Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja beznadziejna sytuacja! :(


Gość Monar

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie. Chciałam opisać wczorajsze zdarzenie... Proszę o odpowiedzi, to dla mnie ważne. Ale wpierw przeczytajcie, jeśli będzie to długie, to z góry przepraszam :(

Wczoraj miałam wizytę u psychoterapeuty. Jak zwykle opowiedziałam mu o wszystkim, co się ze mną działo przez ostatni tydzień. Starałam się mówić o wszystkim. No i to było tak. Było pytanie, jak się czuję. Powiedziałam, że lepiej niż przez ostatni tydzień, że wtedy odczuwałam złość, a teraz tak bardziej jestem spokojna. (nie mylić z tym, że byłam wtedy spokojna, byłam BARDZIEJ spokojna, to znaczy, że złość trochę opadła)

No i tam jakieś bla bla bla i w końcu powiedziałam mu, że się pocięłam. Chciał to zobaczyć, powiedziałam, że mu nie pokażę. Tam zaczął gadać, gadać, wpłynąć jakoś na mnie, bym to pokazała, ale za drugim razem było to samo. Powiedziałam, że mu tego nie pokażę, bo się tego wstydzę. W końcu powiedziałam o tym, że czuję, że w najbliższym czasie się zabiję, że mam już nawet plany, jak to zrobić. Chciał oczywiście się dowiedzieć, w jaki sposób, gdzie, co i jak. Nie powiedziałam. Po co mu to wiedzieć? No i on mówił, że w takim wypadku to on powinien zadzwonić po karetkę. No to ja, że właśnie wiedziałam, że takie coś może mieć miejsce. Dlatego bałam się tym razem pójść do niego. Mówił, że może szpital, taki odpoczynek na 2 tygi, dobrze by mi zrobił, ale że do niczego mnie nie będzie zmuszać, że to moja decyzja. Oczywiście powiedziałam, że to wykluczone. No powiedział, że jak będę mieć jakieś myśli, by to zrobić, to mam do niego dzwonić. Pożegnałam się z nim. Poszedł do mojej koleżanki, trochę to mnie wkurzyło, bo jej dał wizytówkę i że jak będzie się coś ze mną działo, to ma dzwonić. Powiedziałam, że w takim razie im nie powiem. Ani przyjaciółce, ani specjaliście. Tam próbował mnie jeszcze trochę uspokoić. Wyszłyśmy. Na początku byłam kompletnie nie w humorze, potem jednak trochę pogadałam z przyjaciółką i lepiej mi się zrobiło. Moja matka pojechała do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Pojechała tam. Nie byłam z nią, bo tego nie chciała. Wiedziałam od taty, że tam pojechała. Byłam szczęśliwa, byłam z niej dumna... Miałam naprawdę zajebisty humor! Niestety krótko to trwało. Ojciec do mnie zadzwonił, że jest już po, że było strasznie. (tata do niej dzwonił) dowiedział się, że mój psychoterapeuta ponoć wjechał na moją matkę i nagadał jej, że chcę ze sobą skończyć. Ponoć na nią naskoczył. Wiem, ze była z góry nastawiona na niego negatywnie, wygadywała "niech zajmie się swoimi problemami" a jeszcze go wtedy nie znała. Nie wiem, nie chce mi się wierzyć, że mój terapeuta mógł na nią naskoczyć. To bardzo spokojny, opanowany człowiek... Jak o nim gadała, to miałam wrażenie, jakbyśmy miały do czynienia z dwiema różnymi osobami. Czemu mój terapeuta to zrobił? Czy moja matka może to "ubarwiać"? Jak myślicie? W czwartek mam kolejne spotkanie z terapeutą. Nie wiem, czy iść. Zawiódł mnie. Jak ja mam mu teraz cokolwiek mówić, jak on to papla? Czy mogę mu zaufać? Chyba pomyliły mu się role? Za bardzo przejął się sprawą? Przynajmniej odnoszę takie wrażenie. Pomóżcie, błagam. Odpowiedzcie na każde z moich pytań. Nie wiem, co robić...

Wiecie jak, ja się dowiedziałam, że moi rodzice wiedzą, ze ja myślałam o śmierci, że chciałam się zabić... Matka jeszcze mnie wkurzyła powiedziała, że po co ja tam chodzę, że tylko dodaję jej problemów, ja i tak tego nie zrobiłabym i takie tam, pod wpływem emocji pokazałam jej tabletki - antydepresanty. Powiedziała, że jestem głupia. Wyszłam z domu. Spotkałam się z przyjaciółką. Opowiedziałam jej to wszystko. Miałam dość. Od trzech lat nie miałam objawów nerwicy. Wczoraj jednak to się zdarzyło. Straszny ból brzucha, żołądka - oczywiście wyglądałam jak w 9 miesiącu - ciąży. Serce, charakterystyczne bóle dla nerwicy. No po prostu tak się dusiłam, a byłam na dworze... Koleżanka chciała już dzwonić po karetkę, bo nie mogłam się uspokoić. Taki jakiś napad paniki, nie wiem co to było. Potem zaczęłam szaleć. Zaczęłam walić głową w jakieś sklepy, wiem, może to baaaaardzo głupio brzmieć, ale nie chciałam żyć. I w końcu.... Kolejne poczucie winy. Znów stwierdziłam, znów czuję, że to wszystko moja wina. Do cholery. Gdybym ja mu tego wczoraj nie powiedziała, to wszystko zupełnie inaczej by się potoczyło. Co ja mam robić? : ( Ktoś wytrwał? Ktoś wgl przeczytał całość? :( To jest naprawdę dla mnie trudne. Może jestem żałosna. Ale wolę to tu napisać i usłyszeć, jakieś cenne rady... Odpowiedzi. Z góry dziękuję!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak myślę,terapeuta zbyt się przejął ale i zawiódł twoje zaufanie mówiąc o tym twoim rodzicom..

Nie robił tego napewno by ci zaszkodzić....

Czy twoja,matka mogła coś podkolorować,cóż jest to możliwe. Ale nie wiem,ludzie bywają różni,mogła go wziąć "kurwica",bo zapewne twoja matka nie wzbudza sympatii...

Nie dziwie się że niepokoił się twoimi planami...sam też bym się przejął że jeden z pacjentów chcę się zabić...

Proszę cię przede wszystkim jeśli będziesz mieć takowe zamiary pisz tu,albo dzwoń do niego,śmierć to nie wyjście dla ciebie, wierzę że jeszcze czekają lepsze chwile, jesteś młoda,za wcześnie by o tym myśleć.

Przydałoby ci sie odpocząć od tego wszystkiego...

Niewiele niestety mogę pomóc,bo i moje życiowe doświadczenie jest dosyć małe...

Mimo to życze by się to wszystko jakoś ułożyło.

Co do terapeuty,udaj się do niego, i szczerze porozmawiaj.

Pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

zenie jest dosyć małe...

Mimo to życze by się to wszystko jakoś ułożyło.

Co do terapeuty,udaj się do niego, i szczerze porozmawiaj.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, Szczerze mówiąc to nie dziwię się terapeucie. Jeśli widzi realne zagrożenie życia powinien wręcz zareagować. Być może chciał by dotarło do Twojej matki co Ci robi.

Dlaczego Ty bronisz się przed szpitalem? Jeśli czujesz się bardzo źle , masz MS, okaleczasz się, na dodatek masz fatalną sytuację w domu, takie rozwiązanie wydaje się bardzo dobre. Odpoczniesz tam, ustawią Ci leczenie a może przy okazji do Twoich rodziców coś dotrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poszedł do mojej koleżanki, trochę to mnie wkurzyło, bo jej dał wizytówkę i że jak będzie się coś ze mną działo, to ma dzwonić.

rozumiem,że zrobił to by cię chronić

mój psychoterapeuta ponoć wjechał na moją matkę i nagadał jej, że chcę ze sobą skończyć.

myślę, że mogli to ubarwić, ale skąd by wiedzieli, że chcesz ze sobą skończyć?

uważam, że to niedopuszczalne, że terapeuta cos takiego im powiedział, jest zobowiązany tajemnicą, no chyba że podpisałaś, że rodzice mogą mieć wgląd w przebieg leczenia?

Powinnaś z nim porozmawiać na ten temat.

"Wiecie jak, ja się dowiedziałam, że moi rodzice wiedzą, ze ja myślałam o śmierci, że chciałam się zabić... Matka jeszcze mnie wkurzyła powiedziała, że po co ja tam chodzę, że tylko dodaję jej problemów, ja i tak tego nie zrobiłabym i takie tam, pod wpływem emocji pokazałam jej tabletki - antydepresanty. Powiedziała, że jestem głupia."-to było do przewidzenia, dziwne że terapeuta tego nie przewidział

Gdybym ja mu tego wczoraj nie powiedziała, to wszystko zupełnie inaczej by się potoczyło.

trudno sie dziwić że mu to powiedziałaś, to dobrze że masz do niego zaufanie, porozmawiaj z nim o tym wszystkim na następonym spotkaniu

A tak jak mówi Wiola, przemyśl ten pobyt w szpitalu, sama ostatnio mówiłaś, że chcesz się gdzies wyprowadzić, choćby na 2 tyg;)to teraz masz okazję

 

-- 20 lip 2012, 12:10 --

 

Candy14, nie chodzą obie, tylko on do matki polazł, z tego co zrozumiałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On pracuje jako psychoterapeuta w ośrodku NFZ - tam gdzie ja chodzę, i pracuje również w Komisji Rozwiązywania Problemów Alk.

Dlatego moja matka i mój terapeuta się spotkali.

Stark właśnie z opowiadań, z życia w domu nie wzbudza sympatii, ale dla obcych ludzi przybiera maskę i sprawia wrażenie bardzo życzliwej osoby... ale tam ponoć ryczała, histeryzowała... sama miałam scenę w domu...

 

kafka nikogo nie upoważniłam do możliwości zajrzenia w moje papiery, poza tym ... doczytałam się, że miał prawo to zrobić, bo w wypadku zagrożenia życia, jest zwolniony z tajemnicy lekarskiej, ale gdzie lojalność... ? Gdzie w tym wszystkim moje uczucia? Myślał, że moja matka podejdzie do mnie i pogłaszcze mnie po główce? Ja nie chciałam wracać do domu. Jak ja mam teraz im spojrzeć w oczy? Nikt z rodziny nie miał się dowiedzieć...

Pomimo tej afery lubię mojego terapeutę i nie chciałabym go zmieniać, ale... kurde jak odbudować te zaufanie ? Nie wiem, kolejna osoba, która mnie zraniła. Mam już dość... Ludzie są fałszywi! ;/ Z drugiej strony dziś matka była spokojniejsza, zaczęła chyba odpokutowywać, bo zaczęła być "miła" w sensie no kurde może wydać się to głupie, ale kurde mnie to dziwi, że matka dała mi z własnej woli parę cukierków xd może coś do niej dotarło ?! nie wiem... albo chce znów mną zmanipulować... ale nie mogę wszędzie doszukiwać się jakichś intryg.

 

Kurde boję się tego czwartku. Jak ja mam mu cokolwiek mówić, jak on to może mojej matce wypaplać? Osoby chorej nie powinien informować, że ktoś z jej rodziny chce się zabić... Moja matka to raczej nieodpowiednia osoba. Nie rozumiem jego zachowania. Wolał, bym go znienawidziła ? Okeeey nie chciał, bym się zabiła, ale po co takich środków użył gwałtownych. Czemu ... Czemu... no nie pojmuję. czemu mi to zrobił. wyrządził mi tym sporą krzywdę. naprawdę... wczoraj tak szalałam po tym, że gdybym z kumpelą się nie spotkała, to nie wiadomo czy bym tu siedziała i z Wami pisała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo w wypadku zagrożenia życia, jest zwolniony z tajemnicy lekarskiej

ok, ale nie żeby mówić to matce alkoholiczce, dla mnie zachował się po prostu głupio i to bardzo duży eufemizm z mojej strony

może coś do niej dotarło ?!

moze i dotarło, ale to i tak nic nie zmieni, sama nie jest w stanie nad tym zapanowac

 

-- 20 lip 2012, 15:21 --

 

do mojego ojca nie dotarło

 

-- 20 lip 2012, 15:24 --

 

Moja matka to raczej nieodpowiednia osoba.

zgadzam się

Nie rozumiem jego zachowania.

Idź, i niech ci to wytłumaczy. na pewno poczujesz się lepiej. jak nie czujesz, że możesz mu ufać, możesz ewentualnie zmienić terapeutę, ja coś widzę, że on jakoś tak "za bardzo się przejął". Tzn ja rozumiem, że zagrożenie życia itd i wiadomo, że coś powinien zrobić, ale naskakiwać na twoją matkę? Tak mógłby się zachować ktoś bliski, np partner, rodzeństwo itd, ale terapeuta?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka moja mama za tydzień ma kolejną wizytę... zobaczymy. oby poszła. oby do niej dotarło. i obym ja wytrwała...

no pewnie, że pogadam z nim o tym... ale cały tydzień moje myśli będą skupiać się na jednym - dlaczego on mi to zrobił? ciągle zadaję sobie to pytanie... ale mniej boli, o wiele mniej niż wczoraj. kurde jak mi wytłumaczy tą sytuację i okaże się to logiczne, to ja postaram się mu zaufać... ale pod jednym warunkiem - niech więcej z moją matką nie gada ;x no właśnie. to dziwne, że terapeuta tak zareagował, że podszedł do tego emocjonalnie, nie powinien...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlaczego on mi to zrobił?

właściwie przecież wiesz dlaczego: bo chciał ci pomóc, ale pogadaj, pogadaj

 

-- 20 lip 2012, 16:00 --

 

w ogóle to myślę, że ten wątek można by scalić z przemyśleniami post terapeutycznymi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka pomóc? tylko zaszkodził. całe szczęście nie takie traumy przeżywałam, więc jakoś wytrzymałam, zostałam na tym świecie. ale ... gdybym miała słabszą psychikę, to właśnie on miałby mnie na sumieniu, zabiłabym się przez niego. zresztą chciałam to zrobić, chciałam rozjebać sobie głowę, jak kumpela mnie od tego pomysłu odwiodła, to zaczęłam pazurami sobie żyły przecinać. ale nieskutecznie ;/ widocznie muszę mocniej je zaostrzyć.

 

właśnie gadałam z matką przez telefon, zadzwoniła do mnie. powiedziała, że z moim terapeutą nie będzie gadać, że będzie gadać z tym drugim (bo było dwóch). no i mówiła, że oni nie powinni jej stamtąd wypuszczać, bo ten terapeuta jej powiedział, że ja chcę się zabić, a ona nie wiem dokładnie czy od razu tak zareagowała, ale powiedziała, że pójdzie do Wisły się utopić. wgl wniosek powinien być anonimowy, a ona zna wszystkie osoby, które są świadkami. a jedna osoba nie chciała, by ona wiedziała. zajebiście. chyba muszę tam się przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kafka ale to jego nie pierwsza sprawa tak? to on jest terapeutą, a nie ja. on powinien być bezbłędny, powinien myśleć 10 razy zanim coś zrobi... nie widziałam, by się wkurzył, jak z nim gadałam o tym, ze chcę się zabić. wiem, ze się przejął, bo inaczej nie oferowałby mi tak tej pomocy w sensie telefonu i wgl... ale kurde nagle tak się wkurzył, że ponoć było tak:

moja matka gadała z psychologiem jakimś tam, mój terapeuta wlazł i zaczął wykrzykiwać ! no już wiecie co mówił, więc nie będę tego powtarzać.

jak on mógł zacząć się drzeć? oczywiście zaznaczam, iż znam tylko jej wersję, więc dupa... ale ponoć ten psycholog, z którym gadała, powiedział jej, że terapeuta tak nie powinien był zrobić. no to jednak musiał się unieść... wtf ?!

 

teraz moja matka uważa, że mój terapeuta jest świrnięty, mówi, że jest chory psychicznie... hymm... on bardziej się przejął niż moi starzy. moi rodzice nic na ten temat nie powiedzieli. zlali sytuację. pierwszy raz ktoś tak walczy . kurde nie wiem już co czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eeem ona nie z tego powodu... ona z tego powodu, że on się wydzierał na nią, chciała się utopić. ;) mówiła, że ma dość. że tyle na nią gadam... ona widzi tylko własny czubek nosa. ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ta jak rodzice wgl nie poruszali tematu mojego problemu ;] liczy się tylko ona. bo jej ego ucierpiało. nigdy w życiu nikt obcy na nią nie naskoczył, to teraz doznała szoku. zazwyczaj udawała miłą i kochaną i ludzie jej wierzyli w to, a tu proszę... coś dla odmiany. w sumie to jestem dumna, że tam poszła, ale w sumie tak jak teraz się nad tym zastanawiam, to może i dobrze się stało. w końcu ktoś jej wygarnął, ktoś z zewnątrz. kurde ... mam mieszane uczucia i zapewne to widzicie, no ale... ja już sama nie wiem, co myśleć xD z jednej strony to dobrze, z drugiej nie... no ale stało się. trzeba teraz pogadać z terapeutą o tym i zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. mimo wczorajszego dramatu, dziś mam nawet dobry humor O.o ach te wahania nastoju. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapeuta jej powiedział, że ja chcę się zabić, a ona nie wiem dokładnie czy od razu tak zareagowała, ale powiedziała, że pójdzie do Wisły się utopić.

Widze, ze Twoja matka musi grac pierwsze skrzypce ... olejcie moja corke JA TEZ chce sie zabic...zajmijcie sie mna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 dokładnie... no ale to dobrze, że chce na siebie zwrócić uwagę, przynajmniej chce pomocy...

a jeszcze na dodatek zawsze była o mnie chorobliwie zazdrosna, zawsze ze mną rywalizowała, ja rozmawiam z ojcem, to już robi aferę, że jak chcę to niech wepcham mu się do łóżka. To jest chore. Te wszystkie jej teksty są chore. Beznadzieja. Jak można takie coś słyszeć od matki, w dodatku o ojcu. Wrrr.

Powiedzcie mi: Jak tak może matka mówić? Nie mogę rozmawiać z własnym ojcem, przez to gdy skończyłam 8 latek to nie pamiętam by mnie przytulał, mówił, że mnie kocha... Wszystko przez matkę. ;/ No bo jak ojciec miał ciągłe awantury z tego powodu, że mi powie, że mnie kocha, a jej to nie mówi ( a mówił jej... tylko w danej sytuacji to mi to powiedział!) no to wolał zaprzestać takiego 'traktowania' mnie.

 

-- 21 lip 2012, 13:02 --

 

Potem jak chciałam się poprzutulac, to mówił, że się pieszczę... Matka uważa, że jestem rozpieszczona przez niego. Ciekawe w jaki sposób... Powiedzcie mi, jak zachowuje się rozpieszczona osoba? Chętnie się porównam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, zazdrosc o uczucie meza tez znam. Widocznie to jakis schemat. Zawsze mnie i siostre probowala napuscic na ojca dlatego, ze on o nas dbal i nie mogla tego zniesc. Probowala tez mnie z siostra napuszczac na siebie bo widziala, ze jestesmy ze soba blisko. Ciagle jeszacze slysze kiedy dzwoni, ze o nia nie dbam, nie kocham, nie interesuje sie a do tatuska to bym przyleciala od razu gdyby tylko kiwnal palcem i obraza sie kiedy mowie, ze jak najbardziej tata moze na mnie liczyc bo jego w przeciwnienstwie do niej interesuje co u MNIE a nie dzwoni z pretensjami na dzien dobry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapeuta jej powiedział, że ja chcę się zabić, a ona nie wiem dokładnie czy od razu tak zareagowała, ale powiedziała, że pójdzie do Wisły się utopić.

Widze, ze Twoja matka musi grac pierwsze skrzypce ... olejcie moja corke JA TEZ chce sie zabic...zajmijcie sie mna

Czyli co? Mówicie ze naiwnie staram się wierzyć w miłość matki di córki w tym przypadku?:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 moja matka miała trudną sytuację w domu. Jej matka urodziła ją i jej siostrę. Siostra była gorsza w nauce, ale zawsze była chwalona i obdarowywana przez matkę jakimiś komplementami jak i słodyczami i takie tam, mówiła, że jest lepszą córką, a moją matkę wyzywała, moja matka chciała jej pokazać, jaka jest dobra, miała super świadectwo i takie tam, a i tak matka wolała drugą córeczkę. Nie została dowartościowana. Teraz próbuje się dowartościować na mnie. W sensie : Ty jesteś gorsza ode mnie, bo ja mam to i to, a ty tego nie masz... Mówiłam jej to wszystko wczoraj, że ze mną rywalizuje, czy tego nie widzi, a ona do mnie "toc weź przestań" zaczęła znów opowiadać, jak ona w domu miała, że miała gorzej ode mnie... a ja mówię, że licytować się z nią nie będę, bo nie o to chodzi. matka ją biła. moja matka też biła. mnie to nie, tylko ciągnęła w dzieciństwie za kłaki, a brata biła obcasami w głowę, mnie zawsze czymś uderzyła, a to kubkiem, a to talerzem i takie tam, to chyba do przemocy fizycznej się nie zalicza xd no i wczoraj chciała poruszyć temat tego, że ja chcę się zabić: "no chyba byś się nie zabiła...?" eee... nagle się przejęła mną. a tata wgl jakby tego nie słyszał, że ja chcę się zabić, chyba sądzi, że to "kolejny żart".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×