Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój 'mix' zaburzeń - mam już tego dosyć...nie mam sił !


meister

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję że ktoś zajrzy w ten temat który zapewne będzie dosyć długi.

 

Jestem 22 letnim facetem.

 

Otóż sam nie wiem co jest ze mną nie tak , czy to depresja,nerwica... nie mam pojęcia , chcę opisać tu co mnie nęka i znaleźć jakąś pomoc.

 

Wszystko nasiliło się kilka lat temu , jednak od zawsze miewałem większe czy mniejsze problemy natury emocjonalno-psychicznej , jednak kiedyś dosyć skutecznie sobie z tym radziłem tak że nie przeszkadzało mi to w prowadzeniu w miarę normalnego życia.

 

Sam niewiem od czego zacząć bo jest tego naprawdę sporo ale postaram się to jakoś wyłuszczyć...

 

Po pierwsze jestem TOTALNYM perfekcjonistą a jest to na dłuższą metę potężnie męczące jednak za nic nie mogę tego przezwyciężyć , kiedy mam wyjść z domu nawet do sklepu oddalonego o 40 metrów siedzę w łazience nawet godzinę albo i dłużej... wiem że dodając do tego że jestem facetem wydaje się to śmieszne ale cóż... Moje codzienne 'rytuały' zabierają mi większą część dnia - nie ma juz we mnie jakiejkolwiek spontaniczności , wszystko muszę mieć dopięte na ostatni guzik i sam muszę być we własnym mniemaniu we wszystkim na czym mi zależy 'perfekcyjny' to taki zamknięty okrąg przez który większość spraw odkładam albo totalnie je olewam bo wychodzę z przeświadczenia że jeżeli nie mogę zrobić czegoś idealnie to najlepiej w ogóle się za to nie zabierać albo zrobić to na totalny odwal - zmarnowałem przez to kilka lat swojego zycia...

 

Drugą bardzo istotną sprawą której za nic nie potrafię zdefiniować jest moja natarczywa chęć "spokoju" - kurde niewiem nawet jak to dokładniej nazwać... to także wiąże się z moim perfekcjonizmem ponieważ wiem że za co cokolwiek się wezmę zajmie mi to mnóstwo czasu i niechcę mieć w tym czasie 'zawracanej głowy'. Dajmy na to przykład niemożności znalezienia lepszego kontaktu z jakąkolwiek kobietą przez co ciągle jestem sam... boję się że kiedy dziewczyna chciałaby gdzieś pójść ja niebyłbym 'przygotowany' - wszystko muszę planować nawet z wielodniowym wyprzedzeniem aby się 'przygotować' , to kompletnie niszczy kontakty towarzyskie...

Niedawno nawet poznałem pewną dziewoję i przez to moje ciągłe odkładanie wszystkiego tak abym miał zawsze wszystko zapięte na ostatni guzik zerwała ze mną kontakt - i tutaj pojawił się też potężny paradoks , z jednej strony było mi bardzo smutno i źle a z drugiej cieszyłem się że będę mieć ten upragniony 'spokój' - to jest CHORE nie rozumiem samego siebie...

 

Jestem człowiekiem paradoksu... z jednej strony doskonale wiem co powinienem robić,jak się zachowywać itp. ale z drugiej mam jakąś POTĘŻNĄ blokadę i wewnętrzny przymus nie do przezwyciężenia aby wszystko zrobić zgodnie ze swoimi 'rytuałami' to jest jak jakaś nienormalna bariera której nie mogę przebić.

 

Do tego jestem niemal codziennie cały czas czymś zestresowany , nieraz czymś irracjonalnym... dla przykładu jeżeli mam iść do np. urzędu to już kilka dni przed tym wydarzeniem - które nie musi być nawet z definicji stresujące jestem bardzo podenerwowany i zalewa mnie tysiące mysli co może pójść nie tak - boję się nawet otwierać drzwi jeżeli ktoś puka - to wygląda na jakąś lekką paranoję.

 

Przez to wszystko stałem się trochę samotnikiem i coraz częściej wpadam w jakieś stany depresyjne kiedy po prostu cały dzień chce mi się beczeć ale nie mogę nawet płakać z tego 'zobojętnienia' siedzę wtedy cały dzień przygaszony i jakiś otumaniony...

 

Przez moją samotność i brak osoby który zainteresowała by się moimi uczuciami zacząłem mocno pić , obecnie bywają okresy kiedy jestem pijany kilka dni z rzędu a kiedy w koncu dochodzę do siebie ta 'depresja' jest dwa razy silniejsza... mam wrażenie że każdy robi ze swoim życiem coś dobrego a ja jestem zamknięty w jakieś klatce z której nie mogę się uwolnić.

 

Ehhh wiem ze jest tego dużo... trochę pogmatwane ale chciałem choć raz opisać ze szczegółami co jest ze mną nie tak. Jestem obecnie tym wszystkim załamany , lat mi nie ubywa i mimo mojego wieku czuję się jak starzec , kiedy pomyślę ile lat życia straciłem i ile muszę nadrobić dopada mnie egzystencjalny lęk i czarna rozpacz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kolego!

 

Podstawowa kwestia to nie uciekac w alkohol, latwo powiedziec ale niestety znam to z autopsji... zrozumialem to dopiero, gdy narobilem sobie duzej biedy. jest to gleboko powiazane ze stanami depresyjnymi i chcesz poprostu uciec. ale czy ucieczka to rozwiazanie? czy jak wypijesz to rozwiazuja sie twoje problemy? niestey nie...

 

chyba chcesz miec scharmonizowane zycie, ale nie za bardzo ci to wychodzi. nie przyszlo ci kiedys do glowy, ze nie tedy droga? czlowiek ma zawsze kilka mozliwosci, jedna jest gorsza, jedna lepsza-samemu to trzeba umiec ocenic...

 

pamietaj idac przez zycie musimy doswiadczac tych mniej przyjemnych jak i przyjemnych uczuc, niestety tak to jest, podobno musi byc harmonia.

 

pomysl co ty chcesz robic i w czym dobrze sie czujesz, nie rob niczego na sile a tym bardziej dla kogos...

 

ze swojej strony moge ci goraco polecic sesje u psychoterapeuty, ja jestem bardzo zadowolony chociaz jako facet bardzo sceptycznie do tego podchodzilem...

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może się mylę, ale myślę, że Twój mix zaburzeń to wcale nie mix. Wszystko zdaje się kręcić wokół tego perfekcjonizmu. Sama mam z tym problem, może trochę inny niż Twój, ale ciągle mi się wydaje że czegoś nie robię wystarczająco dobrze, że się do niczego nie nadaję. Perfekcjonizm jest chyba często związany z nerwicą. Może psychoterapia by pomogła. Sama się jeszcze na odwagę nie zdobyłam, ale polecam :smile:

Niedawno nawet poznałem pewną dziewoję i przez to moje ciągłe odkładanie wszystkiego tak abym miał zawsze wszystko zapięte na ostatni guzik zerwała ze mną kontakt - i tutaj pojawił się też potężny paradoks , z jednej strony było mi bardzo smutno i źle a z drugiej cieszyłem się że będę mieć ten upragniony 'spokój'

Skąd ja to znam! Aczkolwiek 'spokój' w moim wypadku oznacza, że nic się już gorszego nie może wydarzyć. Np. nie zostawi mnie za 3 lata, kiedy już będę bardziej przywiązana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może się mylę, ale myślę, że Twój mix zaburzeń to wcale nie mix. Wszystko zdaje się kręcić wokół tego perfekcjonizmu. Sama mam z tym problem, może trochę inny niż Twój, ale ciągle mi się wydaje że czegoś nie robię wystarczająco dobrze, że się do niczego nie nadaję. Perfekcjonizm jest chyba często związany z nerwicą. Może psychoterapia by pomogła. Sama się jeszcze na odwagę nie zdobyłam, ale polecam :smile:

Niedawno nawet poznałem pewną dziewoję i przez to moje ciągłe odkładanie wszystkiego tak abym miał zawsze wszystko zapięte na ostatni guzik zerwała ze mną kontakt - i tutaj pojawił się też potężny paradoks , z jednej strony było mi bardzo smutno i źle a z drugiej cieszyłem się że będę mieć ten upragniony 'spokój'

Skąd ja to znam! Aczkolwiek 'spokój' w moim wypadku oznacza, że nic się już gorszego nie może wydarzyć. Np. nie zostawi mnie za 3 lata, kiedy już będę bardziej przywiązana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dosyć dawno mnie tu nie było także mam nadzieję że nie zostanę górnikiem(temat już trochę się zestarzał),ale zdobyłem przez ten czas kilka ciekawych doświadczeń a i też chciałem wspomnieć o sprawach o których wcześniej nie wspominałem.

 

Teraz wiem że zapewne wywołam niemałe oburzenie ale piszę wyłącznie prawdę... mój stan psychiczny nadal jest daleki od w pełni 'normalnego' jednak zauważyłem że bardzo pomaga mi... sporadyczne palenie marihuany i nie chodzi mi o stan w jakim znajduję się bezpośrednio po użyciu tylko o kwestie bardziej długofalowe,jednak żebyśmy się DOBRZE ZROZUMIELI opiszę tą sprawę nieco bardziej dokładnie.

Nie palę na jakiś 'imprezkach' pajacując w towarzystwie kolegów,specyfik jest z Holandii także nie jest to jakieś niewiadomo-co z ulicy które działa bardzo różnie.Co kilka dni spalę bardzo niewiele (tak że poczuję działanie ale wszystko ogarniam) sam w domu nocą oglądając przy tym jakieś śmieszne bądź absurdalne filmy,puszczam też sobie jakąś maksymalnie 'ogłupiającą' muzykę typu Machomen czy coś takiego :P nawet kilka dni lub dłużej po takim 'rytuale' czuję się naprawdę lepiej... nie jestem taki spięty,cyniczny i "dziwny",lepiej dogaduję się z ludźmi.

Ogólnie samego mnie to trochę zdziwiło,paliłem też rzadko wcześniej jednak niesprawdzony materiał a i w że tak powiem w mniej kontrolowanych warunkach,jednak domyślam się dlaczego tak to na mnie działa...

 

Wydaje mi się że to w dosyć sporym stopniu tłumi moje analizowanie wszystkiego dookoła,perfekcjonizm i mnie uspokaja,szczerze to tak naprawdę nigdy nawet za dzieciaka nie mogłem "rzucić wszystkiego w kąt",przestać myśleć o wszystkim i się wyluzować,to było dla mnie zawsze nierealne - przyznam że także nigdy nie miałem zbyt ciekawej sytuacji w rodzinnym domu... wydaje mi się że muszę się co jakiś czas wyłączyć i trochę 'ogłupić' , pewnie stąd wzięły się też moje problemy z alkoholem-jednak jak wiadomo alkohol często zamiast koić nerwy i smutek wzmacnia je potężnie.

 

Przypominam że chodzi tu o mnie - NIE NAMAWIAM DO TEJ METODY osobom z podobnymi 'zaburzeniami' do moich bo sam z doświadczenia wiem że marihuana działa bardzo różnie na różnych ludzi a sam też nieraz widziałem jakie ktoś może mieć po tym niezbyt przyjemne stany - czytałem że działanie thc na człowieka jest silnie uwarunkowane przez geny(zresztą podobnie w przypadku alkoholu)... koniec końców - nie namawiam ale na mnie działa pozytywnie , fakty są faktami.Naprawdę... czuję że w moim życiu nastąpił malutki przełom.

 

Doszedłem też do wniosku że powinienem być że tak to ujmę 'bardziej spójny wewnętrznie do mojej prezencji zewnętrznej (odnośnie kontaktów między-ludzkich).Ogólnie sam sobie mogę przyznać ze wizualnie prezentuję się nieźle ponieważ zawsze poświęcałem temu wręcz o wiele za dużo uwagi,sporo ćwiczę,nawet nieźle się ubieram itd. jednak zachowywałem się zazwyczaj jak stary,cyniczny i mocno pokręcony dziad - bardzo dużo ludzi zwróciło mi to uwagę , to chyba wprowadza ludzi w konsternację szczególnie jeżeli mowa o nowych znajomościach i znajomościach z kobietami...przez co jestem uznawany za "dziwaka",nigdzie nie pasuję.

 

Podsumowując mój stan się poprawił... nadal często czuję się 'zamknięty' i to że przez swoje dziwactwa sporo straciłem i coś jest ze mną nie tak jednak myślę że jestem na lepszej drodze niż byłem jeszcze jakiś czas temu kiedy zakładałem temat.Wiem że pewnie niewiele osób skusi się aby przeczytać ten post do końca ale chciałem jakoś dokładniej opisać swoje dalsze perypetie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×