:)

Teraz tylko musze sie zebrac do wysprzątania mieszkania, bo zapuscilam je przez te ostatnie dni... nie miałam weny do niczego.

Wiolu jeszcze raz dziękuje za wszystko:) z forum nie zniknę :) Moze nawet uda mi sie namówic moje Słonko na rejestracje tutaj... zobaczymy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×