Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chciałbym porozmawiac


słomka

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem w szczególnym okresie życia. Dokonałem ważnych zmian, wiele sobie uświadomiłem spraw dotyczących moich relacji z innymi ludźmi jak i moich wewnętrznych mechanizmów psychicznych. Myślę, że można powiedzieć, że stałem się świadomy siebie w zakresie wystarczającym żeby zharmonizować się z otoczeniem i uzyskać wewnętrzny spokój. Jednak w moim wypadku świadomość nie wystarcza, czuje w sobie ciągły dysonans, poczucie cierpienia i zagubienia. Czasami wydaje i się, że wiem już o sobie bardzo dużo, ale że moja wiedza nie tylko mi nie pomaga, ale przyczynia się do jeszcze większego zagubienia. To tak jak bym świadomością wyprzedził zmiany emocjonalne. Nie wiem czy mój problem nie wynika z przewrażliwienia i ma podłoże egzystencjalne, czy jest jakimś wewnętrznym zapętleniem wynikającym z nieumiejętności dostosowania się, wynikającym z uwarunkowania moją przeszłością. Jestem człowiekiem zorganizowanym, w życiu zawodowym dobrze sobie radzę i odnoszę sukcesy, jednak moje życie wewnętrzne jest dla mnie problemem. Czy ktoś ma podobne problemy chętnie bym o tym porozmawiał, dowiedział się czegoś nowego, co mogłoby mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy przechodziłeś jakąś terapię czy sam się stałeś terapeuta samego siebie.

To dobrze, że wiele sobie uświadomiłeś, ale widocznie coś jeszcze brakuje.

Musisz wciąż pracować nad sobą. Wiedza jest potrzeba ale to nie wszystko. Zrób coś dla siebie.

Swoich czasów tez wiele sobie chciałam sama wyjaśnić po części to mi się udało. Później starałam się pomóc koleżance. Jej pomogłam a sobie nie. Ona na tym lepiej wyszła niż ja. Zapomniałam o sobie.

 

Teraz jestem na terapii indywidualnej i nareszcie są jakieś efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słomka, myślę, że często odczuwam podobnie...Mam ogromną wiedzę na swój temat, potrafię doskonale nazwać, rozpoznawać, ustawiać w szeregu emocje, które mnie personalnie dotyczą. Ale jeśli chodzi o ich uporządkowanie, stawienie im czoła, zapanowanie nad nimi, to bywa z tym o wiele gorzej.

Jestem momentami tak rozszarpana wewnętrznie, że zastanawiam się: czy można być bardziej? czy istnieje jakaś granica tego wszystkiego? czy po prostu każdy człowiek ma swoje prywatne dno, na które tylko on spada?

Wykonuję rutynowe, codzienne czynności, i dobrze mi z tym. Chaos mnie przeraża, może dlatego, że tyle jest go we mnie.

Myślę, że nikt z moich współpracowników nie domyśla się kim jestem naprawdę, jak czuję. Moje działania na zewnątrz tuszują wnętrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

„Każdy ma swoje prywatne dno, na które spada.”

Tak czytałem, że dopiero dobicie do dna umożliwia zmiany. U mnie nie ma dna, ja nie opadam, mój stan jest jednostajny można użyć porównania, że płynę na stałej głębokości. A cierpienie, które przeżywam budzi mnie do poszukiwań dróg rozwiązania, więc w ten sposób pomaga mi wzbogacić się wewnętrznie. Ale przecież nie o to chodzi, chodzi o to żeby skutecznie przezwyciężyć problem. Brałem udział w terapii a raczej konsultowałem się z psychoterapeutą przeprowadziłem z nim kilkanaście rozmów, terapeuta powiedział, że nie widzi u mnie sensu psychoterapii, że mam duży wgląd w siebie i że nie jest mi w stanie pomóc, że powinienem sobie radzić sam. Tak, więc moje poszukiwania siłą rzeczy wykroczyły poza aspekt psychologiczny, wkraczając w dziedzinę filozofii i duchowości. Chociaż tutaj koło się zamyka, ponieważ poszukiwania duchowe są również elementem psychoterapii. Daleki jednak jestem od intelektualizowania problemów, szukam rozwiązań prostych i praktycznych. Nie tylko w sferze intelektu, ale również w sferze intuicji i emocji. Pozornie jest we mnie spokój, dawno już intuicyjnie wyczuwałem a ostatnio uświadomiłem sobie, ze tak naprawdę problem leży wyłącznie po mojej stronie, świat, ludzie mogą mnie ranić tylko wtedy, kiedy na to sam pozwolę, W rzeczywistości świat jest taki, jaki być powinien, w moim głębokim odczuciu piękny i przepełniony miłością i harmonią. To ja jestem odpowiedzialny za siebie i za to, co czuję, więc na dzień dzisiejszy nie ma we mnie gniewu, buntu ani żadnych negatywnych emocji, wynikających z zewnątrz. To, co powoduje moje cierpienie jest we mnie. I niestety jest tak głęboko ukryte, że opiera się wszelkiemu świadomemu poznaniu. Intuicyjnie czuję, że mój właściwy stan ducha jest nacechowany spokojem i harmonią, jednak, zbudowałem mur, który mnie od niego oddziela. Mam wrażenie, że oddaliłem się od swojego prawdziwego JA, nie potrafię spełniać swoich głębokich potrzeb, jestem pozbawiony prawdziwej ekspresji siebie i to powoduje poczucie dysonansu, zagubienia i cierpienia. Jakie mogą być tego przyczyny, to wiadomo, jednak jak do nich dotrzeć?

 

"Zrób coś dla siebie."

Co przez to rozumiesz?

 

-- 05 sty 2013, 12:21 --

 

Niechcący wcisnąłem przycisk, zgłoś post do moderatora, nie wiem jak to anulować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę ze kazdemu z nas czegoś ciągle brakuje,nie do końca czuje się spełniony niby wszystko ma co jest potrzebne do życia a wewnętrznie jest rozbity,czasami jest dobrze porozmawiać z ludzmi tylko tak szczerze i z takimi którzy są zaufani.Nie jesteś sam a dnie nie raz byłam i za kazdym razem odbijam.Dasz radę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×