Skocz do zawartości
Nerwica.com

kolejne przywitanie


na_leśnik

Rekomendowane odpowiedzi

To jak tutaj sie tylko ludzie 'madrzy,inteligentnii i bogaci nadaja do zwiazkow' to ciekawe jak ja skoncze. W tym roku powinnam pisac mature,isc na studniowke etc.

 

Mam nieskonczona 3 klase gimnazjum, duzo marzen,tyram po 16 godzin dziennie o to by miec lepsze jutro i stworzyc kiedys piekna i kochajaca sie rodzine:) uwazam sie za osobe ineligentna(jak nie mam doła). Przedewszystkim pomocna.-->Ja to chyba tylko na spalenie na stosie w takim razie zasługuje:-)

 

 

Samotnosc to taka straszna trwoga... Miło sie czytało wasze posty chłopcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za kolejne wpisy przywitania. Dziś kończy się mój tygodniowy urlop. Porobiłem trochę rzeczy na studia, odpocząć praktycznie nie odpocząłem, ale przynajmniej jest szansa, że uda mi się te studia skończyć. Niestety wczoraj zajrzałem do swojej skrzynki mailowej z pracy i właściwie od wczoraj paraliżuje mnie lęk, powróciły myśli samobójcze itp. Już czuję, że chyba dzisiejszej nocy nie zasnę. Przeraża mnie jutrzejszy dzień...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

 

Czy to Ty zdecydowałeś o rozstaniu?

Facet, jeśli Ty, to kurcze się pospieszyłeś moim zdaniem.

To normalne że żyjesz w poczuciu winy.

Sam to przeżywałem, a miałem już dwójkę dzieci...

Miałem depresję z powodu nerwicy wegetatywnej, myśli samobójcze.

Jeśli miałeś w niej wsparcie... Taki związek jest bardzo cenny.

Jesteś sfrustrowany i zestresowany. Czy Ty przypadkiem nie masz w pracy stresu z powdu

tego ze to ona Ci tą pracę załatwiła?

Robisz to czego pewnie nie lubisz. Studiowałeś to co myslałeś że jest fajne... a okazało się kichą.

Czy nie tak?

Zatem jeśli tak jest to oczywiste ze żyjesz w ciągłym stresie i frustracji.

Zbyt wiele bierzesz na siebie noim zdaniem. Jesteś nadodpowiedzialny.

Skąd to masz? Po kim? A co z Twoim ojcem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO

o rozstaniu zdecydowaliśmy wspólnie.

Bardzo długo o tym myśleliśmy, ona chce normalną rodzinę założyć, chce "zwykłego" życia. Niestety nie dostrzega, że sama pochodząc z naprawdę kochającej się i trzymającej blisko rodziny nie ma pojęcia co oznacza "normalne" życie na zasranym blokowisku z chorym, nieporadnym człowiekiem.

Poza tym ten związek zarżnąłem już dawno, wchodząc do niego z kłamstwami, niedojrzałością i nieumiejętnością partnerskiego dialogu. Ona zamieniła się w pielęgniarkę, opiekunkę do dla pogubionego w dorosłym świecie chłopca. Musieliśmy to skończyć, pomimo że dalej oboje bez siebie życia nie widzimy.

Jeśli chodzi o prace, to masz rację - tak właśnie jest. Ona wcześniej pracowała na tym stanowisku na pół etatu i we wszystkim sobie świetnie radę dawała, a ja na cały etat nie potrafię. Na dodatek dobija mnie fakt, ze to bardzo samodzielne stanowisko, wymagające świetnej organizacji pracy, a ja - pomimo 8 miesięcy tutaj - dalej mam problemy nawet z podstawowymi sprawami. Dodatkowo mam świadomość, że jak ja zawalę to nikt inny tego nie odkręci jestem w tej redakcji sam i nawet szefowa nie zna moich obowiązków. W dodatku muszę czasem działać niezgodnie z własnymi zasadami etycznymi, ale nie chciałbym o tym tu pisać.

Ale innych perspektyw na pracę nie mam, więc codziennie wychodzę o 6 rano z domu, próbuję przetrwać, wracam o 6 kompletnie wykończony, udaję że coś robię na studia, robię obiado/kolację i zaczynam usiłować zasnąć. Najśmieszniejsze jest to, że 3/4 moich rówieśników w tym kraju dałoby się pociąć żeby mieć taką pracę.

Zbyt wiele bierzesz na siebie moim zdaniem. Jesteś nadodpowiedzialny.

 

Wiem, te studia po prostu były niewypałem kompletnym ale musiałem na coś iść żeby tu pracę dostać (wiem, absurd...).

Na szczęście 2 tygodnie temu mialem ostatni zjazd i teraz tylko muszę zrobić i obronić dyplom ale na razie nie mam siły ani pomysłu jak się za to zabrać.

 

Co do mojego ojca, to w sumie nie mieliśmy jakiejś bliskiej relacji. od kiedy pamiętałem chodził do pracy, spał albo siedział na działce, z nikim nie rozmawiał, ewentualnie krytykował, czasem mnie wyzywał i porównywał z moimi kuzynami (na zasadzie "oni młodsi a tacy zaradni a ty taka łajza"). Jak byłem na 1 roku magisterki, zmarł na raka płuc. Jak chodziłem na terapię to terapeutka mi mówiła ze moje problemy po części biorą się z nieprzeżytej żałoby po ojcu. Prawda jest taka, że faktycznie, kiedy chorował to współczułem mu patrząc jak cierpi a jak umarł to poczułem ulgę i przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Nigdy nie odczułem jego śmierci jako osobistej straty i jakoś nie byłem w stanie sobie wmówić, że jest inaczej.

 

Tak czytam to co napisałem i wyszło mniej nielogicznie niż myślałem , że wyjdzie. Przepraszam za ewentualne literówki, dwie godziny snu robią swoje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawdę mówiąc nie wiem co czuję. Chyba wyrzuty sumienia i strach przed samotnością. Tyle jej zawdzięczam nie dając nic, nie jestem w stanie być dla niej równorzędnym partnerem. Ciągle mam problemy z nerwami, zwłaszcza teraz kiedy mam pracę z którą sobie nie radzę i kompletny brak umiejętności myślenia o przyszłości, przy niej czuję się przegrany, jakby zastąpiła mi matkę która przez całe życie dyrygowała mną jak chciała. Ona nie jest apodyktyczna ani agresywna, ale sam fakt, że świetnie sobie w życiu radzi napędza we mnie takie negatywne skojarzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

 

W piękny sposób ją kochasz, uczyniłeś ją wolną... to już jest wartość sama w sobie. To budzi we mnie do Ciebie mnóstwo szacunku.

A gdybyś pomyślał jak teraz w inny sposób możesz okazać jej swoją miłość? Zastanowił się, nad tym, czy jest w ogóle taka możliwość,

przestrzeń w Tobie na zobaczenie czegokolwiek. Ostatecznie ona jednak z Tobą była i z jakichś powodów... trwała w tym związku.

Może jesteś dla siebie zbyt surowy? Jak ona Cię oceniała? Przecież musiała Ci mówić jak Ciebie i Wasz związek widzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO dzięki, ale to tak różowo nie wygląda w rzeczywistości. Zdecydowałem się skończyć ten związek również z przyczyn egoistycznych, to nie jest takie czyste, bezinteresowne poświęcenie.

Najprawdopodobniej jestem dla siebie zbyt surowy, niestety nic nie potrafię na to poradzić, próbuje, ale bez większych efektów.

Ona miała o nie bardzo dobre, nierealne wręcz mniemanie. Jej zdanie jestem najinteligentniejszym facetem jakiego zna, mam dobre serce itp. itd. Z czasem jak byliśmy razem zaczęła patrzeć trochę bardziej "przyziemnie", jednak i tak jej ocena nadal bardzo daleko odbiega od rzeczywistości. Od jakiegoś czasu zdarzały nam się "poważne rozmowy", a w zasadzie jej monologi po których ja obiecywałem rzucić palenie, wymyślić co zrobię ze swoim życiem itp. itd., ale efekty tych "popraw" były marne i czasowe. Poza tym musiała ciągle znosić moje humory, a w zasadzie wycofanie i milczenie (próbowałem nie okazywać tego co czuję w związku z codziennym lękiem i tymi wszystkimi swoimi schizami). Ja w zasadzie nic jej nie zarzucałem nigdy, na wszystko się godziłem, tylko dlatego, że nie potrafiłem jakoś sensownie zwerbalizować tego, co mi się w naszym związku nie podoba, poza tym bałem się, że ją obrażę. I w sumie do dziś nie potrafię. Na pytanie: "Co wypadałoby zmienić w tym związku?", jedyna odpowiedź jaka mi do głowy przychodzi to: "patrtnera". Ona trwała w tym związku tak długo dlatego, że udawałem kogoś kim nie jestem i na siłę próbowałem być tym kimś. Ciągle liczyła na to że się zmienię, bardzo wiele oczekiwała po tej terapii. Ja jednak tak nie potrafię. Po raz kolejny potwierdziła się zasada, że żeby być w dojrzałym związku trzeba być dojrzałym człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

Kolejny post na tym forum, który jasno i brutalnie daje mi do zrozumienia, że prawdopodobieństwo że pozostanę sam jak palec do końca życia jest bardzo wysokie. Nie mam Twojego doświadczenia, ale jestem przekonany (znam siebie jak zły szeląg), że moje postępowanie w związku byłoby niemal identyczne jak Twoje.

 

 

W tych zdaniach widzę całego siebie :(

Od jakiegoś czasu zdarzały nam się "poważne rozmowy", a w zasadzie jej monologi po których ja obiecywałem rzucić palenie, wymyślić co zrobię ze swoim życiem itp. itd., ale efekty tych "popraw" były marne i czasowe. Poza tym musiała ciągle znosić moje humory, a w zasadzie wycofanie i milczenie (próbowałem nie okazywać tego co czuję w związku z codziennym lękiem i tymi wszystkimi swoimi schizami). Ja w zasadzie nic jej nie zarzucałem nigdy, na wszystko się godziłem, tylko dlatego, że nie potrafiłem jakoś sensownie zwerbalizować tego, co mi się w naszym związku nie podoba, poza tym bałem się, że ją obrażę. I w sumie do dziś nie potrafię. Na pytanie: "Co wypadałoby zmienić w tym związku?", jedyna odpowiedź jaka mi do głowy przychodzi to: "patrtnera". Ona trwała w tym związku tak długo dlatego, że udawałem kogoś kim nie jestem i na siłę próbowałem być tym kimś. Ciągle liczyła na to że się zmienię, bardzo wiele oczekiwała po tej terapii

 

Chociaż miałeś fajnie, że tego doświadczyłeś, więc w sumie to Ci zazdroszczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

 

Wiesz co? piszesz jakby się zacieła funkcja "copy" i "paste" w kompie.

Cokolwiek nie wciśniesz to robi się "paste", zmienia się tylko rodzaj czcionki :D raz kursywa, raz Arial, raz tahoma... itd.

Tzn. że piszesz to samo tylko innymi słowami.

Spróbuj wziąć jeden z tych postów w których piszesz o sobie napisać tak jak w wątku "Czy znajdą się odważni?..."

 

W jaki sposób sobie poradzić z napisaniem tego masz napisane w wątku " Reverse psycholoy- dyscussion"

 

Zobacz, może Ci się uda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO

czytam i czytam te swoje poprzednie posty i prawdę mówiąc funkcji "copy & paste" w tym co napisałem nie widzę :) . Ale i tak zdecydowałem się przetestować twój pomysł - wydaje się dziwny, al w swoim dziwactwie... sensowny!

Przeczytałem te wątki o których pisałeś i po kilku próbach takiego odwrotnego przepisywania efekty są mniej więcej takie jak u Vitalii - chwilowa poprawa nastroju. No nic, testuję dalej :) .

 

rotten soul

podejrzewam, że tego typu zachowanie w związku to nie tylko Twoja i moja cecha. Generalnie przy obniżonej samoocenie ludzie wykazują tego typu dziwne zachowania w związkach, jedni agresję a inni bezwarunkową uległość. Pozostaje tylko wyciągać wnioski i próbować to zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

Mnie już nie chodzi nawet o to czy byłbym uległy (pewnie to, jeśli już) czy agresywny, ale podejrzewam, że mógłbym grać kogoś innego, żeby tylko utrzymać związek i być bardziej atrakcyjnym i akceptowanym przez dziewczynę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na_leśnik,

Mnie już nie chodzi nawet o to czy byłbym uległy (pewnie to, jeśli już) czy agresywny, ale podejrzewam, że mógłbym grać kogoś innego, żeby tylko utrzymać związek i być bardziej atrakcyjnym i akceptowanym przez dziewczynę.

rotten soul dokładnie taki rodzaj uległości miałem na myśli:udawanie kogoś, kogo druga osoba chce w nas widzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul dokładnie taki rodzaj uległości miałem na myśli:udawanie kogoś, kogo druga osoba chce w nas widzieć.

Coraz częściej mi się wydaje, że to będzie nieuniknione w moim przypadku, bo wątpię, żeby któraś mnie chciała takim jakim jestem. No cóż, w końcu chcę się zmienić, a czyż wprowadzanie zmian w swoim zachowaniu nie jest po części zwykłym udawaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×