Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co ze mną?Boję się że jestem pedofilem,mordercą,psychopatą..


Acosiebede

Rekomendowane odpowiedzi

kobietasukcesu1991, mój chłopak jest obecnie moim mężem i mamy razem dwójkę dzieci, nie wiem czy będę dla ciebie dobrym doradcą, pewnie inni by ci doradzili bądź szczera i powiedz to swojemu chłopakowi. Ja męczę sie z tym cholerstwem 10 lat, mój mąż wie na jakiej zasadzie to działa, wytłumaczyłam mu wszystko widzi jak się męczę, wspiera mnie, ale ja nigdy nie powiedziałam mu i nie powiem co jest treścią tych myśli, pomimo że on sam o to zabiega, ja nie chcę, boję się ze nie wiem kiedyś to wykorzysta przeciwko mnie może śmieszne. Namawia mnie żebym poszła do psychiatry, i zrobiła coś z tym, ale jak jest lepiej to jakoś leci. W tej chorobie nawet nie o treśc tych myśli chodzi, ale czy ktoś kto tego nie doświadczył jest wstanie to zrozumiec? Nie wiem, powiedziałam siostrze ale też bez szczegółów, bardzo mi współczuła, zaczęła wertowac internet powiedziała że to okropne i bardzo mi współczuję a ja poczułam ulgę że ktos to rozumie. Powiedz tylko komuś bardzo zaufanemu, a z twoich wypowiedzi widac że twój chłopak raczej ucieka od problemu, nie wiem może on się boi, przemysl to wszytko, albo idź do psychiatry powiedz mu wszystko niech ci coś doradzi. Trzymaj się, będą lepsze dni :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobietasukcesu1991, mój chłopak jest obecnie moim mężem i mamy razem dwójkę dzieci, nie wiem czy będę dla ciebie dobrym doradcą, pewnie inni by ci doradzili bądź szczera i powiedz to swojemu chłopakowi. Ja męczę sie z tym cholerstwem 10 lat, mój mąż wie na jakiej zasadzie to działa, wytłumaczyłam mu wszystko widzi jak się męczę, wspiera mnie, ale ja nigdy nie powiedziałam mu i nie powiem co jest treścią tych myśli, pomimo że on sam o to zabiega, ja nie chcę, boję się ze nie wiem kiedyś to wykorzysta przeciwko mnie może śmieszne. Namawia mnie żebym poszła do psychiatry, i zrobiła coś z tym, ale jak jest lepiej to jakoś leci. W tej chorobie nawet nie o treśc tych myśli chodzi, ale czy ktoś kto tego nie doświadczył jest wstanie to zrozumiec? Nie wiem, powiedziałam siostrze ale też bez szczegółów, bardzo mi współczuła, zaczęła wertowac internet powiedziała że to okropne i bardzo mi współczuję a ja poczułam ulgę że ktos to rozumie. Powiedz tylko komuś bardzo zaufanemu, a z twoich wypowiedzi widac że twój chłopak raczej ucieka od problemu, nie wiem może on się boi, przemysl to wszytko, albo idź do psychiatry powiedz mu wszystko niech ci coś doradzi. Trzymaj się, będą lepsze dni :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zaczęły się myśli tylko o innych facetach to rozmawiałam z Nim na jakiej zasadzie to działa...ale jak doszły te inne...nie wiem czy to jest dobra "osoba", do wyznania tego...tak na prawdę o tym wszystkim i że prawdopodobnie jestem chora, rozmawiałam tylko z przyjacielem...ogólnie najgorsze jest to, że ja z natury jestem osobą, która jak sobie coś wmówi to koniec, lubi się dręczyć, jestem strasznie emocjonalna i boję się, że tego nie wytrzymam... tym bardziej, że w rodzinie mam babcię chorą na shizofrenię... zaczęłam sobie nawet raz w nocy wmawiać, że mam jakieś paranoje jak kłóciłam się ze sobą w myślach, że jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu, że mam coś z głową... wewnętrznie kłóciłam się sama ze sobą... jeśli chodzi o te myśli ja mam tak, że wszystkie myśli przerobiłam już na wszystkie możliwe chyba dokładnie sposoby...wyobrażałam sobie najdziwniejsze i najbardziej obrzydliwe rzeczy...to działa na zasadzie takiej, że mam jakieś myśli i zaraz myślę sobie "nie może być już nic gorszego, na co ja jeszcze wpadnę" i zaraz jednak okazuje się, że są rzeczy gorsze... jak radziłaś sobie z takimi myślami mając dzieci? To dopiero musiało być okropne... u mnie najgorsze jest to, że nie mogę liczyć na partnera... i boję się mu do tego przyznać... ogólnie mamy straszny kryzys, jesteśmy razem 3 lata, i od dawna się nie układa...nie moge na niego liczyć, powiedział mi, że skoro nie panuję nad swoimi myślami i potrzebuję do tego lekarza...to on z kimś takim być nie chce (jest osobą wykształconą i ogólnie dobrze wychowaną)...zależy mi na Nim, ale ignoruje mnie, dzisiaj zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać...nie układało się między Nami od dawna...od dawna szukałam w związku z tym pomocy bo nie mogliśmy się porozumieć, nawet rozmawiałam o tym z jego znajomymi, przytaczałam dane sytuacje...sama po sobie widzę, że byłam/jestem zdesperowana by to posklejać...bo to facet mojego życia, bez względu na to czy się rozstaniemy czy nie. Potrafiłam siedzieć do samego rana, szukać osób wśród znajomych z którymi mogłabym porozmawiać o naszej sytuacji...o szantażach, że on odejdzie do innej, o moich rozczarowaniach i tym co się dzieje między Nami...bo w Nim nie miałam żadnego oparcia, chociaż on nie czuje się winny, uważa, że jest odwrotnie. Widzę swoje zdesperowanie i jak brnę w to szaleństwo...w te rozmowy o tym i to wszystko... ogólnie od dawna w złości np. zdarzają mi się złe myśli na temat partnera... wmawiałam sobie, że chcę się rozstać, a później sobie tłumaczyłam, że np. nie mogę bo mamy razem idealny seks, a to, że z nikim innym sobie życia nie ułożę, bo z Nim będę mieć swoje wymarzone życie, cudowną przyszłość, i teraz te myśli wróciły, pogorszyły sie...boje się, że się rozstaniemy, i np. ktoś inny tego nie zrozumie... teraz myśli pogorszyły się na zasadzie, że przez to, że kiedyś pomyślałam coś takiego o Nim zaczęłam sobie wmawiać że jestem materialistką, bo byłam z Nim dla pieniędzy itp. itd (nawet jeśli zauważałam takie rzeczy, jak to że myśli przyszłościowo czy coś, to i tak wiem, że to nie było głównym powodem dla którego ja z Nim zostawałam...były zupełnie inne...ale dręczy mnie to, że w ogóle mogłam tak pomyśleć).... pojawił się też strach, że właśnie ktoś inny by tego nie zaakceptował...i że np. dlatego się boję odejść czy coś. Co może i częściowo jest prawdą...ale skoro czuję do niego tę całą złość o to wszystko, tęsknie...to przecież miłość nie mogła zniknąć całkowicie...najgorsze jest to, że jesteśmy tak daleko, ta ignorancja...przez to wmawiam sobie zaraz miłość do kogoś, kto poświęci mi chwilę uwagi, troski...to jest po prostu KOSZMAR...

 

Czuję się wszystkiemu winna, mam ochotę po prostu zniknąć, spieprzyłam Nam Nasz związek, i Nasze życie.

 

 

Dziękuję Ci bardzo, że napisałaś...dajesz mi nadzieję...

 

-- 07 mar 2013, 20:42 --

 

kobietasukcesu1991, mój chłopak jest obecnie moim mężem i mamy razem dwójkę dzieci, nie wiem czy będę dla ciebie dobrym doradcą, pewnie inni by ci doradzili bądź szczera i powiedz to swojemu chłopakowi. Ja męczę sie z tym cholerstwem 10 lat, mój mąż wie na jakiej zasadzie to działa, wytłumaczyłam mu wszystko widzi jak się męczę, wspiera mnie, ale ja nigdy nie powiedziałam mu i nie powiem co jest treścią tych myśli, pomimo że on sam o to zabiega, ja nie chcę, boję się ze nie wiem kiedyś to wykorzysta przeciwko mnie może śmieszne. Namawia mnie żebym poszła do psychiatry, i zrobiła coś z tym, ale jak jest lepiej to jakoś leci. W tej chorobie nawet nie o treśc tych myśli chodzi, ale czy ktoś kto tego nie doświadczył jest wstanie to zrozumiec? Nie wiem, powiedziałam siostrze ale też bez szczegółów, bardzo mi współczuła, zaczęła wertowac internet powiedziała że to okropne i bardzo mi współczuję a ja poczułam ulgę że ktos to rozumie. Powiedz tylko komuś bardzo zaufanemu, a z twoich wypowiedzi widac że twój chłopak raczej ucieka od problemu, nie wiem może on się boi, przemysl to wszytko, albo idź do psychiatry powiedz mu wszystko niech ci coś doradzi. Trzymaj się, będą lepsze dni :great:

 

 

Powiem tak, zależy jakim Twój mąż jest człowiekiem... ja boję się, bo czasem było tak, że wyznałam coś chłopakowi a on wykorzystywał to przeciwko mnie... na początku jak się ogólnie kłóciliśmy sam polecał mi psychologa, po pojawieniu się myśli postanowiłam szukać pomocy w internecie, znalazłam telefon zaufania, dzwoniłam tam około 4 razy, bo przynosiło mi to ulgę... ale gdy mówiłam facetowi, że rozmawiam z psychologiem później obracało się to przeciwko mnie (nie wiedział na jakiej zasadzie z psychologiem rozmawiam, i ogólnie uważał (bo wiedział, że piszę też z psychologiem na forum), że ktoś może nie być wiarygodny, może się podszywać)).

 

 

Ogólnie właśnie tak jak mówię, u mnie było zapisywanie jakiś rzeczy, później nagle pewnego razu uderzyło do mnie to spowiadanie się z wszystkich "drobnych flirtów" i innych rzeczy, że czasem miałam te wątpliwości itd, dopóki nie wyznałam tego facetowi to chodziłam zdenerwowana i blada jak ściana, schudłam 5kg w tydzień czasu ze stresu tak źle to na mnie wpływało, że nie mogłam jeść i kręciło mi się aż w głowie...no i tak jak wspomniałam wcześniej...takie obsesyjne szukanie winy w sobie, szukanie pomocy u każdej możliwej osoby, nie umiałam sobie sama z tym poradzić, z tym że podobają mi się inni, że mam takie czy inne wizje, bardzo mnie to męczyło, jednej osobie tam się zwierzyłam jaką miałam dokładnie myśl, to pewnie zabrzmiałam jak jakaś wariatka...kontakt się ogólnie Nam urwał, nie wiem czy z powodu mojego zwierzenia, że miałam taką a nie inną myśl (myśl opierała się na tym, że osoba którą zna mój facet miała z Nim rozmowę na temat pewnej rzeczy która polepsza życie seksualne którą ja mam, i, że osoba którą zna mój facet zazdrościła mu bo nie miała okazji tego spróbować...skojarzyło mi się to i zaraz wyobraziłam sobie każdy możliwy seks z tym kimś kogo zna mój facet, chyba poświadomie też czując że mój facet mogłby mnie o coś takiego podejrzewać)

 

Wszystkie te uczucia...zazdrość, podejrzewanie mnie o różne rzeczy, kłótnie przez które tyle przepłakałam... nie wiem może to mnie tak załamało...

Jak sobie z tym wszystkim radzisz? Możesz udzielić jakiej rady? Czy lekarz Ci pomógł?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak zaczęły się myśli tylko o innych facetach to rozmawiałam z Nim na jakiej zasadzie to działa...ale jak doszły te inne...nie wiem czy to jest dobra "osoba", do wyznania tego...tak na prawdę o tym wszystkim i że prawdopodobnie jestem chora, rozmawiałam tylko z przyjacielem...ogólnie najgorsze jest to, że ja z natury jestem osobą, która jak sobie coś wmówi to koniec, lubi się dręczyć, jestem strasznie emocjonalna i boję się, że tego nie wytrzymam... tym bardziej, że w rodzinie mam babcię chorą na shizofrenię... zaczęłam sobie nawet raz w nocy wmawiać, że mam jakieś paranoje jak kłóciłam się ze sobą w myślach, że jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu, że mam coś z głową... wewnętrznie kłóciłam się sama ze sobą... jeśli chodzi o te myśli ja mam tak, że wszystkie myśli przerobiłam już na wszystkie możliwe chyba dokładnie sposoby...wyobrażałam sobie najdziwniejsze i najbardziej obrzydliwe rzeczy...to działa na zasadzie takiej, że mam jakieś myśli i zaraz myślę sobie "nie może być już nic gorszego, na co ja jeszcze wpadnę" i zaraz jednak okazuje się, że są rzeczy gorsze... jak radziłaś sobie z takimi myślami mając dzieci? To dopiero musiało być okropne... u mnie najgorsze jest to, że nie mogę liczyć na partnera... i boję się mu do tego przyznać... ogólnie mamy straszny kryzys, jesteśmy razem 3 lata, i od dawna się nie układa...nie moge na niego liczyć, powiedział mi, że skoro nie panuję nad swoimi myślami i potrzebuję do tego lekarza...to on z kimś takim być nie chce (jest osobą wykształconą i ogólnie dobrze wychowaną)...zależy mi na Nim, ale ignoruje mnie, dzisiaj zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać...nie układało się między Nami od dawna...od dawna szukałam w związku z tym pomocy bo nie mogliśmy się porozumieć, nawet rozmawiałam o tym z jego znajomymi, przytaczałam dane sytuacje...sama po sobie widzę, że byłam/jestem zdesperowana by to posklejać...bo to facet mojego życia, bez względu na to czy się rozstaniemy czy nie. Potrafiłam siedzieć do samego rana, szukać osób wśród znajomych z którymi mogłabym porozmawiać o naszej sytuacji...o szantażach, że on odejdzie do innej, o moich rozczarowaniach i tym co się dzieje między Nami...bo w Nim nie miałam żadnego oparcia, chociaż on nie czuje się winny, uważa, że jest odwrotnie. Widzę swoje zdesperowanie i jak brnę w to szaleństwo...w te rozmowy o tym i to wszystko... ogólnie od dawna w złości np. zdarzają mi się złe myśli na temat partnera... wmawiałam sobie, że chcę się rozstać, a później sobie tłumaczyłam, że np. nie mogę bo mamy razem idealny seks, a to, że z nikim innym sobie życia nie ułożę, bo z Nim będę mieć swoje wymarzone życie, cudowną przyszłość, i teraz te myśli wróciły, pogorszyły sie...boje się, że się rozstaniemy, i np. ktoś inny tego nie zrozumie... teraz myśli pogorszyły się na zasadzie, że przez to, że kiedyś pomyślałam coś takiego o Nim zaczęłam sobie wmawiać że jestem materialistką, bo byłam z Nim dla pieniędzy itp. itd (nawet jeśli zauważałam takie rzeczy, jak to że myśli przyszłościowo czy coś, to i tak wiem, że to nie było głównym powodem dla którego ja z Nim zostawałam...były zupełnie inne...ale dręczy mnie to, że w ogóle mogłam tak pomyśleć).... pojawił się też strach, że właśnie ktoś inny by tego nie zaakceptował...i że np. dlatego się boję odejść czy coś. Co może i częściowo jest prawdą...ale skoro czuję do niego tę całą złość o to wszystko, tęsknie...to przecież miłość nie mogła zniknąć całkowicie...najgorsze jest to, że jesteśmy tak daleko, ta ignorancja...przez to wmawiam sobie zaraz miłość do kogoś, kto poświęci mi chwilę uwagi, troski...to jest po prostu KOSZMAR...

 

Czuję się wszystkiemu winna, mam ochotę po prostu zniknąć, spieprzyłam Nam Nasz związek, i Nasze życie.

 

 

Dziękuję Ci bardzo, że napisałaś...dajesz mi nadzieję...

 

-- 07 mar 2013, 20:42 --

 

kobietasukcesu1991, mój chłopak jest obecnie moim mężem i mamy razem dwójkę dzieci, nie wiem czy będę dla ciebie dobrym doradcą, pewnie inni by ci doradzili bądź szczera i powiedz to swojemu chłopakowi. Ja męczę sie z tym cholerstwem 10 lat, mój mąż wie na jakiej zasadzie to działa, wytłumaczyłam mu wszystko widzi jak się męczę, wspiera mnie, ale ja nigdy nie powiedziałam mu i nie powiem co jest treścią tych myśli, pomimo że on sam o to zabiega, ja nie chcę, boję się ze nie wiem kiedyś to wykorzysta przeciwko mnie może śmieszne. Namawia mnie żebym poszła do psychiatry, i zrobiła coś z tym, ale jak jest lepiej to jakoś leci. W tej chorobie nawet nie o treśc tych myśli chodzi, ale czy ktoś kto tego nie doświadczył jest wstanie to zrozumiec? Nie wiem, powiedziałam siostrze ale też bez szczegółów, bardzo mi współczuła, zaczęła wertowac internet powiedziała że to okropne i bardzo mi współczuję a ja poczułam ulgę że ktos to rozumie. Powiedz tylko komuś bardzo zaufanemu, a z twoich wypowiedzi widac że twój chłopak raczej ucieka od problemu, nie wiem może on się boi, przemysl to wszytko, albo idź do psychiatry powiedz mu wszystko niech ci coś doradzi. Trzymaj się, będą lepsze dni :great:

 

 

Powiem tak, zależy jakim Twój mąż jest człowiekiem... ja boję się, bo czasem było tak, że wyznałam coś chłopakowi a on wykorzystywał to przeciwko mnie... na początku jak się ogólnie kłóciliśmy sam polecał mi psychologa, po pojawieniu się myśli postanowiłam szukać pomocy w internecie, znalazłam telefon zaufania, dzwoniłam tam około 4 razy, bo przynosiło mi to ulgę... ale gdy mówiłam facetowi, że rozmawiam z psychologiem później obracało się to przeciwko mnie (nie wiedział na jakiej zasadzie z psychologiem rozmawiam, i ogólnie uważał (bo wiedział, że piszę też z psychologiem na forum), że ktoś może nie być wiarygodny, może się podszywać)).

 

 

Ogólnie właśnie tak jak mówię, u mnie było zapisywanie jakiś rzeczy, później nagle pewnego razu uderzyło do mnie to spowiadanie się z wszystkich "drobnych flirtów" i innych rzeczy, że czasem miałam te wątpliwości itd, dopóki nie wyznałam tego facetowi to chodziłam zdenerwowana i blada jak ściana, schudłam 5kg w tydzień czasu ze stresu tak źle to na mnie wpływało, że nie mogłam jeść i kręciło mi się aż w głowie...no i tak jak wspomniałam wcześniej...takie obsesyjne szukanie winy w sobie, szukanie pomocy u każdej możliwej osoby, nie umiałam sobie sama z tym poradzić, z tym że podobają mi się inni, że mam takie czy inne wizje, bardzo mnie to męczyło, jednej osobie tam się zwierzyłam jaką miałam dokładnie myśl, to pewnie zabrzmiałam jak jakaś wariatka...kontakt się ogólnie Nam urwał, nie wiem czy z powodu mojego zwierzenia, że miałam taką a nie inną myśl (myśl opierała się na tym, że osoba którą zna mój facet miała z Nim rozmowę na temat pewnej rzeczy która polepsza życie seksualne którą ja mam, i, że osoba którą zna mój facet zazdrościła mu bo nie miała okazji tego spróbować...skojarzyło mi się to i zaraz wyobraziłam sobie każdy możliwy seks z tym kimś kogo zna mój facet, chyba poświadomie też czując że mój facet mogłby mnie o coś takiego podejrzewać)

 

Wszystkie te uczucia...zazdrość, podejrzewanie mnie o różne rzeczy, kłótnie przez które tyle przepłakałam... nie wiem może to mnie tak załamało...

Jak sobie z tym wszystkim radzisz? Możesz udzielić jakiej rady? Czy lekarz Ci pomógł?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobietasukcesu1991 masz naprawdę ciężką sytuację bardzo współczuję :( Powinnaś pójść z tym do psychiatry w tym nie ma nic wstydliwego. Kiedyś też tak myślałem, ale potem dowiedziałem się, że wśród moich znajomych też są ludzie co mieli takie problemy i psychiatra im pomógł. Zapytaj psychologa z którym rozmawiałaś, żeby podał ci adres psychiatry jakiego zna.

 

To co ci jeszcze moge polecić, to spróbuj ignorować te myśli. Wiem, że z początku może być bardzo trudne :cry: , ale musisz pamiętać, że te myśli nie są prawdziwe. Nasilają się(albo pojawiają się w innej postaci) ponieważ starasz się je odganiać. Jeśli będziesz je ignorować, pozwolisz im sobie przejśc to stopniowa będą odchodzić.

 

Czasem może być tak, że odejdą na jakiś czas, a potem wróca w innej postaci(inne myśli natrętne), ale wtedy też je ignoruj to z czasem odejdą.

 

Nie odpychaj ich, nie bój się ich niech sobie przejdą. Wiem, że to trudne sam doszedłem do tego bardzo późno :cry: , ale dopiero przez ignorowanie ich teraz jestem zdrowy. Uświadom też sobie sama, że te myśli nie są prawdziwe. Możliwe, że zaczniesz myśleć "a co jeśli są?" to nie bój się, nie są i sama o tym wiesz, przecież chcesz ich się pozbyć :D . Coś takiego pojawia się w nerwicy kiedy myśli się zbyt nasiliły. Ignoruj te myśli, niech sobie przejdą i nie odganiaj ich.

 

 

Psychiatra też mi bardzo pomógł, ale same leki i terapia nie pomogły dopóki sobie nie uświadomiłem, że te myśli nie są prawdziwe i powinienem je ignorować.

 

Życzę że ci się polepszy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kobietasukcesu1991 masz naprawdę ciężką sytuację bardzo współczuję :( Powinnaś pójść z tym do psychiatry w tym nie ma nic wstydliwego. Kiedyś też tak myślałem, ale potem dowiedziałem się, że wśród moich znajomych też są ludzie co mieli takie problemy i psychiatra im pomógł. Zapytaj psychologa z którym rozmawiałaś, żeby podał ci adres psychiatry jakiego zna.

 

To co ci jeszcze moge polecić, to spróbuj ignorować te myśli. Wiem, że z początku może być bardzo trudne :cry: , ale musisz pamiętać, że te myśli nie są prawdziwe. Nasilają się(albo pojawiają się w innej postaci) ponieważ starasz się je odganiać. Jeśli będziesz je ignorować, pozwolisz im sobie przejśc to stopniowa będą odchodzić.

 

Czasem może być tak, że odejdą na jakiś czas, a potem wróca w innej postaci(inne myśli natrętne), ale wtedy też je ignoruj to z czasem odejdą.

 

Nie odpychaj ich, nie bój się ich niech sobie przejdą. Wiem, że to trudne sam doszedłem do tego bardzo późno :cry: , ale dopiero przez ignorowanie ich teraz jestem zdrowy. Uświadom też sobie sama, że te myśli nie są prawdziwe. Możliwe, że zaczniesz myśleć "a co jeśli są?" to nie bój się, nie są i sama o tym wiesz, przecież chcesz ich się pozbyć :D . Coś takiego pojawia się w nerwicy kiedy myśli się zbyt nasiliły. Ignoruj te myśli, niech sobie przejdą i nie odganiaj ich.

 

 

Psychiatra też mi bardzo pomógł, ale same leki i terapia nie pomogły dopóki sobie nie uświadomiłem, że te myśli nie są prawdziwe i powinienem je ignorować.

 

Życzę że ci się polepszy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to te posty tutaj to moja jedyna nadzieja...nie wiem co mam zrobić. Czy mam dać się temu rozpaść i go zostawić? Zależy mi na Nim ale te myśli o innych po złości mnie już też wykańczają, czuję się okropnie...mój charakter + ta nerwica to mieszanka okropna...

 

Mam do siebie żal, smutno mi, nie rozumiem dlaczego skoro jestem "niby normalna" nie mogę kontrolować swoich myśli, jak każdy normalny człowiek, sama już nie wiem skąd się to wzięło.

Te wmawianie sobie jakiś miłości do innych, czasem mam tak, że myślę o kimś kto mi się podoba idę pewna siebie, patrzę w lustro i jakoś wygłupiam się sama ze sobą wiadomo - pewność siebie + jakaś fajna mina, czy gest, wiem, że to wszystko zakompleksienie i cieszenie się z najdrobniejszego gestu, mam już dość "zakochiwania się" w co drugiej osobie, która jest dla mnie po prostu miła, trochę to męczące, niby teraz się śmieje :) ale wiecie..na dłuższą mętę, serio czuję się okropnie przez to wszystko w związku...co byście zrobili na moim miejscu? Zostawić go?... czuję, że jest on coraz dalej...i dalej. Już chyba nawet uczucia mu całkiem wygasły. A ja wyżywam się na Nim za te myśli, i to wszystko, bo jestem pełna żalu... za co mnie tak Bóg ukarał :/...dziękuje Bogu teraz za internet...za Wasze posty... poważnie. Jak to się zaczęło to zaczęłam szukać po internecie, to była moja ostatnia nadzieja, gdyby nie to wszystko chyba już bym leżała pod ziemią z załamania psychicznego :/...

 

Bardzo dziękuje za życzliwe słowa, za wsparcie :* z całego serca...dzięki Wam czuję, że nie jestem sama, i widzę w tym wszystkim jakiś sens....bo przestałam go widzieć, zamknęłam się jeszcze bardziej w sobie,w domu, przestałam o siebie dbać, tak jestem skupiona na takich rzeczach, tych wszystkich myślach, że często nawet zapominam, żeby pójść się przebrać, coś ze sobą zrobić...całkowicie straciłam motywację do życia.

 

Jak to u Was się objawiało? U mnie zaczęło się od głodówek, zaniedbania się, zapominałam o tym, żeby pójść wziąć prysznic, żeby zmienić głupie skarpetki...po prostu wolałam skupiać się na tym żeby o tym wszystkim nie myśleć...i jakoś przeżyć dzień...gdy partnerowi mówiłam, że dołuje mnie to, jak Nasz związek wygląda, że się zaniedbuję, żeby mi pomógł, okazał jakieś wsparcie to powiedział, że gadam jak wariatka...mam już dość :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze to te posty tutaj to moja jedyna nadzieja...nie wiem co mam zrobić. Czy mam dać się temu rozpaść i go zostawić? Zależy mi na Nim ale te myśli o innych po złości mnie już też wykańczają, czuję się okropnie...mój charakter + ta nerwica to mieszanka okropna...

 

Mam do siebie żal, smutno mi, nie rozumiem dlaczego skoro jestem "niby normalna" nie mogę kontrolować swoich myśli, jak każdy normalny człowiek, sama już nie wiem skąd się to wzięło.

Te wmawianie sobie jakiś miłości do innych, czasem mam tak, że myślę o kimś kto mi się podoba idę pewna siebie, patrzę w lustro i jakoś wygłupiam się sama ze sobą wiadomo - pewność siebie + jakaś fajna mina, czy gest, wiem, że to wszystko zakompleksienie i cieszenie się z najdrobniejszego gestu, mam już dość "zakochiwania się" w co drugiej osobie, która jest dla mnie po prostu miła, trochę to męczące, niby teraz się śmieje :) ale wiecie..na dłuższą mętę, serio czuję się okropnie przez to wszystko w związku...co byście zrobili na moim miejscu? Zostawić go?... czuję, że jest on coraz dalej...i dalej. Już chyba nawet uczucia mu całkiem wygasły. A ja wyżywam się na Nim za te myśli, i to wszystko, bo jestem pełna żalu... za co mnie tak Bóg ukarał :/...dziękuje Bogu teraz za internet...za Wasze posty... poważnie. Jak to się zaczęło to zaczęłam szukać po internecie, to była moja ostatnia nadzieja, gdyby nie to wszystko chyba już bym leżała pod ziemią z załamania psychicznego :/...

 

Bardzo dziękuje za życzliwe słowa, za wsparcie :* z całego serca...dzięki Wam czuję, że nie jestem sama, i widzę w tym wszystkim jakiś sens....bo przestałam go widzieć, zamknęłam się jeszcze bardziej w sobie,w domu, przestałam o siebie dbać, tak jestem skupiona na takich rzeczach, tych wszystkich myślach, że często nawet zapominam, żeby pójść się przebrać, coś ze sobą zrobić...całkowicie straciłam motywację do życia.

 

Jak to u Was się objawiało? U mnie zaczęło się od głodówek, zaniedbania się, zapominałam o tym, żeby pójść wziąć prysznic, żeby zmienić głupie skarpetki...po prostu wolałam skupiać się na tym żeby o tym wszystkim nie myśleć...i jakoś przeżyć dzień...gdy partnerowi mówiłam, że dołuje mnie to, jak Nasz związek wygląda, że się zaniedbuję, żeby mi pomógł, okazał jakieś wsparcie to powiedział, że gadam jak wariatka...mam już dość :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do siebie żal, smutno mi, nie rozumiem dlaczego skoro jestem "niby normalna" nie mogę kontrolować swoich myśli, jak każdy normalny człowiek, sama już nie wiem skąd się to wzięło.

 

Jesteś zbyt surowa dla siebie :smile: , to że masz nerwice to nie czyni cię nikim gorszym, każdy człowiek świata ma jakieś problemy, każdy inne. Nie każdy potrafi sobie ze wszystkim poradzić więc to normalne szukać wsparcia u innych.

ale wiecie..na dłuższą mętę, serio czuję się okropnie przez to wszystko w związku...co byście zrobili na moim miejscu? Zostawić go?... czuję, że jest on coraz dalej...i dalej. Już chyba nawet uczucia mu całkiem wygasły. A ja wyżywam się na Nim za te myśli, i to wszystko, bo jestem pełna żalu... za co mnie tak Bóg ukarał :/...dziękuje Bogu teraz za internet...za Wasze posty... poważnie. Jak to się zaczęło to zaczęłam szukać po internecie, to była moja ostatnia nadzieja, gdyby nie to wszystko chyba już bym leżała pod ziemią z załamania psychicznego :/...

 

Hmm, sry tu raczej nie pomogę, bo co może facet, który nigdy dziewczyny nie miał :mrgreen: ale jeśli ci na nim tak zależy (z poprzednich postów wnioskuję, że tak) to nie zostawiłbym go. Możliwe też ma własne problemy, jest sfrustrowany i nie może ci pomóc.

 

Widze też potrzebujesz się kogoś zwierzać, to normalne :smile: , ale musisz bardziej sama w siebie uwierzyć. Zwierzanie się pomaga, ale tylko na pewien czas. Sądze, że zwierzasz się by ludzie cię rozumieli, ale musisz też sama się zaakceptować. Nie miej sama do siebie wyrzutów, że coś jest nie tak bądź taka jaka jesteś nie zmieniaj się na siłe. Nerwica często się bierze, że ludzie za dużo sami od siebie wymagają i może częściowo u ciebie też tak jest. Zaakceptuj też swoje gorsze cechy charakteru. To dziecinna rada, ale prawdziwa :mrgreen:

 

 

Jak to u Was się objawiało? U mnie zaczęło się od głodówek, zaniedbania się, zapominałam o tym, żeby pójść wziąć prysznic, żeby zmienić głupie skarpetki...po prostu wolałam skupiać się na tym żeby o tym wszystkim nie myśleć...i jakoś przeżyć dzień...gdy partnerowi mówiłam, że dołuje mnie to, jak Nasz związek wygląda, że się zaniedbuję, żeby mi pomógł, okazał jakieś wsparcie to powiedział, że gadam jak wariatka...mam już dość :(

 

Mi myśli też zabrały pare lat życie :( nie mogłem się uczyć, zająć się tym co lubie ciągle się czegoś bałem.

 

Bardzo mi pomogły strony dotyczące radzenia sobie z stresem i filmy dokumentalne na ten temat. Dzięki nim

nauczyłem się aby ignorować takie myśli i akceptować siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do siebie żal, smutno mi, nie rozumiem dlaczego skoro jestem "niby normalna" nie mogę kontrolować swoich myśli, jak każdy normalny człowiek, sama już nie wiem skąd się to wzięło.

 

Jesteś zbyt surowa dla siebie :smile: , to że masz nerwice to nie czyni cię nikim gorszym, każdy człowiek świata ma jakieś problemy, każdy inne. Nie każdy potrafi sobie ze wszystkim poradzić więc to normalne szukać wsparcia u innych.

ale wiecie..na dłuższą mętę, serio czuję się okropnie przez to wszystko w związku...co byście zrobili na moim miejscu? Zostawić go?... czuję, że jest on coraz dalej...i dalej. Już chyba nawet uczucia mu całkiem wygasły. A ja wyżywam się na Nim za te myśli, i to wszystko, bo jestem pełna żalu... za co mnie tak Bóg ukarał :/...dziękuje Bogu teraz za internet...za Wasze posty... poważnie. Jak to się zaczęło to zaczęłam szukać po internecie, to była moja ostatnia nadzieja, gdyby nie to wszystko chyba już bym leżała pod ziemią z załamania psychicznego :/...

 

Hmm, sry tu raczej nie pomogę, bo co może facet, który nigdy dziewczyny nie miał :mrgreen: ale jeśli ci na nim tak zależy (z poprzednich postów wnioskuję, że tak) to nie zostawiłbym go. Możliwe też ma własne problemy, jest sfrustrowany i nie może ci pomóc.

 

Widze też potrzebujesz się kogoś zwierzać, to normalne :smile: , ale musisz bardziej sama w siebie uwierzyć. Zwierzanie się pomaga, ale tylko na pewien czas. Sądze, że zwierzasz się by ludzie cię rozumieli, ale musisz też sama się zaakceptować. Nie miej sama do siebie wyrzutów, że coś jest nie tak bądź taka jaka jesteś nie zmieniaj się na siłe. Nerwica często się bierze, że ludzie za dużo sami od siebie wymagają i może częściowo u ciebie też tak jest. Zaakceptuj też swoje gorsze cechy charakteru. To dziecinna rada, ale prawdziwa :mrgreen:

 

 

Jak to u Was się objawiało? U mnie zaczęło się od głodówek, zaniedbania się, zapominałam o tym, żeby pójść wziąć prysznic, żeby zmienić głupie skarpetki...po prostu wolałam skupiać się na tym żeby o tym wszystkim nie myśleć...i jakoś przeżyć dzień...gdy partnerowi mówiłam, że dołuje mnie to, jak Nasz związek wygląda, że się zaniedbuję, żeby mi pomógł, okazał jakieś wsparcie to powiedział, że gadam jak wariatka...mam już dość :(

 

Mi myśli też zabrały pare lat życie :( nie mogłem się uczyć, zająć się tym co lubie ciągle się czegoś bałem.

 

Bardzo mi pomogły strony dotyczące radzenia sobie z stresem i filmy dokumentalne na ten temat. Dzięki nim

nauczyłem się aby ignorować takie myśli i akceptować siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wszystko zaczęło się po tym jak mój facet wrócił za granicę, dokładnie po tygodniu (bardzo przeżyłam jego wyjazd).

Boję się tego wszystkiego, codziennie wstaję o 8, 9 rano, wybudzają mnie koszmary...najbardziej boję się tego, że przestanę go kochać,że już go nie kocham, jestem w rozsypce bo nie wiem co czuję, potrzebuję go a nie mam wsparcia, codziennie mam styczność z innymi osobami, zaczęłam rozmawiać z kimś żeby robić mu na złość ale w ogóle nie dało mu to "żadnej motywacji" a ja zaczęłam sobie wmawiać zauroczenie, jakieś szybsze bicie serca i inne rzeczy, chociaż ta osoba też nawet nie wie o tym co mi dolega, po prostu ze mną rozmawia, śmieje się, i tak na prawdę między Nami nawet nic nie ma...

 

 

A najgorsze, że to wmawianie też jest dla mnie bardzo przykre "w końcu uczuć się wmówić nie da", i skoro mam takie a nie inne odczucia, to, że kocham kogoś innego itp. itd, i że skoro mam takie wątpliwości to pewnie nie kocham go już i tyle...

 

Codziennie rano siedzę i płaczę, od lutego nie wiem co czuję, teraz się pogorszyło bo zaczęłam myśleć, że kocham kogoś innego...

Wszystkie te sytuacje, które były między Nami, jego zakazy, to jak mówił mi, że między Nami jest kiepsko...że jeśli w końcu znajdzie się ktoś, nie tak kłótliwy jak ja, to on raczej by się nie zawahał i odszedł...to wszystko zmieniło sytuację...na początku było tak, że miałam okropny żal, że podobają mi się inni, teraz jest to na takiej zasadzie chyba, że też chcę się za to wszystko zemścić, daje sobie przyzwolenie...nie wiem już co robić, przeraża mnie sytuacja bo mój poprzedni związek skończył się w ten sposób...ja przestałam kochać partnera, bo układało się okropnie, i wmówiłam sobie uczucie do kogoś innego bo nie umiałam odejść i odeszłam. Tym bardziej, że widzę, że podobają mu się inne kobiety, nie wiem nawet czuję, że może jest ktoś taki, z kim może chciałby się związać...nie wyobrażam sobie życia bez Niego, nie wiem jak mu wyznać to wszystko "Kochanie, poprzestawiało mi się w głowie od tego wszystkiego, teraz będę sobie już zawsze wmawiać, że kocham np. Twojego kolegę, i wyobrażać sobie 200 innych facetów w łózku "wbrew własnej woli" "? Boże jak to wszystko "wygląda"....

 

Zależy mi na Nim, ale już nie wiem co mam robić, potrzebuję czegoś więcej, a jak ja słyszę, że mam takie i inne wady, przez które w najbliższym czasie będąc daleko od siebie, i będąc razem tyle czasu, nawet nie zamieszkamy razem ani nic...to też mnie psychicznie dobiło... nieraz uwierzcie mi na prawdę...kłóciiśmy się tak, że ja płakałam później w domu na podłodze z bezsilności przeżywając to wszystko i modliłam się o lepsze jutro :(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wszystko zaczęło się po tym jak mój facet wrócił za granicę, dokładnie po tygodniu (bardzo przeżyłam jego wyjazd).

Boję się tego wszystkiego, codziennie wstaję o 8, 9 rano, wybudzają mnie koszmary...najbardziej boję się tego, że przestanę go kochać,że już go nie kocham, jestem w rozsypce bo nie wiem co czuję, potrzebuję go a nie mam wsparcia, codziennie mam styczność z innymi osobami, zaczęłam rozmawiać z kimś żeby robić mu na złość ale w ogóle nie dało mu to "żadnej motywacji" a ja zaczęłam sobie wmawiać zauroczenie, jakieś szybsze bicie serca i inne rzeczy, chociaż ta osoba też nawet nie wie o tym co mi dolega, po prostu ze mną rozmawia, śmieje się, i tak na prawdę między Nami nawet nic nie ma...

 

 

A najgorsze, że to wmawianie też jest dla mnie bardzo przykre "w końcu uczuć się wmówić nie da", i skoro mam takie a nie inne odczucia, to, że kocham kogoś innego itp. itd, i że skoro mam takie wątpliwości to pewnie nie kocham go już i tyle...

 

Codziennie rano siedzę i płaczę, od lutego nie wiem co czuję, teraz się pogorszyło bo zaczęłam myśleć, że kocham kogoś innego...

Wszystkie te sytuacje, które były między Nami, jego zakazy, to jak mówił mi, że między Nami jest kiepsko...że jeśli w końcu znajdzie się ktoś, nie tak kłótliwy jak ja, to on raczej by się nie zawahał i odszedł...to wszystko zmieniło sytuację...na początku było tak, że miałam okropny żal, że podobają mi się inni, teraz jest to na takiej zasadzie chyba, że też chcę się za to wszystko zemścić, daje sobie przyzwolenie...nie wiem już co robić, przeraża mnie sytuacja bo mój poprzedni związek skończył się w ten sposób...ja przestałam kochać partnera, bo układało się okropnie, i wmówiłam sobie uczucie do kogoś innego bo nie umiałam odejść i odeszłam. Tym bardziej, że widzę, że podobają mu się inne kobiety, nie wiem nawet czuję, że może jest ktoś taki, z kim może chciałby się związać...nie wyobrażam sobie życia bez Niego, nie wiem jak mu wyznać to wszystko "Kochanie, poprzestawiało mi się w głowie od tego wszystkiego, teraz będę sobie już zawsze wmawiać, że kocham np. Twojego kolegę, i wyobrażać sobie 200 innych facetów w łózku "wbrew własnej woli" "? Boże jak to wszystko "wygląda"....

 

Zależy mi na Nim, ale już nie wiem co mam robić, potrzebuję czegoś więcej, a jak ja słyszę, że mam takie i inne wady, przez które w najbliższym czasie będąc daleko od siebie, i będąc razem tyle czasu, nawet nie zamieszkamy razem ani nic...to też mnie psychicznie dobiło... nieraz uwierzcie mi na prawdę...kłóciiśmy się tak, że ja płakałam później w domu na podłodze z bezsilności przeżywając to wszystko i modliłam się o lepsze jutro :(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że naprawdę jest ci ciężko :cry: , narazie skup się na wyleczeniu jak ci mówiłem idź do psychiatry on ci doradzi co robić wierz mi, jeśli nie zaczniesz to będziesz się czuć coraz gorzej :( . Staraj się też wszystkie myśli co cię dręczą ignorować. Wiem, że to brzmi łatwo z mojej strony, też z początku się tak bałem, że nie mogłem ich tak po prostu ignorować :hide: , ale dopiero z pomocą psychiatry i przez ignorowanie tych myśli teraz jestem już zdrowy.

 

Rozumiem, też że potrzebujesz z kimś porozmawiać aby poczuć się lepiej, ale obawiam się że robisz to trochę za często. Czasem można, ale nie cały czas bo sądze, że ustawiłaś swój umysł jako lekarstwo na natręctwa. To może ci pomóc, ale cię nie wyleczy. . Można czasem się zwierzyć, ale nie należy tego traktowac jako lekarstwo. Lepiej te myśli ignorować stopniowo odejdą. Ale do tego też potrzebna jest pomoc psychiatry, czasem myśli są już tak zakorzenione, że nawet przez ignorowanie ich nie odejdą.

 

Co do twojego chłopaka, wiem że potrzebujesz na kimś polegać, ale jeśli czujesz, że jego to też męczy to nie zaczynaj z nim już tego tematu. Postaraj się ignorować te myśli i normalnie się z nim spotykać. Może przeproś, też go że ciągle go tym męczyłaś(wiem, że to nie twoja wina :( i jest ci ciężko, ale czasem trzeba zrobić taki pierwszy krok, żeby się pogodzić).

 

Jeśli czujesz, że nie możesz się spotykać bo myśli ci przeszkadzają, to idź najpierw do psychiatry. Jeśli nie zaczniesz terapii to będziesz się czuć coraz gorzej :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że naprawdę jest ci ciężko :cry: , narazie skup się na wyleczeniu jak ci mówiłem idź do psychiatry on ci doradzi co robić wierz mi, jeśli nie zaczniesz to będziesz się czuć coraz gorzej :( . Staraj się też wszystkie myśli co cię dręczą ignorować. Wiem, że to brzmi łatwo z mojej strony, też z początku się tak bałem, że nie mogłem ich tak po prostu ignorować :hide: , ale dopiero z pomocą psychiatry i przez ignorowanie tych myśli teraz jestem już zdrowy.

 

Rozumiem, też że potrzebujesz z kimś porozmawiać aby poczuć się lepiej, ale obawiam się że robisz to trochę za często. Czasem można, ale nie cały czas bo sądze, że ustawiłaś swój umysł jako lekarstwo na natręctwa. To może ci pomóc, ale cię nie wyleczy. . Można czasem się zwierzyć, ale nie należy tego traktowac jako lekarstwo. Lepiej te myśli ignorować stopniowo odejdą. Ale do tego też potrzebna jest pomoc psychiatry, czasem myśli są już tak zakorzenione, że nawet przez ignorowanie ich nie odejdą.

 

Co do twojego chłopaka, wiem że potrzebujesz na kimś polegać, ale jeśli czujesz, że jego to też męczy to nie zaczynaj z nim już tego tematu. Postaraj się ignorować te myśli i normalnie się z nim spotykać. Może przeproś, też go że ciągle go tym męczyłaś(wiem, że to nie twoja wina :( i jest ci ciężko, ale czasem trzeba zrobić taki pierwszy krok, żeby się pogodzić).

 

Jeśli czujesz, że nie możesz się spotykać bo myśli ci przeszkadzają, to idź najpierw do psychiatry. Jeśli nie zaczniesz terapii to będziesz się czuć coraz gorzej :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O chorobie powiedziałam tylko przyjacielowi i przyjaciółce bez zwierzania się jak te myśli wyglądają i o czym są dokładnie...jeśli chodzi o jakiekolwiek zwierzanie się i przyznawanie do choroby to tylko w sieci...anonimowo...rozmawiałam już nieco dzisiaj z partnerem...ale nie wiem co z tym wszystkim będzie...

 

Co rozumiesz przez to, że jesteś już zdrowy? Myśli są ale ewentualnie chwilkę? I umiesz sobie z nimi radzić czy jak?

Mam też pytanie, czy można sobie na prawdę takie rzeczy wmówić z braku zajęcia albo nadmiaru wolnego czasu/samotności? Są to okoliczności, które ostatnio mi towarzyszą od dłuższego czasu, może tak na prawdę popadłam w jakąś psychozę i sobie to tak intensywnie wmawiam? (nie szukam tutaj usprawiedliwiania choroby, że niby jestem zdrowa, bo umiem się pogodzić z tym, tzn będę umiała, że jestem chora, i pójdę się leczyć)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O chorobie powiedziałam tylko przyjacielowi i przyjaciółce bez zwierzania się jak te myśli wyglądają i o czym są dokładnie...jeśli chodzi o jakiekolwiek zwierzanie się i przyznawanie do choroby to tylko w sieci...anonimowo...rozmawiałam już nieco dzisiaj z partnerem...ale nie wiem co z tym wszystkim będzie...

 

Co rozumiesz przez to, że jesteś już zdrowy? Myśli są ale ewentualnie chwilkę? I umiesz sobie z nimi radzić czy jak?

Mam też pytanie, czy można sobie na prawdę takie rzeczy wmówić z braku zajęcia albo nadmiaru wolnego czasu/samotności? Są to okoliczności, które ostatnio mi towarzyszą od dłuższego czasu, może tak na prawdę popadłam w jakąś psychozę i sobie to tak intensywnie wmawiam? (nie szukam tutaj usprawiedliwiania choroby, że niby jestem zdrowa, bo umiem się pogodzić z tym, tzn będę umiała, że jestem chora, i pójdę się leczyć)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem już zdrowy bo już tych myśli nie mam, naczy przyznaje że czasem(strasznie rzadko) niektóre myśli wracają, ale już mnie nie przerażają. Są jak zwykłe myśli dla mnie. Po terapii i długim ignorowaniu traktujesz je jako głupotę, w tym sensie każdemu zdarza się coś nie tak pomyśleć.

 

Nerwica, czy depresja pojawia się zwykle gdy żyje się w dużym stresie np. ja w liceum strasznie dużo się uczyłem. Szkoła zawsze ci mówi ucz się, nie odpoczywaj ucz się zapominając że każdy odpoczynku też potrzebuje. Strasznie się katowałem, nie pozwalałem sobie wogóle na odpoczynek. Z czasem stopniowo nie panowałem nad myślami, były to myśli dość bluźniercze, a ponieważ jestem dość religijny to przerażało mnie to :hide: .

 

Pojawia się też czasem, gdy człowiek sam za dużo od siebie wymaga, ponad granice swoich sił. Ma się poczucie, że ciągle trzeba coś zrobić samemu się wykańczając.

 

Pojawia się też wtedy kiedy człowiek na siłe chce zmienić swój charakter, zamiast akceptować siebie takim jaki jest.

 

Co do samotności to niestety nie wiem :cry: ale prawdopodobnie też może być przyczyną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem już zdrowy bo już tych myśli nie mam, naczy przyznaje że czasem(strasznie rzadko) niektóre myśli wracają, ale już mnie nie przerażają. Są jak zwykłe myśli dla mnie. Po terapii i długim ignorowaniu traktujesz je jako głupotę, w tym sensie każdemu zdarza się coś nie tak pomyśleć.

 

Nerwica, czy depresja pojawia się zwykle gdy żyje się w dużym stresie np. ja w liceum strasznie dużo się uczyłem. Szkoła zawsze ci mówi ucz się, nie odpoczywaj ucz się zapominając że każdy odpoczynku też potrzebuje. Strasznie się katowałem, nie pozwalałem sobie wogóle na odpoczynek. Z czasem stopniowo nie panowałem nad myślami, były to myśli dość bluźniercze, a ponieważ jestem dość religijny to przerażało mnie to :hide: .

 

Pojawia się też czasem, gdy człowiek sam za dużo od siebie wymaga, ponad granice swoich sił. Ma się poczucie, że ciągle trzeba coś zrobić samemu się wykańczając.

 

Pojawia się też wtedy kiedy człowiek na siłe chce zmienić swój charakter, zamiast akceptować siebie takim jaki jest.

 

Co do samotności to niestety nie wiem :cry: ale prawdopodobnie też może być przyczyną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem już zdrowy bo już tych myśli nie mam, naczy przyznaje że czasem(strasznie rzadko) niektóre myśli wracają, ale już mnie nie przerażają. Są jak zwykłe myśli dla mnie. Po terapii i długim ignorowaniu traktujesz je jako głupotę, w tym sensie każdemu zdarza się coś nie tak pomyśleć.

 

Nerwica, czy depresja pojawia się zwykle gdy żyje się w dużym stresie np. ja w liceum strasznie dużo się uczyłem. Szkoła zawsze ci mówi ucz się, nie odpoczywaj ucz się zapominając że każdy odpoczynku też potrzebuje. Strasznie się katowałem, nie pozwalałem sobie wogóle na odpoczynek. Z czasem stopniowo nie panowałem nad myślami, były to myśli dość bluźniercze, a ponieważ jestem dość religijny to przerażało mnie to :hide: .

 

Pojawia się też czasem, gdy człowiek sam za dużo od siebie wymaga, ponad granice swoich sił. Ma się poczucie, że ciągle trzeba coś zrobić samemu się wykańczając.

 

Pojawia się też wtedy kiedy człowiek na siłe chce zmienić swój charakter, zamiast akceptować siebie takim jaki jest.

 

Co do samotności to niestety nie wiem :cry: ale prawdopodobnie też może być przyczyną.

 

Dużo rzeczy tu się zgadza..chęć zmienienia siebie, stres (poprze dużą ilość kłótni), strach, że partner odejdzie, zazdrość, która była u mnie wywoływana...poczucie braku sensu istnienia, braku celu... dużo dużo uczuć, które występuje w nerwicy u mnie było, czy jest. Ja tak jakby "wyzywam swój mózg na pojedynek", czy pomyślę coś gorszego czy nie, niestety zawsze się znajduje...ale przyznaję, że radzie na temat zobaczenia filmu dokumentalnego jest trochę lepiej...

 

ale nie wiem czy to jest na tyle choroba, czy po prostu mam silne wyrzuty sumienia z powodu myśli dotyczących 2 tematów, może mi to przejdzie i okaże się nie być nerwicą a jakąś wewnętrzną reakcją na stres, bezsilność z powodu sytuacji w jakiej obecnie się znajduję. Zastanawiam się czy pokazać partnerowi to co pisałam tutaj, to co pisali inni ludzie, może trochę by to zrozumiał, ale nic chcę go wystraszyć.

 

Możesz mi coś doradzić z tym?

Też się zastanawiam nad tym wszystkim, czy nie za silnie w to brnę, w sumie nie byłam u psychologa, nikt u mnie tego nie stwierdził, może tak na prawdę nawet na nic nie choruję, tylko potrzebuję z kimś porozmawiać o paru sprawach i zmienić tryb myślenia, mam nadzieję, że tak. Teraz trochę popłakuję bo wiadomo, jest ciężko gdy sobie się nie radzi, ale jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem już zdrowy bo już tych myśli nie mam, naczy przyznaje że czasem(strasznie rzadko) niektóre myśli wracają, ale już mnie nie przerażają. Są jak zwykłe myśli dla mnie. Po terapii i długim ignorowaniu traktujesz je jako głupotę, w tym sensie każdemu zdarza się coś nie tak pomyśleć.

 

Nerwica, czy depresja pojawia się zwykle gdy żyje się w dużym stresie np. ja w liceum strasznie dużo się uczyłem. Szkoła zawsze ci mówi ucz się, nie odpoczywaj ucz się zapominając że każdy odpoczynku też potrzebuje. Strasznie się katowałem, nie pozwalałem sobie wogóle na odpoczynek. Z czasem stopniowo nie panowałem nad myślami, były to myśli dość bluźniercze, a ponieważ jestem dość religijny to przerażało mnie to :hide: .

 

Pojawia się też czasem, gdy człowiek sam za dużo od siebie wymaga, ponad granice swoich sił. Ma się poczucie, że ciągle trzeba coś zrobić samemu się wykańczając.

 

Pojawia się też wtedy kiedy człowiek na siłe chce zmienić swój charakter, zamiast akceptować siebie takim jaki jest.

 

Co do samotności to niestety nie wiem :cry: ale prawdopodobnie też może być przyczyną.

 

Dużo rzeczy tu się zgadza..chęć zmienienia siebie, stres (poprze dużą ilość kłótni), strach, że partner odejdzie, zazdrość, która była u mnie wywoływana...poczucie braku sensu istnienia, braku celu... dużo dużo uczuć, które występuje w nerwicy u mnie było, czy jest. Ja tak jakby "wyzywam swój mózg na pojedynek", czy pomyślę coś gorszego czy nie, niestety zawsze się znajduje...ale przyznaję, że radzie na temat zobaczenia filmu dokumentalnego jest trochę lepiej...

 

ale nie wiem czy to jest na tyle choroba, czy po prostu mam silne wyrzuty sumienia z powodu myśli dotyczących 2 tematów, może mi to przejdzie i okaże się nie być nerwicą a jakąś wewnętrzną reakcją na stres, bezsilność z powodu sytuacji w jakiej obecnie się znajduję. Zastanawiam się czy pokazać partnerowi to co pisałam tutaj, to co pisali inni ludzie, może trochę by to zrozumiał, ale nic chcę go wystraszyć.

 

Możesz mi coś doradzić z tym?

Też się zastanawiam nad tym wszystkim, czy nie za silnie w to brnę, w sumie nie byłam u psychologa, nikt u mnie tego nie stwierdził, może tak na prawdę nawet na nic nie choruję, tylko potrzebuję z kimś porozmawiać o paru sprawach i zmienić tryb myślenia, mam nadzieję, że tak. Teraz trochę popłakuję bo wiadomo, jest ciężko gdy sobie się nie radzi, ale jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak jakby "wyzywam swój mózg na pojedynek", czy pomyślę coś gorszego czy nie, niestety zawsze się znajduje...ale przyznaję, że radzie na temat zobaczenia filmu dokumentalnego jest trochę lepiej...
Wydaje mi się że zastanawiasz się czy możesz wymyśleć coś gorszego, ponieważ boisz się tych myśli i boisz się pomyśleć coś jeszcze gorszego (ja tak miałem przynajmniej :( )

 

ale nie wiem czy to jest na tyle choroba, czy po prostu mam silne wyrzuty sumienia z powodu myśli dotyczących 2 tematów, może mi to przejdzie i okaże się nie być nerwicą a jakąś wewnętrzną reakcją na stres, bezsilność z powodu sytuacji w jakiej obecnie się znajduję..

Możesz mi coś doradzić z tym?

 

Wiesz te wyrzuty sumienia pojawiają się ponieważ te myśli pojawiają się nieświadomie. Kiedy przyjdzie jakaś myśli natrętna to nie masz czasem takich wyrzutów sumienia jak "Jak ja mogłam to pomyśleć!?" "Jak ja mogłam pomyśleć coś tak strasznego?" . Masz wyrzuty sumienia ponieważ nie zrobiłaś tego specjalnia, nie wiesz skąd to się wzięło, boisz się, ale wiesz że jest to złe :(. Gdybyś np. pomyślała specjalnie takie myśli (ale nie polecam bo to w sumie też może zaszkodzić na inny sposób) miałabyś zupełnie inne odczucie i nie czułabyś takich wyrzutów. Tak naprawdę nie powinnaś mieć żadnych wyrzutów sumienia bo to nie twoja winna, że tak myślisz.

 

Zastanawiam się czy pokazać partnerowi to co pisałam tutaj, to co pisali inni ludzie, może trochę by to zrozumiał, ale nic chcę go wystraszyć. Też się zastanawiam nad tym wszystkim, czy nie za silnie w to brnę, w sumie nie byłam u psychologa, nikt u mnie tego nie stwierdził, może tak na prawdę nawet na nic nie choruję, tylko potrzebuję z kimś porozmawiać o paru sprawach i zmienić tryb myślenia, mam nadzieję, że tak. Teraz trochę popłakuję bo wiadomo, jest ciężko gdy sobie się nie radzi, ale jest lepiej.

 

To jest choroba i powinnaś z tym iść do psychiatry. On też cię wysłucha jak każdy z twoich znajomych. Zaufaj mi już po pierwszym dniu terapii poczujesz się znacznie lepiej :). Najpierw idź do psychologa on da ci namiary na dobrego psychiatrę.

 

Co do pokazania tego twojemu partnerowi, to może lepiej nie. Nawet jeśli się nie wystraszy i cię zrozumie to nie znaczy że myśli natrętne odejdą. Lepiej zacznij terapię, jak poczujesz się lepiej pokażesz mu się zdrowa i szczęśliwa. :smile:

 

Życzę że wszystko się ułoży :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak jakby "wyzywam swój mózg na pojedynek", czy pomyślę coś gorszego czy nie, niestety zawsze się znajduje...ale przyznaję, że radzie na temat zobaczenia filmu dokumentalnego jest trochę lepiej...
Wydaje mi się że zastanawiasz się czy możesz wymyśleć coś gorszego, ponieważ boisz się tych myśli i boisz się pomyśleć coś jeszcze gorszego (ja tak miałem przynajmniej :( )

 

ale nie wiem czy to jest na tyle choroba, czy po prostu mam silne wyrzuty sumienia z powodu myśli dotyczących 2 tematów, może mi to przejdzie i okaże się nie być nerwicą a jakąś wewnętrzną reakcją na stres, bezsilność z powodu sytuacji w jakiej obecnie się znajduję..

Możesz mi coś doradzić z tym?

 

Wiesz te wyrzuty sumienia pojawiają się ponieważ te myśli pojawiają się nieświadomie. Kiedy przyjdzie jakaś myśli natrętna to nie masz czasem takich wyrzutów sumienia jak "Jak ja mogłam to pomyśleć!?" "Jak ja mogłam pomyśleć coś tak strasznego?" . Masz wyrzuty sumienia ponieważ nie zrobiłaś tego specjalnia, nie wiesz skąd to się wzięło, boisz się, ale wiesz że jest to złe :(. Gdybyś np. pomyślała specjalnie takie myśli (ale nie polecam bo to w sumie też może zaszkodzić na inny sposób) miałabyś zupełnie inne odczucie i nie czułabyś takich wyrzutów. Tak naprawdę nie powinnaś mieć żadnych wyrzutów sumienia bo to nie twoja winna, że tak myślisz.

 

Zastanawiam się czy pokazać partnerowi to co pisałam tutaj, to co pisali inni ludzie, może trochę by to zrozumiał, ale nic chcę go wystraszyć. Też się zastanawiam nad tym wszystkim, czy nie za silnie w to brnę, w sumie nie byłam u psychologa, nikt u mnie tego nie stwierdził, może tak na prawdę nawet na nic nie choruję, tylko potrzebuję z kimś porozmawiać o paru sprawach i zmienić tryb myślenia, mam nadzieję, że tak. Teraz trochę popłakuję bo wiadomo, jest ciężko gdy sobie się nie radzi, ale jest lepiej.

 

To jest choroba i powinnaś z tym iść do psychiatry. On też cię wysłucha jak każdy z twoich znajomych. Zaufaj mi już po pierwszym dniu terapii poczujesz się znacznie lepiej :). Najpierw idź do psychologa on da ci namiary na dobrego psychiatrę.

 

Co do pokazania tego twojemu partnerowi, to może lepiej nie. Nawet jeśli się nie wystraszy i cię zrozumie to nie znaczy że myśli natrętne odejdą. Lepiej zacznij terapię, jak poczujesz się lepiej pokażesz mu się zdrowa i szczęśliwa. :smile:

 

Życzę że wszystko się ułoży :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sama wpędzam się w te myśli, to nie jest tak, że one są nieświadomie, tak jakby zmuszam się sama do takich myśli właśnie i nie wiem dlaczego bo ich nie chcę. Dlatego mówię, że może jest to szukanie dziury w całym. Tamte myśli zaczęły się od zastanawiania się raz "a co by było gdyby", i wyrzuty sumienia, że miałam taką myśl, takie a nie inne odczucia, i później po prostu w kółko mnie to dręczyło, że jak można o czymś takim myśleć, i tak się właśnie poczuć, było to dla mnie coś złego, i dlatego chyba tym bardziej w to się zagłębiłam i te myśli zaczęły mnie po prostu katować...

 

U mnie jest to na zasadzie raczej "dlaczego mam takie myśli, dlaczego myślę żeby o tym myśleć, skąd takie wizje w mojej głowie, i dlaczego np. wszystko w okół mnie tak "niby nakręca"?"

Ogólnie powiem tak, że bałam się właśnie czytać o tej chorobie, boję się, że niektóre rzeczy, które mam, mam dlatego, że o nich przeczytałam, bo pasowały niektóre objawy z tych, które widziałam w internecie...nie wiem po co się w to wpędzam.

 

Jeśli chodzi o współżycie nigdy mnie nie kręciły takie rzeczy ani nic. Normalny, zwyczajny seks.

 

Masz rację, może lepiej mu to pokazać jak się z tego wydostanę, ale boję się, że jeśli nie zrzucę tego z siebie (bo mam też takie poczucie, że partner zasługuję na "prawdę", że powinien wiedzieć z jakim jest człowiekiem, i nie pokazanie mu tego wszystkiego byłoby oszustwem) to nie wyzdrowieję... akceptacja partnera najwyraźniej ma dla mnie ogromne znaczenie, chyba większe niż myślę.

 

Pare rzeczy pasuje z tej choroby, potliwość, ostatnio z nerwów mi właśnie drżały 2 palce u lewej ręki i to, że mam tak właśnie jak jest w tej chorobie - normalni ludzie odganiają takie myśli a ja się ich czepiam i je analizuje w każdej możliwej postaci.

 

Czy terapię załatwię za darmo? Nie stać mnie za wizyty po paręset złotych.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sama wpędzam się w te myśli, to nie jest tak, że one są nieświadomie, tak jakby zmuszam się sama do takich myśli właśnie i nie wiem dlaczego bo ich nie chcę. Dlatego mówię, że może jest to szukanie dziury w całym. Tamte myśli zaczęły się od zastanawiania się raz "a co by było gdyby", i wyrzuty sumienia, że miałam taką myśl, takie a nie inne odczucia, i później po prostu w kółko mnie to dręczyło, że jak można o czymś takim myśleć, i tak się właśnie poczuć, było to dla mnie coś złego, i dlatego chyba tym bardziej w to się zagłębiłam i te myśli zaczęły mnie po prostu katować...

 

U mnie jest to na zasadzie raczej "dlaczego mam takie myśli, dlaczego myślę żeby o tym myśleć, skąd takie wizje w mojej głowie, i dlaczego np. wszystko w okół mnie tak "niby nakręca"?"

Ogólnie powiem tak, że bałam się właśnie czytać o tej chorobie, boję się, że niektóre rzeczy, które mam, mam dlatego, że o nich przeczytałam, bo pasowały niektóre objawy z tych, które widziałam w internecie...nie wiem po co się w to wpędzam.

 

Jeśli chodzi o współżycie nigdy mnie nie kręciły takie rzeczy ani nic. Normalny, zwyczajny seks.

 

Masz rację, może lepiej mu to pokazać jak się z tego wydostanę, ale boję się, że jeśli nie zrzucę tego z siebie (bo mam też takie poczucie, że partner zasługuję na "prawdę", że powinien wiedzieć z jakim jest człowiekiem, i nie pokazanie mu tego wszystkiego byłoby oszustwem) to nie wyzdrowieję... akceptacja partnera najwyraźniej ma dla mnie ogromne znaczenie, chyba większe niż myślę.

 

Pare rzeczy pasuje z tej choroby, potliwość, ostatnio z nerwów mi właśnie drżały 2 palce u lewej ręki i to, że mam tak właśnie jak jest w tej chorobie - normalni ludzie odganiają takie myśli a ja się ich czepiam i je analizuje w każdej możliwej postaci.

 

Czy terapię załatwię za darmo? Nie stać mnie za wizyty po paręset złotych.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×