Skocz do zawartości
Nerwica.com

Powiedzcie mi jak żyć


Maniak86

Rekomendowane odpowiedzi

Pisalem tu juz niejednokrotnie, ale nie moge sie ogarnąć do dziś. mam 25 lat, z czego ostatnie 3 lata za granica, nie moge sie pozbierać, brak mi chęci do życia, żyje życiem innych, najlepszym sposobem na odreagowanie jest alkohol, ostatnio robie sobie co raz wiecej wrogów, chyba zostałem już sam. Nie mam motywacji do niczego - powiecie - "leń, weź w garśc" jak by to bylo takie proste to bym sie wzial w garsc. Ciagle mysle o tym cojest dobre a co zle, co powininem zrobic a czego nie, nie wiem jak to powiedziec - ja nie mam dla kogo żyć, jakos nie chce mi sie zyc dla siebie, po alkoholu staje sie agresywny. Czuje sie gorszy od innych, czesto czuje sie jak śmieć. Każde działanie sprawia mi trudności, ja po prostu nie wierze że cos mi sie uda, z góry przekreślam wszystko. Podejmowalem próby pracy, w każdej pracowalem góra miesiąc, nie obchodzilo mnie to, nie mogelm sie na niczym skupić. Ten stan trwa juz 3 lata i nic sie nie zmienia, ja po prostu nie mam sily zeby cos zmienic, cale zycie pod góre, pasmo porażek, nie mam po prostu juz sily, czuje sie jak stary czlowiek, jak wrak. Juz nawet nie chce mi się użalać nad sobą i płakać, , pisze do was bo nie mam juz do kogo, nigdy sie nikomu nie zwierzalem, rodzice mysla ze jestem normalny, ojciec poklada we mnie jakies nadzieje. Ja nie wierze juz w nic, Samotność mnie wykańcza udaje przed światem, staram się jakoś stwarzać pozory normalności, ale juz nie mam siły. Uświadomiłem sobie że nigdy nie zrobiłem nic dla siebie, zawsze chcialem aby być wporzadku ze wszysstkimi, z ojcem, żeby go nie zawiesc, w wieku 18 lat wyjechalem za granice, ale nie zdawalem sobie sprawy ze mlodosc mi przelatuje wtedy miedzy palcami. Nie wiem, tak sobie mysle - że ja nigdy nie dorosłem, musiałem ominąć ten etap, z dziecka stać się dorosłym. Przez to teraz nie rozumiem tylu spraw, nie umiem sie odnalezc wsrod ludzi, nie rozumiem ich, ciezko mi sie z kims zaprzyjaznic, zawsze jestem nieufny. Czuje presje otoczenia, rodzenstwa, rodziny, wszystkim sie udalo, brat ma dziewczyne, za rok bierze sluib, siostra juz ma dziecko, ja jestem najstarszy, powinienem dawać przyklad. Tymczasem - ja nie mam nic, ani pracy ani wyksztalcenia ani dziewczyny. Boje sie ze skoncze pod mostem, albo zaćpany gdzies w rynsztoku. Zawsze pokladano we mnie wielkie nadzieje, od malego, odkąd pamietam, musialem byc najmadrzejszy, opiekowalem sie rodzenstwem, zdalem mature z wysokim wynikiem. Zawsze czulem ta presje i staralem sie robic wszystko zeby nikt sie na mnie nie zawiódł. Teraz jestem społecznym zerem. Powiedzcie mi jak mam dalej żyć, bo juz nie moge.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli 86 to Twój rok urodzenia, to jesteś jeszcze baaaaardzo młody i możesz to wszystko o czym piszesz mieć. Uwierz mi, że są tu osoby w o wiele tragiczniejszej sytuacji niż Twoja. Co do Ciebie, to myślę, że jednym sposobem na polepszenie życia jest terapia. Skoro sam nie dajesz rady i kręcisz się w kółko. Jesli znasz na tyle język - to zapisz się na terapię tam, a jak nie to wracaj na jakiś czas - pól roku, rok do kraju. Nie ma z rzeczy doczesnych ważniejszej rzeczy niż zdrowie. Wierz mi, bo ja choć jestem o krok od samobójstwa to nadal się boję wbrew woli rodziców iść do szpitala. I tak robiłam zawsze - bo oni chcieli, żebym pracowała, żebym nie straciła pracy. Przedtem w szkole w ogóle nie widzieli że ze mna źle się dzieje. Efekt jest taki, że doprowadziłam sie do jakiejś ciężkiej i lekoooprnej depresji - od 1,5 roku czuje tylko cierpienie i pustkę - od rana do wieczora. Oświęcim dosłownie. Pisze to specjalnie, żeby Cie trochę postraszyć - zebyś nie popełnił mojego błędu i nie odkładał leczenia. Z tego co piszesz, to nieciekawie u CIebie i porządna terapia wydaje się po prostu konieczna. Proszę, nie bagatelizuj tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troche czasu minęło od założenia tematu, jednak poczułam, że musze napisać. To, co napisałeś jest straszne i wcale nie wydaje mi się, żeby to nie była naprawdę ciężka sytuacja, wręcz tragiczna. Wyobrażam sobie co czujesz (może nawet wiem ze swojego doświadczenia). Dokładnie tak widze siebie za kilka lat, o ile dożyje, bo nie powiem, że nie zeświruje, bo już dawno ześwirowałam. U mnie taki zastój (brak kontaktów, realizacji siebie) zaczął się w podstawówce, okres gimnazjum - do dupy (z przerwami na choroby, wynikające z rozpaczliwych prób odnalezienia się w życiu), liceum - do dupy... teraz jestem w 3 klasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×