Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to nerwica? Moja historia


Michał1992

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim,

Od wielu lat borykam się z różnego rodzaju dolegliwościami, które wpływają zarówno na mój stan psychiczny oraz fizyczny. Niestety zauważyłem, że z czasem niektóre z nich się nasilają, a nawet pojawiają się nowe, mimo że moje życie nieustannie zmienia się na lepsze. 

Słowem wstępu zaznaczę tylko, że jestem normalnym 27 latkiem prowadzącym zdrowy tryb życia. Mieszkam poza domem rodzinnym, ukończyłem studia, mam dobrą pracę, dziewczynę, wielu znajomych, cztery razy w tygodniu chodzę na basen/siłownię, zdrowo się odżywiam, śpię po 8 godzin dziennie, nie palę papierosów, nie biorę narkotyków a alkohol spożywam okazyjnie w małych ilościach. Powyższy akapit ma jedynie na celu uświadomić, że moje problemy (opisane poniżej) nie wynikają ze złego trybu życia. 

Jestem przekonany, że ogromny wpływ na moją psychikę miało moje dzieciństwo. Wychowałem się w ubogiej, patologicznej rodzinie, w której ojciec był alkoholikiem. Ojca tak naprawdę nigdy nie miałem, jedynie wspomnienia awantur, jego leżącego pijanego na klatce schodowej, na ulicy, w domu. Przez dużą część dzieciństwa tułałem się od jednej babci do drugiej. Z domem rodzinnym nie mam absolutnie żadnych pozytywnych wspomnień. Odkąd byłem małym dzieckiem było mi żal mojej matki i nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ona żyje z tym człowiekiem, miałem do niej ogromny żal o to. Po wielu latach mój ojciec wyprowadził się do kobiety mieszkającej w tej samej klatce schodowej (sąsiadka, również alkoholiczka). Mimo, że ja już tam nie mieszkałem, sprawiło mi to ogromną ulgę. Niestety moja matka wpadła wtedy w jeszcze większą depresję, czego po dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zrozumieć. Jej życie (a właściwie wegetacja) to pójście do pracy, a następnie spanie. Nie sprząta, nie gotuje, nie robi nic. Próbuje z tym walczyć, ponieważ chodzi na psychoterapię i bierze leki, jednakże te lepsze dni pojawiają się rzadko. Mnie to wszystko sprawia ogromny ból, jestem osobą której zależy na tym, aby było dobrze. Pomagam jej jak mogę, jednakże jednocześnie przeżywam ogromne cierpienie w związku z tym jak to wszystko wygląda. 

 

Nie będę się bardziej szczegółowo rozpisywał, myślę że mniej więcej wiadomo o co chodzi. Przejdę teraz do opisania problemów, z którymi powoli przestaję sobie radzić.

Odkąd tylko pamiętam, mój umysł był przepełniony myślami samobójczymi. Nie jestem w stanie stwierdzić jak długo to już trwa, aczkolwiek śmiało mogę rzec że na pewno ponad dziesięć lat towarzyszą mi czarne myśli. Myślę, że do samobójstwa jest mi bardzo daleko, aczkolwiek problem jest dosyć uciążliwy. Mimo wszystko żyję z tym już dosyć długo i jest to rzecz, którą łatwo ukryć przed światem zewnętrznym. Moim głównym problemem są pewne dziwne zachowania mojego ciała, na które niestety nie znalazłem dotychczas żadnego rozwiązania. Od około pięciu lat towarzyszy mi bardzo nieprzyjemna dolegliwość związana z odruchem wymiotnym. Ciężko mi jest to wyjaśnić, dotychczas gdy komukolwiek się z tego zwierzałem - nie był w stanie tego zrozumieć. Otóż, gdy tylko z kimś rozmawiam (a nawet mówię sam do siebie), moje gardło zaczyna się blokować, nachodzą mnie nudności i doznaję tzw. "odruchu wymiotnego". Aby normalnie prowadzić z kimś rozmowę często się przygryzam do krwi w środku, albo robię przerwy między słowami, żeby móc do końca się wysłowić. Również gdy jestem na siłowni albo na basenie - nie jestem w stanie normalnie oddychać, ponieważ ciągle towarzyszy mi odruch wymiotny. Podczas przepłynięcia jednego basenu potrafię mieć odruch wymiotny kilkanaście razy (za każdym branym oddechem). Robiłem badania gardła oraz szyi, jednakże wszystko jest w normie. Jestem przekonany, że jest to problem natury psychicznej, ponieważ pojawiło mi się to, gdy mój ojciec wyprowadził się od mojej matki, a ja przeżywałem to, że jej jest gorzej, a nie lepiej. 

Kolejna dolegliwość pojawiła mi się około dwóch lat temu, a jest nią czerwienienie się. Niesamowicie utrudnia mi to życie, ponieważ bez znaczenia czy znajduję się w sytuacji stresowej czy też nie, nagle moja twarz bardzo się czerwieni mnie zalewa fala gorąca, przez co osoba z którą rozmawiam od razu się pyta o co chodzi i dlaczego tak się dzieje. Nie jestem sobie w stanie z tym poradzić, jest to bardzo uciążliwe, czerwienię się kilka razy dziennie podczas rozmowy z drugą osobą, każdy widząc to rozpoczyna temat a mnie jest po prostu głupio. Często staram się z tego śmiać i mówię wprost, że ja już po prostu tak mam, że czerwienie się w różnych sytuacjach i nie jest to zależne ode mnie. 

Ostatni objaw, który pojawił mi się stosunkowo niedawno to swędzenie na plecach, które również pojawia się w sytuacjach stresowych jak i niestresowych. Tak więc nie dość, że odczuwam falę gorąca na twarzy, to dodatkowo plecy zaczynają mnie tak dotkliwie swędzieć, że z trudem się powstrzymuję od wyjścia do łazienki i uspokojenia się. 

 

W tym momencie rodzi się pytanie, czy to jest nerwica? Dotychczas myślałem, że gnębi mnie nieszkodliwy rodzaj depresji, aczkolwiek niedawno po rozmowie z bliską mi osobą dowiedziałem się, że to może być pewien rodzaj nerwicy. Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Mimo, że moje życie z roku na rok jest coraz lepsze, tak mój stan psychiczny jest coraz gorszy. Na szczęście po mnie tego nie widać, ponieważ jestem osobą dosyć otwartą, uśmiechniętą, dobrze zbudowaną, więc sprawiam wrażenie człowieka, którego nie dręczą żadne problemy. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna, ponieważ nie dość że marzę o tym, aby życie się w końcu skończyło, to dodatkowo męczą mnie dolegliwości fizyczne. 

 

Jeżeli ktokolwiek z forum mógłby mi poradzić co powinienem zrobić, aby się tego wszystkiego pozbyć - będę bardzo wdzięczny. 

Dodatkowo - wszelaki kontakt na psychologa/psychiatrę (no właśnie - kto byłby lepszy w tej sytuacji?) w Krakowie będzie przeze mnie mile widziany.

 

Dziękuję Wam i gorąco pozdrawiam,

 

Michał

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,  w moim odczuciu absolutnie powinieneś udać się do specjalisty.  Jeśli jesteś w stanie funkcjonować i czujesz,  że masz czas na zdrowienie to do psychologa,  jeśli jesteś pod ścianą i potrzebujesz szybkiej pomocy,  to do psychiatry.  Ja też żyję za fasada.... jesten uznawana za kobietę sukcesu hehe...,  ostatnio uslyszalam,  że mi zazdroszczą,  jak wszystko po mnie splywa😂😂...  Fasada,  o moich problemach wie tylko mąż,  w pracy muszę trzymać garde.  Pozdrawiam! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×