Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość i związki a choroby i zaburzenia psychiczne ❤️👩‍❤️‍👨💊💉


Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, Dryagan napisał(a):

Naprawdę łatwiej Ci powiedzieć o intymnych sprawach koledze niż mężowi? No ja mam inne pojęcie małżeństwa - moja Żona jest moją Przyjaciółką, mówię jej o wszystkim, nie ma dla mnie rzeczy wstydliwych. Jestem pewny, że Ona mnie nie potępi, ani nie wyśmieje. Nie chciałbym być w związku, gdzie  druga strona niszczy zamiast wspierać. 

Dla mnie to też jest nie do przyjęcia.... 😳 Dla mnie podstawą związku jest przyjaźń tj. nie boję się partnerowi powiedzieć nawet tych najbardziej intymnych rzeczy. Jeśli jedna ze stron woli obcej osobie mówić o takich sprawach to chyba coś tam nie styka w tym związku. 🧐 No ale może ja się nie znam. Mnie może inaczej wychowywano. 🤷🏽‍♀️🤔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Ilovewinter napisał(a):

Jeśli jedna ze stron woli obcej osobie mówić o takich sprawach to chyba coś tam nie styka w tym związku. 🧐

A to już jest ocena czyjejś relacji na podstawie jednego zdania. A prawda jest taka, że tak na prawdę nic o niej nie wiesz, a wydajesz sądy. I tak na prawdę nic Ci do tego jakie relacje łączą inne osoby.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

A to już jest ocena czyjejś relacji na podstawie jednego zdania. A prawda jest taka, że tak na prawdę nic o niej nie wiesz, a wydajesz sądy. I tak na prawdę nic Ci do tego jakie relacje łączą inne osoby.

lol, ochłoń😃 nikogo nie osądzam tylko wyrażam swoje zdanie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie opowiadam nikomu o swoim pożyciu małżeńskim, spokojnie.

Może nieściśle się wyraziłam.

Przywołałam przykład terapii uzależnień, gdzie byliśmy zgraną grupą, która swobodnie mogła rozmawiać na tematy nas dotyczące.A niekoniecznie mógłby to zrozumieć ktoś inny .To tyle.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Maat napisał(a):

Przywołałam przykład terapii uzależnień, gdzie byliśmy zgraną grupą, która swobodnie mogła rozmawiać na tematy nas dotyczące.A niekoniecznie mógłby to zrozumieć ktoś inny

Kto nigdy nie był na stacjonarnej terapii grupowej dłuższy czas tego nie zrozumie i później powstają teorie o nie takiej relacji. Siłą rzeczy tworzy się pomiędzy uczestnikami specyficzna relacja i więź.

I można być w zayebistym małżeństwie a rzeczy z takiej terapii się nie wynosi. O niektórych sprawach możesz i chcesz rozmawiać z uczestnikami grupy, nie z randomem, czy nawet mężem, który tego najprawdopodobniej nie zrozumie. 

 

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem w związku i prawdopodobnie nigdy nie będę. Kiedyś byłem zdesperowany, żeby kogokolwiek znaleźć, a i tak żadna chętna się nie znalazła. Z perspektywy czasu jak patrzę to może i dobrze, bo jak się trafi na nieodpowiednią osobę to można dużo gorzej skończyć niż w samotności. Jedyne jakieś bliższe znajomości to miałem przez internet i większość z nich samemu zakończyłem, bo po czasie ja chciałem czegoś więcej, a one nie i wykańczało mnie to psychicznie. Teraz już mi nie zależy, pogodziłem się z tym, że będę sam. Kiedyś myślałem, że jak będę z kimś w związku to będę szczęśliwy i moje problemy się skończą, ale zrozumiałem, że to błędne myślenie i najpierw należy się samemu ogarnąć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Maat napisał(a):

@acherontia styx, dziękuję.

Widzę, że mam do czynienia z fachowcem.Tu już nawet nie mam co komentować.

Tam jest specyficzna więź.

Byłam swego czasu pół roku na oddziale terapeutycznym, co prawda nie na leczącym uzależnienia, tylko w Klinice Nerwic, Zaburzeń Osobowości i Odżywiania także znam temat z autopsji ;) 

takich pobytów, relacji i zasad panujących na takich oddziałach nie idzie przełożyć na żadną inną hospitalizację, czy żadne relacje na zewnątrz, mimo, że relacje pomiędzy uczestnikami grupy są niejako odbiciem relacji w jakie wchodzimy na co dzień.

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bardziej relacje w grupie terapeutycznej (byłam pół roku na oddziale dziennym) porównuje do relacji z terapeutą, zresztą terapeuci są cały czas obecni w trakcie sesji i dla mnie ta grupa to była po prostu terapia. Nie utrzymuje już kontaktu z nikim z grupy. W związku partner raczej nie powinien pełnić roli terapeuty, ale nie chciałabym być w związku który nie byłby opart na przyjaźni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, bei napisał(a):

a bardziej relacje w grupie terapeutycznej (byłam pół roku na oddziale dziennym) porównuje do relacji z terapeutą, zresztą terapeuci są cały czas obecni w trakcie sesji i dla mnie ta grupa to była po prostu terapia

No na dziennej terapii pewnie tak. Na oddziałach stacjonarnych jednak więcej czasu niż z terapeutami spędzasz z innymi pacjentami, bez terapeutów, bo terapia jest od rana do 15, a od 15 do rana następnego dnia zostajecie w swoim gronie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam za sobą dziwaczny, ale pełen emocji związek, relację. Trwał około 9 lat, z jedną prawie roczną przerwą.

Rozstania, potem jakaś specyficzna przyjazn z benefitami (jak to nazywał), potem znowu próba związku. Ogólnie ciężko mi się było w tym wszystkim połapać, bo ciągle nie wiedziałam na czym stoję. Zależało mi na tym gościu, więc w to brnęłam i brnęłam. Chyba stałam się w pewnym momencie uzależniona. Kochałam, albo tak mi się zdawało. 

Wszystko kręciło się wokół niego. Tak naprawdę bardzo cierpiałam. Potrzebowałam go.

Pół roku temu dowiedziałam się, że ma kogoś, a ja jestem tylko przyjaciółką. Trafiłam niedługo po tym do szpitala. Nie odwiedził mnie ani razu, a co najciekawsze miesiąc póżniej lezałam z jego matką na sali xD I musiałam go tam spotkać. 

Nie chcę tutaj nikogo obarczać winą, ani jego, ani mnie. Byłam mocno zaborcza i obsesyjnie zakochana. Nie dawałam tchu. On mnie nie chciał, ale pewnie czuł coś skoro tyle ze mną trzymał kontakt. W sumie sama nie wiem co o tym myśleć.

 

Minęło to pół roku bez niego, teraz piszemy, a właściwie on. Już się trochę wyleczyłam. Nie myślę, ale czasem się wzruszam i wspominam. Jestem teraz totalnie antyfacetowa. Nie chcę nikogo, mam jakiś uraz do relacji. Może kiedyś się to zmieni ( a już wszyscy pytają kiedy mąż - mam 29 lat).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.10.2024 o 00:54, bei napisał(a):

Co myślicie o związku dwóch osób z zaburzeniami psychicznymi?

Wg mnie to wszystko zależy jakie to są trudności psychiczne, czy ktoś coś z tym robi jak sobie ogólnie radzi. Mi się wczoraj wyświetlił filmik o parze autystycznej no i fajnie, widać, że są szczęśliwi. Ale czy ja bym chciała być z kimś kto jest mocno straumatyzowany to już nie wiem czy to aż taki dobry pomysł, z jednej strony fajnie, że ktoś by mnie zrozumiał ale na pewno byłoby ryzyko ciągnięcia się nawzajem w dół  i powiększania przekonania, że świat jest straszny skoro i mnie i ta druga osobę spotkało coś strasznego .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkąd tylko pamiętam, miałem problemy z nawiązywaniem relacji. A uwodzenie zawsze kojarzyło mi się z czymś bardzo stresującym, niewdzięcznym i przyprawiającym o psychiczny dyskomfort. Odkąd pamiętam, źle mi z tym, że kobiety tak rzadko robią pierwszy krok w celu nawiązania relacji romantycznej, że tak rzadko aktywnie podrywają chłopaków/mężczyzn. Byłoby dużo łatwiej, gdyby to robiły - a nie tylko "dawały sygnały", które można łatwo przeoczyć lub które mogą nie wystarczyć do zniwelowania stresu u drugiej strony. Choć w głębi duszy jestem romantykiem, to mam bardzo niski poziom inteligencji emocjonalnej, więc tego romantyzmu zazwyczaj po mnie nie widać. Nieodporność na stres też mocno tu przeszkadza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Kiusiu napisał(a):

Odkąd tylko pamiętam, miałem problemy z nawiązywaniem relacji. A uwodzenie zawsze kojarzyło mi się z czymś bardzo stresującym, niewdzięcznym i przyprawiającym o psychiczny dyskomfort. 

Można spróbować bez uwodzenia. Relacja, która rozwinie się ze zwyklaj znajomości też może być spoko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×