Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czuję się śmieciem.


Rekomendowane odpowiedzi

Otóż czuję się nikomu niepotrzebny. Mam zdiagnozowaną NN. Jestem przybity. Dziewczyna mnie raczej nie rozumie, mówi że rozumie ale ja odczuwam zupełnie co innego. Wsparcie z jej strony polega na tym, że mnie przytuli jak ma ochotę i nawet mnie nie wysłucha, bo zaraz są inne ważniejsze tematy sprawy. Do tego wprost mi mówi, że jestem gruby. Ważę 86kg przy 174cm, raczej jestem umięśniony, trochę mi brzdąc odstaję, czuję się źle kiedy mi mówi, że jej się podobają płaskie umięsnione brzuchy, którego ja nie posiadam. Zachwyca się widokiem każego mężczyzny z takim brzuchem. Niby mi mówi, że w seksie jest mi ze mną najlepiej, ale z drugiej nie czuję, że jej się podobam. czuję się bardzo chujowo, chwali wszystkich dookoła a ja zostaję na drugim planie. Jestem gruby, mam masę pomysłów o których mówię i nie realizuję. Jest to związek na odległość dojeżdżam do niej ponad 170km co tydzień, bo studiuję a ona w innym mieście studiuje. Jest to związek jakby nie patrzeć na odległosć. Boli mnie to bardzo, mówi że rozumie moją nerwicę natręctw, ale czasem zwyczajnie mówi mi, że jestem jakiś inny. Czuję się wyrzutkiem i śmieciem. Robię co jej się tylko podoba. Kwiaty bez powodu, niespodzianki przeróżne, wypady w nieznane. pikniki i różne takie. Staram się być najlepszy jak potrafię. Ale w zamian dostaję ataki, że w przyszłości ją będę bił, bo jestem psycholem z nerwicą, że będę złym człowiekiem. Sam się tego zacząłem obawiać i zastanawiam się czy nie skończyć ze sobą, skoro jestem taki chujowy jak nie wiem :) Nie potrafię spełnić marzeń swojej dziewczyny, staram się jak mogę, jestem czasami zazdrosny przesadnie, ale zaraz mi przechodzi i mówię co mi na sercu leżało. Mimo to nadal pozostaję tym jebanym grubasem z brzuchem, który tylko tyle, że ma dużego fiutka i potrafi ruchac i chyba tylko dlatego ze mną jest :( Mam same kompleksy, zacząłem ćwiczyć, żeby się jej podobać fizycznie, ale to nie wystarcza. Dla niej jestem tylko dziwolągiem, mówi że chętnie mnie wysłucha jakie mam problemy, ale potem jestem dla niej dziwolągiem, odrzutkiem, psycholem bijącym ją. Nigdy bym jej nie uderzył, czasami mnie takie natręctwa nachodzą, potem nie mogę funkcjonować. Przepraszam, że takie ścierwo jak ja wyrzuca brudy na forum, ale dłużej nie mogę. Boli mnie to wszystko, jaki chujowy jestem i niezdarny. Studiuję, nie mam pracy bo wolę do niej jeździć cały czas, a żyję z utrzymania rodziców. Czasami zdarzy się, że nie przyjadę, ale wtedy to jestem ten zły i ona od razu musi wyjść z kolegami/koleżankami. jestem chujowym ścierwem którego nikt nienawidzi. Nie chce niczego. Mam przyjaciół i przyjaciółki, nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów, ale czuję się jak najgorsze gówno. Niekochany, pod pantoflem. Nie wiem czy to przez tą nerwicę czy tak rzeczywiście jest. Sam już nic nie wiem. Nie jestem ideałem piękna, ale gdyby wykluczyć ten brzuch spodziewam się, że dziewczynom bym się podobał i to bardzo. Jestem zaradny, potrafię załatwić każdą sprawę, za każdego na uczelni, ale nie czuję się doceniany przez dziewczynę. Już żaląc się czasami przyjaciółkom dowiaduję się, że jestem bardzo kochany i chciałby mieć takiego chłopaka. Ja kocham swoją dziewczynę i jej nigdy nie zdradzę, ale nie czuję się doceniany przez nią. Ciągle tylko opowiada mi jaki to inny chłopak nie jest cudowny czy wspaniały. Nie wiem co poradzić. Jestem bardzo bezpośredni. Rozmawiałem z nią na ten temat, powiedziałem, że mnie to boli to pochwaliła mnie parę razy, ale odczułem to tak sztucznie, że aż wstyd. Jak widać prawdziwy facet dla prawdziwej dziewczyny, powienien wyglądać jak Korkrrajaena i tyle. Chuj z tym co od siebie daje, ważne że wygląda. Bo liczy się wnętrze, ale chuj z nim kiedy chłopak stara się jak może, nie imprezuje, żeby nie zmuszać dziewczyny do myslenia, zamartwiania się, robić niespodzianki, gotować dla niej, kupować kwiaty bez okazji, pamiętać o każdej rocznicy imieninach miesięcznicy urodzinach, chuj z tym wszystkim, najważniejszy jest wygląd, nie popłaca być dobrym. Jestem chujem i można mną zamiatać podłogi :) Pozdrawiam wszystkich nieudaczników chujowych jak ja, i sam sobię życzę szybkiej śmierci, bo takie ścierwo jak ja nie może istenić. Tak, tak, dostaję największą dawkę SSRI, do tego jestem psychiczny, mam nerwicę, chore mysli i zachowania kto by zechciał takie gówno jak ja. Zapierdolcie mnie najlepiej. Od niedawna modlę się o to, żeby mnie coś zabiło, jakiś rak albo coś przejechało. Nie chcę dłużej żyć. Pamiętam jak pytałem rodziców czy poradzili by sobie jakbym odszedł, ale oni mówią, że nie. Wiem, że ich czasem zezłoszczę, ale czuję, że mnie kochają mocno. Tylko dla nich jeszcze tutaj pisze i wylewam swoje chujowe, żale. Wiem że i tak nigdy nie będę poza nimi dla nikogo najważniejszy, nie uwierzę w żadne słowo dobre o mnie. Nigdy nie zdradziłem dziewczyny, nie dotknąłem żadnej dziewczyny odkąd jestem w związku. Staram się być do przesady fair, ale i tak wg mojej zdradzam ją, chodzę na dziwki, robię niewiadomo co. Do tego, wypomina mi moją chorobę, otyłość, wszystko. Pierdole swoje życie bardzo mocno. Czuję się niepotrzebny na tym świecie, dziewczynie się nie podobam z fizyczności, z powodu mojej jebanej choroby ze wszystkiego, mimo to mówi mi czasem że mnie kocha, ale co mi po tym jak ja tego nie odczuwam? Mówi, że mnie chce wspierać w walce z chorobą, ale zaraz zapomni o tym i zmieni temat gdy chcęe porozmawiać, albo gdy już rozmawiamy o tym to mówi mi że jak ja mogę mieć różne myśli i zachowania, że to nie jest normalne i że w przyszłości ją będę bił. Chodzę na terapię, biorę leki i wszystko jeden chuj. Chcę wyjść na prostą, studiuję bardzo prestiżowy kierunek w jednym z większych miast w Polsce, ale co mi po tym? Co mi kurwa mać po tym? Nie wiem, cokolwiek się nie odezwę dziewczyna się obrazi na mnie, zaraz mi wypomni że mam jakieś chore urojenia, wyobrażenia. Czy w przyszłości będę w stanie znaleźć sobię tę wymarzoną drugą połówkę? Czy ktokolwiek kurwa wasza wszystkich jebanych mać bedzie w stanie mnie zaakceptować i moją NN? Chyba nie, zostaje mi żyć na własną rękę, znajomych mam kupę, ale nie odważę im się wyznać, że choruję nawet przyjaciołom, bo mnie uznają, za psychopatę, że ich pozabijam i pobiję. Pierdolę to!!! Przeprasza ale musiałem się wygadać wyżalić bo nie mam komu :) Zresztą i tak nikt tego nie przeczyta bo za długo się rozpisałem, takie chujowe historie nikomu się nie chce czytać. Wątpię w jakiekolwiek odpowiedzi w tym temacie, ale musiałem to wyrzucić z siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z wypowiedzią nade mną ;)

Po pierwsze, żeby było jasne, Twój wątek nie jest niepotrzebny i beznadziejny, wręcz przeciwnie - bardzo dobrze dla Ciebie i dla innych że jesteś szczery i wyrzuciłeś z siebie co Cię boli. Szkoda tylko, że wyłącznie w sieci ;)

Z jednej strony się nie dziwię, że ukrywasz nerwicę przed przyjaciółmi, skoro Twoja (sory, że tak to nazwę) PSEUDOdziewczyna tak to traktuje. Też bałabym się reakcji innych, choć z drugiej strony życzę Ci przyjaciół, którzy zrozumieją Twój problem.

W zasadzie z Twojego postu wynika, że większość Twoich frustracji i żalu bierze się z jej nieakceptacji i niezrozumienia. Ok seks jest ważny, nawet bardzo;) ale wygląd absolutnie nie (albo się kogoś kocha-a chyba powinieneś wiedzieć, że to nie znaczy wielbić kogoś za seks i wygląd-albo się tylko jest ze sobą... nie wiem po co i dlaczego). Nie rozumiem (tzn. może dawniej bym zrozumiała), czemu pozwalasz sobie na taki toksyczny związek. MOIM ZDANIEM jest toksyczny. Nie jestem specjalistą, ani nie mam prawa oceniać, jednak mam porównanie, bo sama tkwiłam w takim związku. Teraz wiem, że na niektóre rzeczy po prostu NIE MOGĘ SIĘ ZGADZAĆ dla własnego zdrowia psychicznego.

Po nieudanym związku (teraz trochę ja ponudzę i w tym momencie wszyscy zmieniają stronę) wylądowałam na oddziale nerwic w jednym ze szpitali specjalistycznych (z własnej woli, ale też i z konieczności, bo miałam taki kryzys, że - w wielkim skrócie - nie wstawałam z łóżka) i może nie sama terapia, ale ludzie, których spotkałam na swojej drodze i później nowy związek dały mi do zrozumienia w czym tkwiłam przez cały czas i na jak wiele złych rzeczy wobec mnie pozwalałam swojej toksycznej połówce (którą kochałam nad życie- w tamtym momencie swojego życia*).

*Już tłumaczę- spotkałam go ostatnio po prawie dwóch latach od naszego rozstania i doszłam do wniosku że dojrzałam przez ten czas i zmądrzałam - zmieniłam sie po prostu tak bardzo, że w tym momencie wiem, że nie mogłabym z nim być, a to co do niego teraz czuję to tylko sentyment. Mimo tego, że układałam sobie przez ten cały czas życie bez niego, to wciąż była to dla mnie niezakończona sprawa-trochę pewnie m.in. urażona duma. Paradoksalnie po tym spotkaniu zdałam sobie sprawę jak wiele znaczy dla mnie mój obecny partner, który AKCEPTUJE W PEŁNI TO JAKA JESTEM, nie ocenia mnie, nie chce żebym się zmieniła (ok, ewentualnie mądrzała z wiekiem;), nie zwraca mi uwagi za każdym razem gdy zrobię coś nie tak jak on uważa, że powinnam to zrobić i przede wszystkim JESTEM PRZY NIM SOBĄ i nie muszę udawać nikogo innego ani przypodobywać się jego oczekiwaniom!

Ok narazie tyle o mnie (pierwsze lody przełamałam, chyba dzięki Tobie lockheed, bo to mój pierwszy post na forum, opisujący troszkę mnie chociaż w szybkim i niepełnym skrócie) :)

Wracając do Twojego wątku (w zasadzie cały czas było nawiązanie), starając się zrozumieć Twoje rozgoryczenie, bardzo chciałabym opierdzielić Cię za jedną rzecz - czemu nie chcesz zadbać o siebie DLA SIEBIE? Przecież nie musisz tego robić dla kogoś, zastanów się, czy jest sens. Sam napisałeś, że gdybyś zrzucił brzuszek, czy co tam jeszcze Ci sie nie podoba, to dziewczyny uganiałyby sie za Tobą. Idź w tym kierunku, skoro dostrzegasz w sobie plusy, warto dążyć do ideału, chociażby po to, żeby samemu poczuć sie lepiej ze sobą, a wtedy sam będziesz wiedział czy zależy Ci na tym żeby komuś się przypodobać i go zadowolić za wszelką cenę. Na Twoim miejscu pomyślałabym więcej o sobie. Jeśli zależy Ci na tym związku, myślę że odrobinę zdroweg egoizmu Ci nie zaszkodzi, pomyśl też o sobie tak jak robi to Twoja dziewczyna i zobaczysz co z tego wyniknie. No, chyba, że chcesz w dalszym ciągu czuć sie tak jak teraz.

Wszystko Ci napisałam wynika tylko i wyłącznie z mojego doświadczenia a jestem gówniarą która nie wie jeszcze nic o życiu i w tym miesiącu zestarzeje się dopiero o 24 wiosnę ;)

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja dodam od siebie do poczucia bycia śmieciem: też tak często miewam, wtedy dzwonię do kumpla i idziemy na piwo - nie, nie nachlać się, tylko się pobawić :) Jak to się nie udaje, to zagłębiam się w lekturze odnośnie misji w Afryce, lekturze odnośnie pomocy krajom trzeciego świata. O transplantologii, przeszczepie szpiku, oddawaniu krwi. Dziś na przykład wysłałem patyczki do DKMS'u i strasznie poprawiło mi to poczucie. Mimo, że na co dzień jestem skur**synem i cha*em, to staram się w jakikolwiek sposób nieść pomoc innym i to daje mi poczucie bycia potrzebnym w chwilach, kiedy nie dostaję tego od osoby najbliższej :) Może i Tobie się to przyda? Zawsze możesz uratować komuś życie kopiąc studnię, oddając szpik, czy "adoptując" (tylko finansowo) dziecko z Tybetu. Nic tak nie poprawia mi humoru jak realna możliwość pomocy drugiej osobie. Choć generalnie jestem strasznym egoistą ;)

 

Co do bycia pod pantoflem i kolejny raz czucia się śmieciem: musisz zmienić sposób życia, moim zdaniem. Też kiedyś czułem się śmieciem i pozwól że opowiem Ci swoją historię: wychowałem się na podwórku, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że byłem dzieckiem ulicy. Gdy wchodzisz w dorosłość to zaczyna doskwierać, wywoływać agresję, bo nie radzisz sobie w społeczeństwie pracy. W społeczeństwie radzenia sobie samemu ze swoim życiem. Ja zacząłem od wyglądu, zmieniłem go diametralnie ze stylu patyczkowatego skejta na hiszpańskiego ogiera (tu akurat sprzyjała mi uroda). Mem obecnie ogromne powodzenie u kobiet, to dodaje bardzo pewności siebie. Za wyglądem poszła edukacja, wziąłem się za nią i w 2 lata z mojego półstronicowego CV zrobiłem 3 strony CV realnych, wartościowych pozycji. Mózg, w połączeniu z wyglądem i wieloma przeżyciami... no ja jestem z siebie zadowolony bardzo, pomijając problemy emocjonalne, z którymi walczę w innym wątku, to warstwa zewnętrzna mnie jest na 5 z plusem ;) Mam masę pewności siebie, dobrze wyglądam, oferty pracy same do mnie przychodzą. Życie "po za sobą" mam zadowalające, naprawdę. Fakt, praca nad tym wszystkim trwała... no ponad 6 lat :)

 

Pantoflarstwo: najpierw pewność siebie, a później... na to jest jedna rada, zacznij udowadniać kobiecie, że jesteś mężczyzną, z krwi i kości, z jajami. Z doświadczenia wiem, że facet, który ma mało pierwiastka męskości z kobietami zawsze będzie miał problem. Sam go mam, ale z innych powodów. Musisz pokazać twardość, dać jej poczucie bezpieczeństwa, pokazać umiejętność podejmowania decyzji (dobrych decyzji) w sytuacjach kryzysowych i nie tylko, no i przede wszystkim nie dać sobą pomiatać. Prawdziwa kobieta zawsze docenia gdy facet ma swoje zdanie, zresztą uwierz mi - sam nie chciałbyś mieć kobiety, która go nie ma. Znajdziesz to na pewno w sobie bo determinuje to w nas biologia, a jej nie oszukasz :)

Jak się nie uda, albo ona zacznie tracić grunt pod nogami to będziesz wiedział, że czas zmienić kobietę.

 

Pozdrawiam

 

-- 23 maja 2012, 12:27 --

 

Do Patrychy23:

 

ja obecnie jestem takim partnerem, a moja kobieta nie umie mi wytłumaczyć o co chodzi (kumuluje wszystko w sobie), chciałbym to zmienić, wiele już zmieniłem, ale w ślepo, a chciałbym to robić świadomie. Gdybyś kiedyś miała ochotę popisać to chętnie skorzystałbym z pomocy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko chciałem dodać,że kompletnie zgadzam się z koleżanką,no i jeszcze,że nawet przez chwile nie pomyślałem o zmianie strony podczas czytania Jej postu:)

Człowieku nerwico ;) Zaskoczyłeś mnie tym, że nie wszyscy usnęli. Dzięki Ci za to, bo lubię być zaskakiwana. A im rzadziej coś mi się przytrafia, tym bardziej to doceniam :) :great:

 

nexeh: Do pomocy średnio się nadaję, szczególnie jeśli chodzi o porozumienie w związku, bo w moim też wszystko dzieje się chyba przypadkowo (czyli podobnie). Mogę ewentualnie dzielić się swoim nielicznymi doświadczeniami :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×