Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak zapobiec pobiciu matki (?)


adika

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie. Tytuł nie bez podstawny.....już nie wytrzymuję (!) Mojej sytuacji nie da się opowiedzieć w kilku zdaniach ponieważ proces trwa od lat ale spróbuję w miarę możliwości naświetlić najistotniejsze fakty.

 

Jestem 40 letnią kobietą samotnie wychowującą jedenastoletniego syna. Mieszkam w małym miasteczku. Do wakacji wynajmowałam małe mieszkanko. Niestety koszty utrzymania narastały i nie dałam dłużej rady utrzymać się tam z synem. Wyjechaliśmy na wakacje do mojego ojca który od lat przebywa za granicą. Prawdę mówiąc nosiłam się z zamiarem pozostania tam na dłużej ale syn...szkoła...

Wróciliśmy zatem do polski, żeby zamieszkać w tym samym miasteczku w cztero-pokojowym mieszkaniu matki. I tu początek horroru.

 

Matka od kilku lat mieszka sama. Wszyscy (ja, ojciec, siostra) wieją od niej jak najdalej bo nikt nie jest w stanie dłużej z nią wytrzymać. Jest syllogomanką z chamskimi napadami agresji. Nazwijcie to depresją lub jakkolwiek.

Wylądowałam u niej bo na prawdę nie mam się gdzie podziać. Proszę więc nie sugerować mi wyprowadzki.

Mieszkanie jest najlepiej ujmując zasyfione go granic. Zadłużone na kilka miesięcy. Wcześniej opłacał je ojciec ale stwierdził w końcu że tak być nie może, że córki wynajmują pokoje za kokosy a tu 4 pokoje tracą metraż zawalone czym się da.

Pomyślałam, że wobec tego spróbuję to jakoś ogarnąć. Zamieszkać, opłacać w jakimś stopniu, powoli odremontować.

Walka toczy się o każdy centymetr.

Udało mi się "odzyskać" dwa pokoje dla mnie i dla syna. Wszystko z nich wylądowało u niej w salonie (do balkonu wytyczona jest wąska ścieżka). Wyrzucić nie wolno niczego (!)

Do tego wszystkiego codzienne napady.... Wyzywa mnie przy synu od szmat i kurew mszcząc się za porządki. Zachowuje się jak opętana. Wczoraj spałam zabarykadowana szafą (!) podstawioną pod drzwiami pokoju, bo do prawie północy wpadała do mnie co chwilę wyzywając, plując na mnie.... Leżałam spokojnie (sama nie wiem jakim cudem). W końcu zaczęłam nagrywać ją na telefon, który w końcu wytrąciła mi z rąk kiedy postraszyłam ją że zaraz zadzwonię na policję.... Nie wiem co robić. W końcu nie wytrzymam i ją uderzę. A ona tylko na to czeka. Granice mojej cierpliwości i upokorzenia już dawno zostały przekroczone. Brzydzę się nią (jakkolwiek to brzmi) a muszę jakoś tu żyć. O leczeniu u psychologa (psychiatry?) nie ma mowy. Dla niej problem nie istnieje. Kiedy wydawało by się że jest normalna - każda rozmowa jest zapalnikiem do eksplozji. Czy jest jakiś humanitarny sposób na uspokojenie takiej osoby? Dodam, że reszta rodziny ma to wszystko gdzieś - szczęśliwa że jest z dala od niej. Nie mam zamiaru wnikać już nawet w te pozostałe dwa pokoje. Niech sobie w tym śmietniku mieszka jak tylko chce. Ale jest jeszcze wspólna kuchnia, łazienka....

Mieszkanie nie jest moją współwłasnością. Jestem tu z synem zameldowana. Wstyd robić afery z policją, pomocą społeczną....ale jestem zdesperowana do takiego stopnia że udźwignę wszystko. Nie żeby ratować matkę. Żeby ratować siebie i syna. I to mieszkanie, które w końcu zabierze komornik jeśli stąd ucieknę. Co robić? Czy interwencja w MGOPS-ie ma jakiś sens?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adika, a facet nie placi alimentow? Z tego plus swoja pensja mozesz na pewno wynajac male mieszkanie. Jak bedziesz siedziec u matki to dojdzie do tragedii. Niestety ale piszesz zeby nie sugerowac Ci wyprowadzki, a co masz innego zrobic? Owszem mozesz wystapic do sadu o ubezwlasnowolnienie, ale to nie takie proste zreszta matka pojdzie na leczenie a pozniej wroci? Zamknac jej nie zamkna, nikt jej nie usunie. A dziecko tez sie naslucha i nabedzie nerwicy. Moze jednak warto wyjechac do ojca poza Pl? ZNajdz jakas prace, sa szkoly polskie, naprawde warto sprobowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoj ojciec to dla ciebie teraz zbawienie. Ja jestem w UK, prowadze szkole sobotnia, wiec spotykam mnostwo polskich dzieci. Niektore przyjezdzaja tu stosunkowo pozno, jako nastolatki, a i tak nie wygladaja na zagubione czy nieszczesliwe, lokalne szkoly pomagaja im w nauce i z jezykiem, ktorego wczesniej czy pozniej sie naucza. Polacy zwykle znajduja szybko innych Polakow, dzieciaki sie zaprzyjazniaja, a po paru latach juz nie ma znaczenia czy koledzy to Polacy czy nie, bo znika bariera jezykowa. Nie martw sie o syna za granica, poradzi sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że zaczynasz wpadać w koło bezsilności - tu się nie da, tam się nie da etc.

 

Może Ty idź do psychiatry i zapytaj się jak tę sytuację rozwiązać lub załagodzić?

Zgłoś przemoc domową na policję - będzie to dowód dla sądu.

A sąd - przymusowo zacznie ją leczyć?

 

Jeśli mieszkanie w jakieś wspólnocie to może udałoby się administrację zmobilizować do tego by z nią też powalczyli - słyszy się o sprawach, w których ludzie są wyrzucani z domu i zmuszani do leczenia.

 

Tylko w ten sposób możesz coś zdziałać - jedynie co fundujesz teraz do traumatyczne przejścia swojemu dziecku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykre jest to co piszesz.

 

Rozumiem, że życie w takim "chaosie" jest straszne.

Ale tak na prawdę twoja matka jest CHORA i powinna się leczyć.

Może gdyby nie wstyd waszej rodziny i ucieczka wszystkich te lata temu, teraz byłaby zdrowa ?

 

I tak na dobrą sprawę, wcale nie musisz u niej mieszkać.

Wiedząc jak jest chora i jak to wygląda - ty DOBROWOLNIE decydujesz się na zamieszkanie z nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×