Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie wiem po co żyć jak jestem czarna owca i z wszystkiego jestem najgorsza.


Karo02

Rekomendowane odpowiedzi

Hej mam 18 lat i chodzę do technikum. Z niczego w szkole nie jestem dobra i to nie tak że się nie uczę a jakbym się pouczyła to nagle jestem dobra uczennica i potrafię ogarnąć. Tylko od małego mi nauka szła bardzo topornie, jak krew z nosa. Zawsze nie chciałam się uczyć, nudziło mnie wszystko co związane z nauka i ciężko mi było cokolwiek ogarnąć z nauki. Mama mi pomagała w najmłodszych latach i dzięki niej zdawałam z klasy do klasy. No i w sumie całe gimnazjum mi pomagała. Teraz jestem w technikum. Poznałam mojego chłopaka bardzo mądrego który zawsze miał z góry na dół same 5. Nauka bardzo łatwo mu przychodziła. Wcześniej mi moje słabe stopnie aż tak nie przeszkadzały ale kiedy jestem z nim w związku nagle zaczęłam zauważać dużo braków, bo zaczęło mi zależeć na nauce i dobrych stopniach. Chciałabym pójść na studia i się kształcić. Jednak do tego potrzebna mi matura a z każdego przedmiotu mi słabo idzie który jest na maturze. Z polskiego nie umiem pisać i dostaje jedynki. Z matmy jak się poucze to umiem ledwie na 2 i nic z niej nie rozumiem. Z angla tak samo mało słówek znam a mam angielski tyle lat i jakoś inni bez nauki od razu załapali po ilus latach a ja nic a nic. Ogólnie nauka z czegokolwiek mi idzie źle i nie ogarniam. Wyszło mi na testach u psychologa iq poniżej przeciętnej. No wiec coś w tym jest. Takie osoby podobno kończą tylko szkole zawodowa i nie dają rady dalej bo im umiejętności nie pozwalają intelektualne. No i tak jest chyba ze mną. A bardzo bym chciała być kimś. Być psychologiem dziecięcym, farmaceutka ale do tego są potrzebne studia a ze ja nie zdam matury bo nauka mi źle idzie to jestem w dupie i mi się robi tak przykro i jestem załamana. Nie mam na to wpływu taka się urodziłam z taka inteligencja i muszę być sprzątaczka bo jestem taka głupia ze tylko kible bym umiała sprzątać ( nie obrażając sprzątaczek). Nie chce wręcz mi się żyć, łapie depresje przez szkole bo nic mi nie wychodzi a mój chłopak przestaje to akceptować bo chce mieć dziewczynę mądra jak on i chce abym skończyła studia. A ja wiem ze nawet matury nie zdam bo nie umiem nic nawet jak się uczę to nadal ledwo 2 i tak ciągnę z matmy choćby. Tłumaczył mi matme chłopak kiła dni temu a ja dzisiaj zaczynam ją robić i nagle nie umiem podobnego przykładu co z nim zrobiłam i mimo jego pomocy nie umiem ruszyć Dalej. Jestem naprawdę tępa i mi się nic nie udaje. Nawet towarzysko mi się nie udaje, nigdy nie byłam popularna, lubiana. Ludzie mnie nie lubią, w szkole nikt nie chce się ze mną zadawać. Nikt się do mnie nie garnie, nie chce poznawać. Wiec tak z nauki jest bardzo źle, z ludźmi też. Mam tylko chłopaka który ze mną i tak zerwie bo będzie mu  wstyd taka dziewczynę i nie spełnię jego wymagań. Wyglądowo tez nie za fajnie, nie mam w ogóle powodzenia. Naprawdę ja jestem osoba której nic się nie udało NIC ani wygląd ani inteligencja ani umiejętności społeczne jestem jednym wielkim przegrywem który nic nie osiągnie i będę wiecznie sama w życiu. Nie chce mi się już żyć. Jest mi ciężko. Nie mam tez talentu do niczego. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim powinnaś zauważyć że wszystkie Twoje problemy będą przejściowe - a chłopak który odrzuci Cię ze względu na rzeczy nad którymi nie masz kontroli, który będzie zmuszał Cię do nieustannego powątpiewania w siebie - nie jest wart uwagi, nieważne jakie miałby oceny albo ile zarabiałby pieniędzy. Na pewno istnieją w Tobie cechy wartościowe - musisz tylko ich poszukać. Poszukaj w sobie spokoju - spróbuj się odstresować i spojrzeć na swoją sytuację inaczej, nabierz do siebie miłości i zrozumienia. Spróbuj też sobie pomóc i poszukać pomocy u psychologa - dużo to zmienia, wiem po sobie 🙂

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w szkole nie miałam ani jednego świadectwa z paskiem. Nauczyciele wyzywali mnie od głąbów, raz nawet usłyszałam, że skończę na ulicy. W dodatku w liceum zachorowałam na schizofrenię i nie mogłam dalej się uczyć. Chcecie wiedzieć, jak to się skończyło? Kiedy mój stan zdrowia na to pozwolił, poszłam do technikum dla dorosłych, potem na studia zaoczne, bo chciałam jednocześnie pracować. Było ciężko, ale było warto, chociaż miałam wiele poprawek w sesji, a obroniłam się na 4, bo tego samego dnia zastępowałam w pracy szefa i musiałam ogarnąć jednocześnie pracę i obronę.

Z czasem zrozumiesz, że w przyszłości oceny z kartkówek, czy nawet z matury, nie będą miały żadnego znaczenia. Miałam robione testy na IQ w psychiatryku i też wyszły byle jak. A w pracy mnie wszyscy cenią.

 

Jeszcze jedna ważna rzecz, w zasadzie to najważniejsza. Pochodzę z biednej rodziny i zawsze mi się wydawało, że IQ, wykształcenie i status społeczny to coś niesamowicie ważnego. Aż zrozumiałam, że w życiu liczy się dobre serce. Nikt nie będzie pytał ani pamiętał, co miałaś na maturze, ale jak komuś pomożesz, wyciągniesz do niego rękę, to Cię zapamięta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Karo02 napisał:

Nie mam na to wpływu taka się urodziłam

 

Masz wpływ na swoje życie, uwierz w to. Rób to, co możesz. Nie wyszło raz? Spróbuj drugi. Nie wyszło drugi raz? Spróbuj drugi, trzeci, czwarty, pięćdziesiąty. Nie przestawaj o siebie walczyć, ale dla siebie a nie dla chłopaka. Uprzyj się na to, że dasz radę, tak jak uparłaś się na to, że z racji braku widocznych sukcesów jesteś rzekomo osobą skazaną na porażkę. Nie jesteś, porażkę się wybiera. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

być może masz w swoim życiu coś co Cię hamuje, ja też ledwo ledwo radziłem sobie w technikum, ale właśnie odrzucenie przez społeczeństwo dało mi motywacje żeby napisać jakoś tą mature i pójść na studia. Okazało się że kiedy zamieszkałem na swoim, wziąłem za siebie odpowiedzialność i z semestru na semestr szło mi coraz lepiej, aż doszedłem do momentu gdzie robiłem innym projekty za kasę 🙂  Na pewno jest coś co Cię interesuje, tylko jeszcze tego nie znalazłaś. W życiu nie potrzebne Ci wysokie iq, bo to jest zmienne w czasie, tylko determinacja i silna wola.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.11.2020 o 17:02, z o.o. napisał:

 

Jeszcze jedna ważna rzecz, w zasadzie to najważniejsza. Pochodzę z biednej rodziny i zawsze mi się wydawało, że IQ, wykształcenie i status społeczny to coś niesamowicie ważnego. Aż zrozumiałam, że w życiu liczy się dobre serce. Nikt nie będzie pytał ani pamiętał, co miałaś na maturze, ale jak komuś pomożesz, wyciągniesz do niego rękę, to Cię zapamięta.

Bardzo ładne jest to, co napisałaś. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.11.2020 o 16:55, neon napisał:

Terapia terapia terapia. Jestes młoda, nie masz traum tylko jestes w dołku, idz do rodzinnego, powiedz ze masz mysli samobojcze i chcesz na terapie na nfz. Naciagnij troche sytuacje moze Cie szybciej przepchna z racji wieku.


właśnie sama nie wiem czemu tak jest. W sensie nie ważne co się stanie. Czy pokłócę się z rodzicami, chłopak ma inne zdanie lub nie umiem jakiś zadań z matmy to od razu w mojej głowie są myśli że powinnam popełnić samobójstwo, że jestem tępa i nic w życiu nie osiągnę. Tak jakby ten jeden przykład z matmy miał o tym decydować i zbyt biorę to do siebie jakieś małe niepowodzenia choćby to że nie wychodzą mi poprawne wyniki z matmy jak się jej uczę oznacza że jestem beznadziejna i będę spać pod mostem. Tak bardzo biorę to do siebie że płacze i przechodzi to w taka histerie jakby naprawdę działa mi się jakaś krzywda. Nagle w mojej głowie pojawia się myślenie że nic nie osiągnę jestem nikim i powinnam się zabić. Już układam plan jak idę pod pociąg, połykam tabletki bo coś mi małego nie wyszło. Zawsze jest taka histeria jak napotkam trudność. To nie jest normalne i nie wydaje mi się ze to depresja bo jak mi się udaje to chce żyć jestem szczęśliwa. Mam myśli samobójcze tylko wtedy jak coś nie pójdzie z moim planem, jak nie wychodzi mi coś w szkole. Od razu chce się rzucać pod pociąg, płacze w poduszkę, mam bardzo czarne myśli a po kilku godzinach jest wszystko super i mi głupio i wstyd za te ataki szału bo potem myśle sobie ze były niepotrzebne. No i to tak właśnie wyglada. W szkole dostanę słabsza ocenę chce się zabić po kilku godzinach mi przechodzi i mówię sobie sama do siebie ze ej dasz radę i zaczynam w siebie wierzyć potem znowu niepowodzenie i lament kilkugodzinny na całego. Czemu tak reaguje, co jest ze mną nie tak? 
czy chad i jego fazy mogą trwać tylko kilka godzin i mogę się zmieniać tak gwałtownie w ciągu dnia?. Nie chce sobie dopisywać chorób ale już nie wiem co się ze mną dzieje. Nie sadze ze to typowa depresja bo zabić bym się chciała ciagle a ja wpadam w te szały które trwają kilka godzin takiej silnego dołka naprawdę już otwieram okno w pokoju. Po kilku godzinach przechodzi i zaczynam mówić sobie dasz radę i wierzyć w siebie. Bardzo mnie to meczy, jest to niestabilne. Cierpi na tym mój związek bo z chłopakiem jestem blisko i on odczuwa te ataki szału których nie umiem powstrzymać. Wczoraj nie potrafiłam zrobić zadania z matmy wpadłam w taki szał ze naprawdę chciałam się zabić a potem nagle jakby ktoś w głowie włączył inny załącznik, ogarniam się i w sumie to się uśmiecham i zaczynam robić matematykę znowu i mówię sobie ze dam radę. Zupełnie inny humor. Jak można przechodzić z tak silnego dołka do normalnego nastroju czasem nawet do euforii i się samemu z siebie śmiać i być w super humorze. 
Bardziej się znacie i może wiecie co się ze mną dzieje? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

My się może i znamy ale od diagnozowania jest psychiatra. Wiem,  ze koniecznie chcesz jakiejś łatki, bo tak łatwiej, ale uwierz nam chociaż w to, że naszym zdaniem potrzebujesz pomocy. Potrzebujesz terapii, potrzebujesz może nawet leków. Taka sinusoida może być w depresji, może być w nerwicy, może to być chad i może też być borderline. A może nie być nic konkretnego tylko chwilowe załamanie, żałoba po czymś. Po prostu czujesz bardzo silnie emocje, czy to radości, czy złości, czy rozpaczy i nad nimi nie panujesz. W takiej sytuacji wszystko może być trigerem. 

 

Zapytam konkretnie - czy możesz iść do psychiatry? Czy możesz umowic sie na wizyte? Masz pieniadze, czy musisz czekac na nfz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Aurora002 napisał:

My się może i znamy ale od diagnozowania jest psychiatra. Wiem,  ze koniecznie chcesz jakiejś łatki, bo tak łatwiej, ale uwierz nam chociaż w to, że naszym zdaniem potrzebujesz pomocy. Potrzebujesz terapii, potrzebujesz może nawet leków. Taka sinusoida może być w depresji, może być w nerwicy, może to być chad i może też być borderline. A może nie być nic konkretnego tylko chwilowe załamanie, żałoba po czymś. Po prostu czujesz bardzo silnie emocje, czy to radości, czy złości, czy rozpaczy i nad nimi nie panujesz. W takiej sytuacji wszystko może być trigerem. 

 

Zapytam konkretnie - czy możesz iść do psychiatry? Czy możesz umowic sie na wizyte? Masz pieniadze, czy musisz czekac na nfz?


właśnie najgorszej jest  nie panować nad emocjami. Już chodziłam na terapie i pani polecała abym zamiast się na kimś wyżywać ( na chłopaku i pisać lub gadać mu straszne głupoty) to wyłączyć telefon i starać się uspokoić np pisać pamiętnik, posłuchać muzyki aby ten szał negatywnych emocji minął i zarazem przez niego nie popsuć sobie relacji z innymi ludzi np chłopakiem. Starałam się tak robić, ale to i tak na nic. Ten szał jest tak silny i moje myśli bolesne że normalnie leżę w łóżku i płacze i planuje swoją smierć. Już nawet na 99% jestem pewna że tak zrobię. Żegnam się z chłopakiem. A potem mija kilka godzin, uspokajam się i mi się wstyd że tak reagowałam. Zawsze w głowie mogłam inaczej, mogłam spokojniej przecież nic takiego się nie dzieje aby się zabijać. Niestety w tym szale nie umiem się skontrolować i cierpią na tym moje relacje z innymi. Najlepiej jakbym na czas wybuchu miała zabierany telefon abym nie pisała do chłopaka tych głupot. Niestety zawsze to wygrywa i mi jest lżej jak się wyżale i zacznę swój jazgot ze nie chce żyć. Taki upust negatywnych emocji. Potem niestety te negatywne emocje w nim zostaje i często jest na mnie zły albo jest tak zimno i co spotkanie musimy wyjaśniać moje akcje. Spotykamy się co tydzień na dwa dni i w rzeczywistości jestem normalna bo nic mnie nie wytraca z równowagi. Jest dobrze czuje się fajnie w jego towarzystwie. No ale w ciągu dnia tak źle reaguje na te małe niepowodzenia i to mnie tak głubi.

 

jeszcze zapomniałam dodać ze mialam i trochę mam dalej problemy ze snem. Mogłam nie spać kilka dni z rzędu i być wypoczęta, miałam wtedy silne lęki ze umrę, czytałam o chorobach. Co może powodować problemy ze snem. Bardzo się nakręciłam i doszłam do tego momentu ze bałam się zamknąć oczy i iść spać bo co jeśli nie prześpie nocy i umrę. Bardzo sobie wmawialam ze coś jest złego, ze mam raka dlatego nie śpię. No ogólnie codziennie miałam tez biegunkę. Potem sama starałam się uspokajać No i ten sen jest teraz Nawet  okej. Nie czuje już aż tak silnego lęku  jak idę spać. Choć tez czasem zdarzają się białe noce. 
 

tydzien temu byłam u psychiatry. Przepisał mi leki na noc jakbym nie umiała spać którejś nocy i się męczyła lub nie umiała spać kilka razy z rzędu. To nie są leki typowo usypiające tylko na depresje i lęki. Narazie śpię w miarę ok wiec nie biorę tego leku. Dał mi tez skierowanie na terapie NFZ a podobno to nawet lepiej bo mogę być szybciej przyjęta jak mam od psychiatry skierowanie na za darmo. A wiesz ze dzisiaj miałam dzwonić po ośrodkach NFZ w mojej okolicy. Nie wiem tylko jak to wyglada w czasie koronawirusa. Różne są oczekiwania na terapie. 20 dni lub 80 zależy w jakim mieście. No i tez sprawdzałam na necie wiec może jeszcze dłużej się czeka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Karo02 napisał:


właśnie sama nie wiem czemu tak jest. W sensie nie ważne co się stanie. Czy pokłócę się z rodzicami, chłopak ma inne zdanie lub nie umiem jakiś zadań z matmy to od razu w mojej głowie są myśli że powinnam popełnić samobójstwo, że jestem tępa i nic w życiu nie osiągnę. Tak jakby ten jeden przykład z matmy miał o tym decydować i zbyt biorę to do siebie jakieś małe niepowodzenia choćby to że nie wychodzą mi poprawne wyniki z matmy jak się jej uczę oznacza że jestem beznadziejna i będę spać pod mostem. Tak bardzo biorę to do siebie że płacze i przechodzi to w taka histerie jakby naprawdę działa mi się jakaś krzywda. Nagle w mojej głowie pojawia się myślenie że nic nie osiągnę jestem nikim i powinnam się zabić. Już układam plan jak idę pod pociąg, połykam tabletki bo coś mi małego nie wyszło. Zawsze jest taka histeria jak napotkam trudność. To nie jest normalne i nie wydaje mi się ze to depresja bo jak mi się udaje to chce żyć jestem szczęśliwa. Mam myśli samobójcze tylko wtedy jak coś nie pójdzie z moim planem, jak nie wychodzi mi coś w szkole. Od razu chce się rzucać pod pociąg, płacze w poduszkę, mam bardzo czarne myśli a po kilku godzinach jest wszystko super i mi głupio i wstyd za te ataki szału bo potem myśle sobie ze były niepotrzebne. No i to tak właśnie wyglada. W szkole dostanę słabsza ocenę chce się zabić po kilku godzinach mi przechodzi i mówię sobie sama do siebie ze ej dasz radę i zaczynam w siebie wierzyć potem znowu niepowodzenie i lament kilkugodzinny na całego. Czemu tak reaguje, co jest ze mną nie tak? 
czy chad i jego fazy mogą trwać tylko kilka godzin i mogę się zmieniać tak gwałtownie w ciągu dnia?. Nie chce sobie dopisywać chorób ale już nie wiem co się ze mną dzieje. Nie sadze ze to typowa depresja bo zabić bym się chciała ciagle a ja wpadam w te szały które trwają kilka godzin takiej silnego dołka naprawdę już otwieram okno w pokoju. Po kilku godzinach przechodzi i zaczynam mówić sobie dasz radę i wierzyć w siebie. Bardzo mnie to meczy, jest to niestabilne. Cierpi na tym mój związek bo z chłopakiem jestem blisko i on odczuwa te ataki szału których nie umiem powstrzymać. Wczoraj nie potrafiłam zrobić zadania z matmy wpadłam w taki szał ze naprawdę chciałam się zabić a potem nagle jakby ktoś w głowie włączył inny załącznik, ogarniam się i w sumie to się uśmiecham i zaczynam robić matematykę znowu i mówię sobie ze dam radę. Zupełnie inny humor. Jak można przechodzić z tak silnego dołka do normalnego nastroju czasem nawet do euforii i się samemu z siebie śmiać i być w super humorze. 
Bardziej się znacie i może wiecie co się ze mną dzieje? 

 

To nie chad, raczej zaburzenia osobowosci. Przyjełas w młodosci jakis sposob reakcji na zew zdarzenia i mozliwe ze w tamtym czasie ten sposob bycia dawał Ci jakies korzysci. Moze uwage otoczenia, moze co innego. Teraz jednak zdradza on postawe nieprzystosowawczą i musisz to zmienić. Tylko jak to zmienić, skoro to jest tak głeboko zakorzenione, ze odrzucenie tego to prawie jak odrzucenie samej siebie, prawie jak śmierć? No moze nie fizyczna, sle taka czesciowa psychiczna napewno. 

Tu pomoże terapeuta, albo grom z jasnego nieba. Chyba nie chcesz czekac latami na grom z jasnego nieba?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

39 minut temu, neon napisał:

 

To nie chad, raczej zaburzenia osobowosci. Przyjełas w młodosci jakis sposob reakcji na zew zdarzenia i mozliwe ze w tamtym czasie ten sposob bycia dawał Ci jakies korzysci. Moze uwage otoczenia, moze co innego. Teraz jednak zdradza on postawe nieprzystosowawczą i musisz to zmienić. Tylko jak to zmienić, skoro to jest tak głeboko zakorzenione, ze odrzucenie tego to prawie jak odrzucenie samej siebie, prawie jak śmierć? No moze nie fizyczna, sle taka czesciowa psychiczna napewno. 

Tu pomoże terapeuta, albo grom z jasnego nieba. Chyba nie chcesz czekac latami na grom z jasnego nieba?


Podobno przy zaburzeniach nie występują problemy ze snem. Tak przynajmniej czytałam. 
 

kiedys mi wyszło u psychologa ze jestem egocentryczką i może to tez egocentryzm się odzywa. Z tego co wiem to jest postawa a nie choroba. Tylko czy przy egocentryzmie mogę się tez pojawić silne myśli samobójcze? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dupa tacy specjaliści, nic Ci nie pomogli.

Psychiatra zamiast dawać leki na sen powinien zrobić z Tobą porządny wywiad, dowiedzieć się z czym masz problemy i na tej podstawie wystawić leki do codziennego brania. Nie okazjonalnie na sen, z którym czasem masz problem, a czasem nie.

 

Psycholog powinien wziąć na klatę Twoje emocje i spróbować poszukać ich przyczyny i znaleźć razem z Tobą sposoby, jak sobie z nimi radzić. Tlumienie ich nie pomoze. Pisanie w pamiętniku czy słuchanie muzyki to dobre sposoby, żeby się wyciszyć, ale gdy w Twoim sercu panuje spokój. A co, gdy chcesz niszczyć? Bo to jest to. Masz potrzebę niszczenia i przerzucasz ją na siebie. A takie chęci samobójcze są niebezpieczne. Koniecznie powiedz o nich lekarzom, to może być trudne, ale to jest esencja Twojej osobowości i może sprawi, że wreszcie lepiej Cię zrozumieją. 

Nie bój się zmieniać psychologa, jeśli stwierdzisz, że to kolejny konowal, ja zmieniałam kilka razy i nie bałam się olać kretyna. Bo i tacy są. Którym wydaje się, że depresja to fanaberia.

 

I wiem że to daleki strzal, ale w jakim siedzisz mieście?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Aurora002 napisał:

Dupa tacy specjaliści, nic Ci nie pomogli.

Psychiatra zamiast dawać leki na sen powinien zrobić z Tobą porządny wywiad, dowiedzieć się z czym masz problemy i na tej podstawie wystawić leki do codziennego brania. Nie okazjonalnie na sen, z którym czasem masz problem, a czasem nie.

 

Psycholog powinien wziąć na klatę Twoje emocje i spróbować poszukać ich przyczyny i znaleźć razem z Tobą sposoby, jak sobie z nimi radzić. Tlumienie ich nie pomoze. Pisanie w pamiętniku czy słuchanie muzyki to dobre sposoby, żeby się wyciszyć, ale gdy w Twoim sercu panuje spokój. A co, gdy chcesz niszczyć? Bo to jest to. Masz potrzebę niszczenia i przerzucasz ją na siebie. A takie chęci samobójcze są niebezpieczne. Koniecznie powiedz o nich lekarzom, to może być trudne, ale to jest esencja Twojej osobowości i może sprawi, że wreszcie lepiej Cię zrozumieją. 

Nie bój się zmieniać psychologa, jeśli stwierdzisz, że to kolejny konowal, ja zmieniałam kilka razy i nie bałam się olać kretyna. Bo i tacy są. Którym wydaje się, że depresja to fanaberia.

 

I wiem że to daleki strzal, ale w jakim siedzisz mieście?

 

Głównie to ja opowiadałam. Mówiłam temu psychiatrze wszystko, że często pisze o samobójstwie bliskim mi osobą i relacja ze mną jest toksyczna. Chyba 3 razy to powiedziałam. A on stwierdził, że przepisze mi lek na sen i mam brać najmniejszą dawkę przed snem i za miesiąc przyjść na kontrole oraz dał te skierowanie na terapie. Zero testów, zero jakichkolwiek pytań aby dowiedzieć się więcej. Nie wiem właśnie gdzie znaleźć specjaliste. Poszłam do ośrodka który miał dobre opinie na necie, wyglądał profesjonalnie. Mam skierowanie na nfz więc będę próbować sie gdzieś dostać za darmo choć też nie wiem czy tam się okażą profesjonalizmem i czy ktoś jest w stanie mi pomóc.

 

Moja pani psycholog zwalała to na to, że taki mam charakter i że jestem impulsywna. Dużo razy jej mówiłam o moich akcjach, o niekontrolowaniu emocji i te same rady, wyłącz telefon i wyrzuć te emocje na pamiętnik. Zero pytań o przeszłość o doszukiwanie sie problemu który leży głębiej.

 

Jej rady były jak od przyjaciółki a nie specjalisty. Mówiłam jej, że boje sie samotności oraz, że nie wiem jaka jestem z wyglądu, charakteru, że zajmuje sie długo rozmyślaniem czy jestem brzydka przeciętna i myśleniem o wyglądzie. Dodałam, że takie coś mi utrudnia funkcjnowanie bo za bardzo sie na nim skupiam i za dużo rozmyślam jaka jestem. To wiesz zamiast jakoś się dowiedzieć czemu tak często w mojej głowie pojawia sie temat wyglądu i dojść do przyczyny to ona z hasłem "jak znajdziesz chłopaka to samoocena ci wzrośnie". Aha czyli chłopak ma mi budować samoocene a jak go zabraknie to co znowu jestem przecietna i nijaka?.

Miałam też z nią grupowe zajecia i też jak jej sie wygadywałyśmy to mówiła jak wam moge pomoc?. No tak bo my nastoletnie dziewczyny mamy wiedzieć jak ma nam pomóc. Właśnie oczekujemy tej pomocy od niej wiec te pytanie też wtedy dało mi ostrzegawczą lampke.

 

Dlatego się boje, że na nfz znowu to bedzie takie mało profesjonalne i nic z tej terapii nie wyniknie.

 

ps: Ja sie chyba z tym psychiatrą też nie zrozumiałam. Mówiłam, że teraz czasem spię czasem nie i on mi przepisał lek abym brała na noc codziennie, ale po co na noc skoro juz przesypiam. Może raz na jedna noc zdarzy mi sie taka co sie pokręce ale tak to sie nawet ok z 7,8 godzin.

Edytowane przez Karo02

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to podtrzymuje, ze dupa specjaliści. Na priv Ci napiszę namiary swoje znane na lekarzy, teraz w dobie pandemii wszystkie rozmowy są online i tak więc mozna spokojnie się zapisać do innego miasta. Ja mam neurolożkę w Warszawie, jeżdżę do niej raz w roku a teraz wszystko online albo telefon :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Aurora002 napisał:

No to podtrzymuje, ze dupa specjaliści. Na priv Ci napiszę namiary swoje znane na lekarzy, teraz w dobie pandemii wszystkie rozmowy są online i tak więc mozna spokojnie się zapisać do innego miasta. Ja mam neurolożkę w Warszawie, jeżdżę do niej raz w roku a teraz wszystko online albo telefon :P

Oki napisz, ale ja niestety mieszkam daleko od Warszawy, ale rozumiem, że jak teraz online to i tak mogłabym mieć terapie przez telefon czy kamerke?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×