Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy osoba z z. osobowości może zawrzeć ważny ślub kościelny


Stonka

Rekomendowane odpowiedzi

Proszę tylko o poważne odpowiedzi i tylko tych, co mają coś sensownego do powiedzenia. Moja przyjaciółka ma borderline i nie wie czy może wziąć slub i zwróciła sie do mnie jako do osoby nieco bardziej znajacej sie na religi, ale ja tez nie wiem. I nie bardzo wiem kogo zapytac, bo wprawdzie znam paru ksiezy, ale nie bylabym pewna czy maja jakowes pojecie o zaburzeniach osobowosci a zwl.borderline. Oszukanie ksiedza i nie przyznanie sie nie wchodzi w gre, bo ona Wiare trakruje bardzo serio. Ale nie chce tez na meijscu byc spalona i zostac odeslana przez ksiedza - no wlasnie gdzie? do jakiegos sadu koscielnego? bieglego psychologa? u nas w diecezji biegly psycholog pracujacy w kurii jest moim zdaniem wiecej niz glupi, bo mialam watpliwa przyjemnosc z nim gadac calkiem przypadkiem. wiec nie wiem co radzic przyjaciolce. Sama nabylam kiedys ksiazke o niezdolnosci do zawarcia malzenstwa w swietle prawa kanonicznego i po pobieznym przejrzeniu wynikalo mi, ze prawie wszstkie zaburzenia psych. sa przeciwwskazaniem. Zdolowalam sie i w koncu nie przeczytalam tej ksiazki a teraz nie wiem gdzie ja mam. Z drugiej strony jedna psychiatra mi mowila, ze nawet osoby ze schizofrenia jak dobrze funkcjonuja to dostaja slub. WIEC?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta kolezanka si ejeszcze przejmuje, ze jako border jest chwiejna. Ona sie nie tnie, nie miala proby samobojczej ale czuje ogolny brak sensu w zyciu, taka jakby lzejsza depresje, tak jakby jej stale czegos w zyciu brakowalo ( wiec czy bedzie w stanie wychowac szczesliwe zdrowe dzieci) i po drugie miala takie zdarzenie, ze poprzedni facet, choc niby ideal - jej sie po porstu znudzil. I juz nie mogla z nim wytrzymac.I ona sie obawia zeby za kilka lat historia sie nie powtorzyla. Bo przysiega malzenska jest na zawsze - NA NASTEPNYCH KILKADZIESIAT LAT. A ona nie jest siebie pewna - jak to osoba chwiejna.No ja ja rozumiem. Ale nie wiem co poradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeciwwskazaniem byłoby gdyby nie poinformowała swojego przyszłego małżonka o swoim zaburzeniu psychicznym PRZED zawarciem ślubu kościelnego czyli zataiła przed nim tę informację, co mogłoby później stanowić przesłankę do unieważnienia zawartego związku małżeńskiego (tzw. wady zgody małżeńskiej). Jeśli jej przyszły mąż wie i jest świadom, że ona boryka się z z. osobowości to nie ma żadnego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym zaburzenia osobowości nie są zaliczane do "chorób psychicznych" sensu stricto. W ogóle współcześnie zaniechano używania terminu "choroba psychiczna" (stosuje się go jeszcze w prawie karnym i psychiatrii sądowej). Zastąpiono go terminem "zaburzenie psychiczne" używanym w odniesieniu do wszystkich jednostek nozologicznych w psychiatrii. Ślub Kościelny można uznać za nieważny jeśli osoba np. jest niepoczytalna, czyli w trakcie popełnienia czynu (w tym wypadku: zawarcia związku małżeńskiego) "nie mogła rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych". Ma więc ograniczone możliwości samostanowienia o sobie, a do ślubu kościelnego została np. przymuszona, nakłoniona podstępem itd. Dawniej przez chorobę psychiczną rozumiano najogólniej mówiąc psychozę (schizofrenię, parafrenię, paranoję, psychozy afektywne etc.) oraz CHAD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OO.. widzę, że temat dla mnie :pirate:

 

No więc przedmówcy już wyjaśnili, jeśli narzeczony wie i akceptuje to nie ma problemu.

 

Ja natomiast zastanowiłabym się nad poniższą kwestią..

Otóż według KK grzechem jest: "Dążyć do małżenstwa i budzić nowe życie pomimo schorzeń mogących genetycznie obciążyć potomstwo".

 

Ja do tych "schorzeń" zaliczyłabym tez poważne zaburzenia osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaburzenia osobowości nie są schorzeniem, a tym bardziej schorzeniem dziedziczonym genetycznie. Nie odpowiada za nie mutacja genu. Można odziedziczyć jedynie pewne cechy osobowości i predyspozycje. To taka sama bzdura jak powielany w społeczeństwie stereotyp, że schizofrenia jest schorzeniem dziedzicznym. Zgoda, w jej patogenezie istotną rolę odgrywają czynniki genetyczne, ale choroba sama w sobie nie jest dziedziczona genetycznie. Potomstwo może otrzymać w spadku jedynie pewne predyspozycje, które po wpływem innych czynników (biochemicznych, psychologicznych, społecznych) mogą ujawnić chorobę. Ale wcale nie musi tak się stać.

 

Wiesz co mi to przypomina? Nazistowski program T4 zakładający eksterminację ludzi chorych psychicznie i upośledzonych, oparty na tzw. eugenice negatywnej czyli eliminacji genów obciążających pulę genetyczna społeczeństwa i zapobieganiu rozmnażania się osób, których potomstwo mogłoby być genetycznie wadliwe. Różnica polega na tym, że Adolf Hitler takie osoby sterylizował i/albo mordował, a KK zaleca takim osobom, aby nie wchodziły w związki małżeńskie i nie wydawały na świat potomstwa. Czy Twoim zdaniem ludzie chorzy nie mają prawa do szczęścia w pożyciu małżeńskim? A może ludzie, którzy mieli pecha i urodzili się z obciążeniem genetycznym powinni znienawidzić swoich rodziców, bo dopuścili się straszliwego grzechu? Może najlepiej wysterylizujmy wszystkich z mukowiscydozą, hemofilią i pląsawicą Huntingtona, aby nie obciążali swoich dzieci genetycznie? Na świecie zapanuje ład i szczęście jak znikną "genetycznie wadliwi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, Predyspozycje i cechy osobowosci to dla mnie jak geny. Wiem, ze jestem przewrazliwiona na tym punkcie, ale jak sobie pomysle, co ja musialam przejsc to wole juz chyba nie zostac matka, niz potem widziec cierpienie dziecka. Oczywiscie moze ale nie musi miec podobnych problemow, jednak tak 50 na 50 to jak loteria :hide:

 

-- 10 mar 2012, 23:52 --

 

Czy Twoim zdaniem ludzie chorzy nie mają prawa do szczęścia w pożyciu małżeńskim?

Mysle, ze nie ma tu co myslec o wlasnym szczesciu ale o dobru dzieci, czy bylyby szczesliwe?

 

A może ludzie, którzy mieli pecha i urodzili się z obciążeniem genetycznym powinni znienawidzić swoich rodziców, bo dopuścili się straszliwego grzechu?

Zacznijmy od tego, ze malo ktory rodzic rozpatruje to w kwestii grzechu a druga polowa nie jest tego wogole swiadoma, tzn. swiadoma swoich zaburzen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że te obawy są mocno "na wyrost". Wielu ludzi tzw. "zdrowych na umyśle" nie zapewnia swoim dzieciom szczęśliwego domu, szczęśliwego dzieciństwa poprzez rozliczne patologie, brak zainteresowania ich losem, brak wsparcia z ich strony, deficyt opieki rodzicielskiej. Wielu "chorych" jest w stanie zapewnić swoim dzieciom o wiele bardziej szczęśliwy dom, pełen miłości i bezpieczeństwa. Każdy powinien w indywidualnym zakresie wziąć odpowiedzialność za swoje życie, za swoje czyny i odpowiedzieć sobie w głębi ducha "czy chcę zaryzykować?".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że ja nie mam żadnych wątpliwości i nie zastanawiam się czy powinienem mieć w przyszłości potomstwo? Jest wysoce prawdopodobne, że zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, z którym się zmagam, bywa dziedziczone genetycznie poprzez czynniki neurobiologiczne biorące udział w jego patogenezie. A też nie chciałbym, żeby moje dziecko funkcjonowało jak, mam nadzieję: onegdaj, jego tatuś.

 

-- 11 mar 2012, 01:07 --

 

ala1983, Dobrej nocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam tę ksiażkę, teraz nie mem jej orzed sobą i nie pamietam tytułu. Autorem jest ksiądz i napisał o powodach niewaznosci małzenstwa w swietle kanonu któregos tam. Po przeczytaniu fraegmentów z opisami przypadków mozna załapac wielkiego doła ale tez otworzyć oczy.Dylematy sa wielkie.

A ten kanon o dązeniu do malzenstwa gdy mozna obciazyc dziec tez strasznie dolujacy, chociaz jakby nie patrzec madry...ale nie rozumiem...schizofrenie JEST w jakims stopniu uwarunjkowana genetycznie, jest prawdą powszechnie wiadomą, że jak rodzic był chiry to jest wieksze prawdopodobienstwo, ze dziecko tez bedzie...a jednak pozwala sie schizofrenikom na slub przeciez...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym wypadku nie jest istotne zdanie jakiegoś ortodoksyjnego kleryka, który urwał się z epoki kamienia łupanego, tylko zdanie Stolicy Apostolskiej. A sam Benedykt XVI wyjaśnił, że poprzez "niezdolność psychiczną" rozumie się nie "trudność psychiczną", tylko "całkowitą niezdolność":

 

"Prawdziwa niezdolność psychiczna wymaga, aby w chwili zawierania małżeństwa istniała szczególna anomalia psychiczna, poważnie zaburzająca używanie rozumu bądź zdolność poznania teoretycznego i oceniającego w odniesieniu do poważnych decyzji,(...) [np. co do] wolnego wyboru stanu życia czy też powodująca u jednej ze stron nie tylko poważną trudność, lecz wręcz niezdolność stawienia czoła zadaniom należącym do istotnych obowiązków małżeńskich. (Przemówienie Benedykta XVI do pracowników Trybunału Roty Rzymskiej, 30.01.2009 r.)"

 

Czyli trzeba być upośledzonym umysłowo (w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim) albo być w naprawdę głębokim epizodzie psychotycznym. Poza tym schizofrenię można zaleczyć farmakologicznie i umożliwić choremu w miarę normalne funkcjonowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale problem jak ktos sie uprze to mozna wszystko tak zinterpretowac a jak odpowiednio sie załatwi sprawy z ksiedzem to nie ma problemu i w ogóle, prawda jest taka ,ze Twoja kolezanka musi te sprawe załatwic we własnym wnetrzu bo jak bedzie chciała to weźmie ten slub, dla mnie problem troche na siłę szukany, troche na zasadzie chce problema to go sobie znajdę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest wysoce prawdopodobne, że zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, z którym się zmagam, bywa dziedziczone genetycznie poprzez czynniki neurobiologiczne biorące udział w jego patogenezie.

Dlaczego akurat to zaburzenie a inne już nie? Od czego to zależy?

 

-- 11 mar 2012, 17:12 --

 

czy też powodująca u jednej ze stron nie tylko poważną trudność, lecz wręcz niezdolność stawienia czoła zadaniom należącym do istotnych obowiązków małżeńskich.

Ja na dzień dzisiejszy czuję się właśnie niezdolna. Może za kilka lat terapii coś się w tej kwestii zmieni.

 

-- 11 mar 2012, 17:21 --

 

Po przeczytaniu fraegmentów z opisami przypadków mozna załapac wielkiego doła ale tez otworzyć oczy.Dylematy sa wielkie.

A ten kanon o dązeniu do malzenstwa gdy mozna obciazyc dziec tez strasznie dolujacy, chociaz jakby nie patrzec madry...

A no właśnie.. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ja natomiast zastanowiłabym się nad poniższą kwestią..

Otóż według KK grzechem jest: "Dążyć do małżenstwa i budzić nowe życie pomimo schorzeń mogących genetycznie obciążyć potomstwo".

 

Ja do tych "schorzeń" zaliczyłabym tez poważne zaburzenia osobowości.

 

 

:<img src=:'> albo podchodzimy do tematu na poważnie i pracujemy nad soba i swoim życiem, albo wierzymy w bajki i popadamy w absurdalne wytyczne, bo pan w Watykanie ubrany na biało tak sobie wymyślił. z tego co wyżej wynika, że już samo zawieranie małżeństwa z osobą chorą jest grzechem. no sory ale to jest poprostu niepoważne.

 

i ubiegając komentarze o tym, że dla nie których wiara jest ważna, od razu mówie, że nie mam nic przeciwko wierze. problem w tym, że prawdziwych katolików juz nie ma, bo każdy wybiera z tego KK co mu się podoba, reszte ignorując. dla tego koleżanka o której tutaj rozmawiamy niepowinna miec akurat w tym zakresie dylematów, bo na pewno popełnia 10 innych grzechów po drodze, o których w ogóle nie myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

albo podchodzimy do tematu na poważnie i pracujemy nad soba i swoim życiem

A niby co ja innego robię?

bo pan w Watykanie ubrany na biało tak sobie wymyślił.

Może trochę szacunku, co?

z tego co wyżej wynika, że już samo zawieranie małżeństwa z osobą chorą jest grzechem.

Niekoniecznie, zależy to od stopnia nasilenia schorzenia (zaburzenia). Należałoby zatem każdy przypadek rozeznać osobno. Od tego są odpowiednie osoby no i też własne sumienie.

problem w tym, że prawdziwych katolików juz nie ma, bo każdy wybiera z tego KK co mu się podoba, reszte ignorując.

Widocznie nie trafiaś nigdy na prawdziwych katolików.

dla tego koleżanka o której tutaj rozmawiamy niepowinna miec akurat w tym zakresie dylematów, bo na pewno popełnia 10 innych grzechów po drodze, o których w ogóle nie myśli.

To jest oszczerstwo, wiesz? Oceniasz dziewczynę nic o niej nie wiedząc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze no nawet nie chce mi się odnosić do każdej linijki po kolei, a pasowałoby. jeśli podchodzisz to tematu tak ortodoksyjnie to na pewno masz poważne zaburzenia (bez obrazy, sama nie jestem kryształowa). człowiek (papież), który każe mi wierzyć w kreacjonizm nie zasługuje na żaden szacunek, bo obraża moją inteligencję.

 

co do twojej koleżanki to nie jest żadne oszczerstwo (nikogo nie oskrażam imiennie), a jedynie opinia w oparciu o obserwację osób deklarujących się jako katolicy. z resztą krótka piłka: sypia z narzeczonym przed ślubem? miała innych partnerów seksualnych w życiu? pali być może? -szkodzi zdrowiu i łamie V przykazanie. to w świetle nauki kościoła są grzechy i spowiadanie się z nich nawet codziennie nie ma sensu jesli kontynuuje te zachowania. oczywiście nie chce żebyś odpowiadała na te pytania, poprostu próbuje uświadomić, że wiare każdy definiuje sobie sam.

 

ale to są nieważne sprzeczki ideologiczne, bo tak na prawde to mnie przeraża:

"Niekoniecznie, zależy to od stopnia nasilenia schorzenia (zaburzenia). Należałoby zatem każdy przypadek rozeznać osobno. Od tego są odpowiednie osoby no i też własne sumienie."

 

widzisz tu nie chodzi o głębokośc upośledzenia czy choroby, tu chodzi o dyskryminację ludzi ze względu na coś, na co nie mieli wpływu. ładna mi miłość po chrześcijańsku. poza tym Kościołowi chodzi o to, że ślub takich osób jest grzechem ponieważ osoby te "nie powinny" płodzić chorego potomostwa, a zatem skoro małżeństwo nie będzie mieć dzieci, to nie powinno zaistnieć i w tym sensie uważam to za absurd, pogwałcenie praw ludzi chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze no nawet nie chce mi się odnosić do każdej linijki po kolei, a pasowałoby.

Więc wysil się. To jest okazja do popracowania nad swoim lenistwem.

jeśli podchodzisz to tematu tak ortodoksyjnie to na pewno masz poważne zaburzenia

Owszem, mam dość poważne zaburzenia, jednak nie wpływają one i nigdy nie wpływały na moje podejście to spraw religijnych. Ani w jedną ani w drugą stronę. Nie jestem żadną dewotką a praktykującym katolikiem przyjmującym w pełni naukę Kościoła do którego przynależę.

sypia z narzeczonym przed ślubem? miała innych partnerów seksualnych w życiu? pali być może?

Nie pytaj się mnie o takie rzeczy, bo nie znam tej dziewczyny. Odpowiedzieć mogłaby tylko ona sama.

poprostu próbuje uświadomić, że wiare każdy definiuje sobie sam.

Każdy? Aha.. bez komentarza może.

skoro małżeństwo nie będzie mieć dzieci, to nie powinno zaistnieć

Bzdura. Można zawrzeć ważnie małżeństwo ale nie mieć dzieci. O "białym małżeństwie" nigdy nie słyszałaś?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rany boskie :)

 

pojechałaś mi z tym lenistwem. nie ma co :mrgreen: tak na prawdę poprostu nie chce spamować i robić mega dygresji o religii na forum o psychologii.

 

nie rozumiem kompletnie: co to za koleżanka, której nie znasz na tyle żeby powiedzieć czy pali? czy uprawia seks? o co chodzi? mnie oskarżasz o oszczerstwa, a sama nie masz pojęcia o tym co Twoja koleżanka robi.

 

- i owszem - każdy definiuje sobie swoją religię sam. o sekularyzacji - mniemam - nie słyszałaś?

 

ps. czy numer w twoim nicku oznacza rok ur.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bzdura. Można zawrzeć ważnie małżeństwo ale nie mieć dzieci. O "białym małżeństwie" nigdy nie słyszałaś?

 

No nie do końca. Z tego co mi wiadomo Kościół Katolicki uznaje białe małżeństwa dopiero w przypadku osób po 60 roku życia. Tutaj jest fragment wypowiedzi z artykułu ks. Józefa Pierzchalskiego SAC, przewodniczącego Chrześcijańskiego Portalu Kierownictwa Duchowego:

 

"Spowiednik przyjmuje zobowiązania od małżonków cywilnych, że będą żyli jak "brat i siostra" (czyli nie będą podejmować współżycia seksualnego - przyp.) co umożliwia udzielenie im sakramentalnego rozgrzeszenia (i Komunii Św. - przyp). Warunek jest ten – nie mogą być ludźmi młodymi, by realne było dotrzymanie zobowiązania. (...) Osoby żyjące w "białym małżeństwie" nie mogą posiadać mniej niż 60 lat."

 

Podobnież biskup w jednej z diecezji na południu kraju zatwierdzał białe małżeństwa dopiero po ukończeniu przez małżonków 60 roku życia, kiedy z przyczyn naturalnych nie będą mogli uprawiać seksu.

 

Warunkiem absolutnie niezbędnym do uzyskania Ślubu Kościelnego i wstąpienia w sakramentalny związek małżeński jest możliwość skonsumowania małżeństwa i płodność, czyli możliwość wydania na świat potomstwa i wychowania go w wierze katolickiej.

 

Tutaj masz przeszkody małżeńskie uniemożliwiające zawarcie sakramentu małżeństwa według Kodeksu Prawa Kanonicznego (kanony 1083 - 1094):

(...)

3. Niemoc płciowa. Małżeństwo jest nieważne, gdy przynajmniej jedna z osób jest niezdolna do współżycia małżeńskiego

(...)

 

Tak samo na liście wad zgody małżeńskiej znajduje się:

- niemożność zrealizowania dobra małżeńskiego (bonum coniugum)

Jednym z podstawowych dóbr małżeńskich jest zdolność do wydania potomstwa.

 

Osoba niezdolna do współżycia seksualnego (np. impotent), bezpłodna/niepłodna (jeśli wie o tym przed ślubem) czy która z jakiegoś powodu nie chce mieć dzieci, nie może zawrzeć ważnego związku małżeńskiego w świetle nauczania Kościoła. A na "kocią łapę" też oczywiście nie może żyć, bo konkubinat jest grzechem, czyli takiej osobie pozostało życie w samotności bez podejmowania związków damsko-męskich.

 

-- 12 mar 2012, 07:14 --

 

Nie jestem żadną dewotką a praktykującym katolikiem przyjmującym w pełni naukę Kościoła do którego przynależę.

 

Jeśli:

- ukończyłaś 14 rok życia

- nie pozostajesz w innym związku małżeńskim

- jesteś zdolna do współżycia małżeńskiego

- nie otrzymałaś święceń

- nie jesteś związana wieczystym ślubem publicznym czystości w instytucie zakonnym

- Twój przyszły małżonek nie wyznaje innej religii

- nie zadałaś śmierci własnemu współmałżonkowi albo współmałżonce Twojego przyszłego małżonka

- nie jesteś spokrewniona z przyszłym małżonkiem w linii prostej bądź w linii bocznej do czwartego stopnia

- nie jesteś z przyszłym małżonkiem spowinowacona w linii prostej

- nie trwałaś w publicznym, notorycznym konkubinacie

- nie jesteś adoptującą, a Twój przyszły małżonek osobą adoptowaną oraz nie jesteś osobą adoptowaną, a Twój przyszły małżonek jednym z dzieci adoptującego/adoptującej

- jesteś dziewicą

- nigdy nie byłaś w nieformalnym, niesakramentalnym związku partnerskim

- nigdy nie współżyłaś z nikim seksualnie

- nigdy nie pożądałaś (w myślach) żadnego mężczyzny

- przyczyny natury psychicznej nie uniemożliwiają Ci podjęcia obowiązków małżeńskich

- nie występuje niewiedza o tym, że w małżeństwie ma miejsce współżycie

- nie istnieje pomyłka co do tożsamości osoby czy jej istotnego przymiotu

- nie brakuje świadomości cech związku: jedności, wierności, nierozerwalności

- nie symuluje się przysięgi małżeńskiej

- nie jest stawiany niegodziwy, sprzeczny z prawem warunek małżeństwa

- ślub nie jest zawierany pod przymusem albo z powodu ciężkiej bojaźni

- ślub nie jest zawierany podstępem

- nie skłamałaś, nie podałaś nieprawdy o jakimś przymiocie

- masz możliwość realizacji wszystkich dóbr małżeńskich (bonum coniugum)

- jesteś w pełni zdolna do nawiązywania relacji międzyosobowych (nie utrudnia Ci tego żadne zaburzenie psychiczne)

- nie przejawiasz określonych przekonań religijnych, które mogą poróżnić małżonków

- nie nosisz na swoich barkach poważnych obciążeń natury moralnej (prostytucja, kłamstwo co do dziewictwa)

- nie przejawiasz osobliwych przekonań habitualnych (dotyczących stylu życia), które mogą poróżnić małżonków

- nie popełniłaś żadnego przestępstwa (w sensie prawnym i w odbiorze społecznym)

- nie zaciągnęłaś długu, nie masz poważnych problemów majątkowych

- nie jesteś chora fizycznie (aby uniemożliwiałoby Ci to podjęcie obowiązków małżeńskich)

- nie jesteś chora psychicznie (aby uniemożliwiałoby Ci to podjęcie obowiązków małżeńskich)

- nie jesteś uzależniona (od alkoholu, narkotyków, hazardu, seksu, internetu)

- nie jesteś w ciąży z innym mężczyzną, nie przypisałaś jej nieprawdziwie swojemu przyszłemu małżonkowi

- nie posiadasz potomstwa (z poprzednich związków)

- Twoja pozycja zawodowa/społeczna nie stawia Cię w złym świetle

- masz możliwość dopełnienia małżeństwa, zrodzenia i wychowania potomstwa

 

to generalnie możesz zawrzeć ważny związek małżeński, oczywiście jeśli spełnisz milion pincset sto dziwincset innych warunków, przebrniesz przez nauki przedmałżeńskie, biskup wyrazi zgodę, dopełnisz formalności, dostarczysz niezbędne dokumenty itd.

 

No i parafrazując Sylwusia Miauczyńskiego "Ślub kościelny jest do bani, bo jak coś się popsuje to nie można się rozwieść". Chyba tylko jacyś wyjątkowi optymiści wierzą w miłość na całe życie, "na dobre i na złe", "dopóki śmierć nas nie rozłączy". W Polsce w samym 2010 roku zawarto 61,3 tys. rozwodów, co stanowiło około 25% nowo zawartych małżeństw. Najczęstsze przyczyny to niezgodność charakterów (32%), zdrada (24%), nadużywanie alkoholu (23%), naganny stosunek do członków rodziny (9%), problemy finansowe (9%), inne (3%). A Kościół nie udziela rozwodów z takich błahych w jego mniemaniu (poza zdradą) powodów, jak to, że mąż przychodzi do domu napierdolony jak szpadel i tłucze żonę pięściami po głowie. Jeden ksiądz nawet zalecał w takiej sytuacji, aby żona alkoholika przeprosiła go (sic!), uklęknęła przed nim i ucałowała go w rękę, bo widać nie wywiązuje się należycie ze swoich obowiązków małżeńskich, skoro mąż ma powody, aby ją bić (info od jednej z pacjentek terapeuty uzależnień). Zresztą spotkałem się już na tym forum z wypowiedzią katoliczki-DDA, która uważa, że mąż ma jak najbardziej prawo przypierdolić żonie w łeb i wulgarnie ją zwyzywać skoro ślubowała mu "na dobre i na złe".

 

Poza tym małżeństwo jest rzeczywistością jedynie doczesną, a w życiu pozagrobowym przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Zawsze się zastanawiałem jak doktryna chrześcijańska rozwiązuje następujący problem: Mężczyzna żeni się. Jak wiadomo przysięga małżeńska stanowi "dopóki śmierć nas nie rozłączy". No ale niefartownie jego ukochana żona po kilku latach umiera na raka. Facet kilka lat trwa w żałobie, a po kilku latach nie może wytrzymać palącej go pustki i powtórnie żeni się. Swoją drugą żonę obdarza równie wielkim uczuciem. Pytanie: po swojej śmierci, zmartwychwstaniu ciał, Sądzie Ostatecznym będzie radował się w Królestwie ze swoją #1 czy ze swoją #2 żoną? No i odpowiedź jest w rozmowie Jezusa z saduceuszami, w trzech ewangeliach synoptycznych:

 

"Jezus im odpowiedział: "Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. [Łk 20, 34-36]"

 

"Małżeństwo w chrześcijaństwie od chwili zawarcia ma wpisane umieranie i troski doczesne. Chrystus wskazuje, iż zmartwychwstanie nie usuwa płci, ale nadaje jej nowe znaczenie, daje również obietnicę doskonałego zjednoczenia duchowego na podobieństwo aniołów"

św. Hieronim ze Strydonu: Komentarz do Ewangelii Mateusza. Kraków: WAM, 2008, s. 158. ISBN ISBN 978-83-7505-098-1.

 

A skoro w niebie nie będzie już tak wyraźnie zaakcentowany dymorfizm płciowy, ludzie nie będą wstępować w związki małżeńskie, no to logiczne, że nie będą też współżyć seksualnie, nie będą posiadać dzieci etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×