Skocz do zawartości
Nerwica.com

kobietasukcesu1991

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kobietasukcesu1991

  1. Mam do Was pytanie, jak działał na Was w takiej sytuacji alkohol? Bo ja ostatnio szczerze mówiąc wypijam piwo na sen ale zaczęło to również działać w ten sposób, że wtedy czuję się bardziej pobudzona i do głowy przychodzą też bzdury. Ostatnio pomyślałam o seksie z moim facetem (już nie moim?) i poczułam taką złość, zaraz poszło to w inną stronę, ostatnio takie uczucie złości i chęć wyładowania miałam już ze 2 razy właśnie po tym jak się napiłam. Jeśli chodzi o alkohol to chyba po prostu bardzo przeżywam tą posraną sytuację bo jestem po prostu w tak tragicznej sytuacji jeśli chodzi o sprawy sercowe, może chce zwrócić Jego, innych uwagę, tzn pokazać, że to przeżywam... Wczoraj to chciałam wyspać się na zajęcia, i mój ojciec strasznie głośno się zachowywał a było późno, i nagle usłyszałam rozmowę rodziców w stylu, którym myślę, że rozmawiają, jak chcą "pobyć sami" i strasznie się wkurzyłam, bo i tak się wahałam jeśli chodzi o następne piwo, nie chciałam mieć jakiś myśli głupich, a tu rodzice...wkurzyłam się już (przebudziły mnie aż ich wygłupy), i krzyczałam na nich ze swojego pokoju chyba z tego co pamiętam, że strasznie hałasują a ja idę na zajęcia (że ojciec się tak głośno zachowywał) ale zdenerwowało mnie chyba nie to tylko to, że wyczułam jakiś taki klimat a nie bardzo mam ochotę w tej sytuacji słuchać czegokolwiek co nawiązuję do seksu, a może też po prostu to napięcie siedzi tak we mnie, że szukam jakiejś okazji żeby się wyładować. Od razu jak przebudziłąm się to byłam wściekła właśnie za to, że jest nie po mojej myśli, że wstałam, że jeszcze gadają tak i siak...nie wiem po ostatniej wizycie zrobiłam się taka nerwowa, strasznie się wkurzam, mam ochotę normalnie pozabijać ludzi którzy mi się narażają. Po wizycie ostatnio jak coś szło nie po mojej myśli tak się denerwowałam, że brzuch mnie rozbolał aż z bólu. Najbardziej to mi wstyd za wczoraj, nie pamiętam dokładnie co tam oni na to powiedzieli, tzn. wydaje mi się, że wiem i przyjęli to normalnie, ale ja jestem sama zła w sumie na siebie, że tak zareagowałam... :/. Nie wpadam w jakąś panikę (chociaż nie powiem żebym czuła się przez to rewelacyjnie, że np. czegoś dokładnie nie pamiętam od deski do deski (to chyba moja największa obsesja - pamiętanie np. tego dokładnie co mówię, co robię, jeszcze w odpowiedniej kolejności np! np wczoraj, nie pamiętam dokładnie co odpowiedział mi ojciec i już jest taka myśl, że o boże nie pamiętam bo taka pijana byłam - a po prostu wypiłam 2 piwa, żeby się w "głowie zakręciło" na lepszy sen i w sumie sama nie wiem z czego robić panikę, nawet jeśli bełkocząc powiedziałam coś głupiego to chyba się zdarza, ludzie robią gorsze rzeczy niż to, że ja nakrzyczałam na własnych rodziców ) chciałam po prostu Was zapytać jak na Was to wpływało, może trochę dzięki temu zrozumiem swoje odczucia.
  2. Na dzisiejszym spotkaniu chyba znalazłyśmy źródło, więc myślę, że wszystko "wyjdzie w praniu". Taką grupą wsparcia jak na razie byliście dla mnie Wy :), może i by pomogło coś takiego na żywo, zobaczymy, będę na pewno obserwować swój stan i dążyć do tego żeby wyzdrowieć.
  3. Jeszcze niedawno myślałam o tym, o psychiatrze, myślałam, że psycholog mi nie wystarczy, ale dzisiaj podjęłam decyzję bo poczułam jakieś zrozumienie ze strony pani psycholog, że rozumie o czym do niej mówię, nie dawała mi głupich rad i wytłumaczeń, tylko jej słowa na prawdę miały sens, wyluzowałam się na prawdę na tyle na rozmowie, że czas zleciał strasznie szybko. Bałam się chyba takiego czegoś, że będę mówić lekarzowi o swoim życiu, a on będzie miał to w dupie, nie będzie miało znaczenia co będę mówić, ale dzisiaj właśnie tego nie czułam, zrozumiałam też, że wszystko zależy od nastawienia, pani doktor pamiętała o czym rozmawiałyśmy, i chyba zaczęła rozumieć moje myślenie itd, "uczestniczyć" w moim życiu. Pytałam właśnie o leki i seksuologa i z dotychczasowych rozmów psycholog mówiła, że nie jest mi to potrzebne i ja też tak myślę, wcześniej nie umiałam się nawet trochę zdystansować i popadałam w paranoję, byłam strasznie rozchwiana emocjonalnie, teraz już jest z tym lepiej, tak jak mówiłam na dzisiejszym spotkaniu - umiem sobie nieco sama z tym poradzić, wcześniej było tak że NATYCHMIASTOWO potrzebowałam pomocy bo czułam jakbym miała zaraz umrzeć, miałam wrażenie, że skończę w szpitalu psychiatrycznym ale to było zwykłe popadanie w paranoję (tak jak napisał ktoś wyżej), ale teraz zrozumiałam, że tak na prawdę jest tak jak mówiła moja mama, że muszę chcieć wyzdrowieć a będzie to możliwe, i rzeczywiście - pojawiły się chęci, pojawił się progres :).
  4. Wiesz...może to i głupie ale ja ostatnio też myślałam o śmierci. O tym jak ludzie myślą o morderstwie sprawia im to przyjemność, starałam sobie np. wmówić nawet, że podnieca mnie myśl o morderstwie ale dzięki Bogu nawet się nie przejęłam takimi bzdurami, chociaż może jutro będzie inaczej. Rozstałam się (oficjalnie) z facetem, z którym pozostaję też ciągle w toksycznej relacji, z której nawet nie wiem czy chcę się wydostać. Pomyślałam ostatnio o czymś co kiedyś usłyszałam - że gdy drugi człowiek którego kochamy odchodzi, to tak jakby umarł, ja wtedy pomyślałam, że chyba łatwiej by było gdyby on był martwy, niż gdyby mnie opuścił... Jeśli chodzi o Twoją mamę - ja również tak jak dzisiaj mówiłam psycholog, mam do matki ogromny żal, nieraz wolałam mieć innych rodziców, już jak byłam nieco starszym dzieckiem, też nie mogę znieść jej charakteru, stałam się agresywna bo była to moja obrona przed nią, przed agresją kierowaną w moją stronę, a jednak jest to moja matka, staram się aby nasze relacje były dobre jednak czasem ta złość i agresja biorą górę, wyładowuję się np na niej za to wszystko o co miałam/mam żal. Może masz takie wrażenie, że mogłbyś kogoś zabić ale w rzeczywistości byłoby inaczej. Ja z tego co pamiętam też chyba w złości powiedziałam podobne słowa do Twoich, ale tak na prawdę gdyby ktoś dał mi nóż/broń do ręki nie zrobiłabym tego. Chociaż muszę czasem przyznać, że np "palnięcie kogoś" też mi sprawia czasem przyjemność, bo siedzi we mnie dużo złości/agresji, w dzieciństwie też złapałam za szyję moją kuzynkę ze złości i pamiętam, że wtedy poczułam ulgę. Nabrałam trochę dystansu. W końcu chcę wyzdrowieć i staram się nie popadać w obłęd. Dziękuję Ci znudzona-ona :) gdyby nie Ty, pewnie nawet nie poszłabym do psychologa a dzisiaj poczułam, że jest progres, nie płaczę już tak często, czasem czuję, że potrzebuję się wypłakać, i wtedy od środka pozwalam sobie na to, żeby nawet nieco na siłę wylać kilka łez, i sobie tym pomóc, dać ujście tym wszystkim emocjom. Wierzę już w to, że będzie dobrze, i dziękuje za to tutaj wszystkim którzy trwali przy moim boku, byliście dla mnie ogromnym oparciem, i nigdy nie byłam nikomu tak wdzięczna za pomoc w tych najgorszych chwilach, dziękuję :)
  5. Dzisiaj byłam ale niestety okazało się, że mogę być tylko góra raz na tydzień albo dwa, ale ta pani doktor przyjmuje też gdzie indziej na popołudnie, więc chyba po prostu spróbuję wziąć 2 skierowanie, i będę chodzić do 2 przychodni żeby móc się widywać z nią częściej. Dzisiaj było O WIELE lepiej, poszłam jakoś bardziej pozytywnie nastawiona z tym wszystkim, nie spałam od środka nocy bo zaczęłam zapisywać co chcę powiedzieć, ale trochę mi było głupio to czytać, doktor powiedziała, że no nie muszę tak wszystkiego, ale to wszystko było dla mnie ważne, właściwie to nawet to nie było wszystko, a fakt, że nie zdążę porozmawiać o wszystkim bo tak rzadko mam okazję do spotkań na początku mnie trochę zdenerwował, ale przyznam, że dużo ważnych tematów i tak poruszyłam "z głowy", czuję, że jest przełom jeśli chodzi o naszą relację, pytałam o leki i czy powinnam iść do seksuologa, ale powiedziano mi, że nie mam takich objawów żeby potrzebne mi były leki albo wizyta u seksuologa, więc myślę, że będzie dobrze :) jest nadziejaaaaaaaa !
  6. Jutro wizyta, zapiszę sobie niedługo o czym chcę porozmawiać z psycholog, ale myślę coraz częściej o psychoterapeucie i wydaje mi się, że jednak udam się do tego typu lekarza :) na pewno nie wystarczy mi jedno spotkanie na 2 tygodnie, bo w ciągu 2 tygodni stan się zbyt często zmienia, zwłaszcza z moim charakterem.
  7. Kobieta, jakoś myślę, że około 50, może ten jej wiek, też powoduje u mnie opory...niedługo 2gie spotkanie, mam nadzieję, że się przełamie, bardzo dziękuje Ci za odpowiedzi bo to dla mnie ogromne wsparcie, największą pomocą dla mnie w utrzymaniu "stabilności emocjonalnej" jest właśnie to forum i to że widzę na własne oczy że są ludzie, którzy równiez mają te problemy. Jest to dla mnie ogromna nadzieja.
  8. Ja jakoś na razie daję rade...jednak ogólnie mam pewne podstawy np. żeby oskarżać się o zoofilię bo w dzieciństwie gdy się masturbowałam miałam jednak taką przygodę z tym związaną... jednak no wydaje mi się, że nie chodziło wtedy o zwierzę ale po prostu o urozmaicenie masturbacji z mojej strony...wymysł dziecka, które tak na prawdę mimo, że niby wiedziało co robi to tak na prawdę nie zdawało sobie z tego sprawy, no ale miałam chyba około 9 lat, wiedziałam, że to coś złego no ale z drugiej strony...bo pamiętam, że miałam opory i wyrzuty sumienia. Nie wiem pogadam o tym z psychologiem chociaż ogromnie się wstydzę, nawet wstyd mi tu pisać o tym, czekam na wizytę bo mam za parę dni. Jestem pewna że z czasem będzie dobrze bo chcę być szczęśliwa, no ale jak pomyślę o tym co zrobiłam parokrotnie jako dziecko i o tym, że ostatnio miałam takie uczucie we śnie które mnie obudziło no to nie jestem nastawiona zbyt pozytywnie...i boję się, że mam takie skłonności... chociaż czytałam inny wątek o nerwicy i czytałam, że każdy człowiek np. podnieciłby się widząc zwierzęta uprawiające seks itp. więc to że poczułam uczucie orgazmu mając sen o tym co pisałam wcześniej...może to nie jest takim powodem do wstydu, ale martwi mnie to, że mimo masturbacji to takie ciśnienie nie ustąpiło. Może tak na prawdę jestem jakąś seksoholiczką ? -- 06 kwi 2013, 05:26 -- Jeszcze z tych zmartwień i tęsknoty nie mogę spać, nie chcę chodzić na zajęcia...chyba zawalę ten rok. Nie wiem co robić....
  9. Wiem, że potrzebuję na pewno częstszych wizyt niż raz na 2 tygodnie... dla mnie to jest o wiele za mało... Bardzo się boję, że już nie zbuduję związku przez to co się dzieje...najpierw to rozładowanie napięcia, i znowu taki bardziej świadomy sen, tylko dzisiaj miałam bardziej nad nim kontrolę... dzisiaj śniło mi się to, o czym pisałam Wam wczoraj...i nawet wcześniej czego się boję. Miałam wrażenie, że przez sen zaspokajałam swoje potrzeby, na początku właśnie pojawiła się myśl o dzieciach, ale jestem dumna (!) bo uciekłam myślami w "mniejsze zło", pojawiło się coś na temat zoofilii (coś co kiedyś mnie już dawno podnieciło jako nastolatkę, widziałam film kobiety uprawiającej seks...z koniem :/. I wtedy obudziło mnie coś, ruch łóżka chyba, i uczucie orgazmu). Wydaje mi się, że znowu miało miejsce to co wcześniej gdy śniły mi się kobiety uprawiające seks...czyli, że nawet się nie dotknęłam, ale "otarłam się" o łóżko, czy coś w tym stylu, i że to w połączeniu z tak intensywnymi myślami miało taki skutek...boje się, że coś mi się poprzestawiało. Może powinnam iść do seksuologa? Strasznie mnie już to męczy, wcześniej jak miałam jakieś sny to były tylko o zdradach (flirtach) ale nie o seksie, nie śnił mi się nigdy seks z dzieckiem, dzisiaj we śnie czułam coś takiego jakbym chciała właśnie sprawdzić swoje odczucia i celowo pojawiła się taka fantazja, ale, że właśnie uciekłam od niej w coś innego, miałam wrażenie jakiejś takiej walki, że chciałam w końcu się wyluzować, sprawdzić swoje reakcje, że pojawiła się taka myśl, że już mi to wszystko obojętne i pozwolić sobie na coś takiego, ale właśnie uciekłam w to mniejsze zło, tak jak pisałam wcześniej. Nie skrzywdzę nigdy przecież dziecka, ani seksu ze zwierzętami uprawiać też przecież nie chcę... jednak muszę przyznać, że po dzisiejszym śnie nieco się boję. PS. Będę wdzięczna jeśli Pani wcześniej, która pisała, że przechodzi przez coś podobnego jeszcze się odezwie. Chciałabym wiedzieć jak też to wyglądało, wygląda u niej... myślałam już nawet o tym, żeby nagrywać się jak śpię...słowo daję... Chyba wybiorę się do psychiatry, po coś na sen, a raczej na pewno bo nie chcę się już bać iść spać. Wcześniej było tak, że zasypiałam jak dziecko, właśnie pod koniec snu chyba się denerwowałam bo wtedy coś mi się śniło, ale teraz to już jest nie do wytrzymania. Jeśli nie odczuję ulgi po wizycie u psychologa, którą mam za parę dni, tego samego dnia ide do psychiatry. Po tych snach jestem cała spocona, brzuch mnie tak boli z nerwów, że zaraz muszę biegać do łazienki, Mam dość życia w strachu.
  10. Do psychiatry też będę potrzebowała skierowania? Bo myślałam, że jest tak, że psycholog może mnie skierować po prostu i tyle... Dzisiaj miałam okropny sen i to było znowu połączone z jakimiś odczuciami, obudziłam się strasznie spocona i zdenerwowana...znowu zaczęło się to samo. Zauważyłam, że to się pogarsza jak mam żal o coś do faceta.
  11. Po rozmowie z psychologiem zadecyduję, wystraszyłam się teraz bardzo bo jak spałam znowu stało się coś strasznego i bardzo się boję. Niby staram się uspokajać, że nic strasznego się nie dzieje, ale jest ciężko.
  12. Po tym co się teraz stało jestem pewna, że coś ze mną nietak i boję się, że się nie wylecze ;(
  13. Ciesze się, że dołączył do Nas ktoś nowy i miło mi bardzo, że podzieliłaś się tym wszystkim, bo każdy post tutaj daje mi nadzieję, i sprawia, że czuje się kimś "normalnym". Opisuję tu swój stan też właśnie dla takich ludzi, żeby może ktoś czytając to coś zrozumiał, albo przekonał się, że nie jest sam... u mnie wiele problemów na siebie nachodzi, kompleksy (przez które, np. chcę uwagi, a jednocześnie, gdy zdobywam się z kimś na rozmowę z żartem, staram się być pewna siebie, zaraz mam jakieś dziwne myśli, dzisiaj np. miałam taką dziwną sytuację, którą nieco przewidziałam/liczyłam na nią (?) bo parę razy takie coś mi się przytrafiło, jest to coś miłego, ktoś powiedział do osoby, w której towarzystwie byłam żeby się mną zainteresowała, a u mnie już pojawiły się "te uczucia" itd, brak uwagi, uczuć tu i ówdzie, niskie poczucie wartości, żal do faceta, za te wszystkie myśli dzisiaj odczułam ogromny żal do samej siebie. Mam żal właściwie o wszystko, do wszystkich, a do siebie największy za to, że doprowadziłam się do takiego stanu, sama na własne życzenie. Sama doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że prędko z tego nie wyjdę, boję się, że nawet nigdy, zbyt dużo bólu w sobie starałam się ukryć. Czasem bywają dni, że dużo płaczę rano, gdy się obudzę, nikt się tym nie przejmuje, rodzice udają, że w ogóle tego nie słyszą, a ja czasem chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił, powiedział mi, że będzie dobrze i że mogę na niego liczyć a jest zupełnie odwrotnie. Dużo o tym wszystkim czytałam, nikt nie powie mi nic nowego, żaden lekarz. Czego bym od nich chciała? Żeby ktoś mi może wyjaśnił, o co właściwie chodzi, mam pewne podejrzenia, ale też nie chce nikogo obwiniać, czuję, że mam wiele braków, nie znam już sama źródła tych problemów, chciałam być taka idealna, a stałam się zupełnym przeciwieństwem ideału, nie wyobrażam sobie teraz seksu z ukochaną osobą, myślę, że byłby to dla mnie koszmar. Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać jeśli chodzi o partnera, i widzę jedynie, że dużo mojej agresji i czepialstwa wzięło się z "czegoś dużego", chyba po prostu potrzebowałam czegoś innego, może potrzebuję za dużo... psycholog powiedziała mi wtedy na 1szym spotkaniu, że nikt nie podoła temu czego ja wymagam - czyli spełniania każdej roli ze stront partnera...nie wiem, może nie nadaję się do tego i tyle. Widzę u siebie np. to że strasznie unikam facetów, że czuję się tak spięta że mam takie nerwowe, nienaturalne ruchy, po prostu się chyba boję, że coś zrobię nietak, coś za co mogłabym się obwiniać... chcę być już bardzo zdrowa, bo jak na razie to tylko się pogorszyło po tamtej wizycie, tak jak napisała moja poprzedniczka, mam jakieś opory, najgorsze jest to, że od dawna właśnie "gubię myśli, wątki" jest to chyba też spowodowane tym, że dużo istotnych rzeczy zapisywałam żeby powiedzieć komuś, facetowi itd., przez to np. myślałam że mam rozdwojenie jaźni. Może będzie dobrze... najgorsze wydaje mi się jednak też zaakceptowanie tych myśli itd, bo tak jak mówiłam wcześniej o tym co się stało, że musiałam w końcu rozładować napięcie, starałam się olewać myśli, chociaż były bardzo silne i nie mogłam ich wyrzucić z głowy, a jak starałam się rozluźnić myśląc np. o pedofilii, poczułam i tak podniecenie, i to zaczęło się zamieniać w jakąś fantazję i strasznie mnie to zdenerwowało, wiedziałam, że później będę miała wyrzuty sumienia. Boję się, że to trwa tak długo (3 miesiące aż tak...), że już koniec i po moim normalnym życiu :/. Z 1.5 miesiąca temu, myślałam, że mi przejdzie, myśli o pedofilii ustąpiły ale nasilały się te o zdradzie. Sama już nie wiem o co chodzi, czy o to, że np. może chce spróbować z kimś innym ale nie umiem się sama przed sobą przyznać, czego się strasznie boję, że tak jest, czy po prostu to wszystko jest spowodowane tym jak się krzywdziliśmy, i to taka reakcja obronna, czy po prostu to przejściowy kryzys. Chciałabym dojść do źródła i naprawić swoje życie.
  14. Najgorsze, że czuję, że z tą Panią psychoterapeutką nie nawiążę więzi...nie podważam jej kompetencji ani nic...ale mam wrażenie, że ona mi nic nie powie innego, niż to co ja już wiem.
  15. Powiem tak...wszystko się teraz pogorszyło po wizycie u psychologa, nie wiem na jakiej zasadzie się to dzieje no ale...w końcu "doszło" do masturbacji z mojej strony ale myśli były okropnie natarczywe i nie mogłam się ich pozbyć. Teraz mam poczucie winy, że "mimo to" to zrobiłam. Z chłopakiem nie ma już co zbierać...zaczął się starać ja nie wiedziałam czy go kocham, teraz mi zależy a on nawet nie chce się ze mną kontaktować bo po ostatnich nerwowych sytuacjach nawsadzałam mu chujów itd i kazałam wypierdalać z mojego życia...od razu żałowałam tego, że to powiedziałam. Teraz próbowałam przepraszać ale to na nic...on już nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Siedzę i przeraźliwie płacze, serce aż boli... po prostu tak się nie da żyć. Ja tak nie chcę żyć. Jestem niesamowicie samotna. Jak nigdy przedtem ! Mam dosyć, jestem w takiej rozsypce, że na prawdę zachowuję się jak ktoś kto postradał zmysły, jestem tak rozchwiana emocjonalnie w tym momencie.. że nie widzę już sensu w życiu. Szukam jakiegoś kontaktu z Nim, rozstawaliśmy się w końcu milion razy, a on chce żebym uszanowała Jego decyzję...ale ja nie umiem. Na prawdę czuję że to wszystko to jakiś obłęd. Nie mam siły już żyć.
  16. Na następnym spotkaniu porozmawiam o tym z tą Panią doktor, i powiem w razie czego, że nie byłam u psychiatry jeszcze żeby diagnozę dać, ale wydaje mi się, że po paru spotkaniach po prostu zapytam czy to przez co przechodzę nadaje się do tego, żeby skierować to do psychiatry. Ponoć niektórym pomaga sam psycholog.
  17. A czym różni się w praktyce psycholog a psychiatra? czy Ty masz porównanie między tymi dwoma lekarzami?
  18. Ciężko było to wszystko ująć w ciągu jednej godziny ale powiedziałam w miarę o co chodzi, pani psychoterapeutka powiedziała, że wszystko kojarzy mi się z seksualnością bo może nie znam innej formy okazywania uczuć, że jest dla mnie ważna wierność i miłość, że bardzo staram się żeby partner był dla mnie wszystkim, nawet spełniał takie funkcje rodzicielskie, terapeuty czy samego Boga, że ja sama pozwoliłam mu na taką funkcję kierowniczą. Pytała co powoduje te kłótnie i wyzwiska, mówiłam o moich wątpliwościach, o tych odczuciach. Powiedziała mi, że może po prostu partner sobie też z tym nie radzi, że może wpływ na to wszystko ma to, że brak mi ciepła ze strony ojca, teraz to tak myślę, że pewnie każdemu to mówią, ale jednak coś w tym jest, u mnie w domu nie ma zbyt dużej czułość itp. że muszę zacząć oddzielać uczucia, jakie, do kogo kierować, i to rozróżniać, że może po prostu myślę o jakiś innych osobach, bo może brakuje mi takich rzeczy, które mi okazują... Trochę się denerwowałam, mówiłam doktor, że chyba już nie znam siebie, że nie wiem co czuję i kim jestem, że czasem właśnie mam tak że bez sensu gadam, że na pokaz, że zapominam wątków, że mówię żeby mówić, było tak właśnie, że zapytała mnie o coś, ja zaczynałam mówić a po chwili zapomniałam o czym mówię, z tego co zrozumiałam to tak się zakręcam chyba bo jest tak dużo tego wszystkiego. Ogólnie to rano pisałam sobie co chcę powiedzieć, przez to prawie bym się spóźniła, ale wstydziłam się to pokazać, tak nawet pisząć to myślałam, że to będzie sztuczne... a ja po prostu nie lubie zapominać o czymś mówić co jest dla mnie ważne, mówiłam, że mam tę manię zapisywania itd, w ogóle to nie chciałam płakać czy odstawiać szopek, ale jak zaczęłam mówić o tych problemach ze spaniem to coś we mnie pękło i się poryczałam, głupio mi trochę było, ale przepisując dzisiaj nawet to wszystko co istotne, czułam, że gdybym miała zacząć to czytać to się rozwyję, to było raczej nieuniknione. Z tego wszystkiego trochę miałam takie nerwowe odruchy. Powiedziała mi, że jeśli chcę to mogę sobie zapisywać to co chcę jej powiedzieć i że na jedno to może i na dobre mi wyjdzie. Wydaje mi się, że da radę bez leków, bo już bez pomocy lekarza zaczęłam sobie nieco radzić. Staram się w miarę tłumaczyć sobie te reakcje i myśli, jakoś z nimi żyć. I mimo, że nie śpie tak dobrze jak wcześniej, to śpię od jakiegoś tygodnia o wiele lepiej... :).
  19. Bardzo się cieszę, że ktoś przejął się moim nic nieznaczącym losem :). Mam takie pytanie do Was z innej "beczki", napisał ktoś do mnie kto robi takie "wtajemniczanie ludzi" w tę chorobę, na czym ona polega, czy kiedykolwiek zdecydowaliście się na takie rozmowy, dla "dobra osób" które cierpią na tę chorobę? Bo chciałabym pomóc, ale mam trochę obawy. Staram się pisać tak, żeby i tak nikt do mnie jakkolwiek nie dotarł, więc nie wiem czy taka rozmowa to byłby dobry pomysł. -- 25 mar 2013, 08:05 -- Ja jutro w końcu do lekarza, dzisiaj jadę po skierowanie, szczerze mówiąc to się cieszę...niektóre myśli ustąpiły ale wszystko bardzo jest dla mnie ciężkie, nie radzę sobie z tymi uczuciami przez które przechodzę. Nie wiem czy kocham własnego faceta... już na prawdę nic nie wiem. I nie wiem jak się dowiedzieć.
  20. Próbowałam się umówić z lekarzem...i tak jak mówiliście - terminy są dopiero po świętach :/ Jeśli chodzi o tamtą sytuację to i ja wyolbrzymiam i źle tu ubrałam w słowa bo to przeżywam wszystko...powiedziałam coś tylko raz takiego, żeby nasunąć skojarzenia, i później dokuczano mi na zasadzie, że przekręcano moje słowa, że niby coś powiedziałam "takiego"...a ja próbując się wybronić tylko się pogrążałam, ale fakt faktem imponowało mi to, że wzbudzam jeszcze jakiekolwiek emocje, bo czuję się strasznie ostatnio mało pociągająca... Ale po prostu i tak mam myśli, że nie powinnam się nawet tłumaczyć tylko uciąć temat bo tylko wyszło właśnie głupio, ale nawet mój facet zbytnio to się nie przejmował... Za dużo rozpamiętuje i to jest fakt, ale mam do siebie żal, i do tej całej sytuacji...
  21. Próbowałam się umówić z lekarzem...i tak jak mówiliście - terminy są dopiero po świętach :/ Jeśli chodzi o tamtą sytuację to i ja wyolbrzymiam i źle tu ubrałam w słowa bo to przeżywam wszystko...powiedziałam coś tylko raz takiego, żeby nasunąć skojarzenia, i później dokuczano mi na zasadzie, że przekręcano moje słowa, że niby coś powiedziałam "takiego"...a ja próbując się wybronić tylko się pogrążałam, ale fakt faktem imponowało mi to, że wzbudzam jeszcze jakiekolwiek emocje, bo czuję się strasznie ostatnio mało pociągająca... Ale po prostu i tak mam myśli, że nie powinnam się nawet tłumaczyć tylko uciąć temat bo tylko wyszło właśnie głupio, ale nawet mój facet zbytnio to się nie przejmował... Za dużo rozpamiętuje i to jest fakt, ale mam do siebie żal, i do tej całej sytuacji...
  22. Dopiero od 10 mogę się zarejestrować. Siedzę i dzwonię od rana... już na prawdę chciałabym nawet mieć to z głowy i z kimś porozmawiać żeby to załatwić. Dużo rzeczy nie rozumiem do końca i sama szukam jakiś wytłumaczeń. Dwa dni temu, gadałam z grupą ludzi wśród której był mój facet, rozmowa była między mną a dwoma osobami, które tak jakby nasuwały skojarzenia dla żartów, brak seksu, chyba po prostu mnie to pobudziło, nie wiem czy nie przesadziłam, był tam również ktoś, kogo wmawiam sobie, że kocham, uwielbiam i niewiadomo co. Celowo zaczęłam mówić tak, żeby nasuwać skojarzenia, z racji, że te osoby zazwyczaj mi strasznie dokuczają podczas rozmowy, również postanowiłam użyć swojej kobiecej przewagi, i miałam satysfakcję, że u kogoś wywołuje takie myśli i mogę się na nich zemścić :) Jak miałam świadomość pobudzania wyobraźni innych facetów, tej osoby, to poczułam taką wewnętrzną satysfakcję i chyba ochotę na seks, ale raczej ogólnie, nie z tą osobą ? Po tym wszystkim mówiąc szczerze poczułam się jak dziwka chociaż nie mówiłam nic nawet wulgarnego... :/. Po tym coś mi się z kimś skojarzyło, i chyba śniło i jednak śnił mi się nie mój facet, ale tamten ktoś... ale tak jakby starałam się na spokojnie to "ogarnąć" tłumaczyć sobie "nie układa Ci się w związku...no normalne że możesz mieć takie myśli" coś mniej więcej tego typu...i o dziwo obudziłam się niespokojna, ale spałam dłużej. Wczoraj było to samo...okropna kłótnia, wyzwiska, facet się odezwał, ale ja to zignorowałam (napisał do mnie, a ja w złości tym bardziej zasnęłam żeby zrobić mu na złość i się nie odezwać). Starałam się myśleć o nim zasypiając...i przez chwilę myślałam, ale później pomyślałam o kimś innym kto mi się podoba, i zadziałała wyobraźnia... wydaje mi się, że spowodowane to było zachwytami faceta względem innych kobiet.... na początku, było tak, że chciałam zwrócić uwagę faceta, rozmowami z innymi mężczyznami, może tak na prawdę dalej tak jest? Już sama nie wiem...tak jakby poczułam, że wszystko wymyka się spod kontroli. Kiedyś ja i mój facet tak właśnie radzilismy sobie w związku na odległość...rozmawialiśmy o seksie + masturbacja. Od dawna już tak nie rozmawiamy, i od dawna mi jest tego brak...ale jak tu myśleć o tym, skoro są takie awantury i ciągle wyzwiska...
  23. Dopiero od 10 mogę się zarejestrować. Siedzę i dzwonię od rana... już na prawdę chciałabym nawet mieć to z głowy i z kimś porozmawiać żeby to załatwić. Dużo rzeczy nie rozumiem do końca i sama szukam jakiś wytłumaczeń. Dwa dni temu, gadałam z grupą ludzi wśród której był mój facet, rozmowa była między mną a dwoma osobami, które tak jakby nasuwały skojarzenia dla żartów, brak seksu, chyba po prostu mnie to pobudziło, nie wiem czy nie przesadziłam, był tam również ktoś, kogo wmawiam sobie, że kocham, uwielbiam i niewiadomo co. Celowo zaczęłam mówić tak, żeby nasuwać skojarzenia, z racji, że te osoby zazwyczaj mi strasznie dokuczają podczas rozmowy, również postanowiłam użyć swojej kobiecej przewagi, i miałam satysfakcję, że u kogoś wywołuje takie myśli i mogę się na nich zemścić :) Jak miałam świadomość pobudzania wyobraźni innych facetów, tej osoby, to poczułam taką wewnętrzną satysfakcję i chyba ochotę na seks, ale raczej ogólnie, nie z tą osobą ? Po tym wszystkim mówiąc szczerze poczułam się jak dziwka chociaż nie mówiłam nic nawet wulgarnego... :/. Po tym coś mi się z kimś skojarzyło, i chyba śniło i jednak śnił mi się nie mój facet, ale tamten ktoś... ale tak jakby starałam się na spokojnie to "ogarnąć" tłumaczyć sobie "nie układa Ci się w związku...no normalne że możesz mieć takie myśli" coś mniej więcej tego typu...i o dziwo obudziłam się niespokojna, ale spałam dłużej. Wczoraj było to samo...okropna kłótnia, wyzwiska, facet się odezwał, ale ja to zignorowałam (napisał do mnie, a ja w złości tym bardziej zasnęłam żeby zrobić mu na złość i się nie odezwać). Starałam się myśleć o nim zasypiając...i przez chwilę myślałam, ale później pomyślałam o kimś innym kto mi się podoba, i zadziałała wyobraźnia... wydaje mi się, że spowodowane to było zachwytami faceta względem innych kobiet.... na początku, było tak, że chciałam zwrócić uwagę faceta, rozmowami z innymi mężczyznami, może tak na prawdę dalej tak jest? Już sama nie wiem...tak jakby poczułam, że wszystko wymyka się spod kontroli. Kiedyś ja i mój facet tak właśnie radzilismy sobie w związku na odległość...rozmawialiśmy o seksie + masturbacja. Od dawna już tak nie rozmawiamy, i od dawna mi jest tego brak...ale jak tu myśleć o tym, skoro są takie awantury i ciągle wyzwiska...
×