Skocz do zawartości
Nerwica.com

świezo po zerwaniu


Rekomendowane odpowiedzi

Podeszłam do niego i odrazu przytuliłam. Łzy same zaczły leciec. W koncu wyksztuciłam z siebie "czuje, ze juz mnie nie kochasz". Patrzył na mnie i widziałam, ze tez mu się zbiera na płacz. Powiedział, ze nie moze mnie juz dłuzej okłamywac, ze nie chce byc ze mną ale mnie kocha i przez to jest mu trudniej. Prosiłam go o kolejna szanse mimo, ze wiedziałam, ze to juz bez sensu...Męczył się, nie był juz szczesliwy. czułam to. Ostrzegał mnie wiele razy, ze jak sie nie zmienie, jak nie zaczne nad soba panowac to bedzie musiał zrobić cos dla siebie i ze mną zerwac...Rozumiałam go i rozumiem.

 

Byslismy razem 2 lata...prawie codziennie sie widzielismy, mowilismy sobie wszystko, wszystko o mnie widział i ja o nim. Nauczyłam sie bedac z nim szczerze przepraszać, żałować, zachowywac się w porzadku, nie kłamac, odpuszczac mimo, ze duma nie zawsze na to pozwalała, załagadzac spory pierwsza...Ale mimo wszystko, moja zazdrosc, ciagłe huśtawki nastrojów, pretensje zniszczyly wszystko. Ja wszystko zniszczyłam. Byłam z swietnym, idealnym chłopakiem, z ktorego byłam dumna przez ten cały czas. Byłam szcześliwa.

Ja nie wytrzymam bez niego, nie mam nic po za nim. Ani rodziny, przyjacioł ani nawet życia. Był dla mnie wszystkim.

Nie dochodzi chyba do mnie, ze juz go nie bede mogła pocałowac...

Powiedział, ze jestem fajna dziewczyną, ale nie taką z ktorą mozna byc, ze chce utrzymywać ze mną kontakt.

To mnie pociesza. Obiecał, ze moge na niego liczyc, ze chce zebysmy sprobowali byc przyjaciółmi, ze zawsze mi pomoże.

 

Boje się, boje się kazdego kolejnego dnia, boje się, ze nigdy nie przestane go kochać...

Potrzebuje wsparcia, potrzebuje z kimś rozmawiać a za bardzo nie mam z kim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ciężkie,a dwa lata to taki okres w związku kiedy rysuje się jego przyszłość. Po początkowej fascynacji,namiętności przychodzi normalne życie które weryfikuje wartość wspólnoty. Życie z człowiekiem z zaburzeniami psychicznymi nie jest łatwe,wiem to po sobie,bo też jestem mocno ostatnio zaburzona i ma to poważny wpływ na mój związek, tylko że u mnie jest odwrotnie, bo to ja chcę odejść. Niestety czasami dochodzimy do takiego etapu, że dalsza wspólna przyszłość jawi się jako męczarnia, zdrowemu trudno jest zrozumieć chorego,a choremu sprostać wymaganiom zdrowego. I choćby nie wiadomo jak się człowiek starał to choć serce boli jedynym wyjściem jest rozstanie. Lepiej stanąć na nogi, poświęcić czas na leczenie i dojście do siebie niż ciągnąc coś co kuleje. Na pewno drastyczne rozwiązania nie wpływają dobrze na psychikę na początku ale potem może się okazać, że to było potrzebne. Ciągnięcie związku na siłę może tylko doprowadzić tą zdrową osobę do załamania i poczucia winy, bo w końcu i tak nie wytrzyma napięcia.

 

Agressia nigdy,przenigdy nie pozwól,żeby jakikolwiek mężczyzna stał się Twoim jedynym światem, bo przegrasz. Ja to zrozumiałam po latach. Poświęcenie się tylko jednemu człowiekowi zamyka Cię na świat zewnętrzny, a kiedy on odchodzi pozostaje Ci wielkie nic. W ogóle nie należy się poświęcać, najważniejszą osobą dla człowieka powinien być on sam z własnymi zainteresowaniami, przyjaciółmi. Ja byłam kiedyś w takiej samej sytuacji, ale jeszcze do tego z trójką dzieci u boku.To wszystko da się odbudować, nawet wiarę w siebie. Nie masz przyjaciół ? Porozmawiaj z ludźmi na forum, na gg, zapisz sie na jakiś portal towarzyski, na pewno znajdziesz bratnią duszę. W takiej sytuacji jak Twoja nawet wirtualne kontakty mogą okazać sie zbawienne i pomogą Ci odzyskać równowagę. Uwierz w siebie, jeszcze będzie pięknie. Zrobiłaś pierwszy krok wpisując się tutaj więc nie jest tak żle, potrafisz szukać pomocy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też współczuję. Wiem co czujesz ale jedyne co mogę pwoiedzieć to że czas leczy rany. Nrazie wydaje Ci sie że nigdy nie przestaniesz go kochać. Nie przestaniesz po dniu, może nawet po kilku miesiącach ale z każdym dniem będzie lepiej, będziesz się do tego przyzwyczajać aż pogodzisz sie z tym i w końcu stwierdzisz że może dobrze się stało. Musisz przez to przebrnąć. Zrób sobie kilka dni takich żebyś mogła popłakać i poużalać się a potem bierz życie w garść i rób coś dla siebie jak najczęściej, wychodź do ludzi, korzystaj z życia! Trzeba żyć dalej! Coś się skończyło, ale coś nowego się zacznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×