Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bez ślubu.


wiejskifilozof

Rekomendowane odpowiedzi

Pojawiła się akcja,nie dla konkubinatu. Akcja według mnie dziwna. I zaskakująca, dlaczego kościół uważa,że robi to z myślą o walce z grzechem ? A może tu chodzi o pieniądze ? Może mniej ślubów to mniej kasy ? I dla kościoła i dla domów weselnych ?

 

dobrze kombinujesz detektywmonk ;)

kościół histerycznie wymachuje swoimi obślizgłymi mackami z lęku że ich zasięg się skurczy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja, że komuś "kazano" by wziąć lub nie brać ślubu na potrzebę badań, a potem się by traktowało ten ślub na równi z prawdziwym i wysuwało ogólne wnioski z takiego badania jest absurdalna, równie dobrze można komuś kazać chodzić do kościoła, a komuś nie (wszystko jedno czy są wierzący, czy chcą chodzić do kościoła i co tam będę robić) i na tej podstawie badać wpływ chodzenia do kościoła na coś tam w życiu człowieka. Mówiąc o ślubie, nie mamy tu przecież na myśli obrzędu, tylko jakąś postawę, decyzję życiową.
Zdaje sobie z tego sprawę że to niemożliwe do zrealizowania ale nie oznacza to że dzięki tylko temu że nie będziemy żyć z sobą przed ślubem statystycznie nasze małżeństwo będzie miało się lepiej. Na to ma wpływ wiele czynników a nie życie z sobą przed ślubem jest tylko objawem określonego oglądu na świat.

 

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu a na głębokiej prowincji całkiem do niedawna( a czasem jeszcze do dziś) nie było do pomyślenia wspólne mieszkanie z sobą przed ślubem( z seksem bywało różnie ale oficjalnie przed ślubem go nie było) a wątpię żeby małżeństwa były szczęśliwsze. Owszem na pewno było mniej rozwodów bo to nie wypadało co powie, rodzina, sąsiedzi, ksiądz i ogólnie kobiety miały mniej do powiedzenia i uskarżać się im nie wypadało. Dziś natomiast generalnie większość nieskomumsuwanych i nie mieszkających z sobą przed ślubem dotyczy osób religijnych bądź z dużym wpływem konserwatywnego otoczenia i te siła rzeczy są trwalsze lub w przypadku konserwatywnego środowiska ewentualne niezadowolenie jest ukrywane żeby inni nie widzieli.

 

Masz silne stereotypy na temat katolików, dla Ciebie to pewnie jakieś blade, patrzące w niebo istoty, które widząc seks na filmie zamykają oczy, pierwszy raz całują się po ślubie, na udanym seksie im nie zależy, za to chcą mieć jak najwięcej dzieci, nigdy nie wybuchają i się nie kłócą, zresztą dwoje katolików nie musi się kłócić, bo przecież myślą to samo na każdy temat.

Pewnie nie jesteś odosobniony w takim myśleniu, ale jako student socjologii mógłbyś mieć bardziej złożony ogląd rzeczywistości, chyba że na tych studiach już podają tylko lewicową papkę, a o stereotypach mówi się tylko w kontekście gender.

 

Aż takich stereotypów nie ma ale skoro ci tru katolicy nie uprawiają seksu przed ślubem to dużo lepiej radzą sobie z popędem od innych i nie sypiają z kimś innym gdy nadarzy się okazja czy chwila słabości.

 

Jak ja studiowałem socjologię to o gender nie słyszałem, znaczy coś tam mi się o uszy obiło ale generalnie ilość prawicowców i lewicowców w kadrze wykładowców była zbliżona choć większość była obiektywna, neutralna. Jeden z profesorów obraził się na to że dziewczyna w pracy magisterskiej dowiodła że nie ma pokolenia JP II i wystawił jej 4-kę( to wersja tej osoby) co na socjologii jest oceną bardzo niska bo prawie wszyscy 5-tki mają.

 

A co do stereotypów to poznałem bardzo niewielu młodych( policzyłbym na palcach jednej ręki) którzy czekali by z seksem do ślubu( nie chodzi mi o osoby mojego pokroju czy innych prawiczków z forum) to trudno mi się wypowiadać a żadnych opracowań naukowych na ten temat nie czytałem także może się mylę. Jest to tak niszowa "subkultura" że bez wniknięcia w nią trudno coś o niej powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do stereotypów to poznałem bardzo niewielu młodych( policzyłbym na palcach jednej ręki) którzy czekali by z seksem do ślubu( nie chodzi mi o osoby mojego pokroju czy innych prawiczków z forum) to trudno mi się wypowiadać a żadnych opracowań naukowych na ten temat nie czytałem także może się mylę. Jest to tak niszowa "subkultura" że bez wniknięcia w nią trudno coś o niej powiedzieć.
Ja 2 razy spotkałam dziewczyny, które czekały ze stratą wianka do nocy poslubnej, obie bardzo religijne. Jedna zadowolona z małzenstwa, zwiazek drugiej zdecydowanie nieudany. O seksie z nimi nie gadałam, bo uwazam ze nie majac porównania nie potrafią sie obiektywnie wypowiedziec o jakosci swojego życia seksualnego, zresztą co mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do stereotypów to poznałem bardzo niewielu młodych( policzyłbym na palcach jednej ręki) którzy czekali by z seksem do ślubu( nie chodzi mi o osoby mojego pokroju czy innych prawiczków z forum) to trudno mi się wypowiadać a żadnych opracowań naukowych na ten temat nie czytałem także może się mylę. Jest to tak niszowa "subkultura" że bez wniknięcia w nią trudno coś o niej powiedzieć.
Ja 2 razy spotkałam dziewczyny, które czekały ze stratą wianka do nocy poslubnej, obie bardzo religijne. Jedna zadowolona z małzenstwa, zwiazek drugiej zdecydowanie nieudany. O seksie z nimi nie gadałam, bo uwazam ze nie majac porównania nie potrafią sie obiektywnie wypowiedziec o jakosci swojego życia seksualnego, zresztą co mnie to.

Ja parę takich co by przypuszczalnie czekały do ślubu znam ale one nigdy nikogo na poważnie nie miały, jak jeden się zainteresował taką to go odrzuciła bo on chciał seksu, generalnie to prosta droga do staropanieństwa lub wytłumaczenie tegoż :mrgreen: A facetów to poznałem jednego ale on dopiero z partnerką która później wziął ślub tego nie robił ale wcześniej tak, dla niej się poświęcił ale jak im się teraz żyję to nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zupełnie się z Toba nie zgodzę. Nawet psycholodzy stwierdzają, że dużo mniejsze zło to wyciągnięcie dzieciaków z piekła i możliwość wychowywania samodzielnego albo stworzenia nowej rodziny - dobre relacje sa dużo bardziej wartościowe, niż te byle jakie, nie mówiąc już o patologicznych. Zresztą, powiedz to tym dzieciakom, które przeszły piekło z ojcem alkoholikiem, bijącym rodzinę. Taka rodzina mieszkała niedaleko. Dzieci odliczały minuty do przyjścia ojca i żyły w napięciu - może jednak nie przyjdzie, może zapije gdzieś u kolegi i dziś będzie "spokój". Spróbuj sobie żyć w takim napięciu. Dzieciaki trochę odetchnęły, kiedy mama wyprowadziła się z nimi do mieszkania komunalnego, a ojciec do jakiejś panny. Ale i tak nie dawał im spokoju, bo robił "naloty". Mi żal właśnie tych dzieciaków, bo trochę wiem, co czują. A rodzice samotnie wychowujący potrafią im stworzyć dużo lepsze warunki, a poprzez wybór nowego partnera/partnerki stworzyć lepsze relacje.

Nie wiem, w jakiej rodzinie Ty się wychowywałaś, ale widocznie nie rozumiesz, jak potrzebny dziecku jest spokój i poczucie bezpieczeństwa, a w domu alkoholika i boksera to jest jazda rollercosterem. Fajnie się przejechać 10 minut, ale żyć tak przez cały czas to katorga.

 

Wychowalam sie w patologicznej rodzinie, wiec o napieciu nic nie musisz mi mowic, bo czuje je do dzisiaj. Nie wiem czy odseparowanie sie mojej matki od ojca cos by zmienilo, bo ani z jednym ani z drugim nie czulam sie bezpiecznie i spokojnie. Jesli matka jest silna i potrafi sobie ulozyc zycie na nowo, to wtedy lepiej jest jak wychowuje sama, lub szuka innego partnera.

 

Inna sprawa, jesli chodzi o nowego partnera matki lub ojca, dziecko tez przezywa, nie zawsze akceptuje. To tez gdzies bije na leb. Wszystko zalezy od tego jak sie dziecko przygotuje do zmian i od wrazliwosci jego samego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wychowalam sie w patologicznej rodzinie, wiec o napieciu nic nie musisz mi mowic, bo czuje je do dzisiaj. Nie wiem czy odseparowanie sie mojej matki od ojca cos by zmienilo, bo ani z jednym ani z drugim nie czulam sie bezpiecznie i spokojnie. Jesli matka jest silna i potrafi sobie ulozyc zycie na nowo, to wtedy lepiej jest jak wychowuje sama, lub szuka innego partnera.

 

Inna sprawa, jesli chodzi o nowego partnera matki lub ojca, dziecko tez przezywa, nie zawsze akceptuje. To tez gdzies bije na leb. Wszystko zalezy od tego jak sie dziecko przygotuje do zmian i od wrazliwosci jego samego.

 

Więc dlatego generalizowanie sensu nie ma, bo wszystkie przypadki są indywidualne. Tak samo jak nie ma sensu współczucie, bo ktoś się wychowuje w rodzinie niepełnej. W takiej rodzinie może mieć dużo lepsze życie i poczucie większego bezpieczeństwa. Zresztą wystarczy zerknać na nasze forum - ciekawe ile osób z problemami pochodzi z rozbitej rodziny (i problemy są z tym związane), a ilu wychowało się w pełnych rodzinach, a jednak nie zapewniło to bezproblemowego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa, jesli chodzi o nowego partnera matki lub ojca, dziecko tez przezywa, nie zawsze akceptuje. To tez gdzies bije na leb. Wszystko zalezy od tego jak sie dziecko przygotuje do zmian i od wrazliwosci jego samego.

 

Poniekąd zgadzam się z ala1983. Wśród większości moich znajomych po rozwodach/rozstaniach dziecko staje się kulą u nogi przy układaniu sobie życia na nowo, z nowymi partnerami. Bo przeszkadza, zabiera czas potrzebny na budowanie świeżego związku i cieszenia się nim. Zaczyna się kursowanie malucha między domami, wciskanie go na siłę babciom, ciociom itp. Nikt nie powie, że jest to zdrowa i nieobciążająca dzieciaka psychicznie sytuacja. Więc już nie wiadomo co lepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Główną wadą tego plakatu/kampani jest fakt, że nie obrazuje zalet zawarcia małżeństwa poprzez ślub kościelny a pokazuje, że żyjąc w konkubinacie człowiek robi źle co nie jest dobrym pomysłem bo wręcz odstraszy ludzi. Ludzie mogą zinterpretować to jako negatywne ocenianie ich a to tym bardziej ludzi odstraszy. Poza tym, ludziom się już chyba powoli odechciewa wydawać kasę na ślub w kościele (jakby nie było to nie jest tania impreza), te wszystkie nauki itd.

 

Ja osobiście, jakbym miałam żyć "z kimś" to żadna reklama by mnie nie przekonała dopóki "kościół" nie przestanie być taką hipokryzją bez żadnej etyki i z zasadami godnymi nie powiem czemu* ;). Ludzi powinno przekonywać się w inny sposób, wyjść do nich i pokazać, że potrafia być w porządku a nie reklamować się bo kasy na nowe auto brakuje ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja 2 razy spotkałam dziewczyny, które czekały ze stratą wianka do nocy poslubnej, obie bardzo religijne. Jedna zadowolona z małzenstwa, zwiazek drugiej zdecydowanie nieudany. O seksie z nimi nie gadałam, bo uwazam ze nie majac porównania nie potrafią sie obiektywnie wypowiedziec o jakosci swojego życia seksualnego, zresztą co mnie to.

 

Jeśli ktoś jest zadowolony ze swojego życia seksualnego i związku, to nie musi porównywać, żeby wiedzieć, że jest mu dobrze (ani nikomu tego udowadniać). Porównywanie "jakości" to dla mnie dość instrumentalne podejście do tematu, zwłaszcza że seks nie jest jakąś częścią wyizolowaną, a jego jakość zależy w dużym stopniu od jakości związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś jest zadowolony ze swojego życia seksualnego i związku, to nie musi porównywać, żeby wiedzieć, że jest mu dobrze (ani nikomu tego udowadniać).
Prawda , spotkałam kiedys męzatke która była zadowolona z seksu z mezem /ofc jej pierwszym partnerem/ który trwał ok minuty :lol: jak ogladała seks na filmie twierdziła, że to fikcja i "tak naprawdę" stosunek wygląda zupełnie inaczej :mrgreen: pózniej sie skumała z jakimś arabem i poglady jej sie zmieniły hue hue

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×