Skocz do zawartości
Nerwica.com

Związki i bliskie relacje


Becareful

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 1.09.2025 o 17:59, 123she napisał(a):

Miałam wrażenie jakbym obudziła się z długotrwającego snu. To nie był świadomy proces i szczerze mówiąc nikt przy zdrowych zmysłach nie wybrałby wyłączenia ochrony przed takim cierpieniem. Jak zaczęłam czuć te wszystkie powypierane emocje to z poziomu takiego, że czułam się całkiem szczęśliwa nagle zaczęłam marzyć tyko o jednym. 

Żałujesz, że się dowiedziałaś? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.09.2025 o 15:57, bei napisał(a):

W terapii nie ma się szansy w tym sensie  poznać terapeuty, a poza terapią ta szansa jest.

Hmm czy ja wiem, chodziłem do psychoterapeutki która często rzucała przykładami ze swojego życia, czasami tez innych pacjentów, ale anonimowo. I to była najlepsza terapia jaką miałem, na szczęście bez zakochania 😆

Niewiele dała ale to i tak więcej niż cała reszta

 

W dniu 2.09.2025 o 17:01, Mic43 napisał(a):

Zazdroszczę. Ja wtedy czuję paraliżujący lęk. Tzn mam na myśli jeszcze niepewne zauroczenie.

Też zazdroszcze, zakochanie mi się kojarzy tylko z byciem nieszczęśliwym

 

W dniu 2.09.2025 o 18:21, Dalja napisał(a):

NO NIE ...

No tak. Bywa że czasami nawet tak się zdarza 😆

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, conditioner napisał(a):

Hmm czy ja wiem, chodziłem do psychoterapeutki która często rzucała przykładami ze swojego życia, czasami tez innych pacjentów, ale anonimowo. I to była najlepsza terapia jaką miałem, na szczęście bez zakochania 😆

Niewiele dała ale to i tak więcej niż cała reszta

 

Też zazdroszcze, zakochanie mi się kojarzy tylko z byciem nieszczęśliwym

 

No tak. Bywa że czasami nawet tak się zdarza 😆

 

 

Sztos terapeutka. Na ploty to i ja bym chodzila :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Mic43 napisał(a):

Żałujesz, że się dowiedziałaś? 

Nigdy w ten sposób nie myślałam. Na początku przed wszystkim czułam się oszukana przez własny umysł. Nie wiedziałam kim jestem i czy te wszystkie lata kiedy żyłam jakby we śnie, nie będąc do końca kompletną miały jakąkolwiek wartość... Teraz jak już sporo czasu minęło to inaczej już na to patrzę. Myślę, że bez takiej ochrony nie miałabym żadnej szansy przetrwać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Dokładnie tak się czułaś? Próbowałaś coś robić, żeby zaspokoić tę potrzebę kompletności (np. jakieś zachowania autodestrukcyjne, uzależnienia, relacje)? Teraz, gdy wszystko wróciło i udało się to w miarę przetrawić, czujesz się już kompletna?

Wcześniej dla mnie rzeczywistość niewiele się różniła od snu (tak to sobie interpretowałam, że mam wyjątkowo realistyczne sny), czasem tylko miałam takie pojedyncze momenty, że czułam się naprawdę realnie i obecna. Ciągle miałam koszmary i często się budziłam z krzykiem. Unikałam sytuacji jakoś związanych z traumatycznymi wydarzeniami ale nie byłam wtedy tego świadoma. Nie znałam innego życia także nie wiedziałam, że to trochę inaczej powinno wyglądać. Poza tym to całkiem normalnie mi się żyło, dużo się uczyłam a w przerwach głównie chodziłam na imprezy (bez jakiś niemoralnych akcji i raczej bez nielegalnych substancji), często to takie alkoparty było ale taki wiek;) Przez ten czas jakby części mnie związane z traumami były uśpione mam wrażenie, że do czasu kiedy miałam zasoby, żeby jakoś sobie pomóc. Jak później będe miała czas to napiszę coś jak teraz mi się zmienia jak wychodzę z dysocjacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.09.2025 o 14:12, 123she napisał(a):

 Jak później będe miała czas to napiszę coś jak teraz mi się zmienia jak wychodzę z dysocjacji.

 

Kilka podejść robiłam coś więcej napisać ale nie jestem w stanie. Jest to za trudne póki co dla mnie:(

 

Ale wracając bardziej do tematu to ciekawy mi się artykuł  ostatnio wyświetlił, że ponoć często ludzie dobierają się w pary z osobą z tymi samymi zaburzeniami psychicznymi. Wyszło to w naprawdę dużych badaniach także musi coś w tym być. Osobiście to byłam zaskoczona.

Naukowcy odkryli, że wybieramy partnera według zaburzeń psychicznych - GeekWeek w INTERIA.PL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, 123she napisał(a):

 

Kilka podejść robiłam coś więcej napisać ale nie jestem w stanie. Jest to za trudne póki co dla mnie:(

 

Ale wracając bardziej do tematu to ciekawy mi się artykuł  ostatnio wyświetlił, że ponoć często ludzie dobierają się w pary z osobą z tymi samymi zaburzeniami psychicznymi. Wyszło to w naprawdę dużych badaniach także musi coś w tym być. Osobiście to byłam zaskoczona.

Naukowcy odkryli, że wybieramy partnera według zaburzeń psychicznych - GeekWeek w INTERIA.PL

Ja czytałem, że ludzie dobierają się po przeciwnym stylu przywiązania. W moim przypadku się to sprawdza, zawsze najbardziej pociągały mnie osoby zamknięte w sobie, trochę dystansujące, uciekające. Taka też była moja pierwsza, prawdziwa miłość. Co oczywiście powoduje mnóstwo cierpienia i nie zawsze jest warte zachodu. 

Ale w tym artykule co wysłałaś również coś jest. Wspólnota trudnych doświadczeń niesamowicie zbliża, na mnie to działa jak magnes. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, 123she napisał(a):

 

Kilka podejść robiłam coś więcej napisać ale nie jestem w stanie. Jest to za trudne póki co dla mnie:(

 

Ale wracając bardziej do tematu to ciekawy mi się artykuł  ostatnio wyświetlił, że ponoć często ludzie dobierają się w pary z osobą z tymi samymi zaburzeniami psychicznymi. Wyszło to w naprawdę dużych badaniach także musi coś w tym być. Osobiście to byłam zaskoczona.

Naukowcy odkryli, że wybieramy partnera według zaburzeń psychicznych - GeekWeek w INTERIA.PL

Czemu zaskoczona, to normalne że osoby takie same, podobne, się najlepiej rozumieją 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.09.2025 o 23:27, Dalila_ napisał(a):

Czemu zaskoczona, to normalne że osoby takie same, podobne, się najlepiej rozumieją 

Raczej miałam takie przekonanie, że dwa minusy nie dają plusa;) w sensie jak dwie osoby mają z tym samym problem to nie jest dobre połączenie. No ale jak widać chyba się mylę, może łatwiej jest razem mierzyć się z jakimiś trudnościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, 123she napisał(a):

Raczej miałam takie przekonanie, że dwa minusy nie dają plusa;) w sensie jak dwie osoby mają z tym samym problem to nie jest dobre połączenie. No ale jak widać chyba się mylę, może łatwiej jest razem mierzyć się z jakimiś trudnościami.

Nie powiedziałabym że dobre, często toksyczne, niekiedy jedyne możliwe, a nieraz plus

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

Nie powiedziałabym że dobre, często toksyczne, niekiedy jedyne możliwe, a nieraz plus

 

2 godziny temu, 123she napisał(a):

A co masz na myśli, że niekiedy jedyne możliwe?

Myślę, że nie ma tu żadnych reguł, to zbyt złożony temat, mnóstwo zmiennych. Może niektóre zaburzenia lepiej przechodzić wspólnie, inne konfiguracje się w ogóle nie nadają? Jak teraz sprawdzimy które? 

IMO dużo ważniejsze są wspólne wartości, poglądy na dzieci, podobne potrzeby seksualne, poziom intelektualny, samoświadomość i podobny poziom zaangażowania. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, 123she napisał(a):

A co masz na myśli, że niekiedy jedyne możliwe?

Że niektórzy dobrze czują się jedynie z tez zaburzonym czy uzależnionym, może nie ze tak samo koniecznie, ale no w podobnym świecie, i podobne przeżycia. Przykład moi rodzice, alko i dda. Wgl jest udowodnione że jak ktoś od dziecka wychowuje się w jakimś środowisku, np. dużo krzyku, agresja, to podświadomie bezpiecznie czuje się z takim partnerem, bo mózg odbiera to za znane środowisko. A z partnerem gdzie nie ma tej patologii, to mózg odczuwa mobilizację i lęk. podswiadomy stres oczywiscie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Dalila_ napisał(a):

dużo krzyku, agresja, to podświadomie bezpiecznie czuje się z takim partnerem, bo mózg odbiera to za znane środowisko

Coś w tym jest z pewnością. U mnie w domu głównie były kłótnie, złość, agresja. Ale też i dużo smutku, szczególnie mojej mamy. 

No w każdym razie mój najdłuższy związek był z dziewczyną, która również często się złościła (nawet rzucała przedmiotami we mnie xd, gryzła, szczypała xd) , ale i często była smutna. I rzeczywiście czułem się bezpiecznie Hehe. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mic43 napisał(a):

Coś w tym jest z pewnością. U mnie w domu głównie były kłótnie, złość, agresja. Ale też i dużo smutku, szczególnie mojej mamy. 

No w każdym razie mój najdłuższy związek był z dziewczyną, która również często się złościła (nawet rzucała przedmiotami we mnie xd, gryzła, szczypała xd) , ale i często była smutna. I rzeczywiście czułem się bezpiecznie Hehe. 

Byłeś w swoim sosie hehe 🙂 I moze dlatego m.in było ci dobrzw

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Dalila_ napisał(a):

. Wgl jest udowodnione że jak ktoś od dziecka wychowuje się w jakimś środowisku, np. dużo krzyku, agresja, to podświadomie bezpiecznie czuje się z takim partnerem, bo mózg odbiera to za znane środowisko. A z partnerem gdzie nie ma tej patologii, to mózg odczuwa mobilizację i lęk. podswiadomy stres oczywiscie

Ale to jest oczywiste. Tylko czy to normalne? Trzeba wyjść z tego i nauczyć mózg nowego. 

Wolisz krzyk i agresję czy leżeć sobie w spokoju na trawie i patrzeć w niebo? 

Adrenalina jest potrzebna ale nie wywołana przez patologiczne zachowania. 

Da się to wszystko w mózgu przeprogramować. 

Mózg się naprawdę uspokoi i czuć stabilność. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Dalila_ napisał(a):

... ktoś od dziecka wychowuje się w jakimś środowisku, np. dużo krzyku, agresja, to podświadomie bezpiecznie czuje się z takim partnerem, bo mózg odbiera to za znane środowisko. A z partnerem gdzie nie ma tej patologii, to mózg odczuwa mobilizację i lęk. podswiadomy stres oczywiscie

A ja się z tym nie zgodzę (też jestem z rodziny dysfunkcyjnej) - to nie jest tak, że mózg (podświadomość) czuje się bezpiecznie w patologii – w patologii nikt nie czuje się bezpiecznie. To, co działa, to schematy przetrwania, które człowiek wykształcił w trudnych warunkach. Dziecko uczy się, jak reagować na krzyk, agresję czy napięcie, żeby przeżyć dzień, i potem w dorosłości te reakcje mogą być uruchamiane automatycznie. To daje wrażenie znajomości, ale nie bezpieczeństwa. W zdrowej relacji mózg nie ma jeszcze gotowych wzorców – dlatego pojawia się zagubienie, stres czy lęk. Trzeba się dopiero nauczyć reagować na spokój, bliskość i czułość. To zupełnie co innego niż ‘poczucie bezpieczeństwa w patologii’. Tak jak dziecko alkoholika niekoniecznie samo sięga po alkohol – często wręcz przeciwnie, unika go, bo zna konsekwencje. Schematy z dzieciństwa mogą utrudniać start, ale nie skazują na powtarzanie tego samego – można je przełamać i zbudować nowe, można się cieszyć zdrową relacją - wie się także jak się nie zachowywać względem swojego dziecka - żeby potem nie było skrzywione psychicznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Dryagan napisał(a):

 

 

51 minut temu, Dryagan napisał(a):

w patologii nikt nie czuje się bezpiecznie

Dokładnie tak. Właśnie o to chodzi żeby zrozumieć. Zgadam się w pełnej rozciągłości. 

Tez jest z dysfunkcyjnej i trochę czasu zajęło żeby zrozumieć, że pewnie rzeczy nie są azylem bezpieczeństwa a patologią. 

Trzeba szukać spokoju i wytworzyć w sobie mechanizm który zagłuszy lęk który w tym spokoju przychodzi. Wtedy człowiek się boi bo jest za spokojnie i już z góry podświadomie zakłada, że coś się złego wydarzy.

To jest do zrobienia.

Uczę się tego i to wszystko działa. 

Mózg to komputer. Trzeba odinstalować złe programy i wprowadzić nowe.

To wymaga pracy. Samo się nie zrobi. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Dryagan napisał(a):

Schematy z dzieciństwa mogą utrudniać start, ale nie skazują na powtarzanie tego samego – można je przełamać i zbudować nowe, można się cieszyć zdrową relacją - wie się także jak się nie zachowywać względem swojego dziecka - żeby potem nie było skrzywione psychicznie.

Brzmi jak z poradnika psychologicznego lub rolki na tik toku trochę 🙂 Nie wszyscy mogą i nie wszyscy przełamią. To, że Tobie się udało niczego nie dowodzi.

Wiadomo, że wygodniej i przyjemniej tak myśleć, ale Prawda ma w dupie to, co jest wygodne i przyjemne. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dalila_ napisał(a):

A ja nie powiedziałam nigdzie że się z tego nie wychodzi, tylko że to jest pierwsze i naturalne. Nie nazwałam tego zdrowym tego odruchu

Mnie chodziło o coś innego – o to, że nie jest prawdą, iż każdy, kto wychował się w dysfunkcyjnej rodzinie, uważa takie relacje za bezpieczne. Przecież człowiek wracał do domu w strachu i czekał na karę, nawet jeśli nic złego nie zrobił. Czy to ma być schemat bezpieczeństwa? Nie – to schemat przetrwania. Owszem, takie doświadczenia utrwalają pewne zachowania i sprawiają, że podświadomość nawet w normalnym związku czeka na coś złego, przyjmuje postawę "oczekiwania na cios". Ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że w przemocowym związku taka osoba czuje się bezpieczniej niż w zdrowym, gdzie nie wie jeszcze, jak reagować. Nie czuje się. Po prostu zna ten mechanizm i potrafi się w nim poruszać. Tylko tyle. Mogę jedynie zrozumieć, że jak się wejdzie po przemocowym dzieciństwie w przemocowy związek, to po prostu nie wie się, że może być inaczej i to zaciemnia sytuację. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dryagan napisał(a):

 

Ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że w przemocowym związku taka osoba czuje się bezpieczniej niż w zdrowym, gdzie nie wie jeszcze, jak reagować. Nie czuje się. Po prostu zna ten mechanizm i potrafi się w nim poruszać.

No właśnie to że zna a nie zna powoduje ze na tamten moment czuje się mniej bezpiecznie. Ale to moze ulec zmianie oczywiście, ale musi poznac nowe środowisko. Mówię tylko o biologicznym jakby odruchu mózgu - to co znane przyjmuje tak że poziom lęku jest niższy, stres jest mniejszy. Sytuacje nieznane podbijają ten lęk a mózg idzie w mobilizację. Z tego powodu często córki alkoholików wybierają na partnerów kogoś kto też pije. Wśród moich znajomych tak jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Dalila_ napisał(a):

No właśnie to że zna a nie zna powoduje ze na tamten moment czuje się mniej bezpiecznie. Ale to moze ulec zmianie oczywiście, ale musi poznac nowe środowisko. Mówię tylko o biologicznym jakby odruchu mózgu - to co znane przyjmuje tak że poziom lęku jest niższy, stres jest mniejszy. Sytuacje nieznane podbijają ten lęk a mózg idzie w mobilizację. Z tego powodu często córki alkoholików wybierają na partnerów kogoś kto też pije. Wśród moich znajomych tak jest. 

Mnie to się wydaje, że, może być tak, że dziewczyny w domu alkoholika, z, przemocą będą miały taki wzorzec męskości właśnie. I każdy spokojniejszy facet będzie się im wydawał mało męski, albo po prostu nie będzie pociągał. 

Potem zazwyczaj się /cenzura/owo to kończy niestety. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×