Skocz do zawartości
Nerwica.com

moje zycie....


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Chciałbym się podzielić moją historią. Jestem trochę rozdygotany i z góry przepraszam za stylistykę. Mam 26 lat, moja narzeczona 27. Jesteśmy ze sobą prawie 6 lat. Oboje poznaliśmy się w większym mieście gdzie wyjechaliśmy na studia. Poznaliśmy się w momencie gdy jej nie układało sie w poprzednim związku, a że mieszkaliśmy w tym samym mieszkaniu byłem niejako tym z kim mogła porozmawiać. Nie myślcie że myślałem tylko żeby "pocieszyć" dziewczynę ale naprawde lubiłem z nią przebywać. W momencie jak zakończyła z tamtym chlopakiem powiedziałem w końcu(mimo wszystko jestem troche niesmiały i chyba staroświecki) że coś do niej czuje i po paru tygodniach byliśmy juz razem. Była to moja pierwsza prawdziwa miłość z którą przeżywałem swoje "pierwsze razy".(pisałem że trochę staroświecki). Po pół roku zamieszkaliśmy razem (wcześniej rok na tej samej stancji). Było świetnie, kochałem ją tak jak tylko potrafiłem najlepiej i widziałem że robie to dobrze bo czułem się kochany. Po wcześniejszych związkach i ulotnych miłostkach wiedziałem że to jest to. Chciałem być tylko dla niej. Z czasem zamieszkaliśmy w wynajętej kawalerce. Było świetnie. Czasem jakieś kłótnie o jakieś codzienne pierdoły ale nie dłużej jak kilka godzin i było OK. Mielismy średnie prace i jakoś godzilismy to z nauką. Kasy zawsze wystarczało do wypłaty. Zaczęliśmy mysleć o własnym koncie. Moja troche zaczeła mowic że zazdrości innym koleżankom gdzie faceci mają juz swoje mieszkania, super prace i zarobki a u nas zawsze tylko jakos leciało, ale mimo wszystko zawsze podkreślała że tylko mnie kocha i nic tego nie zmieni, że tak naprawdę tylko dla mnie może zmienić swoje życie. Postanowiłem zaryzykować, po rozmowie z nią postanowiliśmy iż przyjeżdzam do rodzinnej miejscowości(10 000 miesz.) i pomogę siostrze w rodzinnej firmie. Myślałem że sytuacja będzie treochę inna niż się okazało po przyjeździe. Firma z lekkim długiem, brak jasnego kierunku, marazm i brak rozwoju. Firma zaczeła podupadac gdy u mamy zdiagnozowano białaczke i po pewnym czasie guza mózgu. Siostra jej pomagała bo na ojca nie można było liczyć (załozyciel interesu).

Ja mojej Pani przedstawiłem sytuacje mojego powrotu tak jak myślałem że będzie wyglądać a w żeczywistości jest troche inaczej. Mam mieszkanie które jest zaraz przy firmie ale formalnie nie moje na własność. Powoli remontuje je tak jak ona to sobie wymarzyła. Ona natomiast poł roku została w tym dużym mieście żeby przepracować jeszcze kilka miesięcy a pozniej miała dojechać do mnie. Po rezygnacji z pracy wróciła jednak do swojego rodzinnego MIASTA ktore jest niedaleko mnie i mieszka w rodzicami. Szukała tam pracy(100 000miesz.) ale jakos nie udaje jej sie(rok). Mowi że nie chce wracać do handlu, bo tym sie wcześniej zajmowała a tylko praca w "służbie zdrowia" w kierunku którym skończyła studia. Ja swoje zawaliłem na 3 roku bo myślami byłem juz przy przeprowadzce i pogubiłem się...troche olałem, ale mam zamiar w przyszłym roku wrócić i skończyć to co zaczałem.

Moje problemy zaczeły się jakieś poł roku temu. Moja Pani zaproponowała że wraca do Miasta pracować tam gdzie studiowaliśmy bo tam czeka praca jaką tutaj szuka.

Żeby była szczęśliwa ( zależy mi na jej szczęsciu najbardziej) myślałem że to dobry pomysł na jakis czas. Jak u mnie bedzie lepiej to zamieszkamy w koncu razem. Więc co jakiś czasa odzwiedza stare znajome. U jednej ma już pokoik zaklepany. Ale mi się to nie podoba. Teraz wydaje mi się że to jest ucieczka od tego zycia które ma. Staram się ze wszystkich sił, mysle o kupnie mieszkania żeby nie musiała wynajmować ale potrzebuje czasu żeby mieć zdolność. Boję się tego że myśli jak w gładki sposób się rozejść, teraz mieszkamy 60 km od siebie i co weekend się widzimy, pozniej będzie 260 km i bedzie jeszzce rzadziej. Gdy jej mowie co czuje mowi (w zartach) że jestm głupi i że tylko mnie chce mieć(rok temu się oświadczyłem i była szczęśliwa z tego powodu, ja też).

Mój kłopot polega na tym iż jej nie bardzo ufam. DLaczego? piszę. niedawno mówiła że ma zaproszenie od kolezanki z wrocka by ją odwiedziła. Jest to stara kumpela która jest jednocześnie koleżanką byłego chlopaka( Były chlopak przez prawie 3 lata pisał do mojej że ja kocha i teskni cały czas, walczyłem z moją żeby krótko to zakończyłą ale nie mogła bo to ona go zostawiła i nie ma podstaw do tego by być pisać by sie w końcu odwalił. OK .) Powiedziałem jej że obawiam się tego wyjazdu że się z nim "przypadkowo" spotka, mówiła że nie ma zamiaru i że on po taki czasie juz nie chce i że jedzie do koleżanki tylko. Chciałem jej wierzyć ale gdzieś była obawa( w takich sytuacjach nie potrafie myslec "co ma być to bedzie"). Kiedyś niewylogowała się z jednego z portali spolecznoscowych, zacząłem czytać o czym tam nadaje z ludzmi i jakoś tak trafiłem jak z koleżanka pisze że sie dyga przed wyjazdem do wrocka bo wie ze tamtego spotka i nie wie czego ma sie spodziewac. Nogi się ugieły podemną. Dzwoniłem mówiłem że czytałem i że wiem co tak naprawde mysli, ale skonczylo sie na tym ze to moja wina bo nie ma prywatnosci i tak tylko pisała bo ma nudne zycie i nie myslala tak naprawde co wypisuje. Wiem że by mnie nie zdradziła nie o to mi chodzi tylko że tak to zataiła i powiedziała mi coś innego.

Ostatnio miałem też taką sytuacje że po powrocie z Miasta od znajomych (była z kumpelami na imprezie ja na piwku i meczu z kumplami) ze tez zostawiła kompa. Wczesniej podpytywalem sie jak impreza i czy cos się działo, ona zupelnie nic. W wiadomościach tekst od jakiegoś zasrańca że nie odpusci że nie dała mu swojego nr tel i że nie traktuje jej jak tylko dziewczyny z imrezy. KUR...czemu mi nie powie o takich żeczach. tylko mowi że wszystko jest OK. Powiedziałem jej o tym bo widziałęm że nie zachowuje się normalnie i coś za nią chodzi. Ona że znowu mam jakieś jazdy, że nie ma wplywu że ktoś do niej pisze. OK , ale czemu mi nie mówi że jakiś typ chce ją zwyczajnie wyrwać na numerek. Czy ze mną jest coś nie tak. Mieszkamy osobno od pn do pt. i jak jesetm sam to walcze z myslami czy ma juz mnie dość(mowi żębym sie leczył skoro mam takie mysli)....czy faktycznie nie ma o co sie kłócić...tak naprawde jetsem tu sam i nie mam z kim pogadać...pomóżcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poradzę Ci nic innego, jak po prostu porozmawiać ze swoją kobietą. Spokojnie, bez zarzutów, bez zbędnych emocji, przede wszystkim szczerze. Powiedzieć, że boli Cię to, że nie mówi Ci o sytuacjach taka jak ta na imprezie, że chciałbyś, żeby informowała Cię o takich sprawach, ponieważ jest to dla Ciebie ważne. Poprosić, żeby była szczera z Tobą.

 

Nie wiem jak wygląda wasza relacja. Być może zbyt często oskarżasz ją o coś, masz jakieś podejrzenia i zamiast to skonfrontować w szczerej rozmowie, robisz wyrzuty. Dlatego też dziewczyna ma coraz więcej do ukrycia, bo nie chce prowokować nieprzyjemnych sytuacji i konfliktów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale pomyśł idzi sobie dziewczyna do knajpy z kolezanką i kos podchodzi i sie pyta czy moze sie dosiasc z kolega, wiadomo ,ze przeciez , jak leci muzyka to i zatańczyc mozna , jakas tam wymiana nr tez moze byc i to wcale nic nie musi oznaczać a co ma przyjsć i mowic ,wiesz byłam w knajpie z kolezanka i sie dosiadł jakis koleś i chciał moj nr a mozna sprawdzić cynkiem czy dobry to dałam mu ten nr telefonu, no bez przesady, wązne by sie enie zdradzać i nie sypiac z innym jak sie jest w zwiąku z kimś, szanować i mieć zaufanie nie zakładac ,ze ktos wychodzi i do łoża odrazu a szczera rozmowa jest najlepsza na rozwiązywanie takich stuacji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

benpol, przykro mi ale z autopsji wiem ze jak od razu nie siadziecie i nie wyjasnicie to bedzie coraz gorzej..

osobiscie uwazam ze szuka przygody, ale nie sugeruj sie moim paplaniem, pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Naprawdę dziękuję za odpowiedzi.

Wiecie, nie mam problemu że wychodzi z koleżankami potanczyć bo wiem że ja jestem noga i nie potrafie się ruszać. Ostatnio w ogóle jestem jakis sztywny. Ciężko mi z młodymi ludźmi normalnie porozmawiać. Czuje że czegoś mi brakuje. Ona też to zaznacza że jestem jakiś dziwny.

Jeżeli chodzi o rozmowy z nią to próbuje rozmawiać, czasem jak ma dziwne sytuacje np. że ktoś ją próbuje poderwać i mają z koleżankami humor z tego to wtedy jakoś powie i sama sie z tego śmieje a ja wiem że taka sytuacja miała miejsce i poniekąd "buduje" swoje zaufanie do niej.

Ostatnio gdy się pytałem spokojnie jak na imprezie było, czy się udała mówiła że wszystko fajnie, tylko w klubie gdzie była dużo buraków się kręciło, i to wszystko. Wchodzę do pokoju gdzie z koleżanką ogląda zdjęcia z imprezy i nagle wielkie oczy na mnie, tak jak bym je czymś spłoszył. Na zdjęciach w sumie nic nie było, ale ta ich reakcja. Po powrocie wieczorem do mnie do domu. Komp portal spolecznosściowy i widze że jej twarz się zmienia, pytam się czy coś sie stało??Nie nic.

Naprawde podle się czuję że muszę przeglądać jej pocztę żeby się upewnić że ja mam znowu racje.

Poznałem ją inną, obracała się z innym ludzmi, była spokojna, słodka.

Teraz czuje ,że to ,że się zmieniła, to moja wina, Przeprowadzka, niepewna sytuacja finansowa. Czasem wystarczy jedni spojrzenie na mnie żebym poczuł się najszczęśliwszym czlowiekiem na świecie....czasem powoduje że dniami nie moge nic jesć, mam problemy ze spaniem. Gdy chce z nią naprawde spokojnie porozmawiać mówi że tworzę problemy, że się sam nakręcam, że jej nie ufam.

 

Nie wiem już co jest prawdą. Boję się że jeżeli przyjmę za pewnik jej słowa za jakiś czas zostanę znowu skopany lub przynajmniej tak się poprostu poczuje. Nie wiem co siedzi w jej glowie(nawet jak się ją zapytam odpowie, że nie zamierza mnie zostawiać, pisze smsy-tak od siebie w nocy- że tylko tego jest pewna że mnie kocha), nie wiem też co siedzi w mojej glowie. Byłem zawsze uczuciowym facetem i biorę to strasznie do siebie......czy cos jest ze mną nie tak??

 

-- 20 gru 2011, 11:40 --

 

duszę w sobie wszystkie negatywne emocje...chcę jej pokazać że jestem twardy ...rozmawiając z nią przez telefon...nie wracam do tych sytuacji chociaż chciałbym powiedzieć co czuję....rozrywa mnie to od środka...czuje ból w klatce piersiowej. Wystarczy chwila dekoncentracji o wszystko wraca. Ona nie chce słuchać że mam z tym problem bo dla niej to jest smieszne, ją boli to że nie potrafie jej zaufać i kontroluje ją... Boję się tego że wszystko się rozpada, wiem że jak zaczne mówić co czuje to będzie jeszcze gorzej....kocham ją

 

-- 20 gru 2011, 17:47 --

 

porozmawiajcie ze mną bo moje myśli już mnie zżerają....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem już co jest prawdą. Boję się że jeżeli przyjmę za pewnik jej słowa za jakiś czas zostanę znowu skopany lub przynajmniej tak się poprostu poczuje. Nie wiem co siedzi w jej glowie(nawet jak się ją zapytam odpowie, że nie zamierza mnie zostawiać, pisze smsy-tak od siebie w nocy- że tylko tego jest pewna że mnie kocha), nie wiem też co siedzi w mojej glowie. Byłem zawsze uczuciowym facetem i biorę to strasznie do siebie......czy cos jest ze mną nie tak??

 

no wiesz jak ktos mowi,ze Cię kocha to chyba tak jest, dlaczego miałaby kłamać przynajmniej o tak wygląda z mojego punktu widzenia,wiesz w życiu jest cięzko czasami są sytuacje, które niszcza w pewien sposób człowieka, zabieraja coś, jak jesteś uczuciowy to dobrze jak bierzesz wszystko za bardzo do siebie to źle bo moze zbyt często czujesz sie,że ktos cię uraził dokopał tobie a tak też nie mozna, chociaz wiem co czujesz tez tak mam często, tez przeżywam bardzo i boli, najwazniesze żeby sie nie okłamywać w zwiazku z drugą osobą

 

duszę w sobie wszystkie negatywne emocje...chcę jej pokazać że jestem twardy ...rozmawiając z nią przez telefon...nie wracam do tych sytuacji chociaż chciałbym powiedzieć co czuję....rozrywa mnie to od środka...czuje ból w klatce piersiowej. Wystarczy chwila dekoncentracji o wszystko wraca. Ona nie chce słuchać że mam z tym problem bo dla niej to jest smieszne, ją boli to że nie potrafie jej zaufać i kontroluje ją... Boję się tego że wszystko się rozpada, wiem że jak zaczne mówić co czuje to będzie jeszcze gorzej....kocham ją

 

 

Jak masz emocje to je pokarz , powiedz co czujesz,powiedz,ze cie rozrywa od środka, skąd wiesz,ze to śmieszne jak nigdy nie powiedziałeś tego i skąd wiesz,że jak zaczniesz mowic to bedzie jeszcze gorzej, zaufanie jest ważne, sam mowisz,że przecież jednak Cie nie zdradziła ,to czemu nie ufasz ,

ja też o kimś myśle cały czas, wiem,że to trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak masz emocje to je pokarz , powiedz co czujesz,powiedz,ze cie rozrywa od środka, skąd wiesz,ze to śmieszne jak nigdy nie powiedziałeś tego i skąd wiesz,że jak zaczniesz mowic to bedzie jeszcze gorzej, zaufanie jest ważne, sam mowisz,że przecież jednak Cie nie zdradziła ,to czemu nie ufasz ,

ja też o kimś myśle cały czas, wiem,że to trudne.

 

Rozmawiałem z nią o tym, mówiłem że nie rozumiem czemu mną tak "kreci". Odpowiada że to niedorzeczne że mam jakieś podejrzenia, że jej nie ufam. Ona nie chce tego słuchać bo ją to mierzi. Uwierz mi, ufałem jej, nie musiałem jej kontrolować, sprawdzać, ale kiedyś mnie w pewnej kwesti oszukała, bo podobno jestem za bardzo zazdrosny i nie chciała mi wszystkiego mówić(pisałem wcześniej o tym wyjeździe do wrocka, gdzie mówiła mi że jest pewna że nie spotka swojego byłego, a koleżance pisała że się dyga bo jest przekonana że go spotka).

Była zła na mnie że jej nie ufam.... powiedziałem że czytałem jej wiadomości. Czułem wstręt do siebie że posuwam się do takich czynów, ale to było silniejsze odemnie. Musiałem się upewnić, przebaczyła powiedziała że mnie kocha. We mnie coś zaczeło się dziać. Byłem bardziej podejrzliwy, częściej dzwoniłem, pytałem co słychać. Jednocześnie robiłem wszystko żeby być jak najlepszy dla niej, pisałem często że tesknie że mi jej zwyczajnie brakuje.

 

Wiem że mnie nie zdradziła, myślę że nie zrobiła by mi tego...ale mnie oszukała i mówi że to moja wina bo jej nie ufam. Mówi że im więcej będę jej to okazywał(nieufność, zazdrość) to ona może w końcu nie wytrzymać i faktycznie może coś się zdarzyć. Nie rozumiem tego!!! Czy tak właśnie jest!!!

 

Kiedyś też ją okłąmywałem, z uczelnią, jak zawaliłem rok, nie mówiłem jej, oszukiwałem. Ona mi powtarzała, że chciała by, bym miał wykształcenie, dobry zawód....zawaliłem. Przebaczyła, pomyślałem że mam super kobiete i jej nie stracę przez kłamstwo z mojej strony. Nigdy więcej jej nie okłamałem. Po tym wszystkim zrozumiałem że mogło mieć to wpływ na nią, zraniłem ją...

 

Po przeprowadzce i naszej rozłące ciężko mi pogadać o tym co czuje z kimkolwiek....nawet z Nią. Wydaje mi się że moje uczucia są śmieszne i nikogo nie obchodzą(może poza moją mamą, ale ona jest chora i ma swoje problemy), ciężko mi się otworzyć...dlatego dziekuje że ktoś to czyta...może nawet ktos próbuje zrozumieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

benpol,

Hej bo nie ma pewnie żadnych zamiarów z nim związanych, a że sie spotkają to nic nie oznacza .Na pewno ci cięzko szczególnie jak masz chorą mamę taka sytuacja, przytłacza, szczególnie jak widzisz,że na ojca nie mozna za bardzo liczyć w końcu jest jej męzem i powinien się nia zajmować również, wspierać was być podporą , jest to na pewno spory problem emocjonalny dla Ciebie,ale dlaczego zakładasz,ze Twoje problemy sa dla niej śmieszne, w końcu jak chce być z tobą to jednak probuje cie zrozumieć to co czujesz, wspierać. Masz chyba trochę problem z samooceną zakładasz z góry,ze cie zdradzi, i że powiniienes po prostu nabrać pewności w tej relacji , przedewszystkim zaufać sobie a wtedy zaufasz jej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to nie jest tak że jak masz kogoś tzn. dziewczynę, męża itp. to w przypadkach gdy ktoś próbuję cie poderwać i prosi o twoj nr telefonu informując jednocześnie że z nim będzie dziko czy jakoś tak....to ta podrywana osoba( zakładając że nie życzy sobie takich propozycji) mówi poprostu że ma narzeczonego i nie szuka żadnych przygód, a nie zasłania się tym że będzie tylko tylko następną dziewczyną z imprezy(co tak naprawde nic nie znaczy- ani tak, ani nie).

Poza tym gdy rozmawialiśmy o tym później to tylko powiedziała że ona ma dość swoich kłopotów żeby teraz komplikować sobie jeszcze życie....nie wspominająć że po prostu by mnie skrzywdziła- czyli co, jak by jej życie było poukładane to można myśleć że by skorzystała....wytłumaczy mi to ktoś????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie zgadzam się z tobą

no ale czy kobiety tak nie mają, że prowokują, flirtują, sprawdzają, chcą być cool w grupie...nie patrząc że kogoś może to ranić...czy to jest normalne??

 

Czy to jest już powód do jakiegoś niepokoju...może jest to bardziej indywidualna sprawa każdego. Są jakieś wzorce?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy to nie jest tak że jak masz kogoś tzn. dziewczynę, męża itp. to w przypadkach gdy ktoś próbuję cie poderwać i prosi o twoj nr telefonu informując jednocześnie że z nim będzie dziko czy jakoś tak....to ta podrywana osoba( zakładając że nie życzy sobie takich propozycji) mówi poprostu że ma narzeczonego i nie szuka żadnych przygód, a nie zasłania się tym że będzie tylko tylko następną dziewczyną z imprezy(co tak naprawde nic nie znaczy- ani tak, ani nie).

Poza tym gdy rozmawialiśmy o tym później to tylko powiedziała że ona ma dość swoich kłopotów żeby teraz komplikować sobie jeszcze życie....nie wspominająć że po prostu by mnie skrzywdziła- czyli co, jak by jej życie było poukładane to można myśleć że by skorzystała....wytłumaczy mi to ktoś????

 

Bardzo trudno jest udzielić Ci takich odpowiedzi, których oczekujesz, czyli jednoznacznych. Nie potrafię obiektywnie stwierdzić, czy Twoje podejrzenia i domysły to zachowania obsesyjne czy też rzeczywiście coś jest na rzeczy.. Mogę Ci jednak podpowiedzieć pomysł, na jaki wpadli moi znajomi- myślę że w Waszych przypadku może okazać się bardzo pomocny. Otóż postanowili oni, przed zawarciem małżeństwa, wybrać się do gabinetu terapeutycznego, po "przedmałżeńską diagnozę" - nie wiem, czy mieli jakieś poważne problemy, koleżanka zobrazowała to w ten sposób, iż chcieli jedynie upewnić się czy rzeczywiście do siebie pasują. Może i dla Was byłoby to jakieś wyjście - nie wiem, tak tylko podsuwam pomysł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam po czasie. Chciałbym nawiązać do nowych sytuacji które pojawiły sie w moim życiu.

 

Rozstaliśmy się....co prawda na pewien czas ale ja już nie mam nadziei.

 

Pisałem wcześniej o tej imprezie na którym poznała jakiegoś faceta. Okazało się że się z nim spotkała na piwie. Nie mogłem w to uwierzyć. Mój kotek nie jest już dla mnie.

 

Prosiłem ją żeby mi w końcu powiedziała prawdę. Mówiła że pisali trochę ze sobą, że on ją rozumiał, umiał poradzić jest trochę starszy i podobno był już w podobnej sytuacji. Powiedziała mi że sie w niej chyba zakochuje, a ona że chce walczyć o nasz związek i nie chce się wiązać z kimś nowym....ale sam fakt że dopuściła do tego spotkania mnie okropnie zabolał. Mówiłem jej o tym. Ona twierdzi że to był efekt tego iż nieukłada nam się w związku.

 

Wg niej jestem strasznie zamknięty w sobie, nie potrafię odnaleść się w towarzystwie....poza tym tracimy taki normalny kontakt ze sobą, brak wspólnych tematów do rozmów.

 

Rozstaliśmy się żeby wszystko przemyśleć..

 

Mówi że mnie kocha i nie wyobraża sobie swojej przyszłości bezemnie ale nie może mi przyżec że po tym wszystkim bedziemy jeszcze razem.

Jest mi potwornie przykro że wszystko tak sie potoczyło, nie wiem czy sobie poradzę ...cały czas mam ją w myślach, w sercu....chyba nigdy nie przestanę jej kochać

Doradźcie jak sobie z tym bólem poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ona twierdzi że to był efekt tego iż nieukłada nam się w związku.

Wow doszła do super inteligentnego wniosku.......szkoda tylko,że nie dodała iż przez Nią.

Mówiła że pisali trochę ze sobą, że on ją rozumiał, umiał poradzić jest trochę starszy i podobno był już w podobnej sytuacji.

Och jaka biedna...nie rozumiana och;(

 

Wg niej jestem strasznie zamknięty w sobie, nie potrafię odnaleść się w towarzystwie...

Ojej co za straszny powód do zrywania:O :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×