Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wycofanie, ograniczanie i unikanie kontaktów


Rekomendowane odpowiedzi

Pozwoliłam sobie założyć nowy temat, ponieważ nic podobnego nie znalazłam na forum, a chyba nie podchodzi to do końca pod fobię społeczną czy zaburzenia osobowości (chyba). Chciałabym się dowiedzieć, jak osoby, których dotyczy problem wycofywania się z jakichkolwiek relacji, ograniczania czy unikania kontaktów próbują z tym walczyć. Co jest Waszym zdaniem przyczyną takiego zachowania?

 

Co do mnie... nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ponieważ zaczynam odczuwać dość sporą poprawę nastroju, ale z kontaktami jest coraz gorzej. Dochodzi do tego, że odczuwam niechęć nawet do odpisywania na SMSy. Na to forum nie wchodzę nawet tak często jak wcześniej. Widzę, że moje kontakty ze znajomymi ze studiów są obecnie bardzo ograniczone. Unikam nawet prostych pogaduszek o niczym oraz staram się po zajęciach jak najszybciej pożegnać się i iść do domu. Widzę, że mój świat pustoszeje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tak samo i po kilku latach doszłam do wniosku że ja się po prostu siebie wstydzę i swojego pustego życia. Nie mam czym się pochwalić więc unikam kontaktów żeby nie musieć się wstydzić. :bezradny: A teraz kiedy mnie dopadły zaburzenia... wstydzę się 100 razy bardziej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym się dowiedzieć, jak osoby, których dotyczy problem wycofywania się z jakichkolwiek relacji, ograniczania czy unikania kontaktów próbują z tym walczyć.

 

Ja nie próbuję. Przeważnie mi tak po prostu dobrze. Bezpiecznie?

 

Mam momenty gdzie ciągnie mnie w drugą stronę, ale albo tłumaczę sobie, że sama tego chciałam i nie mam co narzekać (gdy na obecną chwilę nie da się tego zmienić i nie ma z kim wyjść/do kogo się odezwać), albo przypominam sobie jak to było gdy miałam szerokie kontakty i intensywne relacje (zaraz mi przechodzi), albo po prostu wychodzę i zachowuję się tak, jak tego potrzebuję w danym momencie.

 

Co jest Waszym zdaniem przyczyną takiego zachowania?

 

U mnie - po pierwsze zbyt wielkie oczekiwania co do innych i uraz z przeszłości. Chciałabym żeby inni, którzy uważają się za moich "przyjaciół" chcieli (tylko: chcieli, nie "robili") robić dla mnie to, co ja robię dla nich. Niestety gdy się (po wielkich bojach ze sobą, bo jestem dość nieufna - od dziecka) angażuję to bezgranicznie. I zazwyczaj jest to jednostronne. Dla mnie kończy się to gromadzeniem wokół siebie wszelkiego rodzaju pasożytów. Wielkie rozczarowanie.

 

Gdy sama potrzebowałam pomocy - wszystkich jakby wywiało. Co bardziej bezczelni dołożyli mi kilka kopów i sprowadzili mnie do poziomu gnoju, żebym znała swoje miejsce.

 

Reasumując: potrafiłam kiedyś dawać z siebie innym - ale inni potrafili tylko brać (miałam po prostu pecha). Dałam palec, a zachciało im się całej ręki. Więc - oduczyłam się dawać. Mam to teraz dla siebie.

 

Chyba boję się powtórki. To taka ochrona. Relacje potrafią dokopać, więc profilaktycznie lepiej ich nie mieć.

 

A płytkich kontaktów na zasadzie ładna dziś pogoda - po prostu nie lubię. Zbędne.

 

Mam przyjaciółkę w liczbie: jeden :mrgreen: i to mi w zupełności wystarczy.

Ludzie ze studiów - tylko cześć, cześć. Większy kontakt to ja mam z wykładowcami.

Żeby nie internet chyba zapomniałabym jak się mówi po polsku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja się cieszę,że takich ludzi jak ja jest więcej. Też doświadczyłam paru niemiłych kopów od tak zwanych przyjaciół, a ci których mam, teraz gdy jest problem jakiś pierwszy, nie do końca się sprawdzają. Pomijając oczywiście radę,żebym przestałą się nad sobą użalać. Zaczynam myśleć, czy potrzebne mi to wszystko do szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, można streścić całą sprawę w słowie strach.

 

Strach po części z tych samych powodów, które wymieniła Denial - kiedyś po prostu wkładałam całą siebie w związki z ludźmi, ale nagle zauważyłam, że nie dostaję od nich tyle, ile ja im daję i nie wiem, czy bym mogła na nich liczyć w sytuacjach kryzysowych. No i przydarzyły mi się kopy od innych.

 

Faktycznie, to jest bezpieczne, ale jakoś nie chcę zostać w takim stanie do końca życia. Wydaje mi się, że to nie jest normalny stan i kiedyś bym chciała poczuć się spełniona w kwestii stosunków z ludźmi (przyjaźni, miłości etc.). Gdyby przyjrzeć się moim obecnym relacjom z ludźmi to mało kto wie o mnie coś więcej - najwyżej rozmowy o pogodzie, i o tym, czy kolos był trudny itp. I mnie one też denerwują.

 

missblige ma również rację - nie czuję się pewnie. No i jak napisała Lady_Beznadzieja wydaje mi się, że nie mam o czym innym powiedzieć i inni mają tysiąc razy ciekawsze rzeczy do przekazania, choćby o tym, że ptak im narobił na głowę.

 

Potrzebuję (chyba) ludzi, ale poddaję się, bo z góry zakładam, że w tej relacji się nie odnajdę, nie zaspokoi ona moich potrzeb, albo sprawi ból. Pierwsza zasada: nie przywiązywać się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, depresję miałam zdiagnozjowaną rok temu, więc to początek nie jest :D A fobia społeczna... wydaje mi się, że generalnie z pewnością siebie i tak jest u mnie lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu - mogę publicznie zabierać głos, załatwiać różne sprawy z obcymi itp. Odczuwam strach wobec poważniejszych relacji... dziwnie to się układa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ,może u ciebie jest to co u mnie-nadwrażliwość na odrzucenie.Ja jestem strasznie przewrażliwiony na tym punkcie,jesli nie jestem w centrum uwagi to czuję się odrzucony,ogólnie jeśli osoba nie jest wobec mnie bardzo życzliwa to od razu odbieram to jak odrzucenie.Czuję się tym zraniony i z tego powodu sam odrzucam innych i się izoluje.Pomyśl o tym mozę sprawa wygląda podobnie u Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co rozumiecie przez pisanie, że otoczenie nie jest w stanie zaspokoić waszych potrzeb? Lub że tylko wy dajecie, a nie dostajecie nic w zamian? Bo takim podejściem charakteryzuje się osobowość neurotyczna. Nawet jesli podciera dupke małym upośledzonym dzieciom to z pobudek czysto egoistycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co rozumiecie przez pisanie, że otoczenie nie jest w stanie zaspokoić waszych potrzeb? Lub że tylko wy dajecie, a nie dostajecie nic w zamian? Bo takim podejściem charakteryzuje się osobowość neurotyczna. Nawet jesli podciera dupke małym upośledzonym dzieciom to z pobudek czysto egoistycznych.

 

Jeśli się naprawdę człowiek postara to jest w stanie znaleźć we wszystkim egoizm. To teraz ja się postaram.

 

Robię co mogę dla ludzi których kocham, którzy mnie obchodzą.

Dlatego, że uważam, że tak powinnam. Taki jest mój standard. Dla innych to za wysoka poprzeczka.

Ot i tu cały egoizm - staram się sprostać własnym standardom. Przeskoczyć swoje własne oczekiwania względem siebie. Mi się udaje. Im nie. Poza tym, że skoro kocham (nieważne jaki to rodzaj miłości) to chciałabym być kochaną. Skoro daję komuś poczucie bezpieczeństwa to czasem chciałabym je otrzymać zwrotnie. Transakcja wiązana ;)

 

To chyba nie zbrodnia. Nikt nie lubi kochać samotnie.

 

Abstrahując już w ogóle od tego, że czasem wybiera się nieodpowiednie osoby, które nawet nie próbują się minimalnie zrewanżować, okazać jakiejkolwiek wdzięczności, tylko są zadowolone, że mają debila na ich usługi za darmo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

( Dean )^2, tak, jest dokładnie tak jak piszesz.

 

Co do tego egoizmu... nie nazwałabym tego tak - no i jak pisze Denial nikt nie lubi być kochany bez wzajemności. Ja nie myślę, co chcę otrzymać przez angażowanie się w kontakty - po prostu daję w nich z siebie wszystko, bo uważam, że tak trzeba. No i stopniowo przyzwyczajam się do tego i rodzi się we mnie przywiązanie do drugiej osoby i przekonanie, że sama też mogłabym z tego coś dostawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż szkoda że nie ma programu "Jakie to zaburzenie" bo mam ostatnio mam niezłe wyczucie w tej sprawie może bym coś wygrał,

A co do twojego problemu jak na razie znalazłem jedno rozwiązanie-dużo przebywaj z ludzmi,czasem powtarzarzaj sobie w głowie że to że nie jesteś w centrum uwagi to nie znaczy że nikt Cie nie lubi,że jesteś otrącona i tak dalej...

Kiedy dużo przebywasz z "normalnymi" ludzmi zaczynasz podświadomie przejmować ich styl zachowania i osobowość się prostuje.

Z takich zaburzeń się wyrasta imo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś wyczytałam, że bardzo pomocne w takich sytuacjach jest wytworzenie relacji, w której czułoby się bezpiecznie - takiej po prostu udanej relacji dającej spełnienie. Ale ciężko to zrobić, gdy się jest zamkniętym na świat. A ja także staram się zrywać moje wszystkie kontakty z dawnych lat.

 

Czy z tego się wyrasta? Samo się chyba nic nie zrobi, no może kiedy się ma -naście lat. A ja już mam troszkę więcej, chociaż czuję się czasem psychicznie bezradnie jak staruszka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na ten temat mogę wam polecić bardzo ciekawą książkę którą ostatnio miałem okazję poczytać:

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/oblicza_leku_00.html

 

tam jest to właśnie opisane jako przypadek osobowości schizoidalnej. Książka jest fajnie napisana.

"Bądzmy inni niż wszyscy od których roi się w tłumie."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×