Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje problemy


Szczerbatka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim,

 

Zdecydowałam się napisać tutaj wiadomość, bo naprawdę nie daję już sobie rady. Mam wrażenie, że tonę w morzu problemów, a nie ma w pobliżu nikogo, kto może rzucić mi koło ratunkowe. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji, proszę - daj mi znać. Bardzo proszę.


Obecnie mam 16 lat i uczęszczam do pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego. W szkole zdobywam bardzo dobre stopnie. Jednak paraliżuje mnie myśl o tym, że kiedyś mogę dostać złą ocenę. Boję się zmiany zdania nauczycieli na mój temat. Doskonale wiem, że oceny nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu mojej wiedzy, ale mimo to nie potrafię sobie odpuścić.

 

Moje relacje z rodzicami są bardzo dobre, ale niezwykle męczy mnie myśl o ich utracie. Panicznie boję się, że mogą na coś zachorować (szczególnie obawiam się nowotworów) lub może spotkać ich coś złego. Takie myśli powracają do mnie natrętnie i nie dają mi funkcjonować w zdrowy spisób.

 

Boję się również porażki. Konkretniej - tego, że po mojej śmierci będę tylko imieniem i nazwiskiem. Że za 100 lat ludzie nie będą mnie pamiętać. Że wszystkie moje wysiłki i cierpienia pójdą na marne. Ja nawet nie wiem, kim chcę być w przyszłości. BA! Ja nawet nie wiem kim chcę i kim jestem w tym momencie. To z kolei wzbudza we mnie myśli o tym, żeby to wszystko skończyć.

 

Długi czas walczyłam z depresją i cały czas prowadzę wojnę z nerwicą natręctw. Obecnie zażywam leki i korzystam z pomocy specjalistów. Jednak cały czas odnoszę wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Czuję się rozpaczliwie samotna. Czuję się rozpaczliwie bezsilna.

 

Jeśli doczytałeś to do końca - NIESAMOWICIE CI DZIĘKUJĘ,

 

Szczerbatka

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, 

 

2 godziny temu, Szczerbatka napisał:

Cześć wszystkim,

 

Obecnie mam 16 lat i uczęszczam do pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego. W szkole zdobywam bardzo dobre stopnie. Jednak paraliżuje mnie myśl o tym, że kiedyś mogę dostać złą ocenę. Boję się zmiany zdania nauczycieli na mój temat. Doskonale wiem, że oceny nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu mojej wiedzy, ale mimo to nie potrafię sobie odpuścić.

 

Czy nauka i oceny to jedyna rzecz na którą poświęcasz maksimum swojej uwagi (nie licząc lęków)? Ja jestem przedstawicielem "opozycji"- moje wyniki w nauce leżą i kwiczą.

Jesteś perfekcjonistką? 

Rodzice kładą szczególny nacisk na Twoje osiągnięcia w szkole? 

Czy skupianie uwagi na konkretnej nauce przynoszą Ci ukojenie i poczucie celu? 

 

Wiem, że nie możesz po prostu odpuścić sobie myśli o opinii nauczycieli, ale zdajesz sobie sprawę, że jesteś jedną z wielu osób, z którymi pracują? Uwierz mi, że spotkali się już z gorszymi przypadkami niż Ty. Poza tym to są zwykli ludzie. Z wadami, własnymi sprawami. Jeżeli doszłoby do sytuacji, w której miałabyś problemy z przyswajaniem nowego materiału, na pewno nie uznaliby Cię za ścierwo godne pożałowania. A to już coś :D

Jak wygląda sprawa z rówieśnikami?

2 godziny temu, Szczerbatka napisał:

Moje relacje z rodzicami są bardzo dobre, ale niezwykle męczy mnie myśl o ich utracie. Panicznie boję się, że mogą na coś zachorować (szczególnie obawiam się nowotworów) lub może spotkać ich coś złego. Takie myśli powracają do mnie natrętnie i nie dają mi funkcjonować w zdrowy spisób.

 

To w końcu nerwica, nasze myśli są potrafią nieźle wykończyć. Polecam zapoznać się ze stoicyzmem i niektórymi aspektami taoizmu. 

Śmierć jest naturalną koleją rzeczy i nic na to nie poradzimy. Jednak możemy jak najlepiej spożytkować czas z najbliższymi TERAZ. Rozmawiałaś o tym z lekarzem? Jestem pewna, że z innymi na forum będziesz mogła przedyskutować temat endogennej natury Twoich lęków i wymienić się doświadczeniami związanymi z proszkami. 

2 godziny temu, Szczerbatka napisał:

Boję się również porażki. Konkretniej - tego, że po mojej śmierci będę tylko imieniem i nazwiskiem. Że za 100 lat ludzie nie będą mnie pamiętać. Że wszystkie moje wysiłki i cierpienia pójdą na marne. Ja nawet nie wiem, kim chcę być w przyszłości. BA! Ja nawet nie wiem kim chcę i kim jestem w tym momencie. To z kolei wzbudza we mnie myśli o tym, żeby to wszystko skończyć.

 

Większość ludzi skończy jako zapomniane, rozkładające się szczątki. Ba, i tak wszystko na dłuższą metę może być bezsensowne. Albo i nie. Tego nie wiemy.

W jakiej dziedzinie się odnajdujesz? Sztuka, nauki ścisłe czy...?

Dla Twoich bakterii jelitowych jesteś całym światem, tak w ramach pocieszenia.

 

Ludzie wielcy i tak skończyli tak jak każdy. Ich sukcesy i osiągnięcia (sztuka, świat nauki)  są pożywką dla nas, nie dla ich. Zakładam, że nie wierzysz w żadną konkretną wizję życia po życiu? 

 

Ja też nie wiem kim jestem. Mam swego rodzaju rozpad osobowości, ale Ty jeszcze się starasz. Może Twoje Superego naciska zbyt mocno na ego, stąd jakieś problemy z określeniem samej siebie? Mówisz specjalistom o tym wszystkim?

 

Masz zasoyu intelektualne, rodzinę i pomoc. To już coś. Nie myśl, że jesteś bezwartościowa przez to, że nikt nie będzie stawiać Ci pomników. Masz dopiero 16 lat. Próbowałaś już pracować, coś tworzyć? 

 

Pozdrawiam i trzymaj się tam. Wbrew pozorom większość z nas jest cholernie samotna i zagubiona. Cierpienie nie musi mieć konkretnego celu i sensu- ono po prostu jest. Eden został poświęcony przez naszą własną samoświadomość.

Takie są zalety bycia człowiekiem. 

 

 

Edytowane przez MelonCat
Jakieś głupty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to właśnie nauka jest tym, co wypełnia mój cały dzień. Niestety jestem perfekcjonistką i jak coś robię, to chcę to zrobić idealnie. Co ciekawe, moi rodzice nigdy nie zwracali dużej uwagi na moje oceny. To ja sama jakoś weszłam w to bagno. Zdobywanie dobrych stopni daje mi poczucie bycia kimś - po prostu bycia KIMŚ. Jeśli chodzi o relacje z rówieśnikami - mam dobry kontakt z moją klasą i grono wspaniałych koleżanek. Jednak brakuje mi kontaktu z osobą podobną do mnie. Taką, która ma podobne problemy.

 

Lekarzowi mówiłam wielokrotnie o moim natrętnym lęku straty bliskich. I szczerze mówiąc - to jest właśnie główna przyczyna tego, że dawka moich leków nie jest jeszcze zmniejszana. Prawdopodobnie bez leków nie dałabym rady tego udźwignąć.

 

Jeśli chodzi o dziedziny, w których odnajduję się najlepiej - zdecydowanie nauki humanistyczne. Interesuje mnie wszystko to, co dotyczy człowieka, jego natury oraz problemów, które go dotykają. Dlatego też dosyć swobodnie poruszam się w dziedzinie psychologii, która jest mi po prostu bardzo bliska. Zdaję sobie sprawę z tego, że śmierć zrównuje wszystkich - nawet ludzi, którzy dokonali czegoś bardzo ważnego. Jednak niesamowite dla mnie jest to, że nawet po śmierci, można być dla kogoś inspiracją i wzorem. Tutaj taka mała dygresja - to właśnie nauka daje mi złudzenie, że mogę w przyszłości być kimś. Kimś takim, że za 100 lat ktoś zerknie na moją biografię i powie "Hmmm, ta Hela to dużo zrobiła dla świata". Jeszcze nie próbowałam tworzyć czegokolwiek. To znaczy - kiedyś zaczęłam coś tam pisać, ale szybko straciłam zapał. Trudno też mi wygospodarować czas na tworzenie. Raczej staram się skupiać na szkole... .

 

O tym wszystkim rozmawiam z moim terapeutą i lekarzem. Jednak nieustannie odnoszę wrażenie, że oni rozumieją moje słowa, ale nie rozumieją mnie.

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Ḍryāgan,

Zdecydowanie zgadzam się z tym, że w dzisiejszych czasach śmierć jest tematem mało poruszanym. Bo przecież żyjemy w społeczeństwie i kulturze, które w większości promują "wiecznie szcześliwe życie".

 

Natomiast jeśli chodzi o sławę - nie obchodzi mnie, czy teraz ludzie mnie znają, ale obchodzi mnie to, czy po mojej śmierci będą mnie znać i doceniać. To troszkę taka próba oszukania śmierci - umierasz, ale pozostawiasz sobie coś nieśmiertelnego. Tak jak pisał Horacy - "Zbudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu". Dzięki swojej poezji stał się on w pewien sposób nieśmiertelny, bo jakaś jego cząstka jest obecna w świecie aż do dzisiaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mkbewe,

Po prostu w ostatnich latach straciłam sporo bliskich mi osób. To wywarło ogromny wpływ na moją psychikę i popadłam w depresję. Nieustanny lęk, natrętne myśli o tragediach, poczucie bycia gorszą od innych i przeświadczenie, że jestem wyłącznie ciężarem dla świata... . Na szczęście depresję jakoś pokonałam, ale nerwica ze mną pozostała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Szczerbatka napisał:

Tak, to właśnie nauka jest tym, co wypełnia mój cały dzień. Niestety jestem perfekcjonistką i jak coś robię, to chcę to zrobić idealnie. Co ciekawe, moi rodzice nigdy nie zwracali dużej uwagi na moje oceny. To ja sama jakoś weszłam w to bagno. Zdobywanie dobrych stopni daje mi poczucie bycia kimś - po prostu bycia KIMŚ. Jeśli chodzi o relacje z rówieśnikami - mam dobry kontakt z moją klasą i grono wspaniałych koleżanek. Jednak brakuje mi kontaktu z osobą podobną do mnie. Taką, która ma podobne problemy.

 

Więcej luzu z nauką (oczywiście nie chodzi mi o zaniedbywanie jej) i ustalenie, które przedmioty mogłyby coś wnieść do Twojej przyszłości. Jesteś chyba dosyć oryginalnym przypadkiem, który "uzależnił" się od ocen, mimo braku tygrysich rodziców.

 

Być może Twoje koleżanki same przeżywają lęk przed śmiercią i zapomnieniem, ale nie rozgrzebują tego przy innych. W czasie zabawy czy zwykłej pogawędki wyskakiwanie z tematem śmierci, przemijania i ludzkiego cierpienia jest dosyć ryzykowne. Mi w takich momentach pomaga literatura (wracam do Dostojewskiego), kinematografia czy jakaś tam sztuka. To w nich często przedstawiony jest ten wymarzony "rozmówca", który będzie zadawał Ci niewygodne pytania, zmuszał do ciężkiej odpowiedzi i pozostawi Cię z własnymi wnioskami, które wynikły z analizy tego co zobaczyłaś/przeczytałaś. Możesz zobaczyć w tym coś swojego, możesz identyfikować się z problematyką utworu itp itd. Nie bez powodu, serial BoJack Horseman jest animacją tak popularną. W protagoniście (podstarzałym koniu, który ma cały szereg problemów życiowych i psychicznych, przemijający sukces oraz spaprane dzieciństwo) każdy może dostrzec... Siebie. Mimo tego, że sama jestem 18-letnim przegrywem, który z przelotną sławą nie ma nic wspólnego, to bardzo mocno identyfikuję się z tym upadłym antropomorficznym koniem. Rozmawiaj, ale z artystami i filozofami. Być może spośród wszystkich nurtów, sporów światopoglądowych i morza gówna znajdziesz "przyjaciół", którzy wniosą coś doTwojego życia.

 

Zacznij pomału coś tworzyć. Na początku może być to stek edgy bzdur, które będą przeznaczone do szafy. Inspiruj się najlepszymi. 

I uświadom sobie, że oceny po prostu zaspokajają Twój układ nagrody w mózgu. Ucz się rozumienia swoich emocji, tworzenia i życia w tym świecie. 

46 minut temu, Szczerbatka napisał:

@Mkbewe,

Po prostu w ostatnich latach straciłam sporo bliskich mi osób. To wywarło ogromny wpływ na moją psychikę i popadłam w depresję. Nieustanny lęk, natrętne myśli o tragediach, poczucie bycia gorszą od innych i przeświadczenie, że jestem wyłącznie ciężarem dla świata... . Na szczęście depresję jakoś pokonałam, ale nerwica ze mną pozostała.

 

Jedyną moją radą jest pogodzenie się ze stratą. Tego nie pokonamy. Dla osoby, która ponownie stoi po przeciwnej stronie (myśl o śmieci jest dla mnie niesamowicie kojąca, pozwalam światu zabierać mi wszystko, nie staram się o nic, chcę być wymazana i zapomniana) jesteś osobą wyjątkowo silną. Nadal starasz się walczyć oraz potrafisz zadbać o relacje międzyludzkie. Więc nie myśl o drastycznych rozwiązaniach, proszę.

Po prostu zmień pewne aspekty, zacznij rozwijać się w pisaniu, a kto wie- może zostawisz po sobie coś więcej niż tkanki stające się częścią gleby i pokarmem dla żyjątek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Ḍryāgan napisał:

Moja droga, naprawdę myślisz, że to będzie miało dla Ciebie znaczenie jak umrzesz? Zresztą i tak się tego nie dowiesz... Wszystko to Vanitas vanitatum et omnia vanitas - jak to zapisano w Księdze Koheleta. W dzisiejszym świecie prawdziwe osiągnięcia niewiele się liczą zresztą, znane są jakieś głupawe celebrytki a nie na przykład naukowcy, którzy naprawdę robią coś sensownego. Przez stek bzdur w mediach niewiele sensownych rzeczy się przebija. W literaturze też ciężko się teraz przebić, zresztą coraz mnie ludzi czyta - więc takim Horacym ciężko będzie zostać (to jednak były inne czasy). Dzisiaj chwała jest ulotnym motylem i trwa krótko.

Dbaj raczej o to, żeby być normalnie dobrym człowiekiem i to wystarczy. Bądź kimś dla kogoś kto jest Ci bliski - to jest ważne.

I to chyba najlepsza rada dla autorki posta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×