Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brakuje mi bratniej duszy.


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry,

 

Wątek w kategoriach rodziny i związków, niemniej nie dotyczy sprawy sercowej, tylko przyjacielsko-koleżeńskiej.

 

Najprościej rzecz ujmując, jestem samotny wśród ludzi. Jestem w związku, mam rodzinę, rodziców i dość stały kontakt z nimi i kilku znajomych, z którymi co jakiś czas utrzymuję kontakt. Problem dotyczy właśnie sfery koleżeńsko-przyjacielskiej, ponieważ nie mam totalnie osoby, do której mógłbym się zwrócić i rozmawiać jak przyjaciel z przyjacielem/przyjaciółką. Poznaję co jakiś czas nowe osoby, ale nie mam poczucia, że nadajemy na tych samych falach, że chcę się zwierzyć z głębszych trosk, problemów, sekretów. 

 

Sam jestem dość wycofany w stosunku do ludzi, poznając podchodzę do kogoś z dystansem, z natury rzeczy tak mam, czy to w fazie "moja ciało wchodzi w stan gotowości <czyt. dawna nerwica lękowa>" czy to w fazie "czuję się ze sobą dobrze". I właściwie mała grupa osób, z którymi mógłbym konwersować, w zupełności mi wystarcza. Niemniej wychodzi to pokracznie, kiedy pokłócę się w związku i zastanawiam się po fazie konfliktu, co się wydarzyło, ale nie mam do kogo zwrócić się z prośbą o znalezienie innego punktu widzenia, bo takiej osoby nie mam.

 

Mam za sobą cztery relacje, głębokie, przyjacielskie, które nie przetrwały próby związku - nagle z kogoś ważnego stałem się pięciorzędną osobą, nagle stajemy się sobie obcy, nie ma nawet chwili żeby się spotkać na przysłowiowej kawie. Ostatnia, czwarta relacja jest utrzymywana w duchu coś nas łączyło i miło się rozmawia, ale staliśmy się sobie dalecy. Problemów wewnętrznych o mocniejszym ładunku emocjonalnym nie podejmujemy.

 

Ze smutku zacząłem przelewać swoje żale robiąc dziwne, czasem mało znaczące zdjęcia i wrzucać je na instagrama, którego do tej pory omijałem szerokim łukiem - z dodatkowym opisem. Jakiś rodzaj kompensacji, ale nie wiem, czy skuteczny. Tracę wiarę w siebie, gdy widzę, jak moje życie towarzyskie wygląda. Moja wiara we mnie jest właściwie delikatnie szklana, nieopatrznie łatwo ją stłuc. To wszystko mnie zjada i nie wiem, gdzie zaprowadzi.

 

Piszę to z myślą, że może ktoś podrzuci pewną radę, spostrzeżenie, ale też wew. samo zainteresowanie się będzie dla mnie czymś miłym. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

Problem jest mi znany. Miałem może tylko jedną relację, w której tę drugą osobę mogłem określić jako bratnią duszę. Czy była to bratnia dusza - nie wiem. Relacja podupadła z powodu "siostrzanej duszy", aż w końcu (bezpowrotnie raczej) zamarła. Moje relacje wydają się w większości powierzchowne - brak jest w nich poczucia, że pochodzimy z tej samej planety. Nie mam nikogo, kogo mógłbym z czystym sumieniem nazwać przyjacielem, znajomych mam zresztą też nie wielu. Unikam ludzi i wycofuję się z kontaktów ze znajomymi z powodu lęku. Dodatkowo jestem specyficzną osobą o specyficznych zainteresowaniach, więc trudniej jeszcze jest mi poznać kogoś, z kim zgadzałbym się na płaszczyźnie umysłu i duszy.

 

19 godzin temu, Creedart napisał:

Piszę to z myślą, że może ktoś podrzuci pewną radę, spostrzeżenie, ale też wew. samo zainteresowanie się będzie dla mnie czymś miłym. 

Naturalnie nie jestem w stanie dać Ci żadnej rady. Jedyną, jaką posiadam, rezerwuję dla samego siebie - a jest to ***** ***. I bynajmniej nie mam na myśli popularnego (i słusznego) sloganu politycznego.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie mam przyjaciół, a jedynie powierzchownych znajomych. Gdy parę razy zdecydowałam się zwierzyć ze swoich przemyśleń, nie uzyskałam tego, czego oczekiwałam. Chyba mam za duże oczekiwania, żeby móc nazwać kogoś bratnią duszą. Z dystymią i negatywnym podejściem do życia znalezienie kogoś takiego jest chyba niemożliwe. W relacjach międzyludzkich przyjęłam taktykę nie odsłaniania się zbytnio. Nie mówię o swoich emocjach, o swoim samopoczuciu, albo mówię bardzo zdawkowo. Od czasu do czasu łapie mnie tęsknota za głęboką przyjaźnią, ale to jedna z wielu tęsknot dorosłości. Boli, ale idzie się przyzwyczaić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, acarien napisał:

Także z mojej perspektywy wygląda to tak, że jesteś i tak w bardzo dobrym położeniu. Dlatego z mojej perspektywy nie jesteś sam. Po prostu tak się czujesz. Prawdziwa samotność jest wtedy, kiedy de facto nie masz nikogo na świecie, z kim mógłbyś po prostu porozmawiać, świadomość, że nie masz na kogo liczyć itd. itp. Czasem jest tak, że można mieć wiele, a po prostu tego nie doceniać. Być może warto po prostu popatrzeć dookoła siebie i docenić to, co już się posiada? 

To, co piszesz, ma wydźwięk trochę umniejszający. OP ma problem - nie posiada relacji przyjacielskiej. Jak sam pisze, nie ma on się do kogo zwrócić, kiedy w związku dochodzi do nieporozumień. Związek nie jest złotym środkiem, niekwestionowanym szczytem piramidy potrzeb, będącym w stanie zastąpić wszelkie inne niespełnione potrzeby. Samotność może mieć różne odcienie, nie zgadzam się więc z określaniem, czym jest "prawdziwa" samotność/depresja/schizofrenia/fobia/cokolwiek w oparciu o to, że inni "mają gorzej".

Można starać się dostrzegać pozytywy, doceniać swoją sytuację, ale czy będzie to skuteczne? Wątpię, aby mogło to sprawić, że poczucie niespełnienia na jednym polu zniknie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, acarien napisał:

A jakbym chciał się tak doczepiać, jak Ty do mnie, to uznałbym, że w Twojej odpowiedzi można wydźwięk braku empatii, współczucia dla np. mojej sytuacji, którą w zasadzie "olałeś" podczas odpisywania...

Nie miałem na celu doczepiania się - chciałem wyrazić swoje polemiczne zdanie stricte wobec stwierdzenia o prawdziwości samotności i wolałem uniknąć tworzenia wątków pobocznych. Może nie wziąłem pod uwagę tonu Twojej wypowiedzi, który ze względu na Twoją sytuację był emocjonalny, przez co nie powinienem był jej "rozbierać na czynniki pierwsze", ani jej celu, bo możliwe, że przede wszystkim chciałeś przedstawić swoją sytuację i to, jak się czujesz, a nie punkt widzenia czy poglądy. Jeżeli tak było, to przyznaję, że moja odpowiedź była bezzasadna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.08.2021 o 15:04, acarien napisał:

PS: Ja całe życie czułem się samotny, z innej planety etc, również szukałem bratniej duszy całe życie i również był czas, kiedy byłem święcie przekonany, że taką znalazłem... potem się okazało, że oczywiście się ogromnie myliłem etc. (i temat bratniej duszy bardzo głęboko eksplorowałem, również w kwestiach metafizycznych, gdyż interesuję się dogłębnie ezoteryką, reinkarnacją i również tematem bratnich dusz w takim głębszym sensie itd...). A potem był czas, kiedy de facto zostałem sam na świecie itd. itp. etc... 

O ile ezoteryka nie leży w kwestii moich zainteresowań, to myślę, że rozumiem to poczucie poochodzenia z innej planety. Nawet czasem mówię o sobie jako o meteorycie. Wieczne uczucie nieadekwatności, nieprzynależenia do otoczenia, niemożność nawiązania bliskich, sensownych kontaktów, bo inni wydają się obcy, niekompatybilni, nieinteresujący. Zapewne część tego poczucia wynika z lęku, ale nie całość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×