Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Kot_, spłaszczasz całą kwestię, piszesz o wielkości w sensie rozmiarów, zwróć uwagę, że jesteśmy jednak jedynym znanym samoświadomym gatunkiem, myślącym abstrakcyjnie, wykraczającym poza tu i teraz, mającym najbardziej rozwinięty zmysł moralny, no między nami a innymi formami życia jest po prostu przepaść, nie mówiąc o roślinach, czy skałach, jednocześnie rozumiemy, że jesteśmy połączeni z całym stworzeniem.

 

stworzyła ich jakaś nadludzka istota, która ma "na oku" każdego człowieka z osobna (wiewiórek i meduz już oczywiscie nie).

 

Creatio ex nihilo dotyczy całego świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take

Pozostawiony samemu sobie człowiek mógłby tylko źle czynić, grzeszyć i kłamać, podążać od upadku do upadku. Łaska jest więc tym, co nie tworzy Bożego dzieła, tylko je odtwarza, znosząc nieład którego człowiek jest sprawcą. Łaska, o której mowa nie jest częścią natury, ale ją uzdrawia, nie jest też wolną wolą, czy darem objawionego prawa, ale jest wewnętrznym darem światła i miłości, który pozwala czynić dobro, przez to, że uczy je kochać. Istotną cechą łaski jest więc jej nadnaturalność, jest ona dla wolnej woli tym, czym iluminacja dla umysłu. Jest ona szczególnym darem, który dzięki ofierze Chrystusa, przywraca człowiekowi możliwość czynienia dobra.

 

Wg Augustyna niezrozumiałe jest jednak dlaczego Bóg w ogóle wybiera, przecież mógłby wezwać wszystkich w taki sposób, że nikt nie odmówiłby Jego wezwaniu, nie naruszając w niczym wolnej woli człowieka. Wszelka wola działa bowiem ze względu na pewne powody, wszechwiedzący Bóg zna je, więc może spełniać dowolnie swoje zamiary. On jednak czyni inaczej: tych których chce zbawić usprawiedliwia, tym nad ktorymi nie chce się zlitować nie daje łaski w warunkach, w których by ją przyjęli. Augustyn wyznaje ostatecznie swoją nieświadomość w kwestii motywów Bożych wyborów. Jest on jednak przekonany, że są one oparte na jakiejś nieprzeniknionej i tajemnej bezstronności, na doskonałej sprawiedliwości. Człowiek zaś musi pamiętać że, Bóg od upadku Adama jest naszym wierzycielem, bo ludzie tworzą grzeszną masę skazaną na potępienie. Czy Bóg odpuszcza tę karę usprawiedliwiając dłużnika, czy też domaga się jej i go opuszcza, nie popełnia przez to żadnej niesprawiedliwości. Człowiek jak naczynie gliniane nie może spierać się z Bogiem dlaczego uczynił go takim a nie innym. Bóg stwarza naczynia gniewu na zgubę, by ujawnić bogactwo swojego miłosierdzia. Mimo tego, brak łaski nie usprawiedliwia tych co źle czynią, nawet nieświadomość jest bowiem grzeszna. Z drugiej strony ci co żyją godnie dostąpili jedynie niezasłużonej chwały, nie mają czym się szczycić.

[/i]

2. Tak to nieco historycznie wygląda. Myślę, że poglądem niemal równie znienawidzonym, co wizja wiecznych kar jest dziś prawda o grzechu pierworodnym. W czasach, gdy wydaje nam się, że rodzimy się wierzycielami , że mamy prawo wymagać i wiele nam się należy, ta prawda z listów św. Pawła, którą rozwinął Augustyn, że tak naprawdę rodzimy się dłużnikami wydaje się niemal absurdalna.

Ale żyjemy zarazem w kraju, w którym każde nowonarodzone dziecko dostaje w spadku od nierządu ok. 100 tys. zł długu. I to dziwi jedynie nielicznych. Ironia losu. I chyba większość z nas musi przyznać,że częściej niż z niewinnych westchnień miłości,rodzimy się z pożądliwości, z wielu zazwyczaj mniej lub bardziej pokrętnych i nieczystych motywów.

Tak więc kluczem do wizji św. Augustyna jest grzech pierworodny.

 

1. Są ludzie, którzy nie chodzą z kościoła, z rozmaitych powodów, mimo tego potrafią być lepsi od niejednego praktykującego katolika. Niepojętym sposobem bez sakramentów potrafią sobie dać radę ze swoimi skłonnościami i nie czynią zła na potęgę.

 

2. Osobliwa interpretacja grzechu pierworodnego. Wyniosły Bóg stworzył dla kaprysu świat, bo w sumie po co był mu potrzebny i na dokładkę dał ludziom w prezencie grzech pierworodny, bo po co kusił dzieci wizją zakazanego owocu? Jakby życie samo w sobie nie było dość nieprzyjemne' Teraz potomstwo spłaca zadłużenie. I to wszystko w imię udowodnienia swego niepojętego miłosierdzia, pytanie brzmi; przed kim i po co? Nie dziwię się, że wielu taka wizja po prostu odstręcza.

 

Na dodatek wybiera kto jest godny wiecznego potępienia i wiecznego zbawienia. Jedni rodzą się, by zostać zwyrodnialcami, inni rodzą się pod wpływem łaski. W dodatku stoi za tym jakieś tajemne, niepojęte dla maluczkich poczucie sprawiedliwości.

 

Dla mnie to jest po prostu niekonsekwentne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kot_, moje myślenie też mocno szwankuje, dlatego ograniczam forum od jutra, bo to niszczy koncentracje, uczy urywkowego myślenia.

 

akwen,

Twoja powyższa wypowiedź jest zgodna z moimi odczuciami, sam bym coś podobnego napisał, ale myślenie mocno szwankuje i jestem w stanie pisać tylko proste zdania ostatnio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodiku, JM jest tak samo wiarygodnym bogiem jak ten chrześcijański, rozkawałkowany na trzy osoby.

 

 

Mądrze, przekonująco i błyskotliwie odpowiada na tezy modnego, buńczucznie deklarowanego, lecz często płytkiego i podszytego ignorancją ateizmu.

O, tak. Stawianie pytań o sprzeczności w Biblii i w doktrynach chrześcijańskich oraz oczekiwanie na konstruktywne odpowiedzi odnośnie do nich to zaiste płytki i podszyty ignorancją ateizm.

Już kilku miłosiernych katolików i protestantów zapewniało mnie, że za moje podważanie powyższych niewątpliwie trafię do piekła. <3

Jeżeli Woland Bułhakowa naprawdę istnieje, to ja chcę, by sam osobiście po mnie przyszedł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ambaras, ładnie tłumaczysz take'owi to i owo, problem jest tylko taki, że on prawdopodobnie nawet tego nie przeczyta (za długie). Take żyje we własnym, szczelnie zamkniętym świecie i rozmawia jedynie ze sobą, co wynika po części z jego zaburzeń. Ma mocno skrzywioną wizję Boga, ale do niej dostosowuje całe swoje życie duchowe. Woli się skupić na tym, że piekło nie powinno istnieć niż zastanowić się nad swoim wychowaniem i wyolbrzymionym strachem przed potępieniem. Ale może się mylę, take?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, ale ludzie są skupieni na sobie i mają jakaś dziwną manie wielkości i wyjątkowości siebie, aż mają czelność fantazjować, że stworzyła ich jakaś nadludzka istota, która ma "na oku" każdego człowieka z osobna (wiewiórek i meduz już oczywiscie nie). A przecież w skali wszechświata jesteśmy tak niewyobrażalnie mali, że prawie nas nie ma. Skąd w nas aż tyle pychy?

 

Religijność to nie jest mania wielkości, tylko efekt natury człowieka, który w każdych warunkach taką przejawia. Niemniej chrześcijaństwo wykracza dalece poza naturalną religijność. Od religijności nie da się uciec, osoby mieniące się racjonalistami wyznają często kult nauki, tym silniejszy, im mniej mają rzeczywiście z nauką wspólnego. Przypisują nauce cechy Boga (spotkałam się nawet z wiarą, że nauka powstrzyma proces starzenia i będziemy nieśmiertelni).

Prawdziwą pychą wydaje mi się odrzucanie czegoś dlatego, że się tego nie rozumie (np. wskutek braków w religijnym wychowaniu) lub dlatego, że nie zaspokaja to subiektywnych roszczeń - na przykład roszczenia by nie być nigdy sprawiedliwie osądzonym (wyrzucając przy okazji poza świadomość Miłosierdzie w swoim buncie) czy roszczenia, aby Bóg nie dopuszczał żadnego cierpienia lub żeby to, do czego się jest przywiązanym nie było grzechem. Uznanie nad sobą wyższej Istoty, która przekracza człowieka pod każdym względem oraz własnej grzeszności i niewystarczalności to postawa pokorna i zdrowa. Także realistyczna, gdyż człowiek naprawdę jest słaby, egoistyczny i niejako siebie przerasta czy do siebie nie dorasta (pragnie doskonałości, którą sam nie jest i nigdy nie będzie). Kiedy człowiek chce być sam Bogiem, zawsze zaczyna się źle dziać.

Jest to choroba współczesności, sprowadzająca człowieka do "zlepku komórek", przypadkowego tworu ewolucji, trochę lepszego zwierzęcia, to ślepa uliczka, która zabiera poczucie sensu i nieraz prowadzi do poczucia tragizmu (z punktu widzenia ewolucji jestem przegrany i nie mam prawa do szczęścia, którego pragnę). A jak pisał jetodik, człowiek jest wyjątkową istotą, jedyną, która posiada świadomość, pamięć, język, kulturę, wolność i ideę Wyższej Istoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest to choroba współczesności, sprowadzająca człowieka do "zlepku komórek", przypadkowego tworu ewolucji, trochę lepszego zwierzęcia, to ślepa uliczka, która zabiera poczucie sensu i nieraz prowadzi do poczucia tragizmu (z punktu widzenia ewolucji jestem przegrany i nie mam prawa do szczęścia, którego pragnę). A jak pisał jetodik człowiek jest wyjątkową istotą, jedyną, która posiada świadomość, pamięć, język, kulturę, wolność i ideę Wyższej Istoty.

Chorobą jest tu jedynie głupactwo jakie prezentujesz ignorując ogromny wysiłek rzesz naukowców zajmujących się tym tematem i będących 'trochę' inteligentniejszymi od zadufanych w sobie marzycieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak pisał jetodik człowiek jest wyjątkową istotą, jedyną, która posiada świadomość, pamięć, język, kulturę, wolność i ideę Wyższej Istoty.

Oj refren, refren, już Ci kiedyś coś na ten temat pisałam, a Ty dalej się powtarzasz...

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/list_05_2009_zwierz2.html

http://www.ekologia.pl/srodowisko/przyroda/czy-zwierzeta-maja-kulture,5552.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chorobą jest tu jedynie głupactwo jakie prezentujesz ignorując ogromny wysiłek rzesz naukowców zajmujących się tym tematem

 

Nie ignoruję, widzę skutki, z tym że wynikają one może nie z wysiłków naukowców, co z zachłyśnięcia się pseudonaukową-pop-filozofią przez słabsze umysły. Choć i część naukowców wiele by dało, łącznie z obiektywizmem swoich badań, żeby zaprzeczyć piekłu, bo też mają swoje grzechy, zboczenia i namiętności.

 

A jeśli chodzi o wysiłki zmierzające do uczynienia człowieka nieśmiertelnym- owszem, traktuję to jak szajbę, ewentualnie jako wstęp do Armagedonu, gdyby rzeczywiście doszło do czegoś na ten kształt, bo wtedy na pewno hodowalibyśmy ludzi na organy, a jakiś szaleniec chciałby unicestwić pół ludzkości, aby starczyło miejsca dla reszty. Szanuję natomiast wysiłki ludzi w kierunku tego, żeby żyć godnie mimo nieuchronnej śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, wierzący w bozie, to panicznie się boją , że są niczym więcej niż tylko kolejnymi małpami, stąd taka głęboka potrzeba podkreślania własnej, rzekomej odmienności, wyjątkowości i wyższości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, tylko czekać aż małpa posługująca się patykiem napisze Iliadę, a potem zacznie pisać na naszym forum, bo złapie depresję, że tylko małpą jest.

A co powiesz na temat osób, które cierpią na nerwicę natręctw/lękową na tle religijnym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli chodzi o wysiłki zmierzające do uczynienia człowieka nieśmiertelnym- owszem, traktuję to jak szajbę, ewentualnie jako wstęp do Armagedonu,
No Armagedon by na pewno był, dla wszelkiej maści kościółków i ich szamanów.... a po nim by nastało zmartwychwstanie ciał i Nowa Ziemia..

Ciekawe czy gdy już dojdzie do takiej sytuacji, kościół będzie popierał hodowle organów czy każe wierzącym umierać zgodnie z boskim planem..tylko czym on ich będzie wtedy straszył, aby zachęcić do posłuszeństwa...:] A TY refren co byś wolała umrzeć, czy wymienić stare organki i żyć wiecznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto Ci powiedział, że Religa nie może być zbawiony? I że ktoś niewierzący nie może? Ateiści są tylko na tym świecie, po drugiej stronie już ich nie ma, jak sądzę.
Przecież niewiara w boga jest największym grzechem. Nie znam się dokładnie na teologii ale pierwsze słyszę aby ateiści mieli szansę na raj skoro nie przyjęli słowa bożego, zresztą im na tym nie zależy.

 

carlosbueno, trochę cofam wątek (str 362), ale powiem tylko tyle: jeżeli wiesz, kto będzie zbawiony, a kto nie, to gratuluję, bo to znaczy że Ty i Bóg macie wyłączną wiedzę w tym temacie. ;) Wcześniej myślałam, że tylko Bóg. :)

Czyli nie wiadomo na jakiej podstawie ludzie dostają się do piekła czy nieba i nie ma tu znaczenia jak ktoś dużo grzechów popełnił i czy w ogóle wierzył. To jakiś absurd, z tego co kiedyś przeczytałem w apokalipsie zbawionych ma być 144 tysiące, przecież to jakiś ułamek procenta ludzkości na przestrzeni tysięcy lat, którzy zostaną wybrani jak Ty to mówisz na podstawie jakiś nieznanych reguł. Oczywiście większość kleru mówi że te 144 tysiące to tylko symboliczna liczba ale oni tak wszystko tymi symbolami tłumaczą żeby może nie straszyć ludzi tak znikomą liczbą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 144 tysiące w niebie wierzą Świadkowie Jehowy, a nie kościół katolicki. To znaczy po ichnim Armaggedonie 144 tysiące ma utworzyć taką swoistą elitę kierowniczą i mają oni zarządzać nowym porządkiem.

 

Osobiście też nie wierzę w niebo i piekło w wydaniu chrześcijańskim, dla mnie to po prostu alegorie. Niemniej chrześcijaństwo jako takie szanuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 144 tysiące w niebie wierzą Świadkowie Jehowy, a nie kościół katolicki. To znaczy po ichnim Armaggedonie 144 tysiące ma utworzyć taką swoistą elitę kierowniczą i mają oni zarządzać nowym porządkiem.

 

Osobiście też nie wierzę w niebo i piekło w wydaniu chrześcijańskim, dla mnie to po prostu alegorie. Niemniej chrześcijaństwo jako takie szanuję.

No ale przecież tak jest napisane w apokalipsie, oczywiście różnorako można to interpretować ale to nie jest wymysł tylko świadków Jehowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale powiem tylko tyle: jeżeli wiesz, kto będzie zbawiony, a kto nie, to gratuluję, bo to znaczy że Ty i Bóg macie wyłączną wiedzę w tym temacie.
A Kościół nie rości sobie prawa do takiej wiedzy? to na jakiej podstawie twierdzi: „nikt – jakichkolwiek by jałmużn nie udzielał, nawet gdyby dla imienia Chrystusa przelał swą krew – nie może być zbawiony, jeśli nie pozostaje w łonie Kościoła katolickiego i w jedności z nim” (Sobór Florencki). ?

A np. taki JP2 to wg kościoła jest, czy nie jest zbawiony? a może Kościół tego też nie wie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale przecież tak jest napisane w apokalipsie, oczywiście różnorako można to interpretować ale to nie jest wymysł tylko świadków Jehowy.

 

 

Biblia ma to do siebie, że każdy może z niej wyczytać co tylko zechce.

 

Ja znajdowałem w niej również uzasadnienia dla swoich rozmaitych dziwnych teorii.

 

Wierzący w retrybucję dowie się, że może dostąpić tu na Ziemi i w obecnym swym ciele darów i łask za swoje dobre i szlachetne czyny.

 

Nazista zyska duchowe uzasadnienie twierdzenia, że wszystkiemu winni są Żydzi. Notabene Adolf Hitler zdaje się, że tak zrobił, gdyż twierdził, że Chrystus był prawym aryjczykiem zabitym przez tych złych Żydów... Wcale nie twierdzę, tym samym, że Biblia była jego inspiracją. Człowiek chory psychicznie, a Adolf był nim niewątpliwie, znajdzie wszędzie uzasadnienie dla swych teorii, nawet w książce telefonicznej.

 

Zwolennik twardego kodeksu karnego przyzna rację, iż faktycznie w zasadzie ''oko za oko, ząb za ząb'' jest coś na rzeczy i może należałoby je sprawdzić w praktyce we współczesnych czasach.

 

W przeszłości wybuchały rozmaite rebelie wzniecane przez ciemny lud, który bez uprzedniego oświecenia kagankiem oświaty zabierał się do lektury Biblii i wyciągania z niej rozmaitych odkrywczych wniosków, zarówno w średniowiecznej Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych doby nowożytnej , dopóki panowało tam niewolnictwo.

 

Ja się nie wypowiadam, nie jestem specjalistą. Szanuję tą księgę, ale może nie rozumiem jej języka, nie jestem biblistą, a profanem więc nic w tym dziwnego. Nie mam odpowiedniej podstawy naukowej i duchowej. Bóg przemawia w rozmaitych językach, widocznie jego mowa po hebrajsku i aramejsku nie jest przeznaczona dla każdego. Do mnie osobiście Biblia nie przemawia, zapewne urodziłem się w nieodpowiedniej strefie kulturowej. Wolę czerpać inspirację z innych ksiąg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren

Prawdziwą pychą wydaje mi się odrzucanie czegoś dlatego, że się tego nie rozumie (np. wskutek braków w religijnym wychowaniu) lub dlatego, że nie zaspokaja to subiektywnych roszczeń - na przykład roszczenia by nie być nigdy sprawiedliwie osądzonym (wyrzucając przy okazji poza świadomość Miłosierdzie w swoim buncie) czy roszczenia, aby Bóg nie dopuszczał żadnego cierpienia lub żeby to, do czego się jest przywiązanym nie było grzechem. Uznanie nad sobą wyższej Istoty, która przekracza człowieka pod każdym względem oraz własnej grzeszności i niewystarczalności to postawa pokorna i zdrowa.

Tylko że ja niczego nie odrzucam i jak już pisałem, to, że czegoś nie rozumiem, nie oznacza, że muszę zapychać sobie tą dziurę jakimś bogiem a zwłaszcza takim, jak w tym pożal się boże, religijnym wychowaniu mi go przedstawiano. Roszczeń też żadnych nie mam.

 

A jak pisał jetodik, człowiek jest wyjątkową istotą, jedyną, która posiada świadomość, pamięć, język, kulturę, wolność i ideę Wyższej Istoty.
Oczywiscie, że wyjątkową. Chyba tylko ludzie potrafią mordować się na taką skalę (często z powodu religii) i np. gwałcić w kilka osób dziecko, tłumacząc się zbyt dużym, dawno nieupuszczanym napięciem seksualnym. Do tego nawet zwierzęta nie są zdolne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, skąd wg buddyzmu wzięły się umysły/dusze/cokolwiek to jest, mam na myśli tą część człowieka, która wg tejże wiary ponoć nie ginie z chwilą śmierci ciała?

Co, jakie prawa fizyki, zadecydowały/o o tym, do jakiego ciała, jaki umysł trafił, po powstaniu materii i zaistnieniu ciał materialnych? na jakim etapie rozwoju wszechświata nastąpiło to wnikanie? czy umysły wnikały już do pyłów kosmicznych, czy czekały aż na świecie pojawi się żywa materia? dlaczego i po co w ogóle to zrobiły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest to choroba współczesności, sprowadzająca człowieka do "zlepku komórek", przypadkowego tworu ewolucji, trochę lepszego zwierzęcia, to ślepa uliczka, która zabiera poczucie sensu i nieraz prowadzi do poczucia tragizmu (z punktu widzenia ewolucji jestem przegrany i nie mam prawa do szczęścia, którego pragnę). A jak pisał jetodik człowiek jest wyjątkową istotą, jedyną, która posiada świadomość, pamięć, język, kulturę, wolność i ideę Wyższej Istoty.

Chorobą jest tu jedynie głupactwo jakie prezentujesz ignorując ogromny wysiłek rzesz naukowców zajmujących się tym tematem i będących 'trochę' inteligentniejszymi od zadufanych w sobie marzycieli.

Tylko dlatego, że nauka jest coś w stanie udowodnić nie wyklucza działania Boga. Nie rozumiem za bardzo tego rzekomego sporu nauki z religią, a raczej ludzi, którzy na siłę chcą udowodnić, że im bardziej zaawansowana nauka, tym bardziej wykluczamy w tym możliwy udział Boga. Jeśli ktoś nie wierzy w Boga to nie i kropka. Bóg zawsze pozostanie kwestią tego czy się w Niego wierzy lub nie. Gdyby można było udowodnić Jego istnienie w stopniu wykluczającym inną możliwość, słowo "wiara" straciłoby sens. Tyle. Im więcej wiemy, tym lepiej. Im bardziej nauka posunięta do przodu, tym lepiej. Przecież słów "czyńcie sobie ziemię poddaną" nie można interpretować tylko dosłownie. Można wierzyć, że wszystko jest dziełem Boskim, a nauka sposobem na jego poznanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen, skąd wg buddyzmu wzięły się umysły/dusze/cokolwiek to jest, mam na myśli tą część człowieka, która wg tejże wiary ponoć nie ginie z chwilą śmierci ciała?

Co, jakie prawa fizyki, zadecydowały/o o tym, do jakiego ciała, jaki umysł trafił, po powstaniu materii i zaistnieniu ciał materialnych? na jakim etapie rozwoju wszechświata nastąpiło to wnikanie? czy umysły wnikały już do pyłów kosmicznych, czy czekały aż na świecie pojawi się żywa materia? dlaczego i po co w ogóle to zrobiły?

 

Nieszczególnie podobają mi się Twoje wypowiedzi w kwestiach religijnych, określenia pokroju: kościółki i ich szamani, piszesz imię Boga z małej litery, już sam twój nick jest dość wymowny, więc nie odpowiem Ci w pełni poważnie, bo i Twoje pytanie nie jest w pełni poważne.

 

Jesteś jak żółw błotny, który taplając się w mokradle nie ma okazji spojrzeć na niebo, mimo to próbuje dociec rzeczy dla niego niedosiężnych.

 

Chciałem użyć przykładu innego zwierzęcia, ale nie chce nikogo obrażać, to bezcelowe.

 

Po co mam Ci odpowiadać poważnie skoro, w odpowiedzi użyjesz imienia Boga z małej litery (jakkolwiek Go zwać, to zwykły wyraz braku szacunku) i będziesz zdrabniał, zapewne także użyjesz argumentów ad personam.

 

Potrafię rozmawiać z ateistami, którzy wymagają szacunku, ale także sami potrafią go okazać.

 

W tym wypadku taka rozmowa jest bez sensu. Wierzę w każdego, w Ciebie też. Kiedyś usuniesz ten swój jad i będziesz władna rozmawiać o religii bez tego ładunku, nie wiem pogardy czy nienawiści, niezależnie od swych bieżących przekonań w tej materii.

 

Pozdrawiam i dołączam do listy ignorowanych.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×