Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dorosła córka DDA vs problemy z uczuciami


seelv

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

po przeglądaniu forum przez jakiś czas postanowiłam w końcu zwrócić się tutaj ze swoim problemem.

 

Mam 19 lat, jestem dzieckiem nieślubnym, moja mama jest DDA, do niedawna we dwie mieszkałyśmy też z dziadkami, jej rodzicami. Czyli sama również przez wiele lat wychowywałam się w jednym domu z alkoholikiem. Mojego ojca ostatni raz widziałam kilka lat temu, moja mama rozstała się z nim dlatego, że miał duże problemy z emocjami i zaczął zachowywać się wobec niej agresywnie. Przez jakiś czas utrzymywał ze mną kontakt, jednak tak naprawdę nigdy nie dał mi powodów ku temu abym go szanowała - to typowy kobieciarz, wyzbyty uczuć i szacunku do swoich partnerek, straszny materialista, o mnie też nigdy nie dbał, nie pamiętam jakichkolwiek czułości z jego strony, widział we mnie tylko interes, a co pewnie ważne, on pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny. Nie, nie dowiedziałam się tego od swojej mamy, ona nigdy nie mówiła mi o nim źle, jednak o wielu rzeczach przekonałam się dochodząc do tego osobiście, poznałam również jedną z żon mojego ojca, z którą ożenił się już po rozstaniu z mamą.

 

Wydawałoby się, że moje dzieciństwo nie było jakieś szczególnie ciężkie, nigdy tego w taki sposób nie postrzegałam, aż do czasu kiedy zaczął się w moim życiu etap miłosnych uniesień, związków i zawierania trwałych relacji przyjacielskich. Zaczęłam również dostrzegać jak bardzo różnię się w wielu rzeczach od moich znajomych z "normalnych" rodzin. Kiedy byłam jeszcze dość małym dzieckiem miałam dobry kontakt z dziadkiem, jednak z biegiem czasu to zaczęło się zmieniać, wiele razy widziałam mojego dziadka pod wpływem alkoholu, widziałam to jak wyzbyty jest szacunku do nas wszystkich. Widziałam wiele rzeczy o których nie chciałam pamiętać. I teraz ja nie mam szacunku do niego - żadnego. Mijając go na ulicy nawet nie zwracam na niego uwagi. Inną kwestią jest osoba mojej babci, która ma typowo toksyczny charakter. Od dziecka słyszałam z jej strony wyłącznie krytykę. Cokolwiek zrobiłam - wszystko zawsze było źle. Szantaże emocjonalne i ciche dni na porządku dziennym - często za zwykłe wyrażenie własnego zdania. W pewnym momencie przestałam robić cokolwiek o co mnie prosiła wiedząc, że i tak dla niej będzie źle. Na tę chwilę, słysząc prośbę z jej strony odczuwam niechęć jej wypełnienia tak dużą, że aż związaną z lękiem - znów będzie źle.

 

Moja mama jest niesamowitą osobą, o bardzo silnym charakterze, jednak po przejściach, bardzo zestresowaną i niezadowoloną ze swojego życia. Po moim ojcu przeszła przez 3 poważne związki - a ja właściwie razem z nią. Pierwszego prawie nie pamiętam, z drugim była bardzo długo, bo aż z 5 lat, związałam się z nim emocjonalnie jednak okazał się du*kiem pierwszej kategorii, gdyż najwyraźniej towarzystwo jednej kobiety, którą była moja mama mu nie wystarczało. Ostatni związek mojej mamy to było największe rozczarowanie dla nas obydwu. Mieszkaliśmy w 3 przez jakiś rok, facet był fenomenalny, świetnie się między sobą dogadywali, jednak okazało się, że ma straszne problemy ze sobą... No i z alkoholem. Doszło do tego że nawet chciał popełnić samobójstwo, a moja mama gnała na drugi koniec Polski na stopa ratując go w ostatnim momencie. Strasznie to przeżyła (ja w tajemnicy przed nią również), ostatecznie wyrzuciła go z domu. Od tamtego czasu zdaje sobie sprawę, że powinna chodzić na terapię i tak jest teraz w pełni świadomym DDA co tydzień spotykającym się z terapeutą.

 

Przechodząc wreszcie do mnie...

 

Po pierwsze - nie potrafię zawierać dłuższodystansowych i bliższych relacji z kobietami. Praktycznie od zawsze miałam takie koleżanki, przyjaciółki na jakiś okres czasu, po czym każda znajomość kończyła się w mniej lub bardziej nieprzyjemny sposób. Zdaję sobie sprawę z tego, że to musi wynikać z mojego charakteru, sposobu bycia... Jednak obiektywnie patrząc moje koleżanki zazwyczaj nieźle mnie wykorzystywały. Jako, że wyznaję w przyjaźni zasadę "dla Ciebie wszystko" to niestety kończyło się na tym, że nie miały do mnie szacunku. Jednak moje znajomości z facetami są dużo lepszej jakości. Lepiej się z nimi rozumiem, dogaduję.

 

Po drugie - relacje z mężczyznami. Byłam w jednym poważniejszym związku przez 1,5 roku. Chłopak na prawdę świetny, generalnie z dużym szacunkiem do mnie, był okres kiedy był w stanie zrobić dla mnie wszystko. Jednak od początku miałam co do niego wątpliwości, nie podobał mi się kompletnie wizualnie. I zaczął strasznie naciskać na seks po jakoś pół roku. A mnie nie było spieszno, wręcz panicznie się tego bałam. Było coraz mniej szacunku, coraz bardziej mnie ograniczał, zaczęliśmy się nudzić w swoim towarzystwie. Zerwaliśmy. Raz - następnego dnia ja błagałam go żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Drugi raz - on przyjechał na następny dzień, ja zostałam nieugięta, niewiele mnie to już ruszyło. Teraz po półrocznej przerwie od miesiąca jestem w nowym związku. Chłopak mnie okropnie kręci, nadajemy na tych samych falach jeśli chodzi o sferę seksualną, on akceptuje moje głupie wady, ja jego. Jednak boję się, że on ma nade mną swego rodzaju kontrolę. Po prostu boję się, że mnie wykorzysta emocjonalnie, a tego bym nie zniosła. Mimo ogromnej rezerwy, jaką mam do mężczyzn... Ustaliliśmy, że będziemy szczerzy wobec siebie. Problem z tym, że jeśli jemu coś się nie podoba, on raczej nie ma problemu z tym żeby to wyrazić w taki w miarę łagodny sposób. U mnie jest tak, że w tym momencie się blokuję. Boję się, że go urażę, że mnie źle zrozumie, pomyśli o mnie źle. A wiem, że tak robić nie mogę! A tak, swoją szczerość najczęściej nieudolnie obracam w żart, z ust płyną mi nie te słowa co trzeba. Wiem jak postąpić powinnam, jak chcę, ale w przypływie emocji wychodzi mi coś całkiem odwrotnego...

 

Mam ogromną łatwość w mówieniu o swoich przeżyciach, jednak jeśli chodzi o uczucia, emocje... Jest wiele trudniej. Boję się odrzucenia ze strony innych ludzi. I to okropnie.

 

I teraz w końcu pytanie... Czy pomimo swoich dziwnych zachwiań i problemów z uczuciami mogłabym dojść w końcu do ładu? Czy powinnam sama udać się na jakąś terapię? Na prawdę, nie mam pojęcia do kogo się z tym zwrócić... A może moje zachowania są normalne, wynikać mogą po prostu z charakteru?

 

I przepraszam za długość, ale potrzebowałam napisać to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dotarłam do końca, uff.

 

Nie widzę, gdzie miałabyś dojść do "ładu". Przynajmniej z opisu nic takiego nie wynika.

 

Jesteś zwyczajną, normalną nastolatką.

Nastolatką ze standardowymi problemami czy dylematami.

 

Zanim, ktoś Ciebie ochoczo wyślę na terapię ;), pamiętaj o jednym - to, że wychowałaś się w rodzinie z problemem alkoholizmu NIE OZNACZA że potrzebujesz pomocy psychologicznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

jestem nowa na forum więc wypada się przywitać;-)

Wracam do tego wątku, i mam nadzieję, że może ktoś będzie chciał podzielić się swoimi doświadczeniami. Podobnie jak autorka postu jestem dda, ale nie jestem nastolatką, a wręcz przeciwnie;-). Mimo to borykam się z ogarnięciem rzeczywistości, a zwłaszcza własnych uczuć. W moim domu rodzinnym pił ojciec. Był agresywny, głównie w stosunku do mamy i mojego brata, chociaż mi też się czasem oberwało. Teraz tato jest już w podeszłym wieku i przestał pić, więc można powiedzieć, że w rodzinie panuje względny spokój. Tak naprawdę nie wiem co do niego czuję..., ale ostatnio mnie dopadł inny problem- o czym pisała właśnie moja poprzedniczka - nie potrafię układać sobie relacji z kobietami. Dosyć szybko wskakuję w silną więź emocjonalną z przyjaciółkami, potrafię poświęcić dla nich wiele czasu i uwagi, ale niestety w drugą stronę to tak nie działa,czyli one niekoniecznie są zainteresowane tym co się ze mną dzieje. Owszem spotykamy się lub rozmawiamy telefonicznie, ale często cała rozmowa koncentruje się wokół ich życia, czasem nawet nie zapytają co u mnie słychać. Wydaje mi się, że jestem w jakiejś pułapce - albo się zaprzyjaźniam na maksa i wtedy jestem w stanie dać z siebie naprawdę wiele, ale oczekuję też wzajemności, albo uciekam od znajomości całkowicie. Pośrednich rozwiązań w zasadzie nie znam. Nie wiem czy to taki spadek, po sytuacji z dzieciństwa, kiedy byłam w zasadzie jedynym wsparciem dla mamy, która często pochłonięta swoimi sprawami, a głównie pijącym ojcem nie miała siły i czasu kierować na mnie uwagi, czy wynika to z czegoś innego, ale taka sytuacja stała się dla mnie męcząca i powoli doprowadza do tego, że unikam zawierania nowych znajomości, zwłaszcza z kobietami (z mężczyznami jakoś sobie radzę;-) bo obawiam się, że znowu będę miała zbyt duże oczekiwania a potem się sparzę. Czy ktoś miał podobnie? Czy macie jakieś pomysły jak przerobić ten temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej nazywam sie Gosia i mam 25 lat i niestety równiez jestem DDA nie potrafie sobie poradzić ze swoim życiem czasami mam ochote wziąść garść tabletek i odejść z tego świata na zawsze no ale niestety nie mogę ze względu na moją 2 dzieci. ale zaczne od poczatku.

 

moje zycie od poczatku bylo przechlapane...ponoć miałam wogóle sie nie urodzić miałam być usunieta czasami mam wrażenie ze tak byłoby lepiej dla wszystkich moje zycie nie było by tak zagmatfane jak jest do tej pory w mojej rodzinie od kąd zawsze pamietam był alkohol libacje awantury bicie dzieci były traktowane jak zło konieczne normalny dom mielismy tylko wtedy gdy brakowało na alkohol dzieci były puszczo w ssamo pas nikt sie nami nie interesował musiałam bardzo szybko zaczac dosrosłe zycie.

 

W wieku 18 lat poznałam mojego męża mamy 2 dzieci i zauwazyłam że nie potrafie sama nad soba zapanowac boje sie ze nie bede potrafiła wychowac moje dzieci na dobrych ludzi gdyz mam tak ciagle wmawiane przez babke mojego meza z która nieststety mieszkamy nie potrafimy sie zatolerowac jestem bardzo nerwowa i nie potrafie juz sobie poradzic ze swoim zyciem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj sephia :D

 

Teraz tato jest już w podeszłym wieku i przestał pić, więc można powiedzieć, że w rodzinie panuje względny spokój. Tak naprawdę nie wiem co do niego czuję...
Czy masz problem w nazwaniu swoich uczuć tylko względem ojca, czy generalnie trudno Ci nazywać uczucia?

 

Bardzo możliwe, że Twoje zabieganie o dobre relacje z kobietami są powielaniem relacji z matką. Może w dzieciństwie matka tak bardzo była skupiona na alkoholizmie ojca, że nie poświęcała Tobie uwagi? :roll:

 

...czasem nawet nie zapytają co u mnie słychać.
Może dla nich to naturalne, że każda z Was sama mówi o tym, o czym chce powiedzieć, bez wypytywania (które czasem może być niestosowne)?

Jeśli by tak było, to może sama próbuj się otwierać? :smile:

 

Zastanawiałaś się nad terapią dla DDA?

 

Witaj malenstwo915 :D

 

Trudno zapanować Ci nad własnym życiem, skoro nie doświadczałaś poczucia bezpieczeństwa, troski i uwagi w dzieciństwie. Uczestniczysz w terapii dla DDA? Tam mogłabyś się nauczyć innego postrzegania pewnych spraw, mogłabyś uporządkować przeszłość. :smile:

 

boje sie ze nie bede potrafiła wychowac moje dzieci na dobrych ludzi gdyz mam tak ciagle wmawiane przez babke mojego meza
To jest jej opinia. A jaka jest Twoja? Jaką mamą jesteś w swoich własnych oczach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×