Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ludzie pewni siebie


telimenka

Rekomendowane odpowiedzi

hmmm a nie przyszło Wam nigdy do głowy, że PEWNOŚĆ tych ludzi jest tylko ich obroną? Takim chitynowym pancerzykiem? A pod spodem kryje się coś miękkiego i ludzkiego? Cos co ma być zakryte właśnie w taki sposób?

Może to jest ICH sposób na obronę. Czasem wydaje się, że TACY ludzie atakują, są głośni i wyprostowani. Może właśnie atakowanie jest ich formą obrony??

Myśle, że można się tego nauczyć. Ale czy trzeba?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale dlaczego tacy chitynowi ludzie atakują tych słabszych?Przed czym się bronią?I dlaczego nie przed silniejszymi od siebie?Takim ulegają i podlizują się,a lubią niszczyć tych,którzy nie potrafią się bronić.

To mi zalatuję czymś, czego nienawidzę. Hierarchią w grupach ludzi. Zauważam to w mniejszym lub większym stopniu wszędzie. Nie ma równości. Zawsze wśród 3 znajdzie się ten najsilniejszy, ten najsłabszy, a ten w środku podliże się najsilniejszemu i skopie słabszego. Ale czy tak zawsze musi być ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze trzeba tu rozroznic ludzi pewnych siebie i takich ktorzy chca na sile byc pewni siebie. ci pierwsi wcale nie atakuja slabszych, czasami ich nawet bronia, czasami nie mieszaja sie. znaja swoja wartosc i wyznaja zasade " jak ktos mi nie szkodzi to ja jemu tez nie bede". tacy ludzie sa cudowni, nie maja kompleksow a rownoczesnie sa bardzo przyjazni i weseli bo lubia siebie. natomiast ta 2 grupa to ludzie owszem czasami stojacy na czele grupy ale wlasnie lubiacy ponizac innych, wywyzszac sie ich kosztem, tworza sobie swoja paczke "przyjaciol"- podwladnych. ci ludzie na moje oko wcale nie sa pewni siebie, czuja wladze tylko ponizajac innych, sa nieszczerzy i czesto pod ich pancerzem kryja sie prawdziwe kompleksy. takich ludzi radze unikac na kilometr. "przyjazn" z nimi niczego dobrego nie wrozy.

kiedys pamietam taka sytuacje. razem z moja kolezanka bylysmy na wczasach i spodobalam sie tam jednemu kolesiowi, ktory byl ze tak powiem tam "popularny" . nagle tamtejsze dziewczyny zaczely sie nas czepiac wyzywac od k....w itd, zwlaszcza jedna taka, zawsze jak przechodzilysmy obok wyzywala nas i wysmiewala, ale my to olalysmy. mysle ze bylo to przez tego chlopaka bo on sie niejednej tam podobal. w kazdym razie po jakims czasie ta wlasnie gosciowa zauwazyla ze my nadal sie spotykamy z tym chlopakiem i z innymi i nas lubia i .............pewnego dnia sdiedzimy sobie w pubie a ona do nas podchodzi i sie pyta ze slodkim usmiechem na twarzy czy moze sie z nami zapoznac!!!!!!!!!!!!!!!! normalnie myslalam ze sie zleje ze smiechu. dla jaj nawet sie z nia zapoznalysmy ale oczywiscie nie traktowalysmy jej nigdy jako zadnej kolezanki. najlepsze ze potem ona zaczela mi sie zwierzac, gadac na tamte dziewczyny, wogole porazka. falsz na calego ale tak bywa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety hierarchia, o której piszecie to system życia społecznego jaki sami sobie wypracowaliśmy na drodze ewolucji. Nasi prawprzodkowie szybko zauważyli, że łatwiej przetrwać w grupie niż samemu. W każdej takiej grupie musi być silna jednostka, (która jednak nie przetrwałaby też sama) i pozostali członkowie - od slniejszych aż po tych najsłabszych. Podświadomie każdy z nas dąży do poprawienia swojej pozycji w grupie i zbliżenia się do przywódcy - to jest dla mnie najgorsze: jesteśmy częścią systemu, którego nienawidzimy...

A co do 'chitynowych ludzi' - moze i tak jest.. moze maja jakies kompleksy, trudności... ale to nie znaczy ze mamy akceptować sposób w jaki to okazują ('Rozumiem, że mnie poniżasz bo jst Ci źle' ??) tak jak i oni nie akceptują sposobu, w jaki my wyrażamy naszą słabość... takie jest moje zdanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moj maz jest osoba pewna siebie a czsem zbyt pewna siebie...nigdy mi to nie przeszkadzalo bo ja bylam szybka, zaradna i wszedzie mnie bylo pelno... zawsze bylismy zgrana para..ale odkad mam nerwice...ona mnie zmienila....ja jestem inna.../zla na to bo chcialabym byc jak kiedys a nie jak nieporadne dziecko/ a maz jest jak byl...i nie moze zrozumiec co sie ze mna stalo...czemu sie tak wycofalam...no i mnie wszystko irytuje a zazwyczaj milcze bo nawet nie mam sily -jak dawniej zawalczyc o swoje... :evil: wole sie umartwiac.../JAK NIE JA/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×