Skocz do zawartości
Nerwica.com

nowa pragnie się zaklimatyzować ;)


petunia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Pisząc czuję się lekko podekscytowana, pewnie dlatego, że pierwszy raz dołączam do internetowej społeczności. Społeczności, która aby normalnie żyć musi zgryźć naprawdę twardy orzech ;) Zanim przeczytacie mój post uzbrójcie się w cierpliwość, bo jest tego sporo ale nie pożałujecie, myślę, że moje doświadczenie z ta chorobą może się komuś przydać i wzbudzić refleksje no i poznacie mnie bliżej ;)

Ale do rzeczy. Mój (jakże silny) związek z nerwicą właściwie trwa od zawsze. Ale regularne objawy pojawiły się jakieś 5 lata temu. Porady lekarskiej zaciągnęłam 4 lata temu wtedy też zaczęłam swoje pierwsze leczenie farmakologiczne. Rok od pojawienia się pierwszych objawów próbowałam poradzić sobie sama, myślałam, że to przejściowa dysfunkcja, nie zdawałam sobie sprawy z tego co tak naprawdę mnie dotknęło i jak bardzo może to być poważne. To była męczarnia :shock:!! Zupełnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje ta niewiedza napędzała jedynie całe lękowe koło. Pierwsze wizyty u psychiatry trochę otworzyły mi oczy na pewne sprawy, ale dużo więcej się dowiedziałam czytając o tych zaburzeniach. Mój pierwszy lek to Asentra, nie przyjął się szybko odstawiłam, nie byłam w stanie przejść skutków ubocznych. Następny Paxtin 20 i neurol doraźnie na lęki, na początku owszem bardzo się męczyłam, straszne nudności, zmęczenie, brak skupienia. Potem sama nadałam tym lekom nazwę "tabletki szczęścia". Czułam się wspaniale. Problem w tym, że jeszcze wtedy nie uświadomiłam sobie do końca, ze tabletki niwelują jedynie same objawy...

Po około roku odstawiłam, po paru miesiącach od odstawienia wystąpiło zdarzenie, które spowodowało powrót wszystkich objawów czyli pocenie rąk, kołatanie serca, nudności, zawroty głowy, zaburzenia jedzenia i to przeczucie, ze zaraz zwymiotuję przy wszystkich.

Wtedy po raz kolejny udałam się do psychiatry, który oprócz leków a właściwie zamiast nich dał mi skierowanie na terapię grupową. Tak więc nastąpił kolejny etap w moim docieraniu się z nerwicą lękową połączoną z agorafobią i fobią społeczną (moja diagnoza). Na terapię uczęszczałam prze pół roku, w trakcie nie wróciłam na stałe do leków. Skupiłam się na samej terapii. To była dokładnie 2 lata temu. Po leczeniu czułam się świetnie, lęki jak ręką odjął odeszły, zaczęłam aktywne życie, realizowanie własnych marzeń, celów. Próbowałam nawet rzeczy niemożliwych. Zaczęłam też studia II stopnia na AE. Życie jakoś się ustabilizowało.

Aż do pewnego momentu. Ponad rok temu poznałam mężczyznę. Oszalał na moim punkcie, a ja pragnęłam takiego zaangażowania. Na początku buło cudownie, jak nigdy z żadnym innym mężczyzną ale niedługo potem odsłoniła się moja neurotyczna osobowość, ponieważ pojawiła się silna zazdrość, która wynikała z braku poczucia bezpieczeństwa oraz z niskiej samooceny. wróciły lęki. Związek całkowicie mnie pochłonął, nie starczyło miejsca na moje życie. Uzależniłam całe swoje szczęście i życie od niego ... Po pewnym czasie przestałam odczuwać swoje potrzeby, straciłam własną tożsamość zmechanizowałam swoje postępowanie tylko i wyłącznie do jego potrzeb. Teraz nie wiem kim jestem, nie czuję siebie...

W każdym razie od paru miesięcy zaczęłam psychoterapię indywidualną a od tygodnia wróciłam do paxtinu + afoban doraźnie. Tabletki to była zawsze ostateczność. Właśnie taka nadeszła. Powiem tylko tyle, iż nie sądziłam, ze nawrót może być silniejszy i bardziej przerażający od samego pierwszego razu.

Moim celem na forum jest poznanie Was ludzi, którzy przechodzili czy dalej przechodzą przez własną irracjonalność w poszukiwaniu siebie. Chcę poczuć się tu jak "u siebie" Bo aktualnie nie mam "swojego bezpiecznego miejsca".

Pozdrawiam ciepło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Petunia, ja straciłam 7 lat w związku z facetem( jest teraz podobno zdolnym lekarzem). Studiował on a ja poszłam do pracy aby opłacić wynajęte przez nas mieszkanie. Podporządkowałam mu się całkowicie. Skonczyłam nawet pielęgniarstwo( teraz nawet nie mam pojęcia jak tego dokonałam) aby był ze mnie dumny, sic!

Nie myslałam o sobie, kupowałam mu książki za niebotycznie wysokie sumy, koszule (przyszły lekarz musi być elegancki). Zapomniałam o sobie, bliskich i przyjaciołach. Ocknęłam sie po siedmiu latach kiedy on wyprowadził sie i poprostu stwierdził, że miłość to nie wszystko :shock: Szalałam. Nie wiedziałam kim jestem i co dalej mam robić. Straciłam grunt pod nogami. Pomogli mi rodzice i przyjaciółka. Potem było lepiej. Ale teraz są efekty tych wydarzeń sprzed lat. Uczymy się na błędach, ale cierpimy my, wrażliwcy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×