Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nienadawanie się do terapii


aniam97

Rekomendowane odpowiedzi

@Luna* mi akurat terapia 2x w tygodniu wiele dała, także u mnie to było ewidentnie na plus. Był czas (ok. miesiąca) że miałam sesje nawet 3x w tygodniu bo akurat miałam dość duży kryzys, ale to zawsze było kosztem wolnego czasu t., bo ona z zasady nie pracuje w weekendy a przeważnie jedną sesję miałam w weekend. Teraz jakbym chciała wrócić do 2 sesji tygodniowo, to t. mi już zapowiedziała, że jakaś szansa będzie najwcześniej w czerwcu a to i tak może.

Także dla mnie terapeuta mogący tak sobie o zwiększać liczbę sesji to jest z góry podejrzany, bo ja może i jestem uprzedzona, ale dla mnie to znaczy, że jest słabym terapeutą i nie ma pacjentów skoro ma tyle czasu xD albo ja trafiałam na takich co zawsze mieli komplet pacjentów i nawet prywatnie czekało się miesiącami żeby się dostać na terapię :bezradny:

 

Edytowane przez acherontia styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, ja sie zgadzam, ze u kogos sesje 2 czy nawet 3 w tyg mogą sie sprawdzic, ale 4 to mi sie juz wydaje przesadą.

Takie troche na siłę. Ale moze nie znamy zbyt dobrze sytuacji, to takie tam gdybanie.

(Mi najbardziej pasowalo raz w tyg (teraz mam raz na 2 tyg), ale chyba juz nie bede zmieniac ( zreszta moze by sie nie zgodzila teraz, nie wiem, bo tez ma duzo pacjentow ;))).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po mojej ostatniej, długiej i nieudanej psychoterapii postanowiłem spróbować jeszcze raz psychoterapii. Tym razem nie będzie to taka typowa psychoterapia tylko taka nieco luźniejsza, ponieważ będzie się odbywała mniej więcej raz na 2 tygodnie. Postanawiam spróbować jeszcze raz. Po ustabilizowaniu swojego stanu psychicznego zdobyłem się na gotowość podjęcia drugiej próby psychoterapii. Powtarzam PRÓBY. Ponieważ mam świadomość, że psychoterapia nic nie gwarantuje, nic nie obiecuje. Ale jednak będę się starał na tyle, na ile będę dawał radę.

 

Po ostatniej 2,5-letniej psychoterapii, opowiedziawszy terapeucie o swoich wątpliwościach związanych z sensem całej psychoterapii i tym, że jednak chciałbym zakończyć współpracę otrzymałem odpowiedź: "To wyłącznie Pana wina, że nie umie Pan korzystać z psychoterapii, bo ma Pan zespół Aspergera!". Dało się wyczuć potraktowanie z góry i poczucie wyższości nad pacjentem. Nie dość, że terapeuta obarczył mnie winą za niepowodzenie w terapii, to jeszcze nadmienił w tym wszystkim jedną z moich diagnoz. Jednak pragnę zauważyć, że nie umawiałem się na rozpatrywanie mojego problemu w aspekcie diagnozy psychiatrycznej, co oznacza złamanie kontraktu przez terapeutę. Na dodatek postanowiłem się umówić na ostatnią wizytę z terapeutą, ponieważ liczyłem, że przemyśli swoje zachowanie i mnie przeprosi. Niestety nie doczekałem się tego. Nie miałem jednak zamiaru mu o tym cokolwiek wspominać. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a nie przedszkolakami, że mamy sobie przypominać, jak należy się zachować. Nie mogę sobie pozwalać na takie zachowanie. To jest jawne robienie z pacjenta idioty i nieudacznika przez samego terapeutę. Pacjent przychodzi na terapię dla siebie, a terapeuta ma za zadanie nakierowywać pacjenta na istotę problemu, na jego zrozumienie, na jego rozwiązanie, na jego wytłumaczenie, na metodę poradzenia sobie z nim. Ale niestety nie czułem tego, żeby terapeuta mnie dobrze nakierowywał, a wręcz postępował zupełnie odwrotnie. Więc dlaczego wyłącznie ja mam być temu wszystkiemu winny? Jeśli coś źle tu piszę, to powiedzcie śmiało... Cała ta terapia odbywała się w prywatnym ośrodku, regularnie co tydzień. Jednak nawet gdyby terapia była za darmo, to i tak byłbym zmuszony ją zakończyć. 

 

Zaznaczam, że to, co napisałem, to tak naprawdę pisałem wyłącznie swoimi słowami, nie jestem w tym żadnym ekspertem, ale staram się to na swój sposób jak najlepiej rozumieć. 

 

Ale przejdźmy do rzeczy. Najważniejszy cel mojego drugiego podejścia psychoterapeutycznego to będzie ZARZĄDZANIE WŁASNYMI EMOCJAMI. To jest obszar, który u mnie leży i kwiczy odkąd tylko istnieję na tym świecie. Nie będę się rozpisywał tutaj dokładnie, ponieważ o tym mógłbym napisać 20-stronicowy esej. Mam już znalezionego naprawdę fajnego terapeutę i wystarczy, żebym się do niego zgłosił. Będzie to terapia prowadzona w ramach NFZ. 

 

Szczęśliwie udało mi się zdobyć na tą gotowość i odwagę, żeby spróbować jeszcze raz, ostatni raz. Jednak frustracja związana z poprzednią psychoterapią i podejściem poprzedniego terapeuty pozostawiła ogromne piętno na mojej psychice. Nie wiem jeszcze, co o tym myśleć... Jest to dla mnie wciąż bardzo trudna rzecz do przetrawienia. 

 

Pozdrawiam Wszystkich i życzę Wam owocnej pracy i powodzenia na Waszych terapiach! 🙂

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, 123she napisał:

A czemu tak myślisz, że się poddaje?

Bo jeszcze nie dosłownie ale już w pewnym sensie postawiła pierwszy warunek kontynuacji terapii (nie mówię, że pozbawiony sensu i że mnie dziwi, ale pokazuje, że chce w jakimś stopniu uniknąć odpowiedzialności za to co będzie ze mną dalej). Poza tym ostatnio sama powiedziała, że jeśli faktycznie nie uda mi się wytrzymać leczenia w takiej formie to czas pomyśleć o końcu, więc najwidoczniej albo wyczerpuje swoje możliwości albo nie chce jej się szukać innych rozwiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, nieprzenikniona napisał:

Poza tym ostatnio sama powiedziała, że jeśli faktycznie nie uda mi się wytrzymać leczenia w takiej formie to czas pomyśleć o końcu, więc najwidoczniej albo wyczerpuje swoje możliwości albo nie chce jej się szukać innych rozwiązań.

Jakbym miała się przejmować takimi tekstami mojej t., to bym już dawno musiała być bez terapii 😜 nie pomyślałaś, że ona w ten sposób chce cię zmotywować do czegoś żeby terapia ruszyła? U mnie po takich okresach gdzie terapia nie szła w żadną stronę (dłuższych lub krótszych) przeważnie następował przełom. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, nieprzenikniona napisał:

Bo jeszcze nie dosłownie ale już w pewnym sensie postawiła pierwszy warunek kontynuacji terapii (nie mówię, że pozbawiony sensu i że mnie dziwi, ale pokazuje, że chce w jakimś stopniu uniknąć odpowiedzialności za to co będzie ze mną dalej). Poza tym ostatnio sama powiedziała, że jeśli faktycznie nie uda mi się wytrzymać leczenia w takiej formie to czas pomyśleć o końcu, więc najwidoczniej albo wyczerpuje swoje możliwości albo nie chce jej się szukać innych rozwiązań.

A może wprost zapytaj terapeutki czy wszystko jest ok, bo czasami domysły są najgorsze. Ja miałam takie doświadczenia, że mnie dwie osoby wyrzuciły więc jak u obecnej terapeutki się poczułam jakby nie chciała już, żebym więcej przychodziła to wprost zapytałam. I jakoś uspokoiło mnie to, że powiedziała, że jedynie w przypadku jeśli będzie terapia jej kompetencje przekraczać to będzie musiała zrezygnować a póki co tak nie jest. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest to, że obecnie jestem w ch...wej formie somatycznej i nie bardzo chcę się podjąć szukania przyczyn tego stanu (w sensie iść do lekarza). Mam tak silny objaw Raynauda, który spowodował, że nie mam już czucia w opuszkach palców, ręce drętwieją mi nawet podczas zwykłej jazdy do pracy (tzn. podczas prowadzenia samochodu), pomijam już napadowe całodniowe parestezje palców etc. No a że jestem też w kiepskiej formie psychicznej to wprost powiedziałam, że jeśli coś faktycznie mi jest to lepiej, żeby mnie zabiło więc nie zamierzam się leczyć...dlatego nie dziwię się, że ona wysiada ;) (być może właśnie przekraczam jej zawodowe możliwości i kompetencje)

No i tu nawet nie jest kwestia tego czy psychicznie tego nie wytrzymam, ale że pod naporem emocji wykończę doszczętnie swój organizm i chyba chodzi jej głównie o to, że nie chce być tego biernym obserwatorem, zwłaszcza, że nie ma tu żadnej możliwości faktycznego działania tzn. nie wyśle mnie do psychiatryka prosto z sesji tylko dlatego, że nie chcę pójść do lekarza i się leczyć (fizycznie), chociaż zdaje sobie doskonale sprawę, że to mój sposób na samobójstwo...

Obecnie mam zatem tylko nadzieję, że zmiana leków coś ruszy w moim podejściu do życia/ nie życia...

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, nieprzenikniona napisał:

Problemem jest to, że obecnie jestem w ch...wej formie somatycznej i nie bardzo chcę się podjąć szukania przyczyn tego stanu (w sensie iść do lekarza). Mam tak silny objaw Raynauda, który spowodował, że nie mam już czucia w opuszkach palców, ręce drętwieją mi nawet podczas zwykłej jazdy do pracy (tzn. podczas prowadzenia samochodu), pomijam już napadowe całodniowe parestezje palców etc. No a że jestem też w kiepskiej formie psychicznej to wprost powiedziałam, że jeśli coś faktycznie mi jest to lepiej, żeby mnie zabiło więc nie zamierzam się leczyć...dlatego nie dziwię się, że ona wysiada ;) (być może właśnie przekraczam jej zawodowe możliwości i kompetencje)

No i tu nawet nie jest kwestia tego czy psychicznie tego nie wytrzymam, ale że pod naporem emocji wykończę doszczętnie swój organizm i chyba chodzi jej głównie o to, że nie chce być tego biernym obserwatorem, zwłaszcza, że nie ma tu żadnej możliwości faktycznego działania tzn. nie wyśle mnie do psychiatryka prosto z sesji tylko dlatego, że nie chcę pójść do lekarza i się leczyć (fizycznie), chociaż zdaje sobie doskonale sprawę, że to mój sposób na samobójstwo...

Obecnie mam zatem tylko nadzieję, że zmiana leków coś ruszy w moim podejściu do życia/ nie życia...

Niestety doskonale Cię rozumiem:( Ja swojej terapeutce trochę na wstępie już powiedziałam, że może tak być, że ta moja terapia będzie dobrze szła, coś mi pomoże a ja i tak odejdę... więc, żeby nie czuła się winna, że ona coś źle zrobiła albo, że to wina "złej" terapii. Także rozumiem też Twój brak motywacji do pójścia do lekarza, bo też w tym nie widzę u siebie sensu ale raczej robię to na zasadzie, że muszę jakoś dbać o zdrowie, bo a nuż jednak mi się zachce żyć.  Drętwienie palców to jest coś mega upierdliwego sama to wiem z doświadczenia i raczej Cię to nie zabije tylko Ci uprzykrzy życie. Im szybciej się tym zajmiesz tym lepiej, bo akurat w takich problemach czas ma znaczenie a przyczyna może być banalna jak jakieś niedobory i też tak jest, że to może wpływać na Twoje gorsze samopoczucie psychicznie. Także Cię zachęcam się zmobilizować i pójść do lekarza, bo na pewno poprawa stanu fizycznego poprawi też Twoje samopoczucie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, 123she napisał:

Hej nieprzenikniona i jak tam?

Chyba emocje mi opadły bo już w sumie sama nie wiem o co mi chodziło, tzn. wyszło jak zawsze, że myślę 0-1 i po prostu interpretacja idzie mi za daleko...póki co jestem na etapie uboków nowego leku, więc ciężko mi się generalnie myśli o czymkolwiek ;)

A co do rąk to u mnie drętwienie nie jest aż tak upierdliwe co ten Raynaud, czekam na wyniki przeciwciał przeciwjądrowych i rezonans kręgosłupa szyjnego...może jedno albo drugie coś wyjaśnią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, nieprzenikniona napisał:

Chyba emocje mi opadły bo już w sumie sama nie wiem o co mi chodziło, tzn. wyszło jak zawsze, że myślę 0-1 i po prostu interpretacja idzie mi za daleko...póki co jestem na etapie uboków nowego leku, więc ciężko mi się generalnie myśli o czymkolwiek ;)

A co do rąk to u mnie drętwienie nie jest aż tak upierdliwe co ten Raynaud, czekam na wyniki przeciwciał przeciwjądrowych i rezonans kręgosłupa szyjnego...może jedno albo drugie coś wyjaśnią...

To fajnie, że udało Ci się już jakieś badania zrobić, mam nadzieję, że szybko się uda coś wyjaśnić i temu zaradzić 🙂

 

Ja ostatnio miałam taki kryzys z terapią, że już nie chciałam chodzić. To odwoływanie wizyt mnie jakoś podłamało a później był taki twist, że załapałam covida i sama musiałam 2 tygodnie odwoływać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×