Skocz do zawartości
Nerwica.com

Praca znowu wpędziła mnie w depresję...


Cognac

Rekomendowane odpowiedzi

Praca chyba wpędziła mnie w depresję. Coraz częściej mam dni, że wstaję i myślę: "znowu beznadziejny dzień".

 

Ogólnie nie pałam jakąś specjalną miłością do tego zawodu, raczej na zasadzie "płacą, to robię". Staram się rozwijać, studiuję. Ale im więcej umiem, tym bardziej frustruje mnie ta praca, gdy widzę nieprofesjonalnie wykonane rzeczy. Jestem trochę perfekcjonistką i gubię się w tym perfekcjoniźmie... Czasem czegoś nie naprawiam, bo wydaje mi się, że nie umiem na tyle, by zrobić to lepiej (mimo że widzę, że jest wykonane niepoprawnie).

 

Dziś dowiedziałam się, jak bardzo niedocenia mnie szef - np. podczas przydzielania zadań podobno zawsze mówi, że ja nie dam rady i zadania przydziela komuś innemu. Mi przypadają "śmieciowe" zadania, które tylko wydają się proste, ale takie nie są, a spadły na mnie, bo nikt ich nie chciał/nie wiedział jak zrobić/są mało istotne/"bzdurne" itp. Albo nic nie dostaję do roboty... Praktycznie cały luty nie robiłam absolutnie nic. Potem coś dostałam, ale sytuacja niewiele się zmienia. Nie potrafię tego zmienić, wykazać się, bo jak dostawałam jakąś większą rzecz do zrobienia - przechodziło to bez echa. Nie jestem wyszczekaną osobą, raczej cichą (depresyjny, melancholijny, samotniczy, czasem nieco artystyczny, dekadencki charakter), znajomych jakiś tam mam, ale tylko ze studiów. W pracy wszyscy są dużo ode mnie starsi, jestem jedyną dziewczyną w dziale, do tego najmłodszą osobą w firmie. Czasem czuję się bardzo samotna w pracy, ale wtedy myślę, że praca to nie knajpa, tu ma się pracować a nie gawędzić ;)

 

Studiuję zaocznie i w zasadzie to jest kolejny problem: wiecznie zawalone projekty (bo nie miałam psychicznej siły, by się za nie zabrać... bo myślę że nie dam rady... bo odwlekam...), potem telefony z pretensjami od osób, z którymi jestem w projekcie - nie wiem, mam jakąś nerwicę na tym tle, 2 razy dostałam w nocy drgawek (obydwa razy bezpośrednio przed zjazdem), następnego dnia byłam wrakiem człowieka, ból wszystkich mięśni i głowy. Jak myślę o uczelni, potrafię dostać ataków paniki, mam myśli samobójcze - boję się samej siebie, chowam noże, zamykam okna, oczyma wyobraźni widzę jak coś sobie robię, to nienormalne :(

 

Jak jestem w domu, idę pobiegać, albo np. piję herbatę i słucham muzyki, jest ok, myślę, że co mi tam, dam radę, bywało gorzej! Pewnie przez to tak ciężko wybrac mi się do psychologa/terapeuty. A potem wracam do pracy i znowu mam poczucie, że moje życie jest bez sensu, że nie wytrzymam tak całe życie, płaczę w łazience.

 

Nie mam siły rzucić tej pracy, panicznie boję się, że wszędzie będzie to samo. To już moja kolejna praca. W pierwszej nie nawiązałam żadnych kontaktów, ale za to miałam fajne, odpowiedzialne, samodzielne zajęcie więc było w miarę OK. W drugiej było tak samo jak w obecnej. W obecnej na początku pracowałam u innego szefa i było fajnie - wierzył we mnie i wspierał, ale niestety ten dział w firmie został przeniesiony.

 

Boję się, że gdzieś indziej nie podołam obowiązkom, nie dam sobie rady, że za mało umiem. Dziedzina w której pracuję jest szeroka, trzeba wciąż się uczyć, nie wiem, czy o kimkolwiek mogłabym powiedzieć "ekspert", bo nie da się wiedzieć wszystkiego. Nie chcę pogorszyć swojej sytuacji, dlatego tak boję się zmienić pracy...

 

Zastanawiam się, czy pójście na terapię/leki/medytacje/nie wiem co - mogą pomóc w tej kwestii czy powinnam raczej rzucić tę robotę w trzy kije... Nie wiem... Marzę o tabletce, po której stwierdzę, że kocham tę robotę i że nic nie robienie albo robienie niewiele wartych zadań jest super. Myślałam nawet o bezpłatnym urlopie na pół roku i pójściu do fizycznej pracy "na czarno", żeby przemyśleć swoje życie, zobaczyć że są trudniejsze prace i że ostatecznie u mnie nie jest tak źle, ehh nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cognac, odczuwam coś identycznego od jakiegoś roku. To jest jakiś rodzaj wypalenia zawodowego. Jesteś młoda miałaś inne wyobrażenie jak wygląda praca, na studia wszystko wygląda inaczej, a przychodząc do "roboty" najczęściej dostajesz jakieś gówno.

Rozwiązanie jest proste - albo poskramiasz na jakiś czas ambicje i czekasz na rozwój sytuacji (byle nie za długo), albo szukasz nowej roboty (warto zrobić dobry research i nie rzucać obecnej jeżeli nie dostaniesz nowej), albo zostajesz i próbujesz ugrać swoje.

Jesteś młoda, więc podobnie do mnie, wydaję mi się, że warto nawet w takich robotach nabić sobie trochę CV, a później robić sobie na tym dobry PR.

 

Co to za branża, tylko nie mów, że "internetowa", bo ja w takiej jestem i faktycznie pełno tu "nieprofesjonalnego" towaru.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, myślałam, że to jest wypalenie zawodowe, ale na 4 roku studiów, koń by się uśmiał... :( W zawodzie pracuję mniej więcej 5 lat, tj. każde wakacje od początku studiów oraz zlecenia (wcześniej, w liceum - tylko zlecenia ale raczej okazjonalne), na etacie w obecnej firmie 1.5 roku. Trochę za szybko jak na wypalenie, czyż nie? :(

Nie wiem, czy jest sens nabijać CV, skoro chyba nie chcę pracować w tej branży (myślę raczej o pokrewnym zawodzie, ale w tym kierunku w obecnej pracy nie mogę zdziałać nic).

Nawet nie chodzi o ambicję, czasem myślę, że mogłabym nawet sprzątać, byle miało to sens (sprzątnę = dziś jest czysto) i kogoś cieszyło :( Przeglądam gumtree, ale boję się fizycznych prac "z ogłoszenia" - nie wiem, czy nie trafię na oszusta, wyzyskiwacza itp. ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cognac, nie ma takich tabletek. Tzn. możesz wziąć tabletki, ale wydaje mi się, że po prostu lepiej byłoby znaleźć jakiś sposób radzenia sobie z tym. Możesz się wybrać do psychoterapeuty. Albo możesz też spróbować wyrazić rozczarowanie, smutek. Wiem, że może Ci być ciężko też to zrobić w tym stanie... Hmmm. Leki mogą mieć skutki uboczne także. Na każdego działają inaczej.

 

Może znajdź jakieś zainteresowania w domu kultury, może jakiś chór czy coś. Medytacje to też dobry pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cognac mam podobnie. Praca mnie dobija, mam te same obawy i nie wiem jak to rozwiązać. Ciągne tak już 2 lata i nie wiem czy widzę jeszcze jakis sens w tym wszystkim.

Najbardziej ambitna była pierwsza praca, najwięcej się nauczyłam. Potem tylko spadałam w dół. W obecnej, nowej pracy ostatnio dostałam kartki do przepisania do worda :why: Płakać mi się chcialo. Takie cos po 3 latach w branży, takie cos dostają praktykanci. Nie mam nawet jak się wykazać, bo zadania jakie dostaje są tak bzdurne. Odliczam dni do piątku wieczór. Słabo mi na mysl, że jutro poniedziałek.

Nie wiem jak zmienić podejscie. Przecież w ten spodsób się zamęcze, codziennie umieram z nudów. W dodatku słabo dogaduje się z szefem, nie rozumiem o co mu chodzi i wykonuje zadania nie tak jak by chciał.

Przyszłam po to, żeby nabić sobie CV, bo dobra firma itp Ale teraz mysle, że co z tego- wpisze sobie przepisywanie kartek do worda? smieszne. Szukać kolejnej pracy po miesiącu? Czekać? Ile?

Miałam podobnie w poprzedniej pracy. Brałam antydepresanty i przestałam o tym mysleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, bardzo mnie wasze posty wsparły, gdy było źle!

 

Dały mi też trochę kopa - i postanowiłam skorzystać z nadarzającej się, wyjazdowej okazji i idę na urlop... Może pomoże mi to spojrzeć na sprawę z jakiejś innej perspektywy... W sumie teraz się tym wyjazdem podkręciłam i już widzę, jak wahania "prysły" - tak, wiem, wrócą... Bo wrócą na pewno... Łącznie z brakiem sensu życia i całym tym akompaniamentem.

 

taksamo, jak chcesz to możesz się do mnie odezwać w wolnej chwili, nie mam na myśli, by się wspólnie użalać, nie obawiaj się :]

 

-- 03 paź 2014, 22:13 --

 

Skoro juz wlazłam na swój stary wątek, to dopiszę, że urlop nic mi nie dał, wrecz się pogorszyło.

Jedyne co mi pomogłom to dużo, dużo, DUŻO rozmowy z przyjacielem - podsunął mi pomysł, bym w pracy zmieniła dział, co uczyniłam - i jest o niebo lepiej! (choć w sumie nadal nie wyzdrowiałam)

Polecam postawę "robienia zmian", to naprawdę pomaga. I polecam szukać wsparcia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×