Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak uratowac swoje małżeństwo?


Rekomendowane odpowiedzi

od pewnego dłuższego czasu nie umiem porozumiec się z mężem

codziennie mówimy sobie słowa kocham

ale też codziennie poniżamy się i kłucimy

bardzo często padają bardzo przykre słowa

czasem myślę że na niego nie zasługuje

bo niby dlaczego normalny porządny facet miałby ze mną byc?

wczoraj wieczorem znów klutnia

ale mnie się zaczyna wydawc że to ja wszystko niszcze,tylko nie wiem dlaczego :cry:

kocham go i nie chce bez niego życ

ale boję się że go strace

wiem że ma już mnie dosyc,tych ciągłych kłutni

moich preblemów

jestem nie biorącom narkomanka ale myślę żeby do tego wrócic

oczywiście tego nie chce.

myśle że nie zasłurzył na takie nic jak ja

zasłużył na normanlą zonę

myślę że on się mnie boi

boi się się że w końcu zrobie coś strasznego

że wszystko zniszcze

myślę że już pomału nie chce z mną byc ale to moja wina

jak uratowac to wszystko?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim kłótnia nie jest niczym złym... o ile prowadzi do pełniejszego zrozumienia skłóconych osób. Poza tym często jest tak, że im bardziej obojgu zależy na ich relacji, tym "gorętsza" kłótnia.

 

Prawdopodobnie postrzegasz siebie jako osobę "niezasługującą na własnego męża" (przez niskie poczucie własnej wartości), w przeciwieństwie do tego, co myśli o Tobie mąż.

Prawdopodobnie z powodu Twojego bagażu doświadczeń życiowych, trudno Ci uwierzyć, by w Twoim życiu mogło być wspaniale i dlatego im więcej w Twoim życiu szczęścia, tym bardziej czujesz się nieswojo, niekomfortowo. I przypuszczalnie stąd wynika Twoje mniej lub bardziej świadome torpedowanie "szczęścia", w dążeniu do "prostszego" życia, które znasz z przeszłości. :roll:

 

Jak uratować to wszystko ? Poprzez terapię, na której nauczysz sobie radzić z "wewnętrznym przymusem" torpedowania (prowokowania/testowania) własnego szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia małżeńska zaraz obok Twojej terapii antynarkotykowej. Sami sobie nie poradzicie z tą sytuacją wg mnie. I też mam takie wrażenie że próbujesz storpedować swoje szczęście bo nigdy nie byłaś szczęśliwa tak naprawdę. Twoje życie było inne niż większości ludzi ale dla Ciebie proste i byłaś do tego przyzwyczajona. A teraz, kiedy masz życie jak normalny człowiek czujesz się w tym świecie nieswojo i stąd myśli że na to nie zasługujesz i pewnie dlatego chcesz wrócić do ćpania, do 'prostego' życia.

Terapia, terapia, terapia... małżeńska i indywidualna dla Ciebie (narkotyki).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia, terapia, terapia... małżeńska i indywidualna dla Ciebie (narkotyki).

 

Zgadzam się, specjalista jest potrzebny szczególnie kiedy własne metody zawiodły.

 

A co do tych kłótni... Zgodzę się z tym, że kłótnie są często potrzebne, jeżeli są konstruktywne i jeżeli do czegoś prowadzą, np. do oczyszczenia atmosfery i do wyrażenia swoich emocji czy obaw.

 

Z tego co pamiętam macie małe dzieci. Wiem że jesteś w naprawdę ciężkiej sytuacji, nie chcę Cię pouczać, nie mam prawa do tego i nie wiem tak do końca jak to u Was wygląda, ale chciałabym wypowiedzieć się właśnie z perspektywy dziecka będącego świadkiem takich kłótni. Wiem, że pewnie walczysz o swoje małżeństwo również dla dzieci ale ..

 

w tej walce nie zapomnij o tym jakie spustoszenie w ich psychice takie przeżycia mogą wyrządzić. Ja do tej pory mam żal do mich rodziców. Niejednokrotnie słyszałam ich kłótnie, wręcz awantury. Byłam świadkiem przemocy psychicznej i będąc tak małą dziewczynką nie mogłam nic zrobić, często miałam wyrzuty sumienia z tego powodu, często wmawiałam sobie, ze to moja wina. Nie da się opisać tego strachu, który mnie ogarniał. Kiedy byłam nastolatką również nie mogłam nic zrobić. Paraliżowało mnie to. Niejednokrotnie miałam nadzieję, że moi rodzice po prostu wezmą rozwód.

 

Dzisiaj mam 23 lata, między moimi rodzicami jest w miarę dobrze. Ale we mnie nadal to wszystko tkwi. Wiem, że moi rodzice bardzo mnie kochali i kochają ale nadal nie zdają sobie sprawy jaką krzywdę mi wyrządzili. Do dzisiaj mówiąc, myśląc czy pisząc o tym po prostu ryczę. Wiem, że jest to przyczyną moich problemów, problemów z sobą, ze swoimi emocjami, z agresją. Często wybucham, a kiedy ktoś podnosi na mnie głos to chce mi sie płakać. A to jest tylko wierzchołek góry lodowej...

 

Walcz o siebie, o swoje małżeństwo, ale pamiętaj też o tym co Ci napisałam.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój mąż racze nie pujdzie ze mną na tę terapię

zresztą nie mogę miec o to do niego

on jest normalny to ze mną jest coś nie tak

 

Nie pieprz głupot za przeproszeniem. A co, myślisz że ci wszyscy ludzie którzy chodzą na terapię małżeńską to psychole w kaftanach którzy uciekli ze szpitala? Tak? No weż sie zastanów.

Skoro małżeństwo się sypie to znaczy że coś jest nie tak, a wina najczęściej leży po środku. Wg mnie sami nie poradzicie sobie bo do problemów małżeńskich doszły problemy z Twoim uzależnieniem. Jeśli mąż nie pójdzie na terapię to na moje oko nie zależy mu na ratowaniu związku i długo tak nie pociągniecie. I nie bierz całej winy na siebie bo to dopiero jest chore.

 

p.s. I najbardziej tutaj dzieci cierpią, tak jak pisze moja przedmówczyni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie kłucimy się przy dzieciach

nasze kłutnie nie polegają na krzyczeniu na śiebie

my poprostu często się poniżamy

ale to ja często pierwsza mówię przykre słowa

 

[Dodane po edycji:]

 

czasem wydaje mi się że potrafię tylko ranic ludzi i nie chodzi tylko o o mojego męża

w moim życiu było bardzo wiele osób które skrzywdziłam niestety

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie dlatego potrzebujesz pilnie terapii - tej indywidualnej. Kiedy na nią masz termin ? Bo jak widzisz masz problem i sama nie umiesz go pokonać.

A małżeńska też będzie konieczna.

 

A to że się nie kłócicie czy nie poniżacie przy dzieciach.... i co, myślisz że one nie czują tego że jest żle między Wami? Jeśli tak myślisz to mylisz się. Dzieciaki są mądrzejsze i mają lepszą umiejętność wyczuwania emocji niż się dorosłym wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem wydaje mi się że potrafię tylko ranic ludzi i nie chodzi tylko o o mojego męża

w moim życiu było bardzo wiele osób które skrzywdziłam niestety

a znasz takie powiedzenie "widziały gały, co brały"? Twój mąż chyba zna Twoją przeszłość, znał ją jak się pobieraliście?

nie wiem czy poniżanie się nawzajem nie jest- przypadkiem - gorsze od kłótni..

 

on jest normalny to ze mną jest coś nie tak

co to znaczy, że on jest "normalny"??

"normalny" to pojęcie względne.

 

szkoda, że masz tak niskie poczucie własnej wartości i jeszcze się dobijasz.. Domyślam się, że nie jest Ci łatwo, ale - zadbaj o siebie! o swoje zdrowie psychiczne... Jak większość wcześniej pisała - terapia.

 

Powiedz, rozmawiałaś z mężem, tak szczerze o tym co się teraz z Tobą dzieje? on powinien Cię wspierać jak tylko potrafi, bo małżeństwo to nie tylko świstek..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak mówiłam mu prze ślubem o mojej przeszłości

a teraz czasem słyszę że mugł się nad tym lepiej zastanowic zy byc ze mną

dodam że bardzo dużo razy go okłamałam

no niestety związki chyba nie opierają się na kłamstwach, o ile pamiętam..

ale z drugiej strony - chyba nikt go nie zmusza, żeby z Tobą był?

jest z Tobą z jakiegoś powodu.

 

a przy tym tekście, że mógł się lepiej na tym zastanowić czy być z Tobą... scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego TY? Co konkretnie robisz że niszczysz? A bycie razem tylko ze względu na dzieci to głupota bo dzieci wolą mieć rodziców osobno ale kochających niż razem ale poniżających się itd

 

W zasadzie w tej historii cierpią dzieci najbardziej, mi osobiście jest ich cholernie szkoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale my się kochamy przecierz mówimy to sabie

dużo się przytulamy itp

bo to ja często zaczynam kutnię

same słowa znaczą niewiele w porównaniu do czynów... to nie słowa zbudowały świat ;)

 

czekaj, czekaj... ale skoro widzisz tu jakieś swoje błędy (kłamstwa, zaczynanie kłótni, itp.) - to już dobrze, że je; popracuj nad wyeliminowaniem ich, jeśli Ci z nimi źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam niekontrolowane wybuchy gniewu

ale to akurat mam po poprzednim związku

chyba prubuję się bronic przed czymś czego wcale nie ma

czasem mam wrażenie że mój mąż chce mnie do czegoś zmusic,ale to tylko wrażenie

a ja wtedy atakuje(myślę że to też ma związek z przeszłościa)

 

[Dodane po edycji:]

 

a morze powinnam odejśc i wiecej go nie ranic?

tylko chhyba nie umiem tego zrobic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudunia, koniecznie powinnas isc do psychologa, zeby nauczyc sie panowac nad swoimi emocjami i je wyrazac w inny sposob, nie poprzez ponizanie, ale np mowiac: Nie rob tego, bo mnie to denerwuje, zamiast oceniac meza. Napisalas ze sie kochacie, poza tym chyba masz poczucie winy ze masz przeszlosc za soba itd, to tez trzeba przepracowac, dlatego psycholog powinien pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ustalmy jedno - skoro te kłótnie pozwoliły Wam na lepszy kontakt to wcale złe nie były. Choć jeszcze lepsza byłaby łagodniejsza forma kontaktu. Drugie, skoro mąż jest z Tobą i do tego kłóci się z Tobą, nawet mówiąc przykre rzeczy, nawet obawy, to mu zależy.

 

Masz tu wiele dobrych rad. Skorzystaj z nich. Absolutnie nie wracaj do nałogu. Wiem, że tak byłoby łatwiej. Jeżeli o tym myślisz, to może grupa byłaby dobra - teraz na podtrzymanie? I miej więcej wiary w siebie. Dobrze, zrobiłaś coś złego. każdemu się zdarza. Ale teraz już chcesz dobrze. Masz obawy. A kto ich nie ma? Ale wiedz, że to jest ktoś kto Cię taką pokochał i zapewne jesteś dla niego wiele warta.

 

mój mąż racze nie pujdzie ze mną na tę terapię

zresztą nie mogę miec o to do niego

on jest normalny to ze mną jest coś nie tak

 

Hmmm, to mnie zdziwiło i raczej skłoniło do przekonania męża by poszedł. Terapia jest dla małżeństwa. Spytaj go czy tak jak jest to jest dobrze. Jeżeli nie to powiedz byście pozwolili specjalistom sobie pomóc. Pomoże ona i Tobie, ale i jemu. Mówisz, że są awantury które zabierają Tobie poczucie pewności. Chcesz ratować małżeństwo. Więc jeżeli on uważa, że z jego strony wszystko jest ok (w co trudno wierzyć) to czemu wywołuje w Tobie (chcąc lub nie) to uczucie, że wszystko się rozpada?

Zapewne jemu też nie jest dobrze tak jak jest. Tak się zastanawiam co może przekonać pójść na terapię małżeńską faceta który uważa, że jest wszystko ok, a jak żona chce to niech sama idzie***. Bo sam byłem takim facetem. I wiesz.... nie bardzo dałem się przekonać. To był błąd.

 

Tu nie chodzi o dobro Twoje czy jego, ale o dobro Was obydwojga. Może powiedz mu, że przecież obowiązku przyjścia dalej nie ma. Ale niech przyjdzie na jedno czy dwa spotkania. Przecież nikt go tam łańcuchami ani żadnym innym środkiem przymusu nie skłoni d przyjścia więcej razy. Przecież może nawet wyjść w trakcie.

 

No i zrozum go - on tak samo może bać się jak każdy kto idzie pierwszy raz do lekarza od głowy, że tak się wyrażę. Bo to też psycholog/psychiatra.

 

***) To może nie być głupie - a z terapeutą gdy opowiesz mu wiele o mężu to już coś wymyślicie!

 

 

Powodzenia! I dawaj znać jak idzie!

 

[Dodane po edycji:]

 

No i niezależnie po czyjej stronie leży wina, to trudno w poradni małżeńskiej ratować małżeństwo które przychodzi w połowie. Idź!

 

I nie zostawiaj go - zranisz go ogromnie właśnie wtedy. Bo może nie możecie się dogadać i spokojnie powiedzieć, co czujecie. Ale chcesz i myślisz świadomie co z tym zrobić. To naprawdę dobre. A nie od razu Kraków zbudowano.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeżeli on uważa, że z jego strony wszystko jest ok (w co trudno wierzyć) to czemu wywołuje w Tobie (chcąc lub nie) to uczucie, że wszystko się rozpada?
A co, jeśli jest trochę inaczej ? Może istotnie mąż zauważa nie najlepsze relacje małżeńskie, ale nie uznaje, że to on przyczynił się do tego ? I kto wie, czy to nie jest powodem jego wzbrania się przed terapią małżeńską, bo prawdopodobnie wg niego "nie narozrabiał, więc nie poczuwa się do tego, by naprawiać" ?

I bynajmniej taka postawa nie musiałaby wynikać z unikania odpowiedzialności, egoizmu czy z przerzucania się winą, ale z braku wzajemnego zrozumienia (a o to jest bardzo łatwo przy kłótniach z wrzącymi emocjami).

 

Gdyby ta hipoteza była prawdziwa, może byłoby owocne najzwyklejsze poproszenie męża o pomoc, która polegałaby na wspólnym pójściu na terapię, by lepiej się zrozumieć ? Chyba lepsza taka opcja, niż stwierdzanie "mamy problem", które może i jest jakoś prawdziwe... gdy patrzy się z dystansu. Ale już nie musi takie być, gdy bezpośrednio uczestniczy się w konflikcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×