Skocz do zawartości
Nerwica.com

KD44

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

Treść opublikowana przez KD44

  1. KD44

    Brak przyjaciół

    Ja mam dużo znajomych na zasadzie odezwania się na ulicy, uczelni, napisania gdy jest potrzeba, ale nikogo bliżej. Ludzie z którymi mam kontakt mają po prostu inne preferencje spędzania czasu, inny tok myślenia i nie mam zamiaru na siłę z kimś takim przebywać, ponieważ mnie to męczy. W wakacje jeździłem sobie sam na rowerze czy samochodem do innych miast i gadałem z randomami, czasami w lesie z jakimiś dziadkami, tak o niczym. Lepiej zająć się sobą, poczytać, pograć, poćwiczyć, ja już tak żyje z 8 lat i jest mi dobrze. Jak ktoś fajny się trafi, to czemu nie można się poznać, ale uważam że nic na siłę.
  2. Mi lekarz mówił że pregabalina jest w 100% bezpieczna, w końcu ludzie z padaczką biorą ją całe życie. Nie uzależnia, nie wyniszcza organów wewnętrznych, maksymalna stężenie we krwi osiąga się po 600mg. Sam sobie zwiększałem, zmniejszałem dawki, oczywiście co kilka dni odstępu. Maks brałem jakiś tydzień jak się u mnie sytuacja w domu pogorszyła, byłem tak zamulony jak po marihuanie, nie wiem jak można funkcjonować przy takiej dawce. A propos marihuany, czy sądzicie że regularne małe dawki mogły by mi pomóc się wyciszyć? Kiedyś paliłem zanim poszedłem do psychiatry i pomagało, ale wtedy ze złości paliłem niekiedy po 0,5g na raz żeby się porządnie otłumić. Neuroleptyki u mnie też odpadają, bo przypisał mi 25mg na sen, wczoraj wziąłem pierwszy raz od paru tygodni połowe tej dawki i tyle mi z tego że pospałem 7h, jak mnie dziś cały dzień ciągnęło do łóżka. @ArninWłaśnie dziwne że Twój psychiatra przypisał Ci tak mało tej pregabaliny, może w sumie ma to jakiś związek z uzależnieniem, pytałeś go o to?
  3. Widzę że rozwiną się tutaj wątek o pregabalinie, więc poproszę was o radę w sprawie tego leku. Brałem go przez parę miesięcy na stany lękowe. Z początku, po 75mg spałem jak nigdy, sen był mocny, a rano człowiek czuje się błogo i przyjemnie. Kiedy leczyłem się stacjonarnie w klinice, doszedłem do dawki 600mg, połowa rano i druga na wieczór. Cóż, nie miałem tam większych obowiązków niż sprzątanie, czy rozmowa z tak samo naćpanymi ludźmi, ale gdy wróciłem do domu i zaczęły się obowiązki, to już wiedziałem że będzie problem. Najbardziej przeszkadza mi efekt otłumienia, ciągłej senność, trudność w skupieniu, przeanalizowania tekstu czy zadania logicznego. Faktem jest, że czasem mi się to przydaję, bo jestem na studiach inżynierskich, dobrze się uczę, ale płacę za to częstym natłokiem myśli. Z dawki 600mg schodziłem coraz niżej, brałem 75mg rano i wieczorem, potem już tylko wieczorem, ale nawet wtedy czułem się przyćpany z rana i bardzo mi to przeszkadzało, głównie dlatego że rano mam teraz zajęcia. No dobra, ale kiedy powiedziałem psychiatrze o tym jak ten lek na mnie działa, on tylko zalecił schodzenie z dawki. W ogóle tam gdzie się leczyłem, każdy, dosłownie każdy nie zależnie od przypadłości dostawał pregabaline, i mój psychiatra uważa ten lek za jedyny i najlepszy. To czego teraz szukam to leku na uspokojenie który mógłbym brać raz na 3-4 dni, kiedy natłok myśli staje się męczący, czy polecilibyście mi coś? Czy te słynne benzodiazepiny były by w takim przypadku dobre? Aha no i biorę pregabaline z wenlafaksyną, obecnie mam dawkę 300mg i zero pregabaliny i sprawdzam jak teraz to działa. [...]
  4. być może masz w swoim życiu coś co Cię hamuje, ja też ledwo ledwo radziłem sobie w technikum, ale właśnie odrzucenie przez społeczeństwo dało mi motywacje żeby napisać jakoś tą mature i pójść na studia. Okazało się że kiedy zamieszkałem na swoim, wziąłem za siebie odpowiedzialność i z semestru na semestr szło mi coraz lepiej, aż doszedłem do momentu gdzie robiłem innym projekty za kasę Na pewno jest coś co Cię interesuje, tylko jeszcze tego nie znalazłaś. W życiu nie potrzebne Ci wysokie iq, bo to jest zmienne w czasie, tylko determinacja i silna wola.
  5. KD44

    brak motywacji

    @caja Skoro tak lubisz hiszpański, ale też wspominasz że Twoje problemy zaczęły się dawno, to być może hiszpański kojarzy Ci się z czymś negatywnym, okresem kiedy czułaś się źle i w stresie. Przynajmniej ja zauważyłem to u siebie, w technikum się bardzo stresowałem przez ludzi z klasy, i tam się u mnie zaczeło. Na studiach postanowiłem że będe się uczyć jak typowy kujon, ale za często zmuszałem się do nauki siłą. Terapeutka powiedziała mi że to było na zasadzie szantażowania samego siebie ''jeśli się nie nauczę wystarczająco dobrze na to kolokwium, to wywołam u siebie myli depresyjne''. Teraz jak stres już mną nie steruje, patrze na wszystko od nowa jak i do nauki szukam nowego podejścia. Jakie masz leki na uspokojenie, ja dostałem pregabaline, psychiatra mówi że to jedyny lek na stany lękowe który można brać bardzo długo bez żadnych skutków ubocznych. Jak w ogóle porównujesz swoją kondycje umysłu przed i po braniu leków? @neon No co do tej terapii to ja mam już ich dość. Miałem 12 spotkań w ciągu jednego miesiaca, obgadałem co mi leżało na duszy, psychoterapeutka mi poleciła kilka książek do przeczytania i ja nie czuje dalszej potrzeby chodzenia do niej. Nie mam jakiś ogromnych traum czy dużego bagaża życiowego jak niektórzy. Moim problemem jest bardziej brak towarzystwa, na który nikt inny niż ja nie ma wpływu. Jeszcze chciałem pochodzić gdzieś na basen czy na siłownie publiczną, to kwarantanny powprowadzali, a zaraz będzie lockdown i nawet do sklepu sie nie wyjdzie Co do psychodelików, to już teraz czasem palę marihuanę, po prostu lubię ten rodzaj odurzenia, inne typy dragów mnie nie interesują. Co ja mogę na tym stracić, każdy potrzebuje jakiś bodźców zewnętrznych w życiu, prędzej zwariuje od siedzenia w czterech ścianach niż od grzybków czy lsd. A poza tym jednym ze sposobów leczenia depresji jest właśnie podawanie ketaminy (oczywiście nie w naszym kraju )
  6. Kiedyś się ciąłem w miejscach niewidocznych, na ręce i okolicy żeber. Mam paskudne głębokie sznyty, robiłem to by czuć przynajmniej ból w swoim nudnym i nic nie wartym życiu. No i skończyło się na tym że parę miesięcy temu wziąłem żyletkę, posprzątałem w pokoju i poszedłem w środku nocy podjebać sobie wzdłuż żyły na obu dłoniach. Niestety, myślałem że to co przecinam jest tętnicą i szybko się wykrwawię, ale po kolorze krwi już wiedziałem że zjebałem nawet samobójstwo. Ciśnienie za małe, wanny w domu nie mam, długość cięć ok. 6cm na obu dłoniach nie wystarczyła. Takich blizn nie da się już ukryć, poprosiłem o pomoc rodziców żeby mnie odstawili do psychiatryka. Tam ukrywałem fakt że chciałem się zabić, po prostu im mówiłem że to kolejne samookaleczenie. Dobra, jakoś minęło trochę czasu, teraz jak mam na to ochotę, to po lekach które mam jest to bardziej bolesne niż kiedyś, jakby zwiększały wrażliwość na dotyk. Jednak nadal mnie kusi żeby sobie coś robić, jak nie żyletką to może ogniem, po prostu lubię chce czuć ból bo nic innego chyba nie jest mi dane czuć w tym życiu.
  7. KD44

    brak motywacji

    Powiem Ci że jestem w bardzo podobnej sytuacji, depresję leczę od 3 miesięcy chodź objawy mam od kilku lat. Jestem na studiach inżynierskich 4 roku. W czerwcu wysypałem się i po próbie samobójczej trafiłem do kliniki gdzie dostałem leki i pomoc psychoterapeuty. Po miesięcznym pobycie myślałem że wszystko już będzie dobrze, ustawione leki, przegadane problemy... ale trwało to do tygodnia po przyjeździe do domu. Kiedy chciałem przeczytać książkę, napisać coś z pracy dyplomowej, albo przygotować się na poprawki we wrześniu, czułem że moja pamięć jest w beznadziejnym stanie, a motywacja spadła drastycznie. Głównie przez otępiający lek który brałem na lęki. Po 2 miesiącach brania tego leku i zmniejszaniu dawek, rzuciłem go w cholere, wolę czuć natłok myśli, ale być w stanie normalnie funkcjonować umysłowo. Drugą przyczyną jest samotność. Nie rozmawiam z nikim z rodziny, nie mam znajomych, jedyny kontakt z ludźmi miałem na uczelni, które już są zamknięte... W klinice poznałem super ludzi w różnym wieku, było obiecywanie spotkań itp, ale wiadomo po wyjściu pisałem z niektórymi do kilku tygodni a potem kontakt się urywał. Na ten moment tak jak Ty, nie potrafi się skupić na e lekcjach, zazwyczaj włączam nagrywanie dźwięku i idę spać albo gram w jakieś gry. Moja aktywność ogranicza się do powiedzenia ''jestem'' przy sprawdzaniu listy. Nie robię projektów na bieżąco, wykłady mnie nudzą, a o pracy inżynierskiej nie chce nawet myśleć. Podobno w piramidzie potrzeb pierw trzeba zaspokoić potrzebę przynależności do społeczeństwa, a dopiero później jest potrzeba samorealizacji. Nie wiem jak jest u Ciebie z tą kwestią, ale warto się jej przypatrzeć. Sam nie wiem czy dam radę skończyć te studia, bo do tej pory szło mi dobrze, tak teraz (gdy wyleczyłem się już ze stresu) jakby pojawił się bunt przed nauką. Nie mam perspektyw na przyszłość, w takim sensie że wszystko mnie nudzi albo drażni. Nie odnajduje się w społeczeństwie, nie interesuje mnie przeciętne życie oparte na pracy i związku z drugą osobą. Na terapii przynajmniej dowiedziałem się że to nie jest powód do obwiniania się, ale mimo że samoocena mi się poprawiła to i tak jestem sam i bez motywacji. Tak jak Ty, nie mam w związku z moim podejściem do nauki wyrzutów sumienia. Czasem mam ochotę włączyć mikrofon na zajęciach i powiedzieć co myślę o swoich prowadzących czy ludziach z grupy. Nikt nie interesował się tym że zniknąłem nagle w czerwcu w czasie sesji, chodź wtedy zazwyczaj piszę z paroma osobami i wymieniamy się materiałami. Prowadzący też mają gdzieś problemy psychiczne, liczy się tylko ilość materiału jaki przyswoi student, jakby fakt że jesteśmy ludźmi odstawić na bok. Czasami śpię całe dnie albo spędzam je na robieniu niczego użytecznego. Na ćwiczenia na siłowni nie mam siły, apetytu brak, cały dzień jadę na kawach bo inaczej spałbym cały dzień. Ciągnie mnie też do psychodelików, przy następnej wizycie u psychiatry po prostu powiem jak jest, a jeśli jego działanie będzie typu zmiana leków SNRI na SSRI, to ja idę szukać dilera i leczyć się swoimi sposobami,
×