Skocz do zawartości
Nerwica.com

przegrane życie


nico6

Rekomendowane odpowiedzi

NN4V, "dziedzina agresywności" :mrgreen:

...ale one przecież nie występują jednocześnie.

W każdym razie nie uważam, jakoby syndrom DDA nie istniał. To pojęcie to coś w rodzaju skrótu myślowego albo też klucza w postaci zespołu cech, które jeżeli występują w większości u danej osoby sugerują zaburzenia osobowości o wiadomym podłożu. Podobnie jest np. z narcyzmem, który też kwalifikuje się do zaburzeń osobowości. Zaburzenia osobowości są ogólnym terminem, a jeżeli ktoś rzuci hasłem typu DDA, to ograniczamy się do konkretnych cech. Tylko o to mi od początku chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak w takim razie nazywać zespół cech charakterystycznych dla kogoś, kto w okresie dzieciństwa doświadczył ze strony rodzica alkoholika różnych "sensacji" i którego późniejsze zachowanie jest tego traktowania efektem?

"Pokrak Syndrome" przyjęłoby się w swej jakże wyrafinowanej formie wśród zadziwionej gawiedzi zdecydowanie łatwiej i nie byłoby drążenia tematu.

pokrak.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można się tak samo usprawiedliwiać DDA jak CHAD czy ZO .

I tymi literkami z cyferkami tak samo.... ( F60.6 ) cokolwiek to jest .

Wszystkie " przypisy " nadają się do przyklejenia do szufladki.

Jak już mamy się usprawiedliwiać ..... chorobą czy jej " syndromami " to wszyscy, po równo.

 

 

Dobrej nocki Wszystkim życzę

kolorowych snów :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...To pojęcie to coś w rodzaju skrótu myślowego albo też klucza w postaci zespołu cech,...

Tak właśnie.

Skutkiem wychowania w rodzinie dysfunkcyjnej mogą być różne zestawy cech. Jeden zestaw nazwano "osobowość unikająca", inny "osobowość dysocjalna". Jeden i drugi można nazwać DDA. Nie możesz mieć więc wszystkich cech DDA (a do cech należy agresja), bo osobowość dysocjalna ma podniesiony poziom agresji, natomiast osobowośc unikająca ma obniżony. Jedno wyklucza drugie. Przynajmniej ja tak interpretuję, co przeczytałem.

 

magnolia84 - nie wyglądasz na agresywną, bo już byś tutaj ciskała się i epitetem niejednym obdarowała rozmówców. No ale zawsze możesz popracować nad tym. ;)

 

POKRAK daje rade. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skutkiem wychowania w rodzinie dysfunkcyjnej mogą być różne zestawy cech. Jeden zestaw nazwano "osobowość unikająca", inny "osobowość dysocjalna". Jeden i drugi można nazwać DDA. Nie możesz mieć więc wszystkich cech DDA (a do cech należy agresja), bo osobowość dysocjalna ma podniesiony poziom agresji, natomiast osobowośc unikająca ma obniżony. Jedno wyklucza drugie. Przynajmniej ja tak interpretuję, co przeczytałem.

 

Jeśli mogę się wtrącić w środku dyskusji (nie przeczytałam całego wątku) to rozpoznanie zaburzenia jest czymś w rodzaju bilansu, czyli "złapaniem" stanu w określonym momencie. Natomiast zaburzenie jest procesem dynamicznym. I tak 'osobowość unikająca" żyjąc nadal w dysfunkcyjnym systemie i postawiona pod przysłowiową ścianą może rozwinąć/dopuścić do siebie swoją agresję a dzieje się to raczej żywiołowo wtedy i poza kontrolą i w tym momencie, i później rozpoznanie będzie inne.

Tak tłumaczę pozorne przeciwieństwa cech jakie występują w opisie DDX, który dla mnie jest raczej etykietką.

 

-- 12 kwi 2015, 07:44 --

 

Ciekawe kiedy wymyślą DDNR ja to na to cierpię i też chcę mieć wytłumaczenie na wszystko. :mrgreen: pewnie inni zachodza w głowę czemu ja pochodząc z tak dobrej rodziny wyrosłem na zero skoro inni z gorszych wyszli na ludzi.

 

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

Rodzice nadopiekuńczy są najczęśćiej pełni podświadomego lęku i ten lęk indukują dziecku uniemożliwiając mu doświadczanie życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skutkiem wychowania w rodzinie dysfunkcyjnej mogą być różne zestawy cech. Jeden zestaw nazwano "osobowość unikająca", inny "osobowość dysocjalna". Jeden i drugi można nazwać DDA. Nie możesz mieć więc wszystkich cech DDA (a do cech należy agresja), bo osobowość dysocjalna ma podniesiony poziom agresji, natomiast osobowośc unikająca ma obniżony. Jedno wyklucza drugie. Przynajmniej ja tak interpretuję, co przeczytałem.

 

Jeśli mogę się wtrącić w środku dyskusji (nie przeczytałam całego wątku) to rozpoznanie zaburzenia jest czymś w rodzaju bilansu, czyli "złapaniem" stanu w określonym momencie. Natomiast zaburzenie jest procesem dynamicznym. ....

 

Fakt. Ciekawi mnie jak znaczna bywa dynamika tego procesu, tj. jak wielkich zmian można by sie spodziewać w jednostce czasu (dx/dt).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

Rodzice nadopiekuńczy są najczęśćiej pełni podświadomego lęku i ten lęk indukują dziecku uniemożliwiając mu doświadczanie życia.

A kto mówił że jest dobra, znaczy wynika z przesadnej dobroci ale skutki zwłaszcza dla facetów tak wychowywanych często są gorsze od patologii i alkoholu. U mnie z rodziny tylko siostra radzi sobie dobrze w życiu( mąż, dobra praca, od wielu lat mieszka na swoim) - jest samodzielna i samowystarczalna ja z bratem jesteśmy dalecy od tego mimo ponad 30 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magnolia84 - nie wyglądasz na agresywną, bo już byś tutaj ciskała się i epitetem niejednym obdarowała rozmówców. No ale zawsze możesz popracować nad tym. ;)

 

Za krótko jesteś na forum :mrgreen::hide::oops: Hamuję się jak mogę. Zresztą chyba większość użytkowników ma mnie za wredną/agresywną osobę, co nie jest do końca prawdziwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

Rodzice nadopiekuńczy są najczęśćiej pełni podświadomego lęku i ten lęk indukują dziecku uniemożliwiając mu doświadczanie życia.

A kto mówił że jest dobra, znaczy wynika z przesadnej dobroci ale skutki zwłaszcza dla facetów tak wychowywanych często są gorsze od patologii i alkoholu. U mnie z rodziny tylko siostra radzi sobie dobrze w życiu( mąż, dobra praca, od wielu lat mieszka na swoim) - jest samodzielna i samowystarczalna ja z bratem jesteśmy dalecy od tego mimo ponad 30 lat.

Też uważam, że skutki nadopiekuńczości/rozpieszczania mogą być dla facetów gorsze niż wychowanie patologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

Rodzice nadopiekuńczy są najczęśćiej pełni podświadomego lęku i ten lęk indukują dziecku uniemożliwiając mu doświadczanie życia.

A kto mówił że jest dobra, znaczy wynika z przesadnej dobroci ale skutki zwłaszcza dla facetów tak wychowywanych często są gorsze od patologii i alkoholu. U mnie z rodziny tylko siostra radzi sobie dobrze w życiu( mąż, dobra praca, od wielu lat mieszka na swoim) - jest samodzielna i samowystarczalna ja z bratem jesteśmy dalecy od tego mimo ponad 30 lat.

Też uważam, że skutki nadopiekuńczości/rozpieszczania mogą być dla facetów gorsze niż wychowanie patologiczne.

 

 

 

Tak , bo jak matka rozpieści , to żona później musi mieć "jaja".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , bo jak matka rozpieści , to żona później musi mieć "jaja".

Chodziło mi o skutki dla takiego faceta. Rozpieszczony facet może mieć większe problemy ze sobą w dorosłym życiu, niż facet wychowywany patologicznie. Problemy nie są "zarezerwowane" dla tych, co mieli trudne dzieciństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , bo jak matka rozpieści , to żona później musi mieć "jaja".
to że taki delikwent znajdzie zonę jest małoprawdopodobne mówię to z własnego doświadczenia niesamodzielnych maminsynków wszystkie kobiety unikają jak mogą.

 

-- 12 kwi 2015, 18:32 --

 

A poza tym to odeszliśmy dawno od wątku bo to nie o moje przegrane życie chodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , bo jak matka rozpieści , to żona później musi mieć "jaja".
to że taki delikwent znajdzie zonę jest małoprawdopodobne mówię to z własnego doświadczenia niesamodzielnych maminsynków wszystkie kobiety unikają jak mogą.

 

 

bo to jest tak,że kobiety lubią bad boyów,najlepiej do romansowania/przygody,a na mężów wybierają typ zaradnego miśka,po prostu ewolucja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , bo jak matka rozpieści , to żona później musi mieć "jaja".
to że taki delikwent znajdzie zonę jest małoprawdopodobne mówię to z własnego doświadczenia niesamodzielnych maminsynków wszystkie kobiety unikają jak mogą.

 

 

bo to jest tak,że kobiety lubią bad boyów,najlepiej do romansowania/przygody,a na mężów wybierają typ zaradnego miśka,po prostu ewolucja.

a ze mnie ani bad boy ani zaradny misiek. No ale Ty ewolucyjnie nie musisz mieć koniecznie pracy :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo zaintrygował mnie ten temat. Taki ludzki i życiowy, a nie jakieś za przeproszeniem jakieś dyrdymały, które wypisują dwóch chłopaków w temacie coś tam o seksie, czy ewolucji. Nie chcę nikogo obrazić, ale czasem się zastanawiam, że niektórzy to naprawdę mają "problemy" jak tych dwóch. Chyba że temat jetidoga i tego drugiego, to tak tylko dla jaj sobie dyskutują :P Ale do rzeczy...

Bądź sobą, na rozmowę kwalifikacyjną staraj się nie przybierać pozy zrezygnowanej osoby, bo to nie sprawia, że pracodawca się nad Tobą ulituje, a wręcz przeciwnie. Znam przykłady osób bez wykształcenia, które nadrabiają to swoją serdecznością, pracowitością, lojalnością i to też zjednuje potencjalnych pracodawców.

Myślę, ze jest w tym SPORO prawdy. Moje CV też nie jest jakoś wybitne, a mimo to udawało mi się czasem zaczepić tu i ówdzie. Wgl teraz jest taki straszny czas dla młodych ludzi, że praktycznie jak ktoś nie ma średnio sytuowanej rodzinki i znajomości na namiary na fajną pracą, czy wgl w niektórych regionach Polski na pracę - to nie istniejesz. Nie wspominając o tym, że kredyty są tak strasznie drogie, że przy polskich zarobkach nawet spłata malutkiego mieszkania zajmie z bankiem z dobrą, kolejną połową życia. (tak jest u mojego kolegi). Ja na szczęście mam gdzie mieszkać i to NIE u rodziców. Ja w sumie DOSKONALE rozumiem autorkę tego tematu, bo w polskich warunkach często naprawdę można psychicznie nie wyrobić i nawet NAJWIĘKSZY OPTYMISTA może stoczyć się w ciężką depresję, dodając do tego jeszcze jakiś splot osobistych wydarzeń (nieudany związek, śmierć bliskiej osoby, itp).

Statystyki pokazują, że młodzi wyjeżdżają z kraju i raczej ten trend się będzie pogłębiać a nie cofać (jak się marzy niektórym czy raczej WIELU politykom). Powiem jedno. Znajoma nauczycielka wyjechała do Niemiec żeby sprzątać biura i zarabia prawie 4 razy tyle co u miała u nas i na dodatek nieźle musiała się napocić żeby zrobić dyplom. U nas w kraju nawet największy OPTYMISTA moze nie wytrzymać. W chwilach takich trudności życiowych też czasem myślę żeby sobie "palnąć w łeb"! Na szczęście szybko życzliwe grono znajomych sprowadza mnie na właściwe tory i się jedzie dalej do przodu. ;)

Często słyszę o samotności (nie tylko na takim forum jak to). Dziś każdy goni z pracy do domu i po domowych sprawunkach każdy gna przed kompa. haha :D Kiedyś za mojego dzieciństwa podwórka tętniły życiem, po ulicach chodziło pełno młodzieży, a nie tylko w drodze ze szkoły, jak czasem obserwuję przejeżdżając autem. :P

A wracając do meritum bo się w sumie tak rozpisałem na inne różne tematy, to faktycznie teraz wygląda tak, że PUPy już prawie nic nie finansują (dziadostwo! :twisted: ) a jeszcze kilka lat temu za kasę z PUPu udało mi się zrobić kurs rachunkowości a jeszcze wcześniej jakiś z angielskiego. A dzisiaj zapomnij. Sam se musisz radzić i się głowić jak zdobyć nowe kwalifikacje. SKANDAL!!! Ja widzę, że na resztę życia to TYLKO ZA GRANICĘ wiać! A gdzie mozę być gorzej jak u nas? DNO MULISTE i BOMBELKI! A nie wspomnę właśnie przy temacie, że zdaje się mój znajomek z forum Mark123 pisał coś o rozmowie kwalifikacyjnej jako osoby niepełnosprawnej. Niestety ale nie ma w naszym kraju teraz klimatu dla takich osób (wbrew temu co się gada w telewizji pod publiczkę) i jeśli komuś zależy naprawdę na jakiejś fajnej i interesującej pracy, to lepiej z takimi faktami nie wyskakiwać na rozmowie. :P Smutny się obraz rysuje z moich wywodów, ale niestety TAKIE JEST WŁAŚNIE w POLSCE ŻYCIE.

 

-- 12 kwi 2015, 19:52 --

 

Jeden i drugi można nazwać DDA. Nie możesz mieć więc wszystkich cech DDA (a do cech należy agresja), bo osobowość dysocjalna ma podniesiony poziom agresji, natomiast osobowośc unikająca ma obniżony. Jedno wyklucza drugie. Przynajmniej ja tak interpretuję, co przeczytałem.

 

A jak ja mam raz tak, a raz w drugą stronę, to jak można to zakwalifikować? :D Jednego dnia chodzę taki wściekły (czasem z jakiegoś powodu), ze sprowokowany normalnie ZAMORDOWAŁBYM! :P Innego dnia tak jak dzisiaj, mentalnie jakoś jestem oklapnięty i zdołowany. A pomiędzy tymi okresami występują w sumie normalne dni, że tak powiem i to jest taka przeplatanka. :P

 

-- 12 kwi 2015, 19:55 --

 

Dodam, że w okresach kiedy jestem "na fali" że tak powiem, to nawet sporo działam od rana do nocy, a jak przyjdzie taki dzień jak dziś i w sumie to od wczoraj wieczorem, to naprawdę nie chce mi się dosłownie NIC. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

A to kto napisał:

pewnie inni zachodza w głowę czemu ja pochodząc z tak dobrej rodziny wyrosłem na zero skoro inni z gorszych wyszli na ludzi.

 

 

, znaczy wynika z przesadnej dobroci

 

No raczej sobie jaja robisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno

 

to że taki delikwent znajdzie zonę jest małoprawdopodobne mówię to z własnego doświadczenia niesamodzielnych maminsynków wszystkie kobiety unikają jak mogą.

 

Z drugiej strony muszę i trochę zaprotestować i trochę dodać też coś od siebie. Wkurza mnie kiedy niesamodzielna dziewczyna będąca na garnuszku u rodziców albo z nimi ciągle mieszkając wytacza dokładnie takie same działa wobec faceta. Jeśli sama jest w porządku i jest samodzielna to OK - ma prawo do takiej krytyki i ostracyzmu. Ale jeśli sama "wisi na rodzicach" a znam sporo takich dziewczyn (w tym 2 kuzynki w rodzinie- jedna wisi na mężu a druga na chłopaku i też rodzicach), no to sorry. Nie są dla mnie takie dziewczyny życiowymi autorytetami żeby kogoś oceniać i pouczać. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[

Jeśli mogę się wtrącić w środku dyskusji (nie przeczytałam całego wątku) to rozpoznanie zaburzenia jest czymś w rodzaju bilansu, czyli "złapaniem" stanu w określonym momencie. Natomiast zaburzenie jest procesem dynamicznym. ....

 

Fakt. Ciekawi mnie jak znaczna bywa dynamika tego procesu, tj. jak wielkich zmian można by sie spodziewać w jednostce czasu (dx/dt).

 

Hm...odpisałam a mam wrażenie, że mój post poleciał gdzieś.....:(

Zatem jeszcze raz. Nie wiem dokładnie o co pytasz. Jeśli chodzi o przejście ze stanu do stanu to zmiana jest o 180 i raczej przebiega szybko pod wpływem jakiegoś wydarzenia ktróe . Możliwe jest oczywiście reagowanie na pewne wydarzenia w sposób unikający a na inne w sposób agresywny w ramach tej samej osobowości a nawet reagowanie na te same wydarzenia raz w taki a raz w inny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że zdaje się mój znajomek z forum Mark123 pisał coś o rozmowie kwalifikacyjnej jako osoby niepełnosprawnej.

Nie pisałem nic takiego.

 

A skąd pomysł, że nadopiekuńczość jest dobra ?

A to kto napisał:

pewnie inni zachodza w głowę czemu ja pochodząc z tak dobrej rodziny wyrosłem na zero skoro inni z gorszych wyszli na ludzi.

 

 

, znaczy wynika z przesadnej dobroci

 

No raczej sobie jaja robisz.

Nadopiekuńczość (w formie nadmiernego dbania o to, by dziecko czuło się dobrze) ogólnie jest bardzo zła, ale jest dobra z punktu widzenia dziecka. Rodzice wyręczą dziecko we wszystkich czynnościach i sprawach, w których będzie chciało być wyręczone. Dzieciństwo z takimi rodzicami (jeśli w rodzinie nie ma żadnych innych nieprawidłowości) jest jak płynięcie na "Titanicu". A wchodzenie potem takiej osoby w samodzielne życie może być "uderzeniem w górę lodową" i "tonięciem statku" i zaczyna się piekło z punktu widzenia odczuć takiej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadopiekuńczość (w formie nadmiernego dbania o to, by dziecko czuło się dobrze) ogólnie jest bardzo zła, ale jest dobra z punktu widzenia dziecka.

nie dobra tylko wygodna. I to w momencie gdy dziecko dorasta już do wieku gdy może coś samo wykonać i później. A cały proces swoistej kastracji zaczyna się dużo wcześniej gdy od pierwszych kroków dziecka nie pozwala mu się eksplorować świata zewnętrznego i budzi się w dziecku postawę zagrożenia.

Podstawą pychologiczną takiej postawy jest lęk rodzica (najczęściej wyparty) a nie dbanie o dobro dziecka.

". A wchodzenie potem takiej osoby w samodzielne życie może być "uderzeniem w górę lodową" i "tonięciem statku" i zaczyna się piekło z punktu widzenia odczuć takiej osoby.

Zgdzam się ale trudność nie polega jedynie na różnych nieumiejętnościach a głównie na paraliżującym lęku przed jakimkolwiek samodzielnym działaniem i wzięciem odpowiedzialności za skutki takiego działania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×