Skocz do zawartości
Nerwica.com

Leczenie trwa ale mnie się ciągle wszystko miesza.


Rekomendowane odpowiedzi

Chodzę na terapię grupową i indywidualną od czterech miesięcy. Niestety ciągle mam w głowie chaos. Nadal nie wiem co powinnam zrobić ze swoim życiem. To co się dzieje wokół mnie już lepiej rozumiem ale nadal powraca poczucie pustki i strach przed życiem.

Boję się życia, tego, że nic nie osiągnę, będę biedna, że wyląduje na ulicy, że zostanę sama, nigdy nie założę rodziny... i tak bez końca.

Pierwsze wspomnienia z dzieciństwa miałam takie, jak leżałam obok mamy a ojciec kopał ją po brzuchu. Ciągłe awantury w domu, które matka zaostrzała (darła się na ojca kiedy ten był pijany przez co atakował ją jeszcze bardziej). Do szkoły miałam na 7:10 a czasami biegaliśmy we troje do 5 nad ranem - ja za ojcem broniąc matkę i na odwrót. Matka jest z natury oschła. Nigdy mnie nie przytulała, nie mówiła że mnie kocha. Ojciec tym bardziej. Albo milczał albo dawał komuś zjebkę.

Matka nie znosi u mnie i u brata przejawów uczucia. Do siebie jak i do innych. Uczucia to coś wstydliwego, niefajnego itp. nigdy nie dawaliśmy sobie prezentów na święta i tak dalej. No może kilka razy, policzę na palcach jak byłam mała.

Będąc na terapii zrozumiałam, że moja rodzina jest patologiczna. I mimo tego, że jak się teraz z nimi o coś spieram i kiedy mówią że jestem chora i pojebana to wiem, że to oni mają poważny patologiczny problem.

Jedak to nie zmienia faktu, że sobie nie radzę, że słabnę z roku na rok (chociaż w jakiś sposób terapia mnie podnosi). Oni mnie jako dorosłej osobie nadal próbują wpoić,że świat jest zły, że ludzi są źli i chcą tylko innych wykorzystać. Tylko, że żaden obcy człowiek a spotkałam ich wiele nigdy nie zrobił mi takiej krzywdy jak oni. Teraz kiedy jestem słabsza, przez problemy psychiczne przełożyłam dyplom na luty, wyprowadziłam się z akademika i z nimi mieszkam. Oni mają firmę i naturalnie pomagam im w firmie, klienci mnie chwalą bo bardzo angażuje się w pracę. Ale starzy mi nie płacą pensji. Pracuję za mieszkanie z nimi pod jednym dachem i żarcie. Oni tak mają, że na wszystkim chcą oszczędzić. W domu jest zimno gdy się obudzę bo w piecu wygaśnie do rana. Nie chce mi się przez to wstawać.

Zrezygnowałam z pracy u nich. Bo dojże że w domu muszę ciągle tyrać i sprzątać na zawołanie przed pracą i po, to jeszcze mi nie płacą a ja nie mam czasu ani siły aby przysiąść do dyplomu. Powiedziałam im, że nie będę przychodziła bo nie płacą.

Matka ma tak, że jest również terrorystką od sprzątania. Kiedy ją widzę myślę tylko o tym do czego się przyczepi (szklanki, brudnego talerza). Wydaje mi się że to chore, że normalni członkowie rodziny jak siebie widzą to nie mają lęków.

Brat zrobił z matki męczennice - ona zresztą też taką z siebie robi. Mówi że tyle przeszła z ojcem i nie wolno jej tknąć, jest święta. Ona jak się ze mną pokłóci to za chwile buntuje całą rodzinę przeciwko mnie. A dla mnie ona nie jest święta. Pozwoliła na to piekło, nie odeszła od ojca. Zresztą sama jest złem wcielonym i sama bardzo utożsamia się z bohaterką z Placu Zbawiciela - matką męża głównej bohaterki.

Nie wiem czego od Was oczekuję - może tylko byście przeczytali ten post i może pomogli zrozumieć, czemu wciąż czuje się beznadziejnie. Przecież chodzę na terapię... i coraz więcej widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalam

 

czemu wciąż czuje się beznadziejnie. Przecież chodzę na terapię... i coraz więcej widzę.

wlasnie dlatego, ze coraz wiecej widzisz. Twoj swiat sie rozpada.Na razie jeszcze nie potrafisz sobie z tym poradzic . Nie na darmo mowia im mniej wiesz tym lepiej spisz. Ale ja chcialabym jednak wiedziec wiecej niz wegetowac w takim ukladzie. Za jakis czas poukladasz to sobie. Sciskam Cie :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, dziękuję za dobre słowo. Chyba masz racje. Odkąd więcej widzę tym jestem bardziej przerażona i uświadomiona w jakiej patologicznej rodzinie się wychowałam. Kiedyś np. myślałam bo wmówiono mi że mam normalną matkę i to był jakiś punkt zaczepienia. Ale to była fikcja. Teraz próbuje jakoś stanąć na nogi ale jest ciężko. Jutro wysyłam prace malarskie na konkurs, chce też dać ogłoszenie by uczyć prywatnie malarstwa, przygotowywać na trudne egzaminy na studia na ASP. Kurcze może coś się ruszy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tak, ja wprawdzie na grupową nie chodziłam, ale pamiętam doskonale początki i końcówkę swojej indywidualnej. Tak jak Candy napisała, "świat się powoli rozpadał". Generalnie było lipnie, nie widziałam sensu w uczęszczaniu na terapię, skoro i tak coraz gorzej się czułam, zamiast rozkwitać i jak skowronek poznawać cudowny świat.

 

Mija z czasem, połazisz na terapię jeszcze trochę i powoli, małymi krokami wsio zacznie się układać w jakąś całość, znajdą się sposoby na radzenie sobie z przeszłością. Pod koniec terapii generalnie czułam się jak nowonarodzona.

 

Też waliłam sobie w głowę pytaniami, czemu akurat mnie to spotyka, przecież inni mają "normalne" rodziny, wsio w życiu im wychodzi, więc to ja muszę mieć jakiś defekt, że takie rzeczy się dzieją akurat mnie. Od siebie powiem, że to minie. Trzeba tylko zacisnąć trochę zęby i na spokojnie przetrawić.

 

Teraz próbuje jakoś stanąć na nogi ale jest ciężko. Jutro wysyłam prace malarskie na konkurs, chce też dać ogłoszenie by uczyć prywatnie malarstwa, przygotowywać na trudne egzaminy na studia na ASP. Kurcze może coś się ruszy...

Fajne i zdrowe podejście. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luktar, takie pytania mam juz za soba :) Teraz pytam sie dlaczego ta cholerna luszczyca akurat do mnie sie przyplatala :D ale juz powoli i z tym sie godze. Nie ma sensu zamartwiac rzeczami na ktore nie ma wplywu

 

Kontakt z matka dopoki zyla ograniczylam do minimum..raz do roku robilam rodzinne swieta...glownie dla mojego taty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, dajesz mi nadzieje swoim postem.

essprit, przez terapię czuję, że powinnam zrobić pewne nowe kroki ale chwilowo jakoś tak powietrze ze mnie ucieka. No dziś wysłałam prace na konkurs i wysłałam ogłoszenie o pracę. Nie wiem na tą chwilę co więcej mogłabym zrobić.

Candy14, uch łuszczyca też nieciekawa sprawa. Mi się przyplątało hashimoto i niedoczynność tarczycy. Wkurzam się strasznie bo nie mogę schudnąć łatwo. Ale da się przyzwyczaić do tych defektów, nie Candy14? ;) :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się przyplątało hashimoto i niedoczynność tarczycy.

oj.. to juz wole swoja luszczyce.U mnie to problem jedynie estetyczny ( a zmiany sa juz tak niewielkie ze prawie niewidoczne) a u Ciebie wplywa na zdrowie :? No coz.. jak nie mozna czegos zwalczyc to trzeba zaakceptowac i polubic :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, a no trzeba. Jednak staram się to leczyć i regularnie chodzę do lekarza i zażywam leki co minimalizuje skutki działania choroby. Mówisz, że tylko niewielkie zmiany skórne masz. Kiedyś byłam z chłopakiem który miał zaognioną łuszczycę i nie wyglądało to najlepiej ale też mnie nie odrzucało.

Candy14 palisz? Ja bezskutecznie próbuję rzucić. Dziś się dowiedziałam, że mojej koleżanki matka ma raka płuc a paliła no i nieźle się dziś wystraszyłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×