Skocz do zawartości
Nerwica.com

Antydepresanty niszczą nasz związek ale się nie poddaję


Rekomendowane odpowiedzi

Hej!

 

Opowiem Wam moją historię.

 

 

Mieszkam za granicą. Bardzo daleko. Pojeachałem tam z moją bardzo zdoną żoną, która dostała tu znakomitą propozycję pracy. Jesteśmy w tym miejscu już 4.5 roku.

Cały nasz związek był bardzo szczęśliwy. We wszystkich sferach. Mieliśmy też bardzo podobne poglądy na świat. Dużo na ten temat rozmawialiśmy i te rozmowy nas nawzajem wzbogacały. Każdy od drugiego się czegoś nowego uczył. Nigdy nikt nie podniósł na drugiego głosu. Nie było tzw cichych dni. Każde potencjalnie konfliktowe sytuacje rozwiązywaliśmy rozmowami i kompromisami, z których obie strony były zadowolone. W trakcie naszego związku zaczęliśmy realizować swoje nowe hobby - każde z nas inne ale się w tym uzupełnialiśmy. Jak ktoś z nas był poza domem to zawsze były telefony, sms-y. Często się zapewnialiśmy nawzajem jak bardzo mocno się kochamy i że chcemy by to trwało latami. W naszym związku zawsze było dużo zaufania, ciepła, zrozumienia i oczywiście miłości.

 

Moja żona miała tu dość ciężką pracę. Bardzo prestiżowa instytucja. W czołówce światowej. Kontrakt się kończył w czerwcu 2013 i mieliśmy wówczas wracać do Europy. Kupiliśmy już nawet bilety lotnicze i planowaliśmy co nowego będziemy robić po powrocie. A plany były świetne - zarówno zawodowe jak i związane z naszym hobby - w nowym otoczeniu.

 

W związku ze stresem - jakoś na wiosnę czy latem zeszłego roku moja żona dostała dość ciężkiej tygodniowej migreny. Poszła z tym do przychodni zawodowej. Tam rejestracja skierowała ją do lekarki, która dała jej leki na migreny. Miały one dość poważne skutki uboczne - nudności itp. Zażywała to chwilę ale potem odstawiła. Migreny minęły ale była już zarejestrowana. Lekarka zaprosiła ją na kolejną wizytę - pełen wywiad itp. Dowiedziała się z niej że żona ma kłopoty z motywacją w pracy. Były badania na poziom witaminy D3 i potem terapia witaminowa. Podczas kolejnej wizyty lekarka zaproponowała "lekki antydepresant nowej generacji" Żona nie zgodziła się i dalej brała witaminy. Potem kolejna wizyta i jeszcze jedna. W koncu w grudniu 2013 lekarka ją przekonała i zaczęła brać ten lek.

Pamiętam że wówczas mi powiedziała abym patrzył na jej zachowanie i jeśli coś dziwnego zobaczę to mam jej powiedzieć.

Styczeń 2013 przebiegł jak wcześniej - poza tym, że żona wspominała o bardzo wyraźnych snach które często kontynuują się kolejnej nocy. Ale w zwykłym codziennym zachowaniu nie widziałem zmian.

W lutym 2013 zaczęły się bardzo powoli dziać niespotykane przez cały czas trwania naszego związku rzeczy - np. żona raz powiedziała mi że tak bardzo mocno trzeba się w związku napracować. Zapytałem się o co dokładnie chodzi ale w odpowiedzi usłyszałem "życie jest skomplikowane" i nie chciała już na ten temat rozmawiać.

Potem zaczęła wspominać o tym np, że ludzie nie są stworzeni do monogamii itp. To było z częstotliwością tak raz na tydzień - i jak chciałem aby rozwinęła swoje myśli to zawsze była odpowiedź o życiu które jest skomplikowane.

Potem lekarka nie widząc postępów w terapii lekami podniosła jej dawkę i się zaczęło

Porzuciła swoje hobby które tak kochała i miała w planach przekształcić jej w potencjalną karierę zawodową. Ukochane jej koty przestały ją obchodzić. Kiedyś plakała jak nasz ukochany kot miał umrzeć na przewlekłą chorobę serca. W tym czasie jak o tym wspomniałem odpowiedziała bez emocji - takie jest życie. Wszystko bez emocji i bardzo chłodno.

Potem zaczęła czatować i dzwonić do swojego ex, z którym zerwała kontakt 7 lat temu, Potem bardzo szybko wpadła w hipomanię. Zaczęła chodzić na wielogodzinne samotne spacery i potem po każdym spacerze brać 1,5 godzinny prysznic. Zaczęła pisać też ksiązkę o swoim dziecinstwie ale to trwało krótko i szybko to poniechała. Zaczęła też mówić o wiele szybciej niż normalnie - jakby z prędkością karabinu maszynowego. Szła spać 2 godziny później niż zwykle a wstawała 2 godziny wcześniej.

Jeszcze nie wiedziałem dokładnie co się dzieje ale np, jak poszliśmy na imprezę to po 3 małych piwach urwał jej się film. Nigdy wcześniej tak nie było.

Na moje uwagi, że bardzo się zmieniła reagowała że przecież to nic złego i że czuje się wspaniale a ja to pewnie mam jakieś pretensje i w ogole o co chodzi.

Jak kiedyś padał mocny deszcz to ona nie mogąc usiedziec w domu zamiast spacerowac chodziła przez godzinę po schodach w górę i w dół. Jak pojechaliśmy do marketu to nie mogła ustać w miejscu i skoncentrowac sie na zakupach i wowczas robiła rundki między regałami. Bardzo szybko dopadły ją kolejne efekty uboczne tego leku - mocne bóle brzucha, bezsenność i niemożliwość usiedzenia w miejscu, bóle zdrowych zębów. mocne zatwardzenie itp.

Niestety dopiero wtedy sprawdziłem nazwę tego leku. Było to Lexapro. Poszukałem możliwych objawów ubocznych i wszystko doładnie pasowało

Jej lekarka zauważyła też te zmiany w zachowaniu i chciała jej zmienić antydepresant na inny i jeszcze dac lek antypsychotyczny ale ona stanowczo odmówiła. Udało mi się przekonac ją aby zaczęła stopniowo odkładać ten lek. To było jakoś w pierwszej dekadzie marca 2013.

Hipomania dalej ostro się udzielała i jeszcze po jakimś czasie doszło to że żona ni z tego ni z owego - podczas moich urodzin mi mówi że po powrocie do Europy mamy się udac na terapię par. Zgodziłem się. Parę dni później była rocznica naszego ślubu. Mieliśmy iśc do fajnej knajpki ale ona umówiła się na ten wieczór do dentysty i wszystko odwolala. 2 dni później mi powiedziała - kocham Cię ale jako brata i przyjaciela. Nic innego już nas nie łączy. To był koniec marca 2013.

Potem powidziala ze chce rozwodu i ze praktycznie jej uczucie milosci do mnie wygaslo juz dawno. Odwolala tez swoj bilet do Europy i postanowila tu samotnie zamieszkac.

Te wszystkie emocjonalne sprawy w jej przypadku uległy zapomnieniu., Teraz koncentruje sie maksymalnie na swojej karierze i wszystko co inne ja nie obchodzi.

 

Mając na uwadze to że jeszcze 1.5 miesiaca temu zapewniala mnie ze kocha mnie nad zycie i ze mam uwazac na jej zachowanie na tych lekach zaczelem szukac wszelkich informacji na temat antydepresantow SSRI i ich wplywu na zwiazki. I to było bardzo odkrywcze ale i smutne oświecenie. Najpierw anglojęzyczne artykuły w Psychology Today i potem doniesienia prof Hellen Fisher z renomowanego uniwersytetu Rutgers:

 

Antydepresanty z grupy SSRI nie tylko że podnoszą poziom serotoniny w mózu ale też dodaktowo obniżają poziom dopaminy. A właśnie odwrotna sytuacja - dużo dopaminy i mało serotoniny (plus jeszcze poziomy innych neuroprzekaznikow) powodują że ludzie czują miłość tzw romantyczną. Bo to ona jest związana z obsesyjnym myśleniem o partnerze - gdzie on jest?, czy jest bezpieczny? Jak się teraz czuje? Czy mu jest dobrze?

Związana jest z emocjonalnymi przeżyciami w związku.

 

 

Jak prof Fisher po raz pierwszy opublikowała wyniki swoich badań to dostała masę listów od ludzi których właśnie tego doświadczyli po kuracji antydepresantami - braku uczucia miłości.

Oczywiście nie dotyka to każdego na SSRI . Niektórzy ludzie mają tak poważną depresję, że antydepresanty SSRI są dla nich zbawieniem, bo inaczej nie mogliby funkcjonować. Ale teraz sytuacja jest taka, że lekarze przypisują już je na menopauzę, PMS, przedwczesny wytrysk, czy śmierć kogoś w rodzinie. Przypisują tego na taką skalę że np., w Stanach już 10 procent społeczeństwa jest na tych lekach. A wiedza lekarzy o efektach ubocznych jest znikoma. Czasami nawet nie wiedzą że nie należy tych środków odstawiac od razu.

 

Zaczęłem czytac niektóre anglojęzyczne fora i znalazłem już kilkaset przypadków gdy ktos będący z zdrowym, normalnym związku dostaje te leki i nagle zmienia swoj charakter o 180 stopni... Całe szczescie ze bardzo czesto po odstawieniu wraca do stanu sprzed. Czasami to trwa tygodnie a czasami niestety miesiace.

Wiele z tych historii na tych forach jest tragicznie smutna. Facet/kobieta rzuca partnera, dzieci, wiąże się z kimś zupełnie nieodpowiedzialnym i np. wpada w nałóg hazardu, seksu z przypadkowymi partnerami, zaczyna zażywać kokainę. Wszystko przez chęć doświadcznia czegoś więcej ponad ogólne zobojęnienie pod wpływem antydepresantów....

 

Wracajac do mojej zony. Hipomania już na szczescie minela. Jest juz 2 tygodnie po ostatniej tabletce. Pomału wracają jej juz stare zainteresowania swoim hobby, ulubionymi kotami. Powoli zaczela sluchac swojej starej, ulubionej muzyki. Pomału też wraca do swoich seriali. Kazdego dnia po odstawieniu widze poprawę. Ale jeszcze nadal chce juz nie rozwodu ale separacji. Choc z dnia na dzien spedza wiecej czasu ze mna i mniej wychodzi do miasta Pojawiły się też nasze odzywki, sekretne słowa, które chyba każda para ma w dłuższym związku.

 

Cięzko jest. Szczególnie na początku bez tej calej wyczytanej wiedzy. Teraz wiem, ze ona rzeczywiscie nic do mnie nie czuje ani nie ma wspomnien dobrych chwil spedzonych razem. Wie tylko że jestem życzliwym jej człowiekiem. Dlatego tez jak tylko sie dowiedzialem o mechanizmach przestalem sie wypytywać o przyczyny, o to ze przeciez bylo nam dobrze razem to tak sie stalo. Wszelkie emocjonalne argumenty nie dzialaja. Nie dziala tez wzbudzanie zazdrosci czy poczucia winy.Nic tylko byc dobrym przyjacielem i czekac/

 

Na tym koncze relacje z poziomu partnera. Bo z poziomu lekarza, który przeprowadza krótki wywiad to jest pełen sukces. Pacjentka uzyskała motywację do pracy i jest znakomicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kajoo, wg mnie to nie antydepresant ale Twoja zona albo ma depresje dwubiegunowa, albo inne zaburzenie/chorobe. Nic nie napisales o diagnozie lekarza, tylko glownie caly post Twoj to zwalanie winy na leki. Jak bylo Wam dobrze w zwiazku to ok, a jak sie zaczely problemy to szukasz przyczyn w antydepresantach. Kluczowe jest tu zdanie, ze zona chciala isc z Toba na terapie par, nie piszesz nic o tym czy Ty pracujesz, a jezeli na glowie zony bylo utrzymanie calego domu, to jej sie nie dziwie, ze zachorowala. Nie dziwie sie jej tez, ze szukala kontaktu z bylym bo wtedy zaczyna sie idealizowac to co bylo, a jak facet nie jest dla kobiety autorytetem. Sam napisales, ze zona juz nie bierze lekow, ale decyzje o separacji utrzymuje, byc moze przemyslala, zeby nie od razu zrobic ostateczny krok. Wg mnie to warto byloby udac sie do psychologa na terapie par i poszukac realnych rozwiazan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tam jestem za tym ze to wlasnie wina lekow. Niektorzy doswiadczaja zmian w osobowosci biorac te leki np na stres..nie maja wczesniej kontaktu z psychiatra ,tym bardziej nie majac zadnych powaznych zaburzen. Trzeba miec swiadomosc ze to nie cukierki tylko powazne psychoropowe leki .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kajoo, wg mnie to nie antydepresant ale Twoja zona albo ma depresje dwubiegunowa, albo inne zaburzenie/chorobe. Nic nie napisales o diagnozie lekarza, tylko glownie caly post Twoj to zwalanie winy na leki.....

 

Znam ją bardzo dobrze. Nigdy nie miała objawów choroby dwubiegunowej. Ta pierwsza jej hipomania była ewidentnie indukowana Lexapro.

 

Nie tylko zmieniła się w stosunku do mnie ale wówczas nastąpiły inne całkowite zmiany w jej charakterze, które opisałem powyżej. Nie mówiąc już o bardzo silnych fizycznych efektach ubocznych. Po odstawieniu pomału zaczynają ustępować.

 

Polecam bardzo to wideo:

 

 

Związany z nim art w Psychology Today na ten temat:

 

http://www.psychologytoday.com/articles/200704/sex-love-and-ssris

 

A tutaj znajdziesz setki relacji ludzi na ten temat - zarówno którzy brali SSRI/SSNRI jak i ich partnerów. Tylko jest tam ponad 4 tysiące postów więc trzeba trochę czasu spędzić:

 

http://www.topix.com/forum/drug/effexor/TQ4I2UR28DFD3N759

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×