Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągły stres, bezsens.


kertoiP

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, napisałem ten temat głównie z powodu stresu który niszczy przyszłość i zdrowie ( chyba dział depresja dobry? ). Od zawsze kiedy pamiętam miałem ciągłe poczucie stresu czy to przy kontakcie z innymi ludźmi czy po prostu samemu siedząc w pokoju czułem to uczucie spięcia w brzuchu, niemożność zrelaksowania się. Zawsze gdy miałem iść do szkoły budziłem się godzinę wcześniej niż trzeba, żeby wszystko było przygotowane i byłem w szkole 15 minut przed lekcją, żeby się nie spóźnić. Do teraz gdy np umawiam się z kolegą na wyjście gdzieś czuje nieproporcjonalnie do tego wydarzenia duży stres i z powodu napięcia w okolicach brzucha idę do toalety. Taki chroniczny stres mimo uciążliwości da się wytrzymać ale najgorszy jest silny.

Ostatnio mieliśmy zrobić krótką prezentację max 5 min. Można było robić w parach więc aby zmniejszyć stres wziąłem kolegę i zrobiliśmy prezentację. Wszystko miałem dokładnie wyuczone. Przed lekcją jeszcze kolegom pokazywałem jak będę to mówił i wszystko bezbłędnie poszło. Ok, trwa lekcja nauczycielka wzięła kilku uczniów i wreszcie nasza kolej. Udaję rozluźnionego ale wewnątrz piekło mam ochotę uciec, rozpłakać się albo schować. Mówiliśmy po 3,4 zdania na zmianę. Zaczynam swoją kwestię i idzie całkiem nieźle pod koniec tylko zaczyna mi się łamać głos. Kolega skończył mówić i zaczynam swoją kwestię. Głos już ledwo, ledwo słychać jakbym miał się zaraz rozpłakać. Zacinając się i myląc kończe. Pozostały jeszcze 2 kwestie. Kolega skończył. Stoję i nagle zdaje sobie sprawę, że nic nie pamiętam. Wtedy zupełnie się wyłączam z rzeczywistości i nie mając ani jednej myśli w głowie stoję i nic nie robię. Czas leci i leci a ja po prostu nie istnieje. Przegrałem. Kolega dokończył swoją część i siedliśmy. Z jednej strony ulga, że się skończyło, a z drugiej przytłacząjąca pozytywną emocję wściekłość. Łącznie mówiłem 30s z czego 20 ostatnich łamiącym się głosem. Na maturze czeka mnie 15min prezentacji... Powiedziałem sobie, że już nie zrobie żadnej prezentacji w życiu skoro nie dałem rady kilkunastoma nauczonymi zdaniami mówiąc jeszcze z kolegą to co dopiero z prawdziwą prezentacją. Mówiłem rodzicom i mówili, że nie ma czym się stresować itd. Tyle to i ja rozumiem ale ciało robi co innego. Poradzili mi wziąć ziołowe leki na uspokojenie typu neopersen itp. Brałem kiedyś w stresującej sytuacji podwójna porcję i nic. Przede mną prezentacja maturalna której pod wpływem takiego stresu po prostu nie zdam,a nie moge sobie z nim za nic poradzić próbowałem tylu rzeczy i po prostu się nie da. Czyli cokolwiek zrobię skończy się przegraną.

 

To jedno, a teraz drugie. Nie wiem czy to można nazwać depresją, czy to po prostu świadomość tego życie nie ma sensu. Nie chodzi o to, że np nie będę miał przyszłości albo rzuciła mnie dziewczyna i nie mam po co żyć. Chodzi o brak sensu dla całego świata. Wszystko od najmniejszego atomu aż po ludzi dąży do rozwoju, ewolucji. Tylko po co? Jesteśmy tylko częścią większego planu każdy z nas ma zadanie się rozmnożyć, utrzymać potomków przy życiu. I co dalej? Na tym się kończy nasza funkcja i możemy zostać wyrzuceni i zapomnieni? Poza tym nic nie jest pewne. Wszystko co widzimy może być równie dobrze złudzeniem jak prawdą. Więc trwamy w czymś co jest nie wiadomo czym i umrzemy nic nie wnosząc do tego czegoś. I jak tu znaleźć powód by żyć albo nawet powód by umrzeć? Jedynym wyjściem jest po prostu trwanie. Rozumiem, że nie w tym rzecz, żeby mówić "życie jest bez sensu" ale ta świadomość nie daje o sobie zapomnieć.

 

Sorry, że tak długo ale musiałem dosyć dokładnie ( wyszło chaotycznie ) opisać mój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego się konkretnie boisz podczas takich wystąpień? Co Cię najmocniej paraliżuje? Jakie to są myśli? Może warto się nad tym zastanowić, żeby zobaczyć je trochę z boku i pomyśleć skąd się biorą.

 

Co do sensu życia, to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jesteś jeszcze młody, kształtujesz się. Możesz sobie myśleć, że życie to tylko praca, rozmnażanie, a potem śmierć. Ale może warto pomyśleć co chciałbyś w życiu zrobić, co zobaczyć, czego się nauczyć, co osiągnąć. Życie to też dużo przyjemności wbrew pozorom ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego się konkretnie boisz podczas takich wystąpień? Co Cię najmocniej paraliżuje? Jakie to są myśli? Może warto się nad tym zastanowić, żeby zobaczyć je trochę z boku i pomyśleć skąd się biorą.

 

Co do sensu życia, to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jesteś jeszcze młody, kształtujesz się. Możesz sobie myśleć, że życie to tylko praca, rozmnażanie, a potem śmierć. Ale może warto pomyśleć co chciałbyś w życiu zrobić, co zobaczyć, czego się nauczyć, co osiągnąć. Życie to też dużo przyjemności wbrew pozorom ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czego się konkretnie boisz podczas takich wystąpień? Co Cię najmocniej paraliżuje? Jakie to są myśli? Może warto się nad tym zastanowić, żeby zobaczyć je trochę z boku i pomyśleć skąd się biorą.

 

Co do sensu życia, to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jesteś jeszcze młody, kształtujesz się. Możesz sobie myśleć, że życie to tylko praca, rozmnażanie, a potem śmierć. Ale może warto pomyśleć co chciałbyś w życiu zrobić, co zobaczyć, czego się nauczyć, co osiągnąć. Życie to też dużo przyjemności wbrew pozorom ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica z depresją.

 

Jeśli chodzi o bezsens życia, to niestety jest ono bez sensu. Jesteśmy trybikami w jakiejś wielkiej maszynie Świat-1, którą zarządza "szalony" eksperymentator - Bóg. Co ciekawe depresja jest konieczna aby dojść do takich wniosków, bez depresji jesteśmy w jakimś amoku i wtedy to skutecznie udaje nam się łudzić codziennością.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica z depresją.

 

Jeśli chodzi o bezsens życia, to niestety jest ono bez sensu. Jesteśmy trybikami w jakiejś wielkiej maszynie Świat-1, którą zarządza "szalony" eksperymentator - Bóg. Co ciekawe depresja jest konieczna aby dojść do takich wniosków, bez depresji jesteśmy w jakimś amoku i wtedy to skutecznie udaje nam się łudzić codziennością.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica z depresją.

 

Jeśli chodzi o bezsens życia, to niestety jest ono bez sensu. Jesteśmy trybikami w jakiejś wielkiej maszynie Świat-1, którą zarządza "szalony" eksperymentator - Bóg. Co ciekawe depresja jest konieczna aby dojść do takich wniosków, bez depresji jesteśmy w jakimś amoku i wtedy to skutecznie udaje nam się łudzić codziennością.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

 

Perspektywa bezsensu się po jakimś czasie kurczy, jak napisałaś... Ale czy nie miałaś tak, że znowu po jakimś czasie orientujesz się, że tak na prawdę byłaś w głębokiej dziurze i ogarnęłaś tylko jeden procent tego bezsensu, a przed tobą pozostaje do ogarnięcia jeszcze kolejne dziewięćdziesiąt dziewięć procent? Tak jak z górą lodową - widzisz ją z daleka słabo, potem widzisz więcej, zbliżasz się do celu, a po jakimś czasie gdy wydaje ci się, że ogarniasz to w całości, okazuje się, że to tylko sam wierzchołek. I znowu od nowa - bo masz do ogarnięcia prawie całość. Nie jest tak w życiu? Jest. Na pewnym etapie myślisz, że wiesz już wszystko a potem przychodzi coś nowego, odmiennego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

 

Perspektywa bezsensu się po jakimś czasie kurczy, jak napisałaś... Ale czy nie miałaś tak, że znowu po jakimś czasie orientujesz się, że tak na prawdę byłaś w głębokiej dziurze i ogarnęłaś tylko jeden procent tego bezsensu, a przed tobą pozostaje do ogarnięcia jeszcze kolejne dziewięćdziesiąt dziewięć procent? Tak jak z górą lodową - widzisz ją z daleka słabo, potem widzisz więcej, zbliżasz się do celu, a po jakimś czasie gdy wydaje ci się, że ogarniasz to w całości, okazuje się, że to tylko sam wierzchołek. I znowu od nowa - bo masz do ogarnięcia prawie całość. Nie jest tak w życiu? Jest. Na pewnym etapie myślisz, że wiesz już wszystko a potem przychodzi coś nowego, odmiennego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczucie bezsensu życia i jego rozważanie to problemy egzystencjalne. Takie problemy są potrzebne byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy, "My" jako Ja-konkretna osoba. Kim jestem, kim mogę się stać i w jakich okolicznościach i dokąd chcę zmierzać. Problem egzystencjalny pojawia się u nas gdy jeszcze nie wiemy kim jesteśmy. Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie. Ale właśnie to poczucie bezsensu potrzebne jest na początku tej własnej drogi. I z tego poczucia bezsensu rodzi się najgłębszy sens tego kim ja jestem i dokąd zmierzam. W momencie kiedy rozumiemy znaczenie bezsensu, zaczyna ono nabierać sensu. I przekształca się w Nas.

 

Perspektywa bezsensu się po jakimś czasie kurczy, jak napisałaś... Ale czy nie miałaś tak, że znowu po jakimś czasie orientujesz się, że tak na prawdę byłaś w głębokiej dziurze i ogarnęłaś tylko jeden procent tego bezsensu, a przed tobą pozostaje do ogarnięcia jeszcze kolejne dziewięćdziesiąt dziewięć procent? Tak jak z górą lodową - widzisz ją z daleka słabo, potem widzisz więcej, zbliżasz się do celu, a po jakimś czasie gdy wydaje ci się, że ogarniasz to w całości, okazuje się, że to tylko sam wierzchołek. I znowu od nowa - bo masz do ogarnięcia prawie całość. Nie jest tak w życiu? Jest. Na pewnym etapie myślisz, że wiesz już wszystko a potem przychodzi coś nowego, odmiennego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Perspektywa bezsensu się po jakimś czasie kurczy, jak napisałaś... Ale czy nie miałaś tak, że znowu po jakimś czasie orientujesz się, że tak na prawdę byłaś w głębokiej dziurze i ogarnęłaś tylko jeden procent tego bezsensu, a przed tobą pozostaje do ogarnięcia jeszcze kolejne dziewięćdziesiąt dziewięć procent? Tak jak z górą lodową - widzisz ją z daleka słabo, potem widzisz więcej, zbliżasz się do celu, a po jakimś czasie gdy wydaje ci się, że ogarniasz to w całości, okazuje się, że to tylko sam wierzchołek. I znowu od nowa - bo masz do ogarnięcia prawie całość. Nie jest tak w życiu? Jest. Na pewnym etapie myślisz, że wiesz już wszystko a potem przychodzi coś nowego, odmiennego.

 

Nigdy nie wie się wszystkiego, więc jeśli na danym etapie się tak myśli, to to jest błąd w założeniach i nic dziwnego, że potem następuje rozczarowanie. Trzeba się nastawić na to, że się nie wie co się wydarzy i jak to będzie, ale że sobie będziemy próbować dać radę i idziemy do przodu w ciemno. Ale nie ma poczucia bezsensu, bo skupiamy się na swoich krokach tu i teraz - czy są precyzyjne, czy na dobry (dobry na ten moment) kamień stanęliśmy, co zrobić z tym głazem co stoi nam na drodze itd.

Co o tym uważasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Perspektywa bezsensu się po jakimś czasie kurczy, jak napisałaś... Ale czy nie miałaś tak, że znowu po jakimś czasie orientujesz się, że tak na prawdę byłaś w głębokiej dziurze i ogarnęłaś tylko jeden procent tego bezsensu, a przed tobą pozostaje do ogarnięcia jeszcze kolejne dziewięćdziesiąt dziewięć procent? Tak jak z górą lodową - widzisz ją z daleka słabo, potem widzisz więcej, zbliżasz się do celu, a po jakimś czasie gdy wydaje ci się, że ogarniasz to w całości, okazuje się, że to tylko sam wierzchołek. I znowu od nowa - bo masz do ogarnięcia prawie całość. Nie jest tak w życiu? Jest. Na pewnym etapie myślisz, że wiesz już wszystko a potem przychodzi coś nowego, odmiennego.

 

Nigdy nie wie się wszystkiego, więc jeśli na danym etapie się tak myśli, to to jest błąd w założeniach i nic dziwnego, że potem następuje rozczarowanie. Trzeba się nastawić na to, że się nie wie co się wydarzy i jak to będzie, ale że sobie będziemy próbować dać radę i idziemy do przodu w ciemno. Ale nie ma poczucia bezsensu, bo skupiamy się na swoich krokach tu i teraz - czy są precyzyjne, czy na dobry (dobry na ten moment) kamień stanęliśmy, co zrobić z tym głazem co stoi nam na drodze itd.

Co o tym uważasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie wie się wszystkiego, więc jeśli na danym etapie się tak myśli, to to jest błąd w założeniach i nic dziwnego, że potem następuje rozczarowanie. Trzeba się nastawić na to, że się nie wie co się wydarzy i jak to będzie, ale że sobie będziemy próbować dać radę i idziemy do przodu w ciemno. Ale nie ma poczucia bezsensu, bo skupiamy się na swoich krokach tu i teraz - czy są precyzyjne, czy na dobry (dobry na ten moment) kamień stanęliśmy, co zrobić z tym głazem co stoi nam na drodze itd.

Co o tym uważasz?

 

Potraktuj może owo "wiedzenie wszystkiego" jako skrót myślowy, będzie to bliższe temu co chciałem przekazać. Nie chodzi o jakąś wiedzę absolutną czy też samo poczucie posiadania takiej wiedzy ale jednak konieczne jest pewne wyklarowanie swoich myśli i/lub posiadanie doświadczenia życiowego na dany temat życiowy (lub doświadczenia na temat własnej osoby), aby zmniejszyć to poczucie bezsensu. Sama przecież piszesz:

 

"(...)byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy(...)Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie.")

 

Ja sugerowałem w swojej wypowiedzi, że cykl się potem powtarza i bezsens powraca. Sprobuję to powiedzieć Twoimi słowami: na skutek innych, nowych przypadków życiowych obraz kim jesteśmy, co chcemy robić itp przestaje być wyraźny i perspektywa bezsensu się znowu powiększa. Syzyfowe prace czy osobowość depresyjna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie wie się wszystkiego, więc jeśli na danym etapie się tak myśli, to to jest błąd w założeniach i nic dziwnego, że potem następuje rozczarowanie. Trzeba się nastawić na to, że się nie wie co się wydarzy i jak to będzie, ale że sobie będziemy próbować dać radę i idziemy do przodu w ciemno. Ale nie ma poczucia bezsensu, bo skupiamy się na swoich krokach tu i teraz - czy są precyzyjne, czy na dobry (dobry na ten moment) kamień stanęliśmy, co zrobić z tym głazem co stoi nam na drodze itd.

Co o tym uważasz?

 

Potraktuj może owo "wiedzenie wszystkiego" jako skrót myślowy, będzie to bliższe temu co chciałem przekazać. Nie chodzi o jakąś wiedzę absolutną czy też samo poczucie posiadania takiej wiedzy ale jednak konieczne jest pewne wyklarowanie swoich myśli i/lub posiadanie doświadczenia życiowego na dany temat życiowy (lub doświadczenia na temat własnej osoby), aby zmniejszyć to poczucie bezsensu. Sama przecież piszesz:

 

"(...)byśmy zadając odpowiednie pytania i drążąc temat doszli do sedna tego kim My jesteśmy(...)Potem perspektywa bezsensu się kurczy, a nagle wyrasta przed nami wyraźny obraz kim chcę być i co robić, oraz wyraźna wiedza o tym, co jest zgodne ze mną a co nie.")

 

Ja sugerowałem w swojej wypowiedzi, że cykl się potem powtarza i bezsens powraca. Sprobuję to powiedzieć Twoimi słowami: na skutek innych, nowych przypadków życiowych obraz kim jesteśmy, co chcemy robić itp przestaje być wyraźny i perspektywa bezsensu się znowu powiększa. Syzyfowe prace czy osobowość depresyjna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, że dopiero teraz odpisuję ale po prawie 2 tygodniach bez odpowiedzi myślałem, że nikt nie odpisze.

 

Dobre odpowiedzi tylko jest pewien problem. Z jednej strony mam świadomość, że człowiek nigdy nie dowie się jak jest naprawdę albo nie pojmie tego, a z drugiej czuję, że istnieje jakieś rozwiązanie tego co oczywiście jest ze sobą sprzeczne. I przez to tkwię w niepewności bo żadne z tych rozwiązań nie jest dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, że dopiero teraz odpisuję ale po prawie 2 tygodniach bez odpowiedzi myślałem, że nikt nie odpisze.

 

Dobre odpowiedzi tylko jest pewien problem. Z jednej strony mam świadomość, że człowiek nigdy nie dowie się jak jest naprawdę albo nie pojmie tego, a z drugiej czuję, że istnieje jakieś rozwiązanie tego co oczywiście jest ze sobą sprzeczne. I przez to tkwię w niepewności bo żadne z tych rozwiązań nie jest dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×