Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dlaczego ludzie mają nas za wariatów?!


serek87

Rekomendowane odpowiedzi

Bo nas nie znają i boją się poznać. A to dlatego, że w mediach ciężko znaleźć cokolwiek na temat nerwicy, za to często powstają filmy/książki o ciężkich zaburzeniach psychicznych jak schizofrenia. Jeżeli człowiek słyszy coś o chorobach psychicznych, a nigdy nie zestknął się z człowiekiem chorym od razu kojarzy to z obrazami, które widział (tv, gazety itd)np szpital psychiatryczny i kaftany. Dlatego traktują nas jak wariatów. Przydałaby się akcja doinformowania ludzi czym jest nerwica, zwłaszcza że wiele osób na nią choruje i nawet nie ma o tym pojęcia :smile: Ale to tylko moje zdanie na ten temat. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, już coś podobnego było niedawno powiedziane, więc ja proponuję nam, nerwicowcom: uświadamiajmy społeczeństwo :mrgreen: co prawda ja tego dużo nie robię ale jak już się z kimś zgadam na temat nerwicy to mogę ciągnąć temat w nieskończoność ;)

 

Oczywiście to co mówisz serek to wynika z kompletnej niewiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, już coś podobnego było niedawno powiedziane, więc ja proponuję nam, nerwicowcom: uświadamiajmy społeczeństwo :mrgreen: co prawda ja tego dużo nie robię ale jak już się z kimś zgadam na temat nerwicy to mogę ciągnąć temat w nieskończoność ;)

 

Oczywiście to co mówisz serek to wynika z kompletnej niewiedzy.[/quote

 

Ja uświadomiłem czym jest nerwica i depresja wszystkim w moim otoczeniu i kilka osób stwierdziło, że mają niektóre objawy . Wiele osób na początku szczególnie w pracy i szkole zachowywało się w stosunku do mnie dziwnie, kiedy zachorowałem, ale teraz jest ok. No i jak poznaję kogoś nowego to lubię zrobić wtedy mały wykład czym jest nerwica :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście to co mówisz serek to wynika z kompletnej niewiedzy.[/quote

Ja uświadomiłem czym jest nerwica i depresja wszystkim w moim otoczeniu i kilka osób stwierdziło, że mają niektóre objawy . Wiele osób na początku szczególnie w pracy i szkole zachowywało się w stosunku do mnie dziwnie, kiedy zachorowałem, ale teraz jest ok. No i jak poznaję kogoś nowego to lubię zrobić wtedy mały wykład czym jest nerwica :D

Gratuluje odwagi, ja mam podobnie, z tym, ze wykladam depreche :mrgreen: Moi "sluchacze" nie sa jednak ciekawi (nawet ci, o ktorych wiem skadinad, ze tez maja depreche), wiec zdarza sie to nieczesto. W kazdym razie wszyscy w otoczeniu wiedza co przeszedlem i jak, i dzieki temu na moj temat krazy bardzo malo plotek bo wszsytkie mozna latwo zweryfikowac, wystarczy mnie zapytac :) Ja wiem, ze zaraz mi tu ktos powie, ze to glupota przyznawac sie do tego, ale ja i tak wiem swoje i wiem, ze warto bylo "wyjsc z szafy".

Ale wracajac do tematu: to nie tylko ignorancja. To rowniez strach. Bardzo wiele jest analogii do mniejszosci seksualnych: oni tez sa izolowani. Kazdy facet, ktory pojdzie na piwo z gejem jest od razu potencjalnym jego "kochankiem". Kazda dziewczyna, ktorej sie zdarzy z leskami wypic kawe jest w swoim otoczeniu automatycznie podejrzewana o homoodchyl. Dlatego wlasnie jest wielka przepasc i czesto brak wspolnego jezyka jesli sie mowi otwarcie o homoseksualizmie w tym zasciankowym kraju. To jest taki temat tabu, a kazdy kto staje po ich stronie jest automatycznie uznawany za homika. To samo jesli chodzi o choroby psychiczne. Ktos, kto mial bliskie relacje z osoba chora, gdy ta choroba jeszcze nie byla ujawniona, po jej ujawnieniu moze chciec urwac kontakt, bo "co ludzie powiedza"? Ja to znam z autopsji: wielu moich znajomych przestalo utrzymywac ze mna kontakt, zaczely sie docinki, glupie odzywki, czasem nawet agresja. I to nie sa zadne moje urojenia - ja to przerabialem nawet rok po odstawieniu lekow po nawrocie. Dawano mi wyrazny sygnal: "nie chcemy tu chorego, oddal sie", czasem wrecz doslownie.

A co ciekawe, dyskretnie, w 4 oczy potrafil taki jeden albo drugi podejsc gdzies dyskretnie i poprosic o numer tel. do dobrego pychiatry, bo "ciocia zachorowala" ... :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie zrozumiałeś przekazu -coraz mniej jest stygmatyzacji-wariat-ponieważ coraz wiecej ludzi choruje(niestety) i uświadamia sobie na własnym przykładzie ze nie każdy może sie znaleść w takim połozeniu...

coraz więcej sie o chorobach psychicznych mówi się również w mediach...z przyznawaniem sie do choroby przed samym sobą -prawda!!!...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu tego forum musze powiedziec,ze ludzie maja przed nami troche stracha...nie dlatego ze jestesmy niebezpieczni, ale dlatego ze jestesmy dla nich "lustrem"

 

Majac nerwice, zajmujemy sie swoja osobowoscia, zminiamy ja, pracujemy nad soba, pracujemy nad naszym zyciem. Przestajemy pedzic do nikad w zyciu, zasatnawiamy sie nad sensem wielu rzeczy. Nie nalezymy do ludzi na wszystko mowiacych "tak zgadzam sie". Dzieki temu ludzie nas unikaja aby nie musiec sie zastanawiac nad swoim zyciem.

 

Znam to z kregu moich przyjaciol. W czasach kiedy extremalnie nad soba pracowalam aby ulepszyc moje zycie , zmienic moj charakter, wyluzowac w zyciu. Kilka przyjaciólek mi mowilo ze maja stracha bo jak ze mna rozmawiaja, to se uswiadamiaja ze one tez zle zyja , ze one tez nie sa szczesliwe, ale ze one nie maja tej sily aby cos zmienic. Nie sa tez do tego zmuszone ...choroba ich nie gnebi. Maja stracha ze jak zaczna sie nad swoim zyciem zastanawiac to ujrzą wiecej niezadowolenia z niego.

 

Ci jednak którzy uwarzaja nas za wariatow, to akurat grupa ludzi bardzo malo inteligentnych do ktorych tak skomplikowana choroba jak nerwica nie dociera, nie sa w stanie intelektualnie dorosnac do tematu. Czyli sa bezsilni, a bezsilnosc wywoluje u niektorych agresje wiec latwiej jest kogos tytulowac "wariatem" niz rozszezyc swoj horyzont.

 

Dzisiejsze spoleczenstwo jest w wiekszosci skoncentrowane na tym aby osiagnac jakies bzdurne cele, aby pokazac sasiadom, znajomym...dlatego ludzie z choroba nerwicy sa nie wygodni, bo pokazuja palcem im bledy ktorych nie chca widziec.

 

W dziesiejszych czasach wizyta u psychologa nie jest niczym nadzwyczajnym, chodzi masa ludzi nawet nie majacych nerwicy. Sa to przewaznie ludzie inteligentni, myslacy analitycznie, wrazliwi. Ale nie kazdy chce mowic o tym ze sam chodzi do psychologa...zadziwiajace sa tylko okresy oczekiwania na miejsce na terapie, bo skoro nikt nie chodzi i nikt nie potrzebuje pomocy to czemu psychologowie maja kaledarze pelne terminow..

 

Ja nauczylam sie ze nie jest dla mnie wazne czy mnie ktos okresla "wariatka" czy nie, bo bez wzgledu na to ja sama chce se pomóc i moje zycie zmienic. Bo to ja a nie oni bede kiedys siedziec z wnukami w domu i bede wiedziala ze zrobilam wszystko co bylo w mojej mocy aby byc szczesliwa.

 

Ja nadal twierdze ze moja choroba , jest darem, ktory wdziecznie przyjmuje mimo dolegliwosci, bo dzieki nie jestem szczesliwsza niz 5 lat temu przed wybuchem choroby. Kazdy dzie jest dla mnie darem. Kazdy problem nowym wyzwaniem ...

 

A ci wszyscy zdrowi ludzie gonia nadal za dobrem materialnym , wypruwaja sobie zyly nie bo tego chca tylko zeby byc lepszym od innych. Wole jezdzic fiatem i byc szczesliwa i cieszyc sie zyciem niz mercedesem i siedziec w nim nieszczesliwa w pogoni za czyms co nie jest do uzyskania, bo wmiare dobytku rosnie tez apetyt ..gdzie jest koniec drogi tych ludzi.

 

Dlatego jesli inni chca mnie nazwac wariatka to wiem ze robia to tylko dlatego aby nie wglebiac sie w filozofie zycia i pedzic nadal w pogoni szczurow.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś kiedyś przeczytałem, że ludzie przeżywają całe życie w cieniu jaskini, nigdy nie wychodząc na światło dzienne. Chodzi tu o analogię do prawdy. Wszyscy żyją w iluzji, kłamstwach i fałszu i nawet o tym nie wiedzą. Neurotycy to ludzie, którym dane było ujrzeć takie światło prawdy, lecz wkradł się błąd. Mianowicie, nie potrafią tej prawdy znieść, co czyni ich chorymi i usuwa z powrotem w cień.

Droga zdrowienia to droga konfrontacji z prawdą, z prawdą o samym sobie.

BladeM pisała o lustrze i tak rzeczywiście jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nadal twierdze ze moja choroba , jest darem, ktory wdziecznie przyjmuje mimo dolegliwosci, bo dzieki nie jestem szczesliwsza niz 5 lat temu przed wybuchem choroby. Kazdy dzie jest dla mnie darem. Kazdy problem nowym wyzwaniem ...

 

A ci wszyscy zdrowi ludzie gonia nadal za dobrem materialnym , wypruwaja sobie zyly nie bo tego chca tylko zeby byc lepszym od innych. Wole jezdzic fiatem i byc szczesliwa i cieszyc sie zyciem niz merzedesem i siedziec w nim nieszczesliwa w pogoni za czyms co nie jest do uzyskania, bo wmiare dobytku rosnie tez apetyt ..gdzie jest koniec drogi tych ludzi.

To pieknie powiedziane, podpisuje sie obiema rekami, mimo, ze mi z Angsthasse nie po drodze. Zaimponowalas mi teraz, dziekuje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucid tak jak piszesz, bylo nam dane ujrzec swiatlo...poniewaz jest ono tak jasne i docierajace do glebi serca, dlatego mamy lek przed nim. Ale tylko dlatego moglismy je zobaczyc bo my wlasnie my mamy dosc sily aby zniesc je.

 

Jesli chodzi o lustro, tak jak sie zachowujemy tak reaguja na nas ludzie. Jest to dobry sposob aby zreflektowac siebie i swoja osobowosc i jesli zechcemy to zmienic. My potrafimy to wiec jest to produktywne dla nas. Inni nie chorujacy na nerwice nie potrafia zreflektowac swojego zachowania , trzymanie im lustra przed nosem powoduje ich agresje i odrzucenie nas. Ale czy ja wiem czy tacy ludzie sa warci naszej przyjazni ..chyba nie

 

[Dodane po edycji:]

 

Majster dzieki za twoje slowa. To ze nie zawsze jest nam z innymi nie po drodze nie oznacza ze az tak roznia sie nasze poglady.

 

Moze mialam zly poczatek tu na forum, ale intencja moja byla i jest taka sama.

 

 

Mam troche zycia za soba, i duza roznych doswiadczen. Po wielu upadkach i wzlotach znalazlam dla siebie sens tycia...czego i wszystkim innym zycze z calego serca.

 

Jeszcze raz dziekuje za twoje slowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy ja wiem czy tacy ludzie sa warci naszej przyjazni ..chyba nie
Co najwyżej warci współczucia, że nie potrafią rozpoznać w tym lustrze samych siebie i jedyne kogo odrzucają to także samych siebie. Z drugiej strony nie można zapominać, że to właśnie my poprzez przyjaźń i współczucie możemy takim ludziom pomóc się obudzić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BladeM napisałaś chorobie jak o darze, ja uważam podobnie. Jasne, że przeżyłem dramatyczne chwile i jeszcze wiele takich przede mną, ale dzięki nerwicy udało mi się jeszcze lepiej poznać siebie i odkryć co jest w moim życiu naprawdę ważne. Są dni, że nienawidzę nerwicy, że chciałbym żyć jak przed nią, ale wiem że to nie możliwe i szukam pozytywów mojej choroby i tych jest zdecydowanie więcej. Mam taką małą teorię, że ludzie z wiekiem ubierają coraz mocniejszy pancerz na siebie i robią wszystko by upodobnić się do innych, żeby nie dać się skrzywdzić. Tracą przez to wrażliwość i indywidualność. Ja od zawsze żyłem na przekór innym i chodziłem swoimi ścieżkami. Dzięki nerwicy i terapii udało mi się odzyskać wrażliwość, którą schowałem gdzieś głęboko w sobie. Nauczyłem się też rozpoznawać ludzi przed którymi mogę się otworzyć, bo wiem że mnie nie zranią. Wydaje mi się, że nerwica to choroba ludzi wrażliwych właśnie. Ci, którzy obrzucają nas niewybrednymi epitetami są pozbawieni tej właśnie cechy, no i raczej IQ tych jednostek też nie jest zbyt wysokie 8)

"Ignorancja jak wiadomo której zródłem jest niewiedza,jak możesz wiedzieć jak nie słuchasz,co jest w naszych sercach"

Freddie jeżeli pisałeś do mnie, to fakt nie zrozumiałem na początku o co Tobie chodzi :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cisnieniowiec ja twierdze ze ciezkie dni choroby ucza nas uniesc ciezar rzeczywistosci. Te dni ucza nas jak zmienic siebie, swoje zycie aby rzeczywistosc stala sie dla nas szczesciem a nie ciezarem.

 

Ubieranie masek, dopasowywanie sie, upodabnianie sie do innych, jest dla ludzi slabych i moze z malym IQ wygodniejsze, bo chowajac sie w schematach zachowania masy, i powtarzanie przekonan innych jak papuga, sa w stanie ukryc swoje niedoskonalosci.

Tylko ze bedac sami ze soba czuja pustke, niezadowolenie itd. Bo jesli grasz jakos "role" udajac kogos kim nie jestes zatracasz resztki swojego ja. Dla niektorych zagluszenie potrzeb swojego serca jest jedynym wyjsciem aby zyc. Bo porownujac sie wiecznie z innymi, goniac za pieniadzem, symbolami statusu zawsze znajdzie sie ktos kto bedzie mial wiecej.

 

Ja w moim zyciu znam czasy gdy nie wiedzialam co robic z kasa i czasy w ktorych nie wiedzialam co dac dzieciom jesc...ale jesli dobrze cos wspominam to przezwaznie z czasów gdzie nie mialam zbyt wiele. Dzis nie narzekam ale nauczylam cieszyc sie tym co mam ...

 

Uwazam osiagniecia materialne, kariere itd za dary pozyczone nam przez zycie, bo najpózniej jak bedziemy odchodzic to musimy te pozyczone dary oddac.... wole zamykajac kiedys oczyc w ulamkach sekund widzac moje zycie , widziec jak bardzo bylo wypelnione, jak wiele szczesliwych momentow przezylam, a nawet i tych smutnych bo tych darow nie trzeba oddac te zabieramy ze soba na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może nie warto się nad tym w ogóle głowić? Ja też gdybym tego nie miał nie zrozumiał bym nigdy jak to jest nie rozpoznawać się np. w lustrze, czy bać się iść wyrzucić śmieci...powiedział bym chore...

Ja kumam że oni tego nie rozumieją i w sumie nie wymagam tego od nikogo, byle tylko nie rzucili mądrych tekstów w moją stronę a tak to jak dla mnie mogą sobie myśleć co chcą. I osobiście wolałbym żeby ktoś był dla mnie lustrem i żyć sobie jak żyłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja osobiscie nie rozgryzlam problemu.wiem jedno-ludzie oceniaja.maja taka manie.oceniaja i szufladkuja.a po co?oceniac ma mnie fachowiec,lekarz,psycholog a nie ludzie ktorzy nie maja o tym bladego pojecia...im bardziej ludzie oceniaja tym bardziej czuje sie wariatka!to nie ja sobie te etykietke nakleilam tylko oni mnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

serek nie czytałam dokładnie tematu ale może spróbuj przestac się tym przejmować...Ludzie się raczej nie zmienią. Ty ich też nie zmienisz czasem poprostu trzeba cos olać. Myśle że ten komu naprawde zalezy nie uzna Cię za wariatke nawet jeśli naprawde nią będziesz..Zaakceptuj że ludzie są jacy są. Mysle że to ich problem a nie Twój to oni są ograniczeni a nie Ty.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego ludziom wydaje się,że jak ktoś choruje na nerwice to jest taki sam jak psychicznie chorzy z tanich filmów?Zapęty w kaftan nieprzewidywalny i niebezpieczny dla otoczenia?

Bo dziwnie sie zachowuje, odstaje od reszty, moze tez dziwnie wyglada, sprawia wrazenie niebezpiecznego. Jak sie kogos nie zna, lub zna tylko z widzenia, to ludzie projektuja na niego swoje mysli i uczucia, jak ktos widzi chwiejacego sie czlowieka, to na pewno pijany, choc moze miec np. problemy z blednikiem. To automatyczne i powszechne.

 

Ja wiem, ze zaraz mi tu ktos powie, ze to glupota przyznawac sie do tego, ale ja i tak wiem swoje i wiem, ze warto bylo "wyjsc z szafy".

No wlasnie nie, to cos naprawde dobrego i korzystnego dla zdrowia, ja musze sie przelamac, bo niby juz nie mam nic do ukrycia, ale jednak nie przyznalem sie nikomu, ze cos mi jest i znajomi cos tam sie domyslaja, ale chyba raczej maja mnie za ekscentryka.

 

Ale wracajac do tematu: to nie tylko ignorancja. To rowniez strach. Bardzo wiele jest analogii do mniejszosci seksualnych: oni tez sa izolowani. Kazdy facet, ktory pojdzie na piwo z gejem jest od razu potencjalnym jego "kochankiem"

A ja bym zrobil na przekor i pomimo uczuc, ktore by mi mowily, ze to wstyd, i ze ludzie beda gadac, to poszedlbym na piwo z gejem.... ale tylko na piwo :P Nawet specjalnie robilem rzeczy (nieszkodliwe), ktorych efektem mialo byc "gadanie ludzi", wlasnie po to, zeby sobie z tym poradzic.

 

"co ludzie powiedza"

Nienawidze tej postawy, musialem sie wiele lat z niej leczyc i jeszcze troszeczke mi to dokucza.

 

A co ciekawe, dyskretnie, w 4 oczy potrafil taki jeden albo drugi podejsc gdzies dyskretnie i poprosic o numer tel. do dobrego pychiatry, bo "ciocia zachorowala" ...

Ludzie to tchorze.

 

Mi się wydaje, że to nie więcej osób choruje, tylko więcej osób wie, że jest chora lub przyznaje się do choroby

To zle Ci sie wydaje, choruje coraz wiecej ludzi, Prozac jest(lub byl do niedawna) lekiem number one w Stanach, mozesz zainwestowac w akcje firm farmaceutycznych, produkujacych psychotropy bez obaw, im recesja nie grozi.

 

Ja nadal twierdze ze moja choroba , jest darem, ktory wdziecznie przyjmuje mimo dolegliwosci, bo dzieki nie jestem szczesliwsza niz 5 lat temu przed wybuchem choroby. Kazdy dzie jest dla mnie darem. Kazdy problem nowym wyzwaniem ...

Dla mnie jest wylacznie przeklenstwem. Kazdy dzien to walka. A wlasnie, podobno jestes juz wyleczona, wiec o jakich dolegliwosciach mowa?

 

Gdzieś kiedyś przeczytałem, że ludzie przeżywają całe życie w cieniu jaskini, nigdy nie wychodząc na światło dzienne. Chodzi tu o analogię do prawdy. Wszyscy żyją w iluzji, kłamstwach i fałszu i nawet o tym nie wiedzą. Neurotycy to ludzie, którym dane było ujrzeć takie światło prawdy, lecz wkradł się błąd. Mianowicie, nie potrafią tej prawdy znieść, co czyni ich chorymi i usuwa z powrotem w cień.

Droga zdrowienia to droga konfrontacji z prawdą, z prawdą o samym sobie.

To filozofia Platona. Nie wiem, czy neurotycy ujzeli jakas prawde, byc moze... jakiej prawdy nie mozemy zniesc?

 

Mam taką małą teorię, że ludzie z wiekiem ubierają coraz mocniejszy pancerz na siebie i robią wszystko by upodobnić się do innych, żeby nie dać się skrzywdzić. Tracą przez to wrażliwość i indywidualność.

Tak to prawda, ja sie zawsze przed tym wzbranialem i obserwowalem jak inni wraz z wiekiem staja sie tacy ograniczeni, myslacy stereotypami.

 

Wydaje mi się, że nerwica to choroba ludzi wrażliwych właśnie. Ci, którzy obrzucają nas niewybrednymi epitetami są pozbawieni tej właśnie cechy, no i raczej IQ tych jednostek też nie jest zbyt wysokie

Wrazliwosc to przeklenstwo, lepiej byc zimnym, glupim i przecietnym, bo zycie latwiejsze i przyjemniejsze. Jednak jesli juz taki wrazliwiec poradzi sobie ze wszystkimi swoimi lekami i problemami to wtedy rzadzi :D:D

 

Uwazam osiagniecia materialne, kariere itd za dary pozyczone nam przez zycie, bo najpózniej jak bedziemy odchodzic to musimy te pozyczone dary oddac.... wole zamykajac kiedys oczyc w ulamkach sekund widzac moje zycie , widziec jak bardzo bylo wypelnione, jak wiele szczesliwych momentow przezylam, a nawet i tych smutnych bo tych darow nie trzeba oddac te zabieramy ze soba na zawsze.

Ale z drugiej strony osiagniecia materialne, kariera, pieniadze, wcale nie sa zle, ich posiadanie i dazenie do nich to zadna ujma. A wspominanie dobrych chwil przed smiercia to tylko romantyczna wizja. Wtedy to juz bedzie wszystko jedno, czy te momenty w zyciu byly szczesliwe, czy nie.

 

I osobiście wolałbym żeby ktoś był dla mnie lustrem i żyć sobie jak żyłem.

Taak, ignorancja jest blogoslawienstwem, szkoda, ze nie moge patrzec na chorych na nerwice i zastanawiac sie, co tym ludziom jest.

 

ja osobiscie nie rozgryzlam problemu.wiem jedno-ludzie oceniaja.maja taka manie.oceniaja i szufladkuja.a po co?oceniac ma mnie fachowiec,lekarz,psycholog a nie ludzie ktorzy nie maja o tym bladego pojecia...im bardziej ludzie oceniaja tym bardziej czuje sie wariatka!to nie ja sobie te etykietke nakleilam tylko oni mnie!

Ludzie oceniaja nas, ale my(ty, ja) rowniez oceniamy innych. Kazdy kazdego ocenia swoja miara. To jest wogole bardzo ciekawe zjawisko, nazywa sie >projekcja< Na tym zjawisku opiera sie cale nasze zycie. Na przyklad, kiedy widzimy czlowieka, z ktorym nigdy nie rozmawialismy, nie znamy go, to nasze umysly i tak automatycznie przypisuja mu jakies cechy charakteru, jest to automatyczny proces, widzisz kogos i masz na jego temat jakies uczucia (zwykle podswiadome), powstaje osad, te uczucia na temat tej osoby naleza calkowicie do ciebie, z nia nie maja zadnego zwiazku, ale ty uwazasz, ze ta osoba taka jest, po blizszym poznaniu moze sie okazac, ze byl on calkowicie falszywy. Projekcja wystepuje praktycznie zawsze, im czlowiek mniej swidomy tego, co podpowiada mu jego umysl tym efekt projekcji silniejszy. Dobrym przykladem moze byc tez polityka, czesto widac ludzi, ktorzy sie strasznie emocjonuja jakims politykiem, ze to zlodziej, oszust i wogole lajz*, a co sie tak na prawde dzieje, to projekcja. Taka osoba nie dostrzega, ze to co widzi w polityku, to jego wlasne mysli i uczucia. No i to jest tez przyczyna nienawisci wszelakiej, religijnej, nienawisci w stosunku do wariatow, itepe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ja nadal twierdze ze moja choroba , jest darem, ktory wdziecznie przyjmuje mimo dolegliwosci, bo dzieki nie jestem szczesliwsza niz 5 lat temu przed wybuchem choroby. Kazdy dzie jest dla mnie darem. Kazdy problem nowym wyzwaniem ...

Dla mnie jest wylacznie przeklenstwem. Kazdy dzien to walka. A wlasnie, podobno jestes juz wyleczona, wiec o jakich dolegliwosciach mowa?[

 

Nadal twierdze ze jestem zdrowa, ale czytajac moje posty z pewnoscia wiesz jak definiuje "wyzdrowienie"

 

 

Uwazam osiagniecia materialne, kariere itd za dary pozyczone nam przez zycie, bo najpózniej jak bedziemy odchodzic to musimy te pozyczone dary oddac.... wole zamykajac kiedys oczyc w ulamkach sekund widzac moje zycie , widziec jak bardzo bylo wypelnione, jak wiele szczesliwych momentow przezylam, a nawet i tych smutnych bo tych darow nie trzeba oddac te zabieramy ze soba na zawsze.

Ale z drugiej strony osiagniecia materialne, kariera, pieniadze, wcale nie sa zle, ich posiadanie i dazenie do nich to zadna ujma. A wspominanie dobrych chwil przed smiercia to tylko romantyczna wizja. Wtedy to juz bedzie wszystko jedno, czy te momenty w zyciu byly szczesliwe, czy nie

 

Nie mówie ze sa zle, jako czlowiek musisz miec cele. Cele ktore tez osiagniesz. Zycie jest oparte na rozwoju, osiagnieciach i celach. Osiagniecia materialne nie sa ujma dopoki nie sa najwazniejsze w naszym zyciu. A jak pisalam niestety w miare dobytku rosnie apetyt, taka jest natura ludzka i uwolnienie sie od tego jest trudne. Jesli sie uda zyjesz szczesliwiej.

 

A jesli chodzi o wspomnienia w momencie agoni...coz uwierz mi ze to zadna romantycznosc tylko bolesna rzeczywistosc.

 

6 lat temu umieralam, bylam reanimowana i nie wiele brakowalo....i wiem nie z opowiadan, ze naprawde robimy sobie w tym momencie prawdziwy rozrachunek sumienia i bilans zycia. Wiec jesli teraz przyjdzie czas na mnie to juz nie wypadnie moj bilans zycia tak kiepsko. Wszystko co w tych ulamkach sekund przed oczyma mialam, to wszystko naprawilam, zmienilam. I uwierz mi uczucie niespelnionego zycia w momencie gdy odchodzimy jest bolesniejsze niz wszystko co do tej pory przezyles i najprawdopodobnie jeszcze przezyjesz. Dlatego ludzia z niespelnionym zycie tak ciezko odejsc, dlatego tak walcza i mecza sie zanim odejda. Uczucie ze jeszcze tylko troche czasu chcesz aby te najwazniejsze rzeczy naprawic jest okropne...dziekuje ze bylo mi dane, ze dostalam droga szanse i jej nie marnuje.

 

A wylewny dobrobyt finansowy w wiekszosci (nie zawsze) prowadzi do zapomnienia wartosci moralnych, do wypaczenia charakteru, zdradzenia siebie samego....Wiem o czym pisze bo wszystko sama przeszlam. Majac firme i zarabiajac niesamowite pieniadze, znalazlam pasujacych do tych okolicznosci przyjaciól, zapomnialam o tym w co wierze, zapomnialam o moim szczesciu, goniac za jeszcze wiecej i wiecej, czujac pustke w sobie i wypalenie sie, znieczulajac kokaina te uczucia. Umierajac i ladujac na intensywnej przypomnialam sobie czego w zyciu chcialam, co bylo wazne dla mojego serca. Wiec prosze nie mow o romantycznosci w chwili smierci nie wiedzac o czym mowisz. Przyjdzie dzien kiedy twoj czas nadejdzie (oby jak najdluzej!!!) i jesli bedziesz jeszcze pamietac to co teraz napisalam, to na 1000000% przypomnisz sobie moje slowa..

 

[Dodane po edycji:]

 

Bylam tez przy przyjaciólce ktura umierala majac 39 lat i wiem tez co ona w ostatnich chwilach mowila o co prosila.

 

Dlatego zakonczylam pogon za dobytkiem i dobrobytem, nie mówiac ze jest mi zle, bo jak nie gonie za tym to o dziwo jakos wszystko samo o latwiej przychodzi. Ale wole spedzic czas z moimi synami, sprawic im jaks przyjemnosc bo jak juz mnie nie bedzie, to tylko ich wspomnienia o mnie beda wieczne an nie to czego sie dorobilam. Wiec nawet jak odejde bede dalej tu, bo oni beda dalelj osiagac to czego ja nie zdazylam, przekazujac im wartosci moralne i dajac im glebokie i wielkie serca, daje im wiecej niz pozostawionym mieniem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×