Skocz do zawartości
Nerwica.com

relacje damsko-męskie a dda


Gość potworek

Rekomendowane odpowiedzi

Kamaja, ale ja nie znam takiego zaburzenia, które by się objawiało takim myśleniem, że jak się czegoś nie nazwie, to to nie będzie tym, czym jest po nazwaniu :mrgreen:... jedyne co mi przechodzi na myśl, że to jakiś mechanizm obronny wyparcia...gość podświadomie chce związku, ale świadomie go odrzuca, na wypadek gdyby jednak np. coś nie wyszło i z tego wychodzą takie dziwy, jak wychodzą..to tak, jakby powiedzieć:"co prawda mieszkam w jednym domu z kilkoma osobami, ale nie dzielimy razem tego domu, bo przecież każdy z nas ma swój pokój"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, może masz rację. Ma jakieś kiepskie doświadczenia z przeszłości, ale jeszcze nie wiem dokładnie o co chodzi. Zobaczymy. Chcę się nastawić emocjonalnie na koleżeństwo, mam nadzieję, że mi to wyjdzie :) Bo wczoraj przegadaliśmy pół nocy przez tel. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamaja, Nie żebym Ci "źle" prorokowała, ale gdy ktoś spędza pół nocy na telefele, zwłaszcza powtarzającym się, to moim zdaniem, jest co najmniej pewne, że się angażuje emocjonalnie, ale bynajmniej nie w koleżeństwo.... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się coś widzi, że Was oboje to przeraża, pod tym względem to jesteście, zdaje się, idealnie dobrani.. :mrgreen:

Ale Was rozumiem, bo mnie też i to pomimo tego, że nigdy w związku nie byłam, ale już nawet z samych obserwacji związków innych ludzi, więc tym bardziej wyobrażam sobie jak to jest-poświęcasz komuś swój czas, zasoby, swoje życie, a potem taki ktoś wywija się dupą na Ciebie, to musi boleć..Tylko potem Ci sami ludzie, znów się w to pchają. A ja nie rozumiem czemu. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No własnie. Dopiero co udało mi się wyleczyć z poprzedniego związku. Ale zawsze tak mam, że jak nie szukam, to ktoś się napatoczy :P W każdym razie dał jasno do zrozumienia to o czym wcześniej mówiłam, więc muszę się z tym liczyć i za wiele nie wymagać. To dopiero początki, ale ja jakoś zawsze wchodzę w to szybko i intensywnie, nawet jeśli zakładam, że tym razem tak nie będzie :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie dał jasno do zrozumienia to o czym wcześniej mówiłam, więc muszę się z tym liczyć i za wiele nie wymagać. To dopiero początki, ale ja jakoś zawsze wchodzę w to szybko i intensywnie, nawet jeśli zakładam, że tym razem tak nie będzie :hide:

 

Podświadomie facet chce czegoś więcej, związku, zaangażowania, bliskiej relacji, ale być może się tego boi, pragnie poczucia kontroli nad sytuacją i stawiając takie warunki, zasady i wymagania daje sobie złudne poczucie sprawstwa nad tym, co się między wami dzieje. Ale niestety chyba nie jest świadomy tego, że nie ma do konca wpływu na swoje uczucia a już tym bardziej na Twoje. Takich rzeczy nie da się upchnąć w ramy, ułożyć sobie plan, grafik relacji. To nie są biznesowe spotkania w wielkomiejskiej korporacji.

 

-- 18 gru 2014, 16:09 --

 

Słuchajcie kochani, czy jest możliwe, że ja nie potrafię kochać?...

 

Ostatnio się zaczęłam nad tym zastanawiać. Czuję się wyprana z uczuć. Pusta w środku. Zimna jak lód. Zblokowana. Nie potrafię się otworzyć na faceta, wyluzować przy nim do końca, być spontaniczna, radosna, przestać się pilnować i zacząć odczuwać....a nawet jak na ułamek sekundy mój obronny mur opadnie bo się zapomnę to szybko go ustawiam od pionu na nowo...on mnie pyta, dlaczego ja się tak zamykam w sobie usilnie i odgradzam. On to wszystko widzi i mówi mi, jak to postrzega. Przeraża mnie to jaka jestem.

 

Czy ja nie mam uczuć? Moja babcia jest w szpitalu. Wszyscy dramatyzują, bo zaczęła się ze wszystkimi żegnać. A ja co? Nic. Wszyscy płaczą, a ja się nie umiem roztkliwiać, bo przecież babcia ma już swoje lata, a poza tym jak widzę jak cierpi w bólach i się męczy, to chyba lepiej żeby w końcu jakaś wyższa siła jej w tym cierpieniu ulżyła... Wstydzę się o tym mówić głośno, bo mogę wyjść na cyniczkę...

Niedłu go święta. Cholerne dzielenie się opłatkiem. Wszyscy wielkie wzruszenia...a ja? Nawet choinki mi się nie chce ubrać, w ogóle mnie ta cała euforia nie rusza, dzień jak każdy inny, a przy opłatku znowu wystękam jakieś "wszystkiego najlepszego i dużo zdrowia" i tyle. Bez głębszych emocji.

 

Co jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, mi to wyglada na mrozenie emocji. To ma zwiazek z DDA, u mnie z DDD

 

 

http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=95

 

Jakbym czytała o sobie....wszystko się zgadza, tak jak mówisz :?

 

"Człowiek nie mając dostępu do tego co czuje, nie jest w stanie określić ani tego kim jest, ani czego potrzebuje, ani tego, czego pragnie i dokąd chce zmierzać w swoim życiu. Jego życie staje się ciągłą walką, albo ucieczką. Jest zmuszony do nieustannego ukrywania się i wzmacniania fałszywego obrazu siebie. I nawet jeśli ma świadomość, że coś jest nie tak (ale często nawet jej nie ma), to i tak nie jest w stanie nic zmienić, bo nie wie ani co zmienić, ani jak zmienić."

 

Ale jak to odmrozić kiedy ma się poczucie, że jest to niemożliwe, niewykonalne zadanie....

 

-- 18 gru 2014, 19:33 --

 

Czy z tego można w ogóle kiedykolwiek wyjść? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy z tego można w ogóle kiedykolwiek wyjść? :-|
imo mozna chyba, w przyjaznym akceptujacym otoczeniu. Najlepiej na terapii, bo emocje, które sie wypiera nie należa do przyjemnych. Albo wsród ludzi, ktorzy nie odwroca sie od Ciebie niezaleznie co powiesz i zrobisz. Wtedy stopniowo można sie nauczyc, ze nie trzeba niczego udawac, mozna byc soba, i nikt za to nie karze ani nie odtrąca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wydaje mi się, że jedyne wyjście to terapia. Rodzina czy przyjaciele raczej nie pomogą.

 

-- 19 gru 2014, 13:38 --

 

Podświadomie facet chce czegoś więcej, związku, zaangażowania, bliskiej relacji, ale być może się tego boi, pragnie poczucia kontroli nad sytuacją i stawiając takie warunki, zasady i wymagania daje sobie złudne poczucie sprawstwa nad tym, co się między wami dzieje.

Chyba coś w tym jest, bo zaczął się dystansować. Może to tylko moje odczucie, bo ma zdrowotne problemy. W każdym razie dla mnie ucieka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba coś w tym jest, bo zaczął się dystansować. Może to tylko moje odczucie, bo ma zdrowotne problemy. W każdym razie dla mnie ucieka ;)

 

A wiesz dlaczego tak napisałam? Bo sama tak robię. I dlatego po części wiem jakim schematem działania on się kieruje, widzę to po prostu.

 

-- 19 gru 2014, 14:54 --

 

imo mozna chyba, w przyjaznym akceptujacym otoczeniu. Najlepiej na terapii, bo emocje, które sie wypiera nie należa do przyjemnych. Albo wsród ludzi, ktorzy nie odwroca sie od Ciebie niezaleznie co powiesz i zrobisz. Wtedy stopniowo można sie nauczyc, ze nie trzeba niczego udawac, mozna byc soba, i nikt za to nie karze ani nie odtrąca.

 

Zaczęłam niedawno dopiero terapię ale nie wiem na ile mi to pomoże, bo odruchowo stawiam tak ogromny opór, że nie potrafię tego ogarnąć. Cokolwiek mi terapeuta nie powie, ja po prostu tego nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości, nie na swojej osobie.

 

Spotykam się z kimś...jakoś tak wyszło...niestety on się zaczął angażować emocjonalnie....ja czując to zaczęłam się wycofywać, czuję się w ogóle z dnia na dzień coraz gorzej, jestem przybita....on mówi, że jestem śliczna, inteligentna, że dobrze mu się ze mną rozmawia, że jestesmy podobni, że mu się podobam itd itp......uwielbia się przytulać.....a ja spinam się cała, mam ochotę jedynie się rozpłakać, krzyczeć żeby przestał to wszystko mówić, bo to nieprawda, bo jestem śmieciem, ciężarem dla każdego i nie zasługuję na nic. Czuję łzy pod powiekami, pieką, trzymam je dopóki nie zostanę sama a potem chcę wyć ile sił i nienawidzić rodziców za krzywdy.

Jestem wrakiem człowieka, cynikiem, odgrodzonym od swoich uczuć, których po prostu nie ma. Nie szukam kontaktu z ludźmi, uciekam, nie chcę już żyć :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niska to chyba za dużo powiedziane, moja "wartość" oscyluje gdzieś w ujemnych liczbach. Mniej niż zero.

Rozumiem, że przez rodziców? A ile jesteś na terapii?

 

A wiesz dlaczego tak napisałam? Bo sama tak robię. I dlatego po części wiem jakim schematem działania on się kieruje, widzę to po prostu.

Radzisz uciekać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że przez rodziców? A ile jesteś na terapii?

 

Tak, przez rodziców. Obecna terapia nie jest moją pierwszą, ale chyba wreszcie umiem najlepiej nazwać to z czym mam problem. Za mną dopiero 2 sesje, raczkuję...

 

Radzisz uciekać?

 

Cóż, jeśli powiem Ci, że powinnaś uciekać to tak samo, jakbym mojemu potencjalnemu adoratorowi powiedziała "uciekaj ode mnie jak najdalej" i w sumie to wiem, że podświadomie tak robię, że go dystansuję.

Mogę jedynie powiedzieć Ci, że takie zachowanie może być po prostu przejawem lęku przed bliskością, przed odsłonięciem swoich słabych stron, wystawieniem się na czyjąś łaskę, stanie się bezbronnym i zaufaniem komuś w nadziei, że nie wyrządzi krzywdy.

Ale to są moje motywy; zawsze istnieje opcja, że facet z którym chcesz wejść w relację ma zupełnie inne powody. Musiałabyś go bliżej poznać, może bardziej szczerze porozmawiać. Nie wiadomo jednak czy on tego będzie chciał. A poza tym takie tematy są dosyć trudne i wymagają moim zdaniem powstania swego rodzaju intymności między ludźmi, co z kolei może prowadzić do waszego zaangażowania emocjonalnego w relację.

Kwestia, czego Ty tak naprawdę oczekujesz po nim i po tej relacji, jakie są Twoje pragnienia, jak widzisz ten "związek" dalej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale z drugiej strony Ty się źle czujesz w bliskich relacjach.

Trudno mi jest go przejrzeć. Rozmawiamy bardzo dużo, wiele o nim wiem, ale ma jakiś problem z psychiką (wspominał parę razy) o czym nie chce powiedzieć. Teraz ma doła i kontakt jest słabszy.

Co do relacji, to ja niczego nie oczekuję, bo nie mogę, ale świetnie się dogadujemy, jest ta chemia z mojej strony :)

 

-- 20 gru 2014, 00:28 --

 

Hehe, dowiedziałam się. Faktycznie z jego uczuciami coś jest nie do końca. Nie potrafi współczuć, pocieszać. Ja w sumie też tak mam, ale takich dwoje ze sobą to chyba jakiś ciężki hardcore :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale z drugiej strony Ty się źle czujesz w bliskich relacjach.

Trudno mi jest go przejrzeć. (...)

Co do relacji, to ja niczego nie oczekuję, bo nie mogę, ale świetnie się dogadujemy, jest ta chemia z mojej strony :)

(...) Nie potrafi współczuć, pocieszać. Ja w sumie też tak mam, ale takich dwoje ze sobą to chyba jakiś ciężki hardcore :P

 

Właśnie moje złe poczucie w bliskiej relacji nie jest do końca sprawą jasną i jednoznaczą. Tutaj nie mam możliwości stwierdzić, że to jest czarne albo białe. Mnóstwo odcieni zmieniających się bardzo szybko. Paraliżuje mnie strach, ogromny i do tego niskie poczucie wartości, które zauważyłaś. Ale nie ukrywam, że jeśli uda się choć na chwilę zakneblować wewnętrznego krytyka, to bliskość drugiej osoby, jej przytulenie, głos, obecność, jest jak oczyszczający zimny prysznic pobudzający każdą komórkę, każdy nerw ciała do odczuwania czegoś zupełnie nowego, przyjemnego, czego jeszcze nie doświadczałam, dlatego mnie to przeraża.

 

A dlaczego nie możesz niczego oczekiwać po tej relacji?

 

Z drugiej strony żadne z was nie musi sie na siłę na nic nastawiac. Po prostu bądzcie sobą, spotykajcie się, rozmawiajcie, dzielcie swoimi przeżyciami, myslami, a wtedy myślę że zanim się obejrzycie pojawić się może coś więcej i wtedy może nawet facet zapomni o swoim murze obronnym który upadnie ;)

 

Co do niemożności współczucia i pocieszania, być może jest to taka sama kwestia jak z moimi uczuciami, o czym pisała bittersweet, czyli zamrożenie. Polecam Ci również artykuł, do którego link zamieściła we wcześniejszym poście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę nic na siłę właśnie. Pytałam o opinię czy warto w to wchodzić (relacja "fucking buddy"), bo zastanawiam się czy da się bez uczuć. Z góry zostały postawione granice i zasady. Co będzie tego nikt mi nie jest w stanie powiedzieć, a decyzja należy do mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wydaje mi się, że jedyne wyjście to terapia. Rodzina czy przyjaciele raczej nie pomogą.
Pomogą, tylko ich tez mozna skrzywdzić... złoscia, humorami, wybuchami agresji, zmianami nastrojów. Terapeuta powinien byc na to odporny, powinien umiec z tym sobie radzić. Bliskie osoby niekońiecznie, moga to tolerować ale bardzo przezywac.

Jednak obiektywnie powiem, ze i tak okazywanie nawet najbardziej skrajnych emocji jest lepsze niz ich zamrozenie... a cynicznie powiem, ze zakochany partner wszystko zniesie, wiec mozna sie przy nim odblokowac. To moze dac poczucie bezpieczeństwa, i wtedy z czasem powinno byc lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×