Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak celu w życiu, znużenie


Mglista

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. To mój pierwszy post na forum, poszukuję pomocy, wsparcia, odpowiedzi?

Mam 26 lat. Ukończyłam wymarzone studia, mam wymarzoną pracę, mieszkanie. Pensję, która spokojnie starcza na wygodne, normalne życie. Właściwie można by powiedzieć, że mam wszystko, co mogłabym chcieć, powinnam się cieszyć każdym dniem i dziękować światu za to, co mam, bo połowa świata życie by oddała za możliwość zamienienia się ze mną miejscami. Mimo to od momentu zakończenia studiów i rozpoczęcia pracy w zawodzie, ciągnie się za mną poczucie całkowitego bezsensu egzystencji, wieczne zmęczenie. Wracam po pracy do pustego domu (pomijając futrzastych przyjaciół), zanim zrobię obiad i ogarnę mieszkanie jest już godzina mocno wieczorna i zostaje mi de facto niewiele czasu na zrobienie czegoś dla siebie. A nawet i z tego nie korzystam, bo jedyne czego chce mój mózg, to zalec na kanapie z pilotem od TV w ręku. Czas leci w tempie zastraszającym, rano jest poniedziałek a wieczorem już piątek... 

 

Poza tym straciłam cel w życiu. Dopóki się uczyłam, dopóty był cel - wymarzony zawód. Włożyłam mnóstwo pracy i energii aby osiągnąć ten cel, a kiedy wszystko się udało - zupełnie nie wiem, co ze sobą zrobić. Nawet ten wymarzony zawód nie sprawia już radości, codziennie rano wstaję z wielkim pytaniem "po co?" i wlekę się do pracy, odliczając tylko godziny do końca zmiany. W mieście, w którym pracuję nie mam żadnych znajomych, od czasu do czasu mogę spotkać się z rodzicami, czasem z przyjaciółmi mieszkającymi na drugim końcu Polski. Właściwie na co dzień samotność nie przeszkadza mi aż tak, bo z natury jestem introwertykiem i po całym dniu rozmów z klientami w pracy mam już dosyć kontaktów międzyludzkich, nie mam jedynie komu się wygadać lub z kim wyskoczyć gdzieś na weekend. Codziennie wstając do pracy marzę tylko o tym, żeby być gdzie indziej, robić coś ekscytującego, zwiedzać nowe miejsca, jednym słowem robić coś sensownego. Dostarczać sobie bodźców, jakichkolwiek. Czasem nawet budzę się rano z planem, że wyjadę po pracy za miasto, ale kiedy przychodzi ta godzina nie mam zwyczajnie już siły. Czuję się staro i na samą myśl, że tak ma wyglądać kolejnych kilkadziesiąt lat mojego życia, chce mi się płakać... Jestem młoda, właściwie można powiedzieć że świat stoi przede mną otworem,  tymczasem jestem takim tchórzem, że właściwie nie mam odwagi nic zmienić... Choć miałam ciężkie studia i miałam o wiele mniej czasu dla samej siebie, byłam wtedy o wiele szczęśliwsza i miałam siłę na realizowanie siebie. Teraz.... 

 

Jeszcze parę lat temu byłam w stanie od ręki wypisać całą listę marzeń i rzeczy do zrobienia; teraz nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało moje życie za 10 lat. Miałam pasje, których realizacja pochłaniała dużą część mojego czasu - teraz mimo że mam czas, pojawia się standardowe "nie chce mi się". I nie mam pomysłu, jak to wszystko zmienić... Jak się zmobilizować, żeby ruszyć 4 litery z domu po pracy, i żeby znowu moje pasje przynosiły mi radość. Skąd znaleźć siły, cel, radość życia? Nie wiem, co się ze mną dzieje, jeszcze 2 lata temu takie problemy były mi zupełnie obce, śmiałabym się sama z siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciesz się ja też mam 26 lat a nie jestem w stanie znaleźć stałej godnej pracy a co dopiero wymarzonej a o mieszkaniu już nie wspominając.

 

Może miłości brakuje ? ja swego czasu też tak miałem że monotonia życia mnie męczyła ale gdy robiłem swego czasu te same czynności z drugą połówką wszystko było fajne i kolorowe 🙂

Edytowane przez ultrasone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że zafiksowałaś sie na wymarzonym zawodzie, a jak go zdobyłaś, to nagle flak ;) marzenie nie cieszy bo jest takie zwykłe, codzienne ;) tak jak moje wymarzone auto po pewnym czasie mnie męczyło i sprzedałem.

 

Inna sprawa że samotność i brak kontaktów po pracy to słaba sprawa, nawet u introwertyka. Zmeczenie po pracy też robi swoje, wśród 30 letnich znajomych każdy narzeka na brak czasu i energii, że praca wyciska z nas wszytko i czas zaaaasuwa, że mając 20 lat działanie mobilizowało, a teraz wyczerpuje. Chyba twój organizm wolałby, byś ze swoim facetem spędzała wieczory, a nie tylko praca praca praca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój organizm jest na tyle introwertyczny, że nie jest w stanie znieść codziennych kontaktów z bliską osobą. Przerabiałam to - mogłam spędzać z moim byłym max 2-3 wieczory pod rząd (wieczory, czyli max 10 godzin w tygodniu) , bo miałam już za dużo kontaktów i marzyłam tylko o ucieczce do głębokiego lasu. Mimo że go kochałam. To samo mam z przyjaciółmi, oni akceptują to w pełni i w ich przypadku to nie jest problem . Trudno jednak wymagać od kogokolwiek żeby godził się na związek 2 dni w tygodniu :) Z resztą po rozstaniu się z byłym poczułam gigantyczną ulgę że nie muszę już na siłę być istotą społeczną. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możliwe. Niestety pod względem kontaktów międzyludzkich mam problem, choć znacznie mniejszy niż kiedyś. Wszystko przez to że byłam cichym dzieckiem, od przedszkola kozłem ofiarnym, wiecznie sama, a jedyne czego nauczyły mnie dzieci to to, że nie można ufać nikomu... Pierwszego przyjaciela znalazłam dopiero na studiach. Jestem dziś w stanie funkcjonować w pracy, gdzie mam kontakt z klientem, choć kiedyś wyjście do sklepu nie samoobsługowego, albo rozmowa przez telefon, było nie lada wyzwaniem. Żylam 20 lat z bardzo nikłymi związkami z rówieśnikami, umiałam jedynie spędzać czas sama, bo innego wyjścia nie było. Dlatego teraz nie potrafię inaczej i jestem bardzo egocentryczna, mam silny charakter; inaczej pewnie już w gimnazjum, kiedy mnie gnębili,  zaczełabym myśleć o samobójstwie. Zamiast tego pomyślałam "pocalujcie mnie wszyscy w dupę" i poszłam w swoją stronę, ignorując to wszystko co mi robili. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co piszesz jest dokładnie opisem tego samego co ja przeżywam. Tak samo z tymi związkami.

Wydaje mi się, że być może nie czułaś się swobodnie z tym partnerem, jak Cię to męczyło. Czasem w naszej głowie są wrażenie że coś musimy zrobić, sami sobie obciążamy czymś psychikę. Stąd takie duże spadki energii. Dlaczego jakbym nie dopasowałaś związku do swojej energii, czyli nie pozwalasz sobie na milczenie nawet jak ktoś jest obok. Kluczowe wydaje się, móc być sobą obok osoby, którą kochamy. Odnosi zaś się wrażenie, że to wszystko tak bardzo Cię męczy.

Pierwsza myśl po przeczytaniu to było, no brakuje Ci faceta, miłości, głębokiej relacji, no może i nawet rodziny swojej, wtedy byś miała więcej bodźców oraz życia, emocje jakieś, a tak ich nie ma w pustce domu.

Druga sprawa, też myślę ze to brak ludzi. Jeśli Cię tak męczą, to należy szukać takich odpowiednich co nas nie męczą, i można być sobą.
Bycie wśród ludzi naprawdę pomaga, nawet jak ktoś jest skrajnym introwertykiem. Byle tylko znaleźć tych właściwych ludzi. Sam z tym miałem problem. Ja mam tez fobie społeczną, wiec wiem jakie to bywa trudne.  Potrzebujemy jednak drugich ludzi, jakoś inaczej się funkcjonuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dodam jeszcze o tych ranach z przeszłości,  to też  może mieć znaczny wpływ na to co przeżywasz w połączeniu z tym jakim typem temperamentu jesteś. Może mogłaby Ci pomóc trochę psychoterapia, pewne rzeczy sobie nazwać i poukładać. Ja chodzę, już 1.5 r i mi pomaga siebie zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×