Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z ojcem


napoleon

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem się was poradzić... Mieszkam z delikwentem, który zmarnował mi zdrowie i życie. Co zrobić żeby mnie tak nie wku...ał? Jak się uodpornić i olewać tego osobnika?

Nie umiem sobie poradzić ze złością. Czuję się jak dziecko bo on wciąż ma na mnie tak wielki wpływ.

Zdaję sobie sprawę że po wielu latach mieszkania w dysfunkcyjnej rodzinie mam wiele cech osoby współuzależnionej, mimo że ojciec nie jest alkoholikiem ale osobą niezrównoważoną...

 

Chcę się wyprowadzić ale narazie z powodu złego stanu zdrowia nie mam takiej możliwości.

 

W jaki sposób olewać kogoś takiego? Jak stanąć na nogi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile masz lat?

 

Ja zamykam się w pokoju i słucham głośno i to bardzo głośno muzyki, by pijanej matki nie słyszeć. Może rób to samo. Tyle, że powiem Ci, że to i tak nie pomaga na tyle, ile bym chciała. Czasami nie umiem siedzieć w pokoju, muszę wyjść i się powydzierać, bo muszę odreagować jakoś tą złość. Czasem, jak jest już bardzo źle, dzwonię do przyjaciółki, wybiegam z domu i spotykam się z nią i opowiadam, jak mi jest źle. Żalę się. Po prostu. By sobie ulżyć. To trochę pomaga. Nie polecam samotnych spacerów, można się załamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zamierzam właśnie pójść na terapię w przyszłym tygodniu. mam już skierowanie.

najgorsze jest to że mam już 28 lat i nie mam pracy. wstydzę się że nie potrafię się usamodzielnić i jestem na łasce u kogoś kogo szczerze nienawidzę.

czuję wręcz pogardę do samego siebie że od tylu lat nie potrafię dać sobie rady.

moje poczucie własnej wartości jest równe zeru. wśród ludzi czuję się jak bym był z innej planety i jakbym nie miał szans na normalne życie.

nie chcę robić z siebie ofiary ale naprawdę ciężko jest wyjść z takiego bagna i czuć się normalnie między ludźmi.

nie skończyłem studiów bo zawsze czułem się jak człowiek drugiej kategorii a poza tym moje całe życie kręciło się wokół mojego kochanego tatusia...

w domu zawsze czułem się jak na jakieś wojnie.

najgorszy jest ten wstyd i poczucie winy. dzień w dzień. a czas ucieka przez palce....

nie mogę się z tym pogodzić że żyłem jak kukiełka i nie wyprowadziłem się 10 lat temu.

a teraz po wielu latach muszę wreszcie wyjść tak jak z więzienia i wszystko zaczynać od początku.

 

chciałbym ostrzec wszystkich w podobnej sytuacji do mojej. uciekajcie z takich domów jak najszybciej i nie walczcie z chorą rodziną bo nigdy nie wygracie i nic nie udowodnicie. uciekajcie i nie marnujcie swojego zdrowia.

i przede wszystkim szanujcie swoje życie.

ja przez wiele lat sam sobie zaprzeczałem, że nie jest jeszcze tak źle i przez takie życie złudzeniami zmarnowałem swoje najlepsze lata...

 

chora sytuacja. byłem pogodzony z tym że nie mam szans żeby się wyprowadzić z tego domu.

byłem więźniem własnego wstydu. ja i praca? śmieszne. ja i normalne życie? niemożliwe. cały czas patrzyłem na siebie z perspektywy swojego ojca który traktował mnie jak kompletnego kretyna.

jak studiowałem potrafił zadać pytanie: "a rozumiesz co do ciebie mówią?".

a jak kupiłem buty: "a ludzie też takie kupują?". brak słów...

człowieka to on nigdy we mnie nie widział...

 

nie poddawajcie się i walczcie o swoje życie.

chcę wszystko zacząć od nowa mimo że będzie ciężko ale na pewno gorzej być nie może, więc nie mam nic do stracenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest rzeczywiście straszne, napoleon. Dziwię się, że tyle wytrzymujesz. Ale wiem jak to jest - wmawiasz sobie, że jakoś dasz radę, że przecież nie jest aż tak źle. Ale jest. Ja też już nie wytrzymuję, ale jestem za młoda i nie mam pieniędzy, żeby się wyprowadzić. I nie chcę zostawiać reszty rodziny z niezrównoważonym, jak to ująłeś bardzo trafnie, ojcem.

Jeśli chodzi na sposób, żeby jakoś go olewać, to niestety do tej pory nic takiego nie znalazłam. Głośna muzyka jest ok, ale mi to nie pomaga, bo on może w każdym momencie wejść mi do pokoju i zacząć się wydzierać. No ale najlepiej nie przebywać w domu. Ja w roku szkolnym (jeszcze się uczę) wychodzę o 7 wracam o 22, więc praktycznie nie mam do czynienia z ojcem. Gorzej w wakacje i weekendy.

Myślę, że jakoś dasz radę zmienić nastawienie do siebie. Będzie ciężko, skoro przez tyle lat ktoś ci wmawiał, że jesteś nikim. Jak tylko ci się uda trzeba iść do pracy i się wyrwać. Może znajomi ci jakoś pomogą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kremm Dzięki za to co napisałaś. Naprawdę dużo daję świadomość tego że jestem rozumiany. Często już sam sobie nie wierzę i po wieloletnim praniu mózgu zaczynam myśleć że jestem dziwakiem.

Najgorsze jest to zaprzeczanie samemu sobie...

 

Gdzieś na tym forum przeczytałem że aby pozbyć się poczucia krzywdy i nienawiści do osób do których mamy żal, trzeba najpierw wybaczyć samemu sobie.

Wydaję mi się że jest to chyba najważniejszy pierwszy krok w powrocie do zdrowia.

 

A tu jest dobry opis dysfunkcyjnej rodziny:

http://www.eioba.pl/a/3k7z/gdzie-sie-podzialo-moje-zycie-o-syndromie-dda-slow-kilka

 

Dużo mi dało to że wreszcie opisałem swoją sytuację. już mam dosyć ciągłego udawania. udawania nawet przed samym sobą...

 

kremm wiem że nie jest łatwo się wyprowadzić ale gdy będziesz już mogła to rób wszystko żeby żyć samodzielnie.

trzymam kciuki i nie ma co się łudzić że w domu coś się zmieni i będzie lepiej.

ja zmarnowałem sobie zdrowie i z roku na rok czuję się coraz gorzej. jak wrak człowieka.

ale mam nadzieję że wreszcie dojdę do siebie i się wyprowadzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×